Nie, tytuł nie jest wzięty z TechCruncha czy RWW. Po prostu po polsku tytuł nie mieścił by się w jednej linijce więc postanowiłem go napisać w obcym języku. Pomysł zrodził się w mojej głowie ponieważ wiele osób zarzuca mi (szczególnie na GL gdzie się mocno ostatnio udzielam), że gnoję, niszczę, jeżdżę po pomysłach i ludziach guzik dając w zamian i mieniąc się mędrcem / mentorem / guru…
Heh. No tak, sam sobie nawarzyłem piwa – przecież nie stworzyłem NIC wartościowego, nie ma na swoim koncie sukcesów ala Rafał, Michał & Co czy Maciek. Często spotykanym elementem w dyskusji ze mną jest wytknięcie mi, że powinienem się zamknąć skoro swoje sądu tworzę jedynie na poziomie teorii a nie praktyki.
Nie wchodzę w polemikę z tak argumentującymi osobami. Nie lubię udowadniać, że nie jestem wielbłądem. Chciałbym natomiast się rozpisać o czymś co jest mi bliskie z wielu powodów i na czym trochę, nieśmiało mogę powiedzieć, że nie tyle się znam czego sam wielokrotnie doświadczyłem w ostatnich 10 latach. Pomysły. Startupy. Zakładanie nowych podmiotów i spółek. Przekuwanie idei w produkt z fazy „serwetka+bazgroły” do fazy „hej, to działa!”.
Będę się mądrzył na podstawie swoich doświadczeń ale też tego co wokół mnie się pojawia o czym czytam, słyszę i widzę. Przykro mi to powiedzieć ale 95% pomysłów które oglądam, słyszę, otrzymuję na skrzynkę z prośbą o ocenę (i każdemu odpisuję bynajmniej nie na zasadzie standardowego rzucenia czegoś na odczep się) lub oceniam jako gość Auli albo innych barcampów zawiera 10 błędów, które opisałem poniżej.
Niestety istnieje też subkategoria wśród tych 95% którą bym określił „FUBAR„. FUBAR pomysły to takie, które są tworzone przez ludzi, którzy nie dość, że nie mają pojęcia za co się biorą, nie znają się na niszy w której chcą startować to dodatkowo nie mają żadnego zaplecza ani zespołu. Jedyne co mają to nazwę domeny, parę linijek kodu i bezgraniczną wiarę, że jeśli ktoś krytykuje mój pomysł oznacza to, że tym bardziej staje się on wartościowy.
Ludzi, którzy produkują pomysły spod znaku FUBAR powinno się traktować napalmem i ostrym słowem. Wybijać im z głów pomysły, straszyć piekłem, niszczyć w zarodku kolejne podejrzenia o nowe pomysły.
Nie chcę wytykać palcami, wskazywać nazwisk i konkretnych przykładów, prowokować flame’ów. Jestem miłościwy. Jak Pan Bóg z Nowego Testamentu. Wejdźcie sobie na GoldenLine do grupy „Start-up’y”, Startups.pl czy dowolne inne forum na którym ludzie chwalą się swoimi pomysłami. Czasami nie chce mi się wierzyć, że ludzie robią to na serio i czai sie za tym jakiś dowcip, ukryta kamera czy inne cholerstwo. Poczytajcie i wyrobicie sobie szybko swoje zdanie.
Ten post ma dać Wam drodzy „młodzi przedsiębiorcy” możliwość popełnienia mniejszej ilości błędów w przyszłości. Uczcie się na błędach innych – wydacie mniej swojej kasy. Nie wierzcie w „podnoszenie się po porażce” – w tej branży po dobrym KO nie macie szans na dogonienie rywala. One shot – one dead. Musicie racjonalizować wasze działania, przycinać koszta i zawsze ZAWSZE mieć „plan b”.
A nawet lepiej jeśli istnieje też zarys choćby „planu c” i „planu d”. Tak na wszelki wypadek jeśli już zainwestowaliście w swój super projekt kasę FFF (friends, family & fools) dobrze mieć też pomysł jak ją odzyskać. Albo jak szybko pojechać na wakacje do Argentyny. Albo na Grenladię.
