Krzysztof Urban (mytaxi) – Uber nie odrobił pracy domowej

Artur Kurasiński
27 sierpnia 2014
Ten artykuł przeczytasz w 3 minut

krzysztof_urban_mytaxi_blog_ak74

Od ponad tygodnia możemy zaobserwować zwiększone zainteresowanie mediów i opinii publicznej działalnością aplikacji Uber, która oficjalnie ogłosiła rozpoczęcie swojej działalności w Polsce…

Jako mytaxi nową konkurencję na rynku przyjmujemy z entuzjazmem, gdyż konkurencja zawsze wpływa pozytywnie na każdy rynek. Także i nas motywuje do jeszcze lepszej pracy. Tak duży szum medialny wokół aplikacji na urządzenia mobilne edukuje rynek.

To też korzyść, bo polscy użytkownicy nie są jeszcze wystarczająco świadomi do jak wielu rzeczy można wykorzystać smartfona. Uważamy jednak, że każdy biznes powinien kierować się zasadą uczciwej konkurencji i respektować obowiązujące prawo. Tak działamy jako mytaxi.

W Warszawie jest już ok. 11 tysięcy aktywnych licencji – to znacznie więcej kierowców niż przypada na jednego mieszkańca niż w Berlinie czy Madrycie. Nie ma u nas limitu dla liczby licencji, a dostęp do zawodu jest stosunkowo łatwy. Należy zdać egzamin z topografii, wykazać się niekaralnością i przedstawić badania lekarskie. Nie ma jednak barier takich jak handel licencjami czy egzaminy organizowane raz na kilka lat.

W Warszawie stawki za licencjonowane usługi taxi dobrej jakości zaczynają się od 1,80 zł/ km. To oznacza, że są około 3 krotnie tańsze niż w Europie Zachodniej (cena w Berlinie to ok. 6,40 zł / km, a w Madrycie ok. 4,80 zł / km). Są również wyraźnie niższe niż u naszych sąsiadów: w Pradze czy Budapeszcie.

Dlatego w USA oraz w Europie Zachodniej, gdzie stawki za kilometr w tradycyjnych taksówkach są wysokie, Uber mógł zaoferować znacząco niższe stawki, wciąż dając szansę kierowcom zarobić. W Polsce, koszty utrzymania samochodu czy paliwa są zbliżone, a dalsze obniżenie stawek jest mało realne.

Biorąc pod uwagę, że prowizja Uber to 20% (to więcej niż kierowcy płacą dzisiaj), to możliwe warianty są dwa: albo nie będzie chętnych kierowców, albo standard usługi będzie bardzo kiepski, a kierowcy nie będą płacić podatków i ubezpieczeń społecznych. W mojej opinii wariant pierwszy jest bardziej prawdopodobny.

Obowiązujące regulacje, w tym posiadanie licencji, maksymalna stawka, oznaczenie taksówek, mają stanowić nie tylko o zasadach konkurencji, ale też być zapewnieniem bezpieczeństwa dla pasażerów i obowiązują wszystkich. Nieprzestrzeganie ich wiąże się dla kierowcy z karami finansowymi nawet na poziomie 8 tys. zł wymierzanymi przez Inspekcję Transportu Drogowego. Dodatkowe kary będą grozić kierowcom, którzy świadczą usługi i nie prowadzą działalności gospodarczej oraz nie posiadają wymaganej kasy fiskalnej. Uber może w łatwy sposób wypchnąć kierowców na bardzo poważne miny. Nie trudno wyobrazić sobie jaki skutek będzie to miało dla PR tej firmy.

Uber jawi się jako rewolucjonista, którego ideą jest zmiana podejścia do transportu miejskiego. Jednak od strony technologicznej nie możemy mówić o żadnej innowacji. Na polskim rynku aplikacje łączące bezpośrednio kierowcę i pasażera działają już od roku 2012. Przykładem jest mytaxi, dzięki której można zamawiać, oceniać a także płacić za kurs przez aplikację, oprócz tego w dalszym ciągu przewidując możliwość płacenia gotówką, kartą płatniczą w terminalu.

Wszystko oczywiście w licencjonowanych taksówkach. Jeśli natomiast chodzi o obchodzenie przepisów i działanie w szarej strefie, to tutaj doświadczenia Polaków mogą Ubera raczej zawstydzić. Różnego rodzaju przewozy osób udające raz ochroniarzy, raz masażystów powstały u nas wcześniej niż firma Uber zaczęła istnieć. I zostały od tego czasu uznane za nielegalne.

Jedno jest pewne – Uber nie odrobił rzetelnie pracy domowej i nie przygotował się dostatecznie do wejścia do polski. I jak to wszystko w takich historiach bywa – tę prawdę zweryfikuje rynek.

Może zainteresują Cię również:



facebook linkedin twitter youtube instagram search-icon