Nie ma ucieczki przed płaceniem za treści w Internecie

Artur Kurasiński
16 grudnia 2009
Ten artykuł przeczytasz w 4 minut

paid content płatności w internecie

Czas lekko (lub całkowicie) uchylić rąbka tajemnicy związanej z zaślepką pojawiającą się wczoraj przez cały dzień na moim blogu. Mogliście wybrać kwotę jaką bylibyście w stanie zapłacić za tydzień (5 PLN + VAT) lub miesiąc (9 PLN + VAT) dostępu i korzystania z treści na moim blogu. I jakie są wyniki? Zaskakujące…

First things first. Inicjatorem akcji był Michał Samojlik z Autentika. W akcji udział wzięli twórcy blogów: Grzesiek Marczak, Paweł Iwaniuk, Paweł Lipiec Maciek Budzich, Tomek Topa. Autentika przygotowała plugin do WordPressa (tak więc jeśli coś nie działało to mogę jedynie przeprosić ale nie miałem wpływu na działanie pluginu).

W akcji wzięli udział blogerzy zaproszeni przez Autentika. Moja motywacja była prosta – sprawdzić poziom deklaratywności moich czytelników oraz oczywiście poddać pod publiczną dyskusję kwestię wynagradzania blogera za jego pracę. I chciałbym od razu małe sprostowanie poczynić – ze swojej strony mogę zagwarantować, że mój blog będzie bezpłatny ponieważ u podstaw jego działania leży promocja mojej osoby, firm i projektów w których biorę udział. Ja jednak mogę być wyjątkiem bo patrząc na poziom zaangażowania Tomka Topy czy Maćka Budzicha ich praca dawno przestała być czystym hobby i jak w przypadki Maćka może śmiało konkurować z „newsroomami” portali (policzcie ile czasu Maciek spędza na filmowaniu różnych wydarzeń, podróżach po Polsce i inwestowaniu w sprzęt).

Wideo opisujące badanie by Autentika / Michał Samojlik:

Wniosek numer jeden: w Polsce (jeśli uznać, że blogi, których autorzy brali udział w akcji można uznać za papierek lakmusowy) z blogowania nie utrzyma się nawet osoba, której blog notuje 70-80 tys. UU miesięcznie. Nie utrzyma się ponieważ jego czytelnicy nie będą w stanie płacić za dostęp do treści. Gratuluję Tomkowi Topie wiernych czytelników: w jego wypadku istnieje szansa, że po odjęciu VAT (22%) oraz podatku (przyjmijmy 19%) Tomek mógłby pomyśleć tylko o pracy nad rozwojem swojego bloga (zostanie mu „na rękę” jakieś ~ 5 tyś PLN).

Wniosek numer dwa: komentujący dzielą się na dwie wyraźne grupy – jedni atakują i bardzo silnie krytykują samą ideę dostęp płatnego wskazując, że „zawsze mogę poczytać o tym samym gdzieś indziej gdzie nikt ze mnie nie zedrze kasy”, śmieją się z „frajerstwa tych co zapłacą”, pukają się w czoło, zarzucają „bicie piany”, „wprowadzanie opłat jak za korzystanie z powietrze – blog ma być darmowy”. Druga grupa osób mówi „tak, ale pod pewnymi względami” czyli: brak reklam, profesjonalizacja przekazu i częstotliwość ukazywania się wpisów, szersze spektrum treści i lepszy poziom merytoryczny.

Wniosek numer trzy: patrząc na dwa poprzednie konkluzja jest prosta. W Polsce na chwilę obecną bycie w 100% „zawodowym” blogerem nie jest możliwe i jest mitem. Nie widać na „scenie blogosfery” nikogo kto zdołałby się utrzymać tylko z opłat za dostęp do treści. Śmiem zaryzykować twierdzenie, że nawet Kominek szybko by „wyłysiał” ze swoich wiernych followersów (a w rezultacie i z płatników za treści) gdyby witał na swoim blogu „cześć, to jest blog Kominka a to jest skarbonka Kominka”.

