Społeczności mobilne – czy już czas?

Artur Kurasiński
27 czerwca 2008
Ten artykuł przeczytasz w 4 minut

prałat jankowski i prałat mobile

Powoli możemy zapomnieć o Web2.0. Szał minął, wiadomo tyle, że ciężko na tym zarobić poza sprzedaniem całego serwisu firmie, która go sprzeda kolejnej (to a propos N-K, przepraszam musiałem). Przed nami nowa terra incognita i shangri-la dla inwestorów z wypchanymi kieszeniami czyli „mobile social networks” ewentualnie „location based social networks”…

Społeczności w Internecie są już w miarę poznane a sama nisza wysycona. Jeśli w Polsce możliwy był case N-K to na rynku zdominowanym przez Facebooka i MySpace nikt nie wierzy w pojawienie się kolejnego gracza takiej wielkości jak te czołowe serwisy. A więc co będzie „next big thing”?

Źródełko zaczyna wysychać i większość firm (w tym Google jak pisałem tu) od dłuższego już czasu patrzy łakomie na użytkowników telefonii komórkowej. Dlaczego? Bo każdy telefon to elektroniczny portfel ad hoc (dla małych opłat Premium SMS) z możliwością doliczenia ceny do rachunku klienta i rozliczenia się z operatorem.

Drugi ważny powód – osoby korzystające z komórek są przyzwyczajone do płacenie za wszystko – SMSy, tapety, dodatkowe minuty, dzwonki, obudowy, naklejki na słuchawkę – jednym słowem są dobrze rokującymi klientami nie marudzącymi przy kasie. I działają impulsowo – dokonują zakupów tu i teraz. Idealny klient w cyfrowych czasach.

Trzecim ogromnie ważnym faktem jest penetracja rynku – W Polsce np. mówi się o 40 milionach kart SIM (oficjalnie nie wiadomo jaka liczba jest nie aktywnych). Komórkę nosi i korzysta w większości jedna osoba co czyni z telefonu komórkowego bardzo osobiste narzędzie – bardziej niż komputer. 40 milionów kart SIM to prawie 3 razy więcej niż użytkowników Internetu w Polsce!

Mamy więc takie świetne warunki i co? I nic. Jak do tej pory żaden z mobilnyh serwisów społecznościowych (na świecie jak i w Polsce) nie stał się drugim Facebook’iem czy MySpace’em. Idea tworzenia mobilnych serwisów społecznościowych jest w miarę prosta – użytkownicy mogą się komunikować ze sobą (czatować), powiadamiać gdzie są (lokalizacja i GPS), opisywać przestrzeń (geo-tagging) czy po prostu korzystać z cyfrowych map.

Dodajmy do tego możliwości mash-up’owania z innymi aplikacjami (np. Twitter) i wydawało by się, że wszyscy powinni oszaleć i się rejestrować. A jednak coś nie żre. Nie ma szału, ludzie nie korzystają masowo z takich serwisów. Czemu?

W Polsce podstawową barierą jest chciwość (nie bójmy się użyć tego słowa) operatorów, którzy stawiają zaporowe ceny za transfer danych. Stawki są tak duże, że nikomu (a najmniej potencjalnemu targetowi takiej usługi czyli pre-paidowej młodzieży) nie opłaca się pozostawać online co jest warunkiem koniecznym aby korzystać ze większości funkcjonalności.

Po co wykupować usługę szukania znajomych jeśli mogę zrobić to raz dziennie (na tyle mnie stać)?. Albo po co mieć możliwość czytania komentarzy na twittero podobnej aplikacji skoro mogę to zrobić przez 5 min dziennie?

Drugą barierą jest usługa lokalizacji na której bazuje większość usług. W Polsce wygląda to tak, że operatorzy mają soft ale ponieważ nie chcą inwestować w coś co nie przynosi zysków więc ich platformy mają małą przepustowość i są obarczone błędami ( W Plusie lokalizacja może mieć błąd do kilkuset metrów).

