Jedenaste: „…i nazwę Cię iPad”!

Artur Kurasiński
27 stycznia 2010
Ten artykuł przeczytasz w 5 minut

ipad tablet apple steve jobs keynote

My name is iPad. Koniec plotek jak się będzie nazywało urządzenie, które przypomnijmy daaawno temu było już dostępne na rynku tylko nikt nie wiedział jak to sprzedać. Mówię o MS Surface i innych laptopach, które miały ekran umożliwiający mazanie po nim jak i korzystanie z nich „prawie” jak tabletu. Niestety przyszło Apple i pozamiatało konkurencję. Czemu? Bo to zła strasznie i „kultowa” firma jest proszę pana…

Jak powszechnie wiadomo Apple to już nie marka to (zamiennie): kult, hype, buzz, religia, wyznawcy boga Jobsa, nędzny PR, durni akolici, gejowaci szpanerzy, pieprzeni bogaci lanserzy – te określenia znają wszyscy. Gdyby brać poważnie to co się mówi o klientach produktów Jobsa to jego „kościół” wyznawców (tylko samego iPoda) liczy się na 250 milinów głów. Bo tyle Apple sprzedał iPodów od 2001 roku. Zostawmy liczby i wyniki finansowe. Spójrzmy na to czym będzie żył Internet przez następne miesiące.

Aby opisać co się działo przed premierą tabletu Apple użyję tego cytatu z konferencji: „Ostatni raz kiedy było tyle zamieszania na temat tabletu (tabliczek) chodziło o 2 tablice z 10 przykazaniami” (ciekaw jestem czy jakaś amerykańska wersja Pospieszalskiego wytoczy proces o „obrazę uczuć religijnych”?). Faktem jest, że tym razem Apple pobiło wszystko i wszystkich z ilością spekulacji jakie narastały wokół „tego” urządzenia. Począwszy od nazwy (iSlate) skończywszy nawet na tym jak będzie wyglądał futerał. Blogosfera żyła, karmiła się i gubiła w domysłach. Dziś wiemy już prawie wszystko. Uff.

W wielkim (naprawdę wielkim) skrócie iPad to powiększona wersja iPod Touch (a nie iPhone’a) + nowy soft taki „AppStore” dla książek. Czemu iPod Touch a nie iPhone? Bo ma wszystko co iPhone (jego system operacyjny i w większości nawigację) ale nie można z niego dzwonić (na razie – poczekajmy na „dżejlbrejkowanie” tableta).

Czy iPad jest zaskoczeniem? Nie, absolutnie nie.

Wszystko co powiedziano, pokazano i napisano w czasie ostatnich miesięcy w bardzo dużej części znalazło odbicie w premierze iPada – oprócz iBook(store) w sumie wszystko było jasne wcześniej. Dobrze, że kupno sprzętu od Apple nie wiąże się z koniecznością zawarcia umowy z operatorem GSM co w większości mniej cywilizowanych krajów (jak nasz) skutecznie może pomóc w dystrybucji tego urządzenia.

iPad to nie netbook ani smartphone. To czytnik i odtwarzacz multimediów. Tyle. Jeśli ktoś spodziewał się, że Apple wsadzi do iPada telefon + komputer w jedno urządzenie w cenie 829$ musiał być mocno zdziwiony i rozczarowany. Jeśli potraktować poważnie możliwości marketingowe i PRowe Apple to każdy wydawca, którego gazeta lub czasopismo znajdzie się w iBookStore może liczyć na znaczący wzrost sprzedaży swoich tytułów. Czemu? Obejrzycie poniższe wideo:

Kto będzie (oprócz Apple) największy beneficjentem ekosystemu iPad’a?

> dostawcy treści, wydawcy (w końcu!) czyli cały „zatkany” rynek książek, gazet i czasopism (szczególnie w USA), który dostał bardzo potężnie w tyłku w 2008 roku. Oni mogą zacierać ręce i stawać w kolejce do Apple po certyfikat dopuszczenia do. Zakładam, że Apple każe sobie odpalać % za każdy sprzedany artykuł via BookStore.
> producenci gier (bo najpierw trzeba portować wszystko co zostało zrobione na potrzeby AppStpre a potem wymyślać kolejne wersje gier na iPada)
> programiści (100 tys. aplikacji w AppStore jest „od ręki” dostępnych na iPad)
> wytwórcy gadżetów i nowinek w stylu „święcą skarpetka, która nawilża i masuje Twojego iPada kiedy jest ładowany”

Kto przegrał z kretesem w starciu z iPad i „fanclubem” Apple?

