Gary Cooper

Artur Kurasiński
4 czerwca 2009
Ten artykuł przeczytasz w 2 minut

PRL


Pamiętam, że 1 czerwca jedną z niewielu atrakcji w Centralnej Składnicy Harcerskiej był (jak od lat) model redukcyjny w skali 1:72 samolotu „PZL Łoś”. Wraz z innymi modelami samolotów (RWD-5, JAK-1M, Czapla) był stałym elementem każdego pokoju młodego chłopca. Ile radości sprawiał fakt kupowania innych modeli na giełdzie stadionu „Skry” przywożonych z Niemiec, Japonii i Włoch. Żadna wersja FF ani Google Wave teraz nie daje mi tyle pozytywnej energii …

Pamiętam jak podczas jazdy samochodem mnie i ojca zatrzymał po cywilnemu jakiś facet (ORMO jak się okazało) i wypytywał dlaczego dziecko jeździ na przednim siedzeniu skoro nie ma 12 lat. ORMOwcowi nie spodobał się mój wzrost i nakazał przesiąść mi się do tyłu. Ojciec zignorował prośbę o ja dowiedziałem w telegraficznym skrócie co to jest ORMO, co robi i czym zajmują się matki tych panów. Taki szybki kurs wiedzy o społeczeństwie.

Pamiętam demonstracje, okrzyki „chodźcie z nami, dziś nie biją„, smród petard i gazu łzawiącego, który przez wiele dni po demonstracjach zalegał w bramach praskich podwórek. Fajnie się bawiło w potem kawałkami tych petard. Niestety nikt nie chciał być milicjantem w naszej zabawie.

Pamiętam jak w podstawówce mój kolega z klasy zapraszał nas do siebie aby oglądać na totalnie zrypanych kasetach VHS takie hity jak „Pluton”, „Inwazję na USA” (Chuck!!) czy „Delta Force” z dzielnymi amerykańskimi komandosami. Kolega miał również bogatą kolekcję kaset magnetofonowych oraz służbową broń ojca milicjanta, który filmy i kasety przynosił z „pracy” ponieważ były to zarekwirowane w śledztwie materiały dowodowe.

Pamiętam jak ojciec odkupił za jakąś śmieszną sumę ówcześnie plakat z Garym Cooperem, którego nie zdążył powiesić na ścianie jakiś młody chłopak. Plakat leżał przez wiele lat gdzieś na szafie bo głupio się było przyznawać do Solidarności, facet z wąsami i całego tego zamieszania.

Pamiętam pierwsze spotkanie szkoły z Bednarskiej w sali Audytorium Maximum na UW gdzie wisiał napisany ogromną solidarycą napis „Witamy!”. Pomyślałem wtedy, że skoro ten napis znany mi z rozrzucanych ulotek, znaczków i szybko zdzieranych ze ścian plakatów to chyba coś nie tak jest z tym całym światem – może komunizm faktycznie nie jest już taki silny skoro publicznie można coś takiego powiesić?

Coś przeżyłem (mało świadomie), coś na pewno przeszło mi koło nosa (za późno się urodziłem aby z jednym fakultem i znajomością trzech słów po angieslku zostać szefem sieciowej agencji reklamowej).

To se ne vrati i cholera bardzo dobrze.

Współczuję tym, którzy nie pamiętają komunizmu ani tego co się działo przed 1989 – to była niezła lekcja życia..

Nie dajmy sobie wmówić, że jest źle, strasznie i w ogóle gorzej – pamięć ludzka potrafi wyprzeć bardzo dziwne rzeczy..

Świętujmy. Należy nam się :)

4 czerwca 1989 to fajna data.

Może zainteresują Cię również:



facebook linkedin twitter youtube instagram search-icon