Przejdźmy zatem do listy „10 najczęściej popełnianych błędów, które skutecznie i szybciutki rozłożą Wasz biznes na łopatki by Wujek Dobra Rada”:
1. „weź pomysł, który jest na czasie i…”
najprostszy sposób na to aby popełnić podstawowy błąd. Jeśli w pracy, w szkole na uczelni ludzie o czymś rozmawiają znaczy to, że : a) to coś jest popularne b) wzbudza emocje c) trudno będzie sprawić aby kolejny podobny pomysł powtórzył taki sam sukces. Różni ludzie do znudzenia powołują się na chęć „stworzenia kolejnej N-K”. Widząc popularność tego serwisu wbili sobie do głowy, że tylko wtedy udowodnią swoją wielkość jeśli zbudują coś większego. Zła informacja – w styczniu N-K pobiła WP. Stała się drugą witryną w Polsce. Na górze jest tylko Google.
Naprawdę chcesz się rzucić na bicie się z takimi witrynami? Dlaczego nie znajdziesz sobie niszy o której nikt nie mówi, nie inwestuje kasy, nie prowadzi analiz konkurencji i start nie będzie kosztował tak wiele jak w niszach już bardzo nasyconych (społeczościówki wszelkiego typu, serwisy informacyjne itd.)
2. „brak pracy domowej”
Po Seedcampie jestem pewien – ludzie nie potrafią korzystać z Google’a. Nie potrafią wyszukać oczywistych fraz, czerpać informację ze stron powszechnie dostępnych, analizować dane, które konkurencja chwali się w sposób jawny. Często i gęsto zdarza mi się widzieć jak chłodzony jest zapał „startupera”, który właśnie dzieli się swoim pomysł na serwis po czym otrzymuje od innych forumowiczów garść linków z dokładnie takim rozwiązaniem i prezentacją pomysłu o której człowiek zdążył napisać.
Drodzy koledzy z branży: dlaczego nie korzystacie z wyszukiwarek? Dlaczego nie potraficie, umiecie znaleźć choćby podstawowych informacji na temat swojego pomysłu? Jaka jest trudność w zadaniu odpowiedniego pytania wyszukiwania i przeanalizowaniu danych?
Jak chcecie budować swój biznes plan jeśli nie potraficie określić ile zarabia Wasza konkurencja, jaką bazą danych użytkowników się może pochwalić, jakie modele biznesowe wprowadza bądź chce wprowadzić? Jak chcecie się ścigać z konkurencją jeśli nie wiecie ile ma pracowników i czy są przyjmowani nowi?
To są przedszkolne podstawy. Bez nich nawet nie macie co marzyć o poprawnym napisaniu własnego biznes planu. Przyjmując terminologię wojskową: zginiecie szarżując z patykiem na czołgi.
3. fetyszyzowanie logo – pomijanie usability
Drodzy użytkownicy serwisu X czy mam fajne logo? Czy kolorki Wam się podobają? Czy to jest fajne? Oceńcie proszę. Użytkownicy oceniają (w większości tak samo pryszczaci i zazdrośni „wanna-be-slumdog-mililonaire„) i piszą: przesuń w lewo, w prawo, dodaj czarnego, wywal czarny, zrób cień, zrób dużo cieni itd…
Czy logo Twojego serwisu jest ważniejsze niż dobrze wyeksponowany formularz rejestracji? Widoczna instrukcja i pomoc? Lista FAQ? Czy Google wygrał z całym światem bo ma ładne logo (szczerze: jest kolorystycznym bełtem wymyślonym przez programistów dla programistów) czy zajebisty pomysł na wyszukiwanie informacji? No więc?