> Amazon, Barnes & Nobel, Kolporter i każda firma, która będzie miała (ma) w swojej ofercie coś co nazwane będzie „tablet” (…oh no look next „iPad killer” lets laugh!). Kindle będzie sprzedawany na eBay jako fajny gadżet a na gwiazdkę będziemy się podniecali przecenami iPada. Smutne ale chyba dość oczywiste.
> Microsoft (MS Surface), Dell (swój tablet), Arrington (pośrednio za sprawę z CruchPadem) i ta dziwna firma JooJoo (co to chciała być cwańsza od wszystkich)
> Google – on też miał (i ma chrapkę) na sprzedaż książek. Robił to jednak z gracją słonia w składzie porcelany za co dostał już od wszystkich chyba środowisk. Zresztą to nie jest pierwszy fail Google na rynku sprzedaży – Google Checkout skutecznie ujawnił indolencją tej firmy do wdrażania projektów e-commerce’owych.
> Robert Murdoch – teraz Jobs wytrącił mu z ręki oręż „walki o monetyzację treści„. Jobsa ma software i hardware oraz 125 mln użytkowników z numerami kart kredytowych (w iTunes), którzy klikają i kupują piosenki i aplikacje. Murdoch ma MySpace i kilka gazet, które lecą na pysk ze sprzedażą.

Zabijcie mnie ale czuję, że pierwsze słowa Ballmera komentującego premierę iPada już nie będą brzmiały tak jak wtedy gdy śmiał się z iPhone’a. Zakładam się też, że za pół roku (najdalej) zobaczymy wersję tabletu made by Microsoft. Czemu? Bo oni nadal uważają, że Vista i Windows 7 to są sexy, lekkie i bardzo intuicyjne systemy operacyjne. A wsadźcie sobie te wasze nowe wersje Office w tyłek wraz z tabletami, które będą je obsługiwały.

ipad apple tablet

Wszędzie już piszą co iPad ma więc może oddać należy głos krytykom i powiedzieć czego nie ma:


– brak HD
– brak wielozadaniowości (tylko jedna aplikacja uruchomiona w danym czasie – witamy w 2010 Apple…)
– brak wejść typu USB czy kart pamięci
– brak wymienialnej baterii
– brak kamery
– brak rozpoznawania pisma odręcznego
– brak czegokolwiek nowego, co nie byłoby dostępne od dawna u konkurencji
– brak możliwości synchronizacji przez Wi-Fi. Chcesz coś wgrać – szukaj kompa z iTunes’em i miej przy sobie kabel.” by Stefan u Hazana

Przypomina to co mówiło się na „rynku” po premierze iPhone’a – Nokia wciągnie nosem i wypluje, to szmelc a brak MMSów i opcji copy+paste miał „sprzątnąć to gówno do śmieci gdzie jego miejsce”. Kolejne miesiące mijały pod znakiem premier kolejnych modeli „teraz już na pewno koniec iPhone, mamy następcę! to totalny „iphone killer”!” i żaden nie zbliżył się nawet na dystans do produktu Apple. Widać odprawiano modły nie w tym kościele albo zabijane na ofiarę kozy i barany nie były wystarczająco tłuste.

Klienci zagłosowali portfelami i stało się co się stało. AppStore ma globalnie 99% mobilnego rynku sprzedaży aplikacji. Nie Nokia nie Samsung nie Palm Pre nie Blackberry i nie Google. Pełne zaćmienie umysłowe klientów i masowa hipnoza? Chyba tylko tak można wytłumaczyć po co komuś telefon, który dzwoni i wysyła SMS za pomocą dotyku. Bzdura! Tylko dziubanie patyczkiem jest najlepsze (robię to na swoim HTC codziennie i chcę krzyczeć ze złości kiedy po raz n-ty próbując zaznaczyć alarm na dany dzień..). Nokia do tej pory nie może uwierzyć, że oddała pierwsze miejsce przez jeden model telefonu (ok, trzy – iPhone, iPhone 3G i iPhone 3gS) mając w swojej ofercie kilkaset wyprodukowanych typów.

Świat się zmienia i ten kto wyczuje trendy (albo je stworzy) zajmie miejsce na komercyjnym Olimpie. Reszta konkurencjki będzie musiała opijać swe smutki chrzczoną ambrozją bełkocząc o latach chwały i świetności. Kto zresztą powiedział, że tylko Apple ma patent na najlepszy sprzęt pod słońcem? Poczekajmy może następcy Jobsa właśnie kończą składać swoje pierwsze urządzenie gdzieś w ciemnym garażu na przedmieściach.

Ja liczę na to bardzo a na razie będę się podniecał wdeptywaniem konkurencji w ziemię :)

PS. Pełne relacje tekstowe (plus zdjęcia) z keynote możecie obejrzeć na:

> AppleBlog
> Engadget
> Gizmodo
> MyApple

Może zainteresują Cię również:



facebook linkedin twitter youtube instagram search-icon