Google musi się zsocjalizować

Artur Kurasiński
18 sierpnia 2010
Ten artykuł przeczytasz w 4 minut

google facebook

Jeśli spojrzeć na wyniki giełdowe, wpisy na blogach, premiery produktów to Google w czasie ostatniego roku stało się statystą w świecie które budowało od ponad 10 lat. Apple skupia na sobie zainteresowanie mediów, różnych branż i wydostając się z ciasnego garniturka producenta komputerów stało się potentatem na rynku urządzeń przenośnych, sprzedaży muzyki i filmów oraz za chwilę reklamy mobilnej. Czy Brin i Page naprawdę mają coś w zanadrzu i wypracowali wizję czym ma być koncern Google? Coraz więcej tropów wskazuje, że nie…

Spokojnie. To nie będzie pean pochwalny na część Jobsa i Apple. Firma reprezentowana poprzez logo z nadgryzionym jabłkiem potrzebne będzie jako benchmark dla firmy, której wyszukiwarka stała się czasownikiem a „guglowanie” jest rzeczą tak naturalną jak obsługa komputera. „Fortune” opublikował ciekawe podsumowanie dokonań Google. Nie jest to spis pieniackich zarzutów związanych z „bezpieczeństwem obywateli” czy „prywatnością w sieci”.

Autorzy analizują co się działo z Google przez ostatnie lata i jaka jest strategia firmy na kolejne dekady. Nie wygląda to dobrze. Wręcz przygnębiająco. Google w swoim podstawowym biznesie czy rynku wyszukiwarek jest nadal globalnie na topie ale słabnie znacząco. Informacje takie jak z Chin pokazują, że w krajach z olbrzymim potencjałem użytkowników Google może za chwilę nie być obecny wcale.

Dodatkowo bój na pięści i noże z Microsoftem przybiera na sile – Yahoo! instaluje Bing jako domyślną wyszukiwarkę. Teraz każdy procentowy skok Bing to spadek Google. A Microsoft jest głodny i sam mając podobne problemy jak Google (wysychanie przychodów z podstawowej działalności czyli produkcji oprogramowania oraz nieumiejętność wkroczenia w mobile)

Kolejny rynek na którym ciężko powiedzieć aby Google skutecznie się odnalazł to telefonia komórkowa. Kto produkuje słuchawkę lub tablet może decydować jaka wyszukiwarka i jakie reklamy się tam znajdą. Na razie Android pomimo świetnej promocji i niezłego wzrostu nadal w stosunku do Apple jest graczem z drugiej ligi. Wiadomo nie od dziś, że mobile jest tą „the next big thing” i żeby myśleć o rozwoju trzeba mieć pomysł jak tam się znaleźć.

google apple stock

Google może wyjąć kasę ze skarpetki i kupić sobie udziały w Slide, Like.com, Zyngę a może nawet i w Foursquare (paradoksalnie – ponownie bo już raz kupił firmę (Dodgeball), którą stworzył założyciel Foursquare) czy każdy inny serwis na świecie (no może poza Twitterem i Facebookiem). Tylko to są serwisy i usługi nie generujące (jeszcze) miliardów dolarów dzięki którym giełda uwierzy w spółkę Brina i Page’a. To nie są biznesy dzięki którym Google może zagrozić Apple.

Zaraz. Przecież firma, która ma największą pocztę na świecie (Gmail), swojego satelitę i mapy złożone ze zdjęć (Google Maps), darmowe oprogramownia w chmurze (Google Docs), analizuje statystyki stron www (Google Analytics), największy serwis wideo (YouTube) i dziesiątki jak nie setki innych gadżetów (Google Labs) nie może tak po prostu zniknąć, zapaść się i dać się pożreć konkurencji.
Oczywiście można patrzeć na Google nie przez pryzmat wartości giełdowej ale potencjał jaki ma obecnie. Jest ogromny. Tylko, że firma giełdowa jest tyle warta ile może pokazać, że urośnie a wraz z nią zyski inwestorów. A tutaj Google ma wielkie problemy w przekonaniu, że może i umie wymyślić się na nowo. I to od 5-6 lat bo w takim okresie czasu wzrost wartości spółki Brina i Page’a był ledwo zauważalny.

Kolejny problem Google to społeczności. Google nie umie budować i rozwijać tego typu serwisów. Był i co prawda nadal jest Orkut ale umówmy się – jest bo jest. Był Dodgeball ale Google nie umiało go rozwinąć. Buzz już wiadomo, że nie spełnił swojej roli nie mówiąc o Wave (czymkolwiek była ta usługa). Dla właścicieli największej wyszukiwarki na świecie Facebook musi być powodem do zazdrości. Nie dość, że powstał i rozwija się szybko to w zasadzie ciężko pokazać granicę jego wzrostu. W przeciwieństwie do Google i jego zabawek.

Można sobie postawić bluźniercze (dziś) pytanie „czy wyszukiwanie informacji w Internecie będzie się potrzebne? Czy może istnieć świat bez Google jako domyślnej wyszukiwarki?”. Brzmi to jak straszliwa herezja – przecież każdy z nas ciągle czegoś szuka. To zadajmy inne pytanie „jaka firma ma lepszą pozycję do wyprodukowania wyszukiwarki semantycznej – Google czy Facebook?”. 5 lat temu brzmiało by to idiotycznie. Dziś już nie. Tempo rozwoju Facebooka i zalew informacji produkowany przez użytkowników spowodował, że to co Google musi zbierać niemalże siłą od użytkowników osoby korzystające z Facebooka podają na tacy.

Być może za parę lat zamiast wklepywać frazę „najlepsza pizza w mieście” dostaniemy odpowiedź nie od robota i PageRanku (zafałszowanego przez wykupienie reklam) tylko Facebook wykorzysta informacje zebrane z profili naszych znajomych (i znajomych ich znajomych) i poda nam bardzo dokładną odpowiedź uwzględniającą nasz wiek, miejsce zamieszkania, zarobki, związek, gust i Bóg jeden jeszcze wie co. Innymi słowy będzie cały czas czegoś szukać ale nie będziemy świadomi, że to robimy.

500 milionów osób wie chyba lepiej gdzie jest ta najlepsza pizza w mieście niż roboty Google przeszukujące i indeksujące Internet. Podstawowa różnica między Facebookiem i Google?„You don’t have friends on Google, you have contacts and tasks”. Facebook nowym Googlem? Nie zakładam się. Netscape też miał trwać do końca świata. Jaguar i Land Rover były dumą Brytanii i nikt w ponurych żartach by przewidział, że trafi w ręce człowieka pochodzącego z byłej angielskiej kolonii.

ps. Dziękuję Maćkowi Szczerbie z NaSpółkę.pl za podesłanie linku do cytowanego artykułu)

Może zainteresują Cię również:



facebook linkedin twitter youtube instagram search-icon