Ewa Szlachetka (Wierzbowski Eversheds) – Term-sheet reguluje podstawowe warunki, na jakich inwestor może zainwestować w spółkę

Artur Kurasiński
28 października 2015
Ten artykuł przeczytasz w 3 minut

ewa_szlachetka_wierzbowski_eversheds_blog_ak74

AK74 – Co to jest term-sheet? Czy i dla kogo jest to ważny dokument? Na jakim etapie powinienem o nim rozmawiać z inwestorem?

Ewa Szlachetka (partner kierujący praktyką fuzji i przejęć w kancelarii Wierzbowski Eversheds) – Term-sheet reguluje podstawowe warunki, na jakich inwestor może zainwestować w spółkę, tj. jaki procent udziałów lub akcji może docelowo mieć w spółce, i w jaki sposób będzie kontrolował jej sprawy.

Często jest to dokument niewiążący i wskazuje jedynie ramy przyszłego porozumienia, które będzie szczegółowo uregulowane w umowie spółki, umowie wspólników oraz innych wiążących dokumentach. Jest ważny dla obu stron, bo pozwala dookreślić wiele kwestii, o których często nie myśli się na etapie wejścia w spółkę oraz ustalić szczegóły na wstępnym etapie, żeby w przyszłości uniknąć nieporozumień.

AK74 – Dlaczego są dwie wersje – dla spółki z o.o. i akcyjnej? Jakie są różnice?

ES – Dwie wersje wynikają z tego, że w każdej z tych spółek inaczej uregulowane są podstawowe kwestie korporacyjne, takie jak sposób emitowania akcji lub udziałów, uprzywilejowanie niektórych udziałowców czy kompetencje poszczególnych organów. Na przykład, w spółce z o.o. nie zawsze trzeba powoływać radę nadzorczą, podczas gdy w spółce akcyjnej musi ona być. Akcje uprzywilejowane mogą dawać nie więcej niż dwa głosy, a w przypadku udziałów uprzywilejowanych mogą to być maksymalnie trzy głosy. Można by tak dalej wymieniać.

AK74 – Na jakie kwestie zwrócić uwagę podczas negocjacji? Czy term-sheet to jest tylko „kaganiec” dla start-upu czy również dla inwestora?

ES – Po pierwsze warto zaznaczyć, że fundusz niechętnie odniesie się do wygórowanych oczekiwań założycieli, więc do negocjacji warto podejść racjonalnie i próbować ugrać to, co jest dla nas naprawdę ważne. W jednym przypadku mogą to być ustalenia w zakresie podziału sił w spółce i zakres swobody zarządu w zarządzaniu spółką. Dla innych bardziej istotne mogą być warunki wspólnego wyjścia z inwestycji. Nie traktowałabym tego dokumentu jak „kagańca”, to jest bardziej mapa drogowa na dalsze współdziałanie w spółce.

AK74 – Czy łatwo było dostosować term-sheet do polskiego prawa?

ES – Wymagało to pewnej kreatywności z naszej strony, żeby nie ingerować zanadto w oryginalną konstrukcję. Tam, gdzie można było, pozostawiliśmy pierwotne postanowienia, żeby np. umożliwić emitowanie udziałów czy akcji w ramach tzw. vestingu. Mimo że w praktyce tego typu procesy widzi się w spółkach akcyjnych, pozostawiliśmy również taką możliwość w spółce z o.o., gdzie będzie to wymagało bardziej niestandardowego podejścia.

AK74 – Na co trzeba być przygotowanym po podpisaniu term-sheetu?

ES – Na zmiany – przede wszystkim w dokumentach korporacyjnych spółki. Może dojść jeszcze konieczność podpisania szeregu umów, począwszy od wspomnianej już umowy wspólników po porozumienia w zakresie zakazu konkurencji, programu motywacyjnego itd. Poza tym, codzienne relacje w spółce będą już inne, trzeba się przygotować na wprowadzenie choćby procesów zatwierdzania poszczególnych decyzji, co nie zawsze miało miejsce przed wejściem inwestora do spółki.

AK74 – Mam wasz wzorzec term-sheetu, ale podczas rozmów z inwestorem okazuje się, że on woli inny dokument – czy to znaczy, że ma złe zamiary albo próbuje mnie oszukać?

ES – Raczej nie, inwestorzy lubią pracować na sprawdzonych standardach, więc pozostaje nam porównać oba dokumenty i wyłapać różnice.

AK74 – Czy prowadząc negocjacje w Polsce, muszę stosować term-sheet w języku polskim, czy mogę użyć wersji anglojęzycznej? Czy dokument w obcym języku podpisany przeze mnie ma moc prawną?

ES – Nie ma obowiązku stosowania term-sheetu po polsku, wersja anglojęzyczna (w zakresie, w jakim będzie kreowała zobowiązania stron) pozostanie równie skuteczna jak wersja polska.

AK74 – Inicjatywa Seedcampu związana z przygotowaniem wzorów term-sheetu to próba pomocy start-upom czy raczej PR-owska zagrywka? Czy inwestorzy i inne kancelarie będą korzystały z tych dokumentów?

ES – Trudno mi wypowiadać się za Seedcamp. Moim zdaniem każda inicjatywa promująca inwestowanie w Polsce może przyczynić się do zwiększenia zainteresowania naszym rynkiem, ale z drugiej strony zmierza do popularyzacji działalności funduszy venture capital w Polsce. Naszym celem powinno być też edukowanie start-upów i wyjaśnianie sposobu podejścia udziałowców finansowych do realizowanych inwestycji, aby doprowadzić do większego zrozumienia tej innej perspektywy po stronie założycieli.

AK74 – Term-sheet na stronie Seedcampu jest znacznie krótszy i zawiera mniej treści od tych dokumentów, które pokazywali mi inni inwestorzy – czy to znaczy, że jest gorszy albo mniej mnie chroni?

ES – Term-sheet nikogo nie chroni, ponieważ z reguły pozostaje niewiążącym dokumentem, na podstawie którego przygotowuje się umowy, które szczegółowo uregulują kwestie wskazane w term-sheecie. Te natomiast nie muszą być zbyt długie – sztuka polega na tym, żeby w wystarczającym zakresie doregulować istotne dla nas kwestie.

AK74 – A może stworzyć szablony niezbędnych dokumentów w języku polskim dla polskich inwestorów i start-upów?

ES – Byłoby trudno, ponieważ każdy przypadek jest inny i mogłyby być one bardzo nieczytelne z uwagi na wiele wariantów dostępnych rozwiązań. Ale może i do tego się przymierzymy w przyszłości…

Może zainteresują Cię również:



facebook linkedin twitter youtube instagram search-icon