Smog: czy zawdzięczamy go samochodom?

Artur Kurasiński
23 listopada 2018
Ten artykuł przeczytasz w 4 minut

Zwykło się sądzić, że piece w wolnostojących domach stanowią główną przyczynę smogu. Tym bardziej, że normy zanieczyszczenia powietrza są regularnie przekraczane właśnie w sezonach grzewczych. Trudno nie zgodzić się z taką tezą. Czy jednak to, co wydobywa się z domowych kominów, stanowi jedyną przyczynę smogu?

Wraz z nastaniem jesieni powraca problem smogu. Rozpoczyna się sezon grzewczy, a kominy dymią w najlepsze. Tak powietrze miesza się z dymem oraz spalinami. Tlenek siarki, tlenek azotu oraz pyły zawieszone przedostają się do atmosfery. I tak w powietrzu, którym oddychamy pojawiają się związki chemiczne, które stanowią zagrożenie dla ludzkiego zdrowia, a niekiedy życia.

– Wpływ smogu na nasz organizm jest zatrważający. Przyspieszone starzenie układu nerwowego, problemy z oddychaniem, zawał serca, nadciśnienie tętnicze, astma, bezpłodność… Lista chorób spowodowanych oddychaniem zanieczyszczonym powietrzem jest bardzo długa. Dlatego każda inicjatywa i każde działanie, które zwracają uwagę na ten ważny problem społeczny, a jednocześnie są realnym wsparciem w walce ze smogiem, są nieocenione. Tym bardziej cieszę się, że eurobank kontynuuje kampanię #BezSmogu. Im większa liczba czujników, tym wyższy poziom świadomości. – mówi Artur Kurasiński, bloger, ambasador akcji #BezSmogu.

Wydawać by się mogło, że truje nas palenie w piecach, koniec, kropka. Tymczasem coraz częściej mówi się o ograniczeniu ruchu samochodów w miastach. I chociaż niektórzy upatrują tutaj „spisku sfrustrowanych ekologów”, warto przyjrzeć się, co wydobywa się z rur aut poruszających się po polskich drogach.

Okazuje się, że wydobywa się całkiem sporo i nie tylko z rur. Głównie z silników spalinowych, a zwłaszcza silników diesla. Przeważnie tlenki azotu i tlenki węgla, ale na tym nie koniec. Pył generowany przez motoryzację, to także drobinki z opon i klocków hamulcowych.

Jak truje nas samochodowy smog?

Nie da się więc zaprzeczyć, że pojazdy produkują szkodliwe substancje. Wymieńmy tu chociażby wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne (WWA), z których powstaje m.in. rakotwórczy benzo(a)piren, który kumuluje się w ludzkim organizmie. Także wspomniane tlenki azotu mają negatywny wpływ na nasze zdrowie i mogą sprzyjać rozwojowi astmy, chorób płuc i serca.

Wreszcie należy wspomnieć, iż transport przyczynia się do emisji pyłów, w tym dwóch dobrze nam znanych – PM2,5 oraz PM10. Cząsteczki metali ciężkich, sadzy oraz popiołu wzbijają się w powietrze. Ich stężenie różni się w zależności od miejsca pomiaru i jest trudne do dokładnego oszacowania.

Niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z przekroczeniem norm jakości powietrza w miesiącach jesienno-zimowych, czy też z nieco łagodniejszą sytuacją w okresie letnim, musimy sobie jasno powiedzieć, że problem zanieczyszczenia powietrza przez transport istnieje i nie jest pozbawiony wpływu na nasze zdrowie. Jaki więc związek ze smogiem mają auta i dlaczego ich temat powraca regularnie w październiku i listopadzie?

Wielka smogowa kumulacja

Jest to oczywiście zasługa rozpoczynającego się wówczas wspomnianego już sezonu grzewczego. Stare piece wolnostojących domów niezaprzeczalnie przyczyniają się do obniżenia jakości powietrza. Nie są one jednak jedynym winowajcą takiego stanu rzeczy. Miesiące od listopada do marca to czas, w którym następuje kumulacja zanieczyszczeń emitowanych przez piece, transport, a w wielu miejscach również przez przemysł.

Zdaniem niektórych udział transportu w zanieczyszczeniu jest znikomy. W skali kraju wynosi około 5% i jest porównywalny z wkładem przemysłu. Problem polega na tym, że zanieczyszczenie nie rozkłada się równomiernie i jego skala różni się w zależności od lokalizacji oraz natężenia ruchu samochodowego.

