Era copy+paste czy po prostu zmiana dziennikarskiego paradygmatu? Wypada pisać o wszystkim i być omnibusem czy specjalizować się? Młody wilk z laptopem pod pachą czy siwy jegomość z trudem trafiający palcami w klawiaturę? Blogi i blogoidy kontra redakcje, nasiadówy i kolaudacje?…
Pytań podobnej treści można mnożyć. Można toczyć naukowe dysputy i sypać z rękawa definicjami i przykładami na podparcie argumentów obu stron. Nie przeczę.
Zastanawia mnie jednak czego trzeba aby ktoś w końcu uderzył się otwartą dłonią w swoją głowę a potem tę samą dłonią w czoło swojego pracownika. Może taki tekst jak zamieszczony poniżej?
Przeczytajcie sobie ten tekst a potem spojrzyjcie na komentarze pod artykułem.
Nie musicie być znawcami tematów mobilnych – przeczytajcie komentarze (szczególnie w mojej opinii wyważony i merytoryczny głos pod koniec komentarzy niejakiego Sizara) i wyrobicie sobie zdanie bardzo szybko. Wypadek przy pracy młodego neofity czy też permanetny brak kontroli co wchodzi na „łamy”?
Bardzo słaba jest reakcja Piotra Wrzosina (autora bloga Wnet) autora artykułu – zamiast pokajać się strofuje (polskich) komentatorów oskarżając ich o fascynację amerykańską blogosferą. Tak można zachowywać się na swoim blogu ale czy wypada „w pracy”?
Dostało się ode mnie P.W. ale miało polecieć tak naprawdę gdzieś tam do kogoś kto Piotrkowi zlecił(a) napisanie artykułu, wysłał(a) go na konferencję (Piotrek był, potwierdził to ucinając dyskusje o przepisaniu z materiałów PR) i zatwierdził(a) w końcu napisany tekst do wpuszczenia online.
Pytanie, które mi się nasuwa brzmi – czy w koncernach medialnych zanikła funkcja kontroli wypuszczanych tekstów? Czy budownie blogoida (w znaczeniu: czegoś prostego z płytkimi treściami) musi oznaczać, że zatrudnia się do nich ludzi, którzy nie znają się na tym o czym piszą? Co gorsze – kto kontroluje pracowników w tak dużej firmie jaką jest Agora?
Czasami mam wrażenie, że dziennikarzom (bo przecież nie blogerom) płacone są pensje ale nikt nie kontroluje co i kiedy jest publikowane. Masa literówek, głupot po prostu oraz jawne „pisanie na kolanie na ostatnią chwilę” pojawia się na serwisach Agory często i gęsto. Oczywiście nie tylko w Gazeta.pl – Onet Interia czy Pino (xoxo – mój ulubieniec!) w różnym stopniu też takie gafy popełniają.
Czy tylko Blomedia w Polsce może budować sieć blogów tematycznych tworzoną przez pasjonatów i znawców tematów poruszanych (mały lodzik a jak)?
Pytanie jest natury retorycznej ale z chęcią poznam opinię innych osób.
Halo, halo?