Wniosek numer cztery: W Polsce nie ma szans na powstanie, prowadzenie i rozwój blogów takiej jakości i pozimie jak wymieniane jednym tchem przez czytelników obcujących z „lepszymi blogami bo po angielsku”: TechCrunch, ReadWriteWeb, TheNextWeb, Robert Scoble, Joe Spolsky. Poguglujcie miłe Panie i Panowie i zobaczcie sobie jakie medialne siły (bo w niektórych przypadkach tak je trzeba już nazywać) wydawnicze stoją za tymi „prostymi blogami”.

Oczywiście – blogi w 90% nie zarabiają na subskrypcji i płatnym dostępie. Pamiętajmy jednak, że ponieważ 99% wartościowych blogów pochodzi z USA a tam od wieeelu lat płacenie kartę, wybierając pozycję z katalogu, składanie zamówienia telefonicznie jest tak powszechne jak u nas nie płacenie za nic.

Innymi słowy – porzućcie wszelką nadzieję Ci, którzy uważają i myślą startując swojego blogaska, że to będzie dochodowe źródło zarobku. Nie w Polsce, w kraju nad Wisła czyli nigdzie. Powód jest banalny: czytelnicy przyzwyczajeni do korzystania z szerokiego zakresu informacji jej przygotowanie traktują jako efekt uboczny. Stąd taka niebywała popularność „mac treści” w Internecie. Google lubi dużo, podlinkowane i dużo razy komentowane (choćby idiotycznie i jednym słowem).

Stworzenie, utrzymanie, zapełnianie treściami na poziomie „wysokim” w świetle tego co ludzie chcą konsumować nie ma sensu ekonomicznego – Polityka, Przekrój, Tygodnik Powszechny będą musiał stać się częścią koncernów, dla których medialnie opłaca się mieć „takie” nazwiska i historycznie popularne tytuły ale broń boże nie zarabiać na nich. Tak samo wygląda sytuacja z blogami – mogę spędzić dzień czytając i analizując jakiś trend. Po 8 godzinach wypluwam z siebie notkę na blogu – obszerną, z cytatami okraszoną autorską analizą, podpartą wywiadami z osobami, które wiedzą więcej.

Taka samą notkę (w sensie zagadnienia) „net-dziennikarz” czyli ktoś bez zaplecza wiedzy zerżnie z TechCruncha i opisze w 10 zdaniach (część z nich źle tłumacząc więc wyjdzie, że np. jest wzrost podczas gdy tak naprawdę autor napisał „spadek). Ponieważ jego blog / serwis działa w otoczeniu „samopozycjonującego się contentu podawnego za pomocą blogoidalnych serwisów” to jego notka zostanie przeczytana przez 30-50 tyś UU przez co zostanie wyświetlona odpowiednia ilość reklam na czym zarobi założyciel takiego serwisu.

Czytelnik (ja raczej powiedziałbym konsument) mając wizję przeczytania czegoś pobieżnie ale za darmo i alternatywę: zapłać (a dostaniesz coś więcej) wybierze w 90% tę pierwszą opcję. Czemu? Bo on nie widzi różnicy, męczy go czytanie długich tekstów, nie ma czasu na zagłębianie się w niuanse. Przeleci tekst, zakoduje sobie podstawowe informacje i popędzi do kolejnego darmowego żłoba.

Brzmi przygnębiająco? A skądże – przed płatnymi treściami nie ma ucieczki. Pojawią się, wzbudzą falę krytyki ale będą na stałe gościły w naszych RSSach. Nie ma ucieczki przed płaceniem za treści. Spowoduje to wykształcenie i sprofesjonalizowania serwisów niszowych ale to one będą najwcześniejszymi beneficjentami.

Nie zapłacę za dostęp do Gazeta.pl, WP.pl, Onet.pl (treść tych serwisów jest zbyt mało się różniąca od siebie) – zapłacę za dostęp do Wyborcza.pl, Filmweb, 2upBlog, wybranych blogów i paru tygodników opinii. Newsy czerpać będę garściami z bezpłatnych (straszliwie obłożonych reklamami) serwisów ale pogłębione analizy i wnioski będą płatne i dochodowe. Tak ja to widzę.

Zapraszam do śledzenia dyskusji dotyczących „płacenia blogerom” u moich fellow bloggers:
> DailyTech
> WebFan
> Antyweb
> MediaFun

Może zainteresują Cię również:



facebook linkedin twitter youtube instagram search-icon