4. „Mój model biznesowy=reklama”
chwila olśnienia, kartka ołówek i jest. Wasz kochany pomysł na serwis, który wyślecie na AntyWeba i pochwalicie się na GoldenLine czy Startups.pl. Miesiąc pracy, pomoc kolegi grafika i z darmowego skryptu (joomla, os-commerce, WP skreśl o czym jeszcze nie wiesz) powstał Twój PORTAL. Brzydki, koślawy, nawet znajomi nie wiedzą jak się zarejestrować (politykę prywatności ściągnąłeś z Gazeta.pl a regulamin z Pudelka) ale Ty, dumny i blady wiesz, że świat padnie zaraz na kolana i będzie piał z zachwytu. Guzik. Padniesz Ty i Twój uber pomysł. Nie pomyślałeś bowiem, że to „coś” musi jakoś zarabiać. A to jakoś to więcej niż przychód z reklam Google’a, czy programów partnerskich.
Zanim wydasz te kilka złotych na rejestrację domeny, zanim pokolorujesz pierwszy pixel w swoim scrackowym programie do obróbki grafiki pomyśl – czy naprawdę wiesz na czym chcesz zarabiać? Czy masz opracowany model biznesowy który NIE OPIERA SIĘ TYLKO NA ZYSKACH Z REKLAMY?
Wejdź na stronę dowolnego domu mediowego. Sprawdź cenniki reklam. Podziel je przez dwa albo trzy. Załóż, że uda się miesięcznie uda się sprzedać 20-30% odsłon na Twoim serwisie.
Zsumuj wyniki. Zacznij płakać – nie stać cię na serwer, opiekę admina, nawet na opłacenie tylko Twojego czasu i pracy nad dalszym rozwojem…
5. „kreatywne zapożyczenie”
Albo po prostu zerżnięcie designu / layoutu / ikonek / logo wstaw co chcesz. Często znajdując (ww 99% w USA) serwis na którym chcemy się wzorować uznajemy, że skoro tam sprawdził się taki układ strony, grafiki, kolory i nawigacja to koniecznie trzeba go powtórzyć. Bzdura. Są serwisy w których zgubi się osoba z Europy (np. serwisy japońskie i koreańskie i to nie dlatego, że mają inną stronę kodową)
6. „Nie ma darmowych obiadów”
Po prostu nie ma. Przyjmijcie to jako prawdę objawioną. Największy błąd jaki można popełnić to założenie, że dany projekt X można stworzyć bez żadnych środków. To nie jest fizycznie możliwe i przeczy logice. ZAWSZE wykonujcie jakąś pracę. Jeśli poświęcasz swój czas na projektowania grafiki a kolega na kodowanie to także pracujecie. Tyle, że bez wynagrodzenia. Wasze posiłki sponsorowane przez rodziców i spanie to także koszta.
Bardzo często słyszę „w ten pomysł zainwestowałem tyle co koszt domeny”. Bzdura. Zainwestowałeś swoją wiedzę, doświadczenie, czas i masę innych rzeczy (kontakty, relacje z innymi ludźmi, czas) TO SĄ CAŁKOWICIE WYMIERNE I POLICZALNE KOSZTA. Nie możesz twierdzić, że nie wydałeś nic skoro w tym samym czasie mógłbyś pracować nad komercyjnym projektem i zarobić coś na nim.
Innymi słowy – każdy projekt kosztuje, każdy projekt musi mieć swój budżet i harmonogram. W przyrodzie nie występują „darmowe obiady” – zawsze ktoś za nie płaci tyle, że nie zawsze w gotówce. Im szybciej to zrozumiesz tym mniej błędów popełnisz.
7. „…technologia jest tania. Zróbmy to!”
…jeśli wiesz jak z WP zrobić portal.
…jeśli myślisz jak z treści wyciąganej z RSS zrobić lidera rynku newsów.
…jeśli opanowałeś jooml’ę i zastanawiasz się nad zrobienie sieci sklepów online.
…jeśli na pytanie na czym działasz odpowiadasz na wszystko: „linux”.
To oznacza, że padłeś ofiarą bardzo taniego dostępu do technologii co powoduje, że każdy (czytaj: z mierną znajomością) może założyć „największy sklep w sieci”, prowadzić „najlepszy portal newsowy” albo „tworzyć konkurencję do innych wiodących serwisów społecznościowych”. Bariera wejścia jest bardzo niska – konkurencja będzie rosła w postępie geometrycznym. Jeśli możesz coś zrobić nie oznacza to, że a) musisz b) można na tym zarobić.