By interes się kręcił lokalizacja musi działałać w sieciach wszystkich operatorów co jest dość dużym wyzwaniem finansowym i technologicznym (różnice w stawkach, różnice w platformach i technologiach) dla twórców serwisów.

W Internecie możesz stworzyć prostą aplikacją działającą na każdym komputerze. W sieciach komórkowych musisz pamiętać o różnicach między modelami telefonów, sieciami operatorów, prędkością transmisji danych i stawkach. Jednym słowem masakra.

Zastosowanie GPS ma sens tylko w tych aparatach, które posiadają taki hardware a więc wycinamy tym samym jakieś 80-90% słuchawek. GPS w komórkach dopiero się upowszechnia i zdobywa rynek – zapewne stanie się tak powszechny jak aparat ale zajmie to 2-3 lata.

Można ominąć samych operatorów i lokalizować użytkownika po masztach nadawczych ale taki sposób jest bardziej skomplikowany – wymaga specyficznych aparatów oraz nie jest tak dokładny jak standardowa metoda (tu w zasadzie można mówić już tylko o promieniu w zasięgu którego znajduje się użytkownik). Taką usługę mogą sobie testować for free użytkownicy „starych” iPhone’ów.

Jaki więc model biznesowy mogą obrać serwisy społecznościowe? Jak na razie (przepraszam ponownie za ironię) sprzedawanie siebie innym podmiotom. Plazes został kupiony przez Nokię, Google kupił sobie Jaiku i Dodgeball, Vodafone ma Zyb – na razie jest to jedyna przynosząca duży przychód wersja „exitu” z biznesu.

Jak to może wyglądać w Polsce? Wydaje się, że nie ma opcji dla twórców serwisów poza współpracą z operatorami do momentu kiedy na rynku nie pojawią bardziej zaawansowany aparaty mogące wykorzystaywać lokalizację po BTS. W przejęcie rynku przez iPhone nie wierzę więc musimy czekać na to aż bardziej wypasione słuchawki zdominują rynek.

Pytanie czym tak naprawdę zainteresować użytkowników? Randki – już są (w Polkomtelu chociażby). Lokalizowanie dzieci czy psów – też już jest. Czatowanie przez komórkę z inną osobą? To może być fajne jeśli ceny spadną znacząco (nawiązując do dyskusji pod tym wpisem zgadzam się co do kwoty – musi to być około 10-20 pln)

Odpowiadając na pytanie postawione w tytule – social mobile networks na pewno są atrakcyjnym (już) kąskiem dla istniejących serwisów (wersja mobilna Facebook jest uważana za wzór dla innych serwisów) ale jeśli mają powstawać jako odrębne byty muszą (a.d. 2008) liczyć się z problemami: operatorów (technologia, infrastruktura, stawki), aparatów (brak GPS i Symbiana w zdecydowanej większości modelów telefonów) oraz edukowaniem i rozbudzniem potrzeb użytkowników aby korzystali z takiej formy komunikacji.

…ale kto zrobi to pierwszy wygra wirtualnego Świętego Graala. Zdobędzie podziw, kasę i rękę księżniczki.

PS. Ciekawy fakt z rynku amerykańskiego – według badań przeprowadzonych przez wchodzący w skład grupy reklamowej Interpublic dom mediowy Universal McCann wynika, że 85 procent Amerykanów z tej grupy wiekowej korzysta obecnie z co najmniej jednej platfromy Web 2.0 do komunikacji z rodziną i znajomymi.

Z drugiej strony – w ubiegłym roku prawie połowa dorosłych Amerykanów twierdziła, że nigdy ich nie wysyłała. W 2008 wskaźnik ten spadł już do 41 procent. Wyobrażacie sobie taką sytuację w Europie?

Ciekawe serwisu i usługi mobilne bazujące na sieciach społecznościowych:

> Aki Aki
> DodgeBall
> Plazes
> Jaiku
> Zyb
> Mocospace
> Mig33
> Belysio
> Brighkite
> MeetMoi
> Mobiluck
> Bluepulse
> Loopt

Może zainteresują Cię również:



facebook linkedin twitter youtube instagram search-icon