Problem „samochodowego smogu” odczuwalny jest w miastach zwłaszcza w godzinach porannego szczytu, szczególnie przy bezwietrznej pogodzie i niskiej temperaturze. W większych aglomeracjach notuje się 10-20% udział motoryzacji w zanieczyszczeniu powietrza. W mediach natomiast możemy spotkać się z szacunkami na skalę dwu- lub trzykrotnie wyższą. Niechlubnym przykładem wydaje się Warszawa, w której nawet 40% emisji pyłu PM10 może pochodzić z ruchu drogowego.

Przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka. Jedną z nich jest poprawa bytu materialnego Polaków, a co za tym idzie, dosyć dynamiczny wzrost liczby samochodów. Wiele do życzenia pozostawia stan techniczny sporej części aut, niepokoi także ich wiek. Nie brakuje również pojazdów z silnikami spalinowymi, w tym silnikami diesla (szczególnie te stare z wyciętymi filtrami cząsteczek stałych), które są odpowiedzialne za dużą emisję zanieczyszczeń.

Drogie wycieczki do centrów miast

Rozwój infrastruktury drogowej nie nadąża za wzrostem liczby aut na polskich drogach. Wprawdzie powstają drogi szybkiego ruchu, obwodnice itp., jednak problem intensywnego ruchu w centrach miast wciąż nie zostaje rozwiązany. Tym samym kierowcy, mimo licznych zachęt ze strony miejskich władz, niechętnie przesiadają się do środków komunikacji zbiorowej.

Czy istnieje zatem sposób na ograniczenie zanieczyszczeń emitowanych przez pojazdy poruszające się po naszych drogach? Coraz głośniej mówi się o wprowadzeniu opłat za wjazd do centrum na wzór Londynu. Warto wspomnieć, że opłata w stolicy Wielkiej Brytanii pobierana jest od kilkunastu lat. Dodatkowo w zeszłym roku wprowadzono dodatkową opłatę dla aut zarejestrowanych przed 2006 rokiem. I tak na przykład osoba, która zarejestrowała swój pojazd 15 lat temu za wjazd zapłaci 21,5 funta.

Władze Wielkiej Brytanii wypowiedziały też wojnę silnikom Diesla. W przeciągu nieco ponad 20 najbliższych lat zamierzają zakazać produkcji pojazdów na diesel oraz benzynę. I nie chodzi tu wyłącznie o Londyn. Tak się składa, że także inne brytyjskie aglomeracje dołączyły do walki o czyste powietrze.

Wolność, równość, czyste powietrze

Z przestarzałymi autami walczy także Francja. Najbardziej trujące pojazdy nie wjadą dziś do centrum takich miast jak Paryż, Lyon czy Grenoble. W dni powszednie nie przejedziemy przez stolicę Francji autem, które ma więcej niż 20 lat. To z resztą nie jedyne obostrzenia obowiązujące francuskich kierowców.

Ograniczenie ruchu samochodowego w centrach miast to nie jedyny sposób walki z samochodowym smogiem. W Warszawie obserwujemy rozwój infrastruktury rowerowej, jak również próby przekonania kierowców do korzystania ze środków komunikacji miejskiej. W obu wariantach jest wprawdzie sporo do zrobienia, jednak wybór roweru, autobusu, tramwaju czy metra wydaje się najłatwiejszym sposobem redukcji zanieczyszczenia powietrza.

Do tego dochodzi jeszcze mycie ulic, jak również zachęcanie kierowców do korzystania z parkingów typu Parkuj i Jedź. Warto wyczulać właścicieli aut na konieczność dbania o stan techniczny pojazdów, a w szczególności o układ oczyszczania spalin, jak też zwracać uwagę na to, czy samochody wyposażone są w odpowiednie filtry.

Nadrzędnym aspektem redukcji zanieczyszczeń generowanych przez auta jest zmiana mentalności kierowców. Stosowane na zachodzie praktyki pokazują jednak, że zdecydowanie skuteczniejsza metoda walki z samochodowym smogiem to wprowadzenie odważnych restrykcji. W Polsce temat zdecydowanych działań zmierzających do ograniczenia emisji motoryzacyjnych zanieczyszczeń wydaje się dopiero raczkować. Musimy zatem uzbroić się w cierpliwość, gdyż na wyraźne zmiany przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać.

 

Może zainteresują Cię również:



facebook linkedin twitter youtube instagram search-icon