Dam Ci przykład. Możesz pójść do parku i zamiast chlebem karmić kaczki metalowymi kulami. Możesz tylko po co? Tak samo po co chcesz zakładać kolejny opiniotwórczy blog, serwis plotkarski, sklep z elektroniką czy konkurencję N-K? Tylko dlatego, że umiesz postawić bazę danych i napisać parę linijek kodu? To naprawdę aż tak jara Cię? Chcesz błysnąć w towarzystwie informacją „..a wiecie taki tam startup robię”? Jeśli chcesz podziałać tak naprawdę charytatywnie to schroniska dla psów chętnie przyjmą każdą wolną parę rąk. Tam na pewno się zrealizujesz i wykażesz.
8. „…mam świetną domenę!”
Nie, nie masz. Pozwól, że powiem Ci: Dobre domeny to „sex.com” i „porn.com” – reszta (ok, upraszczam oczywiście) są tak dobre jak znajdujące się za nimi biznesy. Przykładów można mnożyć na poparcie tez obu stron ale błagam niech Cię nie zwiedzie magia nazwy domeny. Domena rzecz nabyta – możesz dokupić potem lepszą albo pozycjonować kilka na tysiące sposobów. SEO / SEM to jest alchemia i dużo osób wskaże Ci zupełnie różne kierunki. Nic jednak nie zmieni faktu, że na początku sama domena jest tyle warta ile ktoś będzie chciał za nią dać. Koniec i kropka.
Przykład – pewien jegomośćna GL twierdzi, że ma świetną domenę pod serwis dla niań i opiekunek dla dzieci. Domena to „dagmama.com” Dziwił się, że z grupy 20 komentujących nikt nie wiedział co to znaczy i upierał się, że ta domena przebije swojsko brzmiącą „niania.pl”. Morał: są wśród nas pozytywni wariaci (Jurek Owsiak) i są po prostu wariaci.
9. „jestem świetnym grafikiem / programistą – będą dobrym przedsiębiorcą”
Bzdura. Nie ma większej korelacji. Dużo osób będących dobrym freelancerami nie potrafi zarządzać firmą: rekrutować, zwalniać, motywować, wyznaczać cele, rozliczać z nich i masę, masę innych codziennych spraw jakie ma na głowie każdy właściciel firmy – niezależnie dużej czy małej. To jest bardzo bardzo trudne zadania, nie kończące się po 8-miu godzinach pracy i wiążące Cię bardziej niż praca na etat w korporacji. W firmie najwyżej wyleją Cię na pysk w przypadku fuckupu.
Jeśli masz własny biznes dostaniesz po dupie od ZUSu, US, banków oraz całej reszty dłużników. Odpowiedzialny właścieciel przychodzi pierwszy i wychodzi ostatni. Płaci najpierw swoim pracownikom a potem sobie a na końcu z uśmiechem wypisuje delegacje i wnioski urlopowe podczas gdy sam nie wyjedzie na wakacje przez 2-3 lata.
Mówisz, że byłeś grafikiem na etacie? Programowałeś na zlecenia? Chłopie, nie masz w ogóle zielonego pojęcia o prowadzeniu własnej firmy. Doucz się, poczytaj a najlepiej popytaj kogoś z doświadczeniem. Pomnóż swoje problemy razy dwa i zobacz czy nadal dopina Ci się kasa na życie.
10. „…chcę założyć własny start-up / projekt / portal bo to jest modne. Każdy ma start-up mam i ja.”
Czy to wymaga komentarza? Jak często to słyszycie? Ja za często.
A teraz proszę, słucham co macie do powiedzenia na podstawie swoich doświadczeń.
Wujek Dobra Rada zasiada w fotelu, zapalił cygaro i zamienia się cały w słuch…
I na koniec żebyście nie odebrali tego całego, długiego postu tak zupełnie na serio, proszę graficzka z bardzo zabawnego kocio-hambugerowego serwisu: