My name is iPad. Koniec plotek jak się będzie nazywało urządzenie, które przypomnijmy daaawno temu było już dostępne na rynku tylko nikt nie wiedział jak to sprzedać. Mówię o MS Surface i innych laptopach, które miały ekran umożliwiający mazanie po nim jak i korzystanie z nich „prawie” jak tabletu. Niestety przyszło Apple i pozamiatało konkurencję. Czemu? Bo to zła strasznie i „kultowa” firma jest proszę pana…
Jak powszechnie wiadomo Apple to już nie marka to (zamiennie): kult, hype, buzz, religia, wyznawcy boga Jobsa, nędzny PR, durni akolici, gejowaci szpanerzy, pieprzeni bogaci lanserzy – te określenia znają wszyscy. Gdyby brać poważnie to co się mówi o klientach produktów Jobsa to jego „kościół” wyznawców (tylko samego iPoda) liczy się na 250 milinów głów. Bo tyle Apple sprzedał iPodów od 2001 roku. Zostawmy liczby i wyniki finansowe. Spójrzmy na to czym będzie żył Internet przez następne miesiące.
Aby opisać co się działo przed premierą tabletu Apple użyję tego cytatu z konferencji: „Ostatni raz kiedy było tyle zamieszania na temat tabletu (tabliczek) chodziło o 2 tablice z 10 przykazaniami” (ciekaw jestem czy jakaś amerykańska wersja Pospieszalskiego wytoczy proces o „obrazę uczuć religijnych”?). Faktem jest, że tym razem Apple pobiło wszystko i wszystkich z ilością spekulacji jakie narastały wokół „tego” urządzenia. Począwszy od nazwy (iSlate) skończywszy nawet na tym jak będzie wyglądał futerał. Blogosfera żyła, karmiła się i gubiła w domysłach. Dziś wiemy już prawie wszystko. Uff.
W wielkim (naprawdę wielkim) skrócie iPad to powiększona wersja iPod Touch (a nie iPhone’a) + nowy soft taki „AppStore” dla książek. Czemu iPod Touch a nie iPhone? Bo ma wszystko co iPhone (jego system operacyjny i w większości nawigację) ale nie można z niego dzwonić (na razie – poczekajmy na „dżejlbrejkowanie” tableta).
Czy iPad jest zaskoczeniem? Nie, absolutnie nie.
Wszystko co powiedziano, pokazano i napisano w czasie ostatnich miesięcy w bardzo dużej części znalazło odbicie w premierze iPada – oprócz iBook(store) w sumie wszystko było jasne wcześniej. Dobrze, że kupno sprzętu od Apple nie wiąże się z koniecznością zawarcia umowy z operatorem GSM co w większości mniej cywilizowanych krajów (jak nasz) skutecznie może pomóc w dystrybucji tego urządzenia.
iPad to nie netbook ani smartphone. To czytnik i odtwarzacz multimediów. Tyle. Jeśli ktoś spodziewał się, że Apple wsadzi do iPada telefon + komputer w jedno urządzenie w cenie 829$ musiał być mocno zdziwiony i rozczarowany. Jeśli potraktować poważnie możliwości marketingowe i PRowe Apple to każdy wydawca, którego gazeta lub czasopismo znajdzie się w iBookStore może liczyć na znaczący wzrost sprzedaży swoich tytułów. Czemu? Obejrzycie poniższe wideo:
Kto będzie (oprócz Apple) największy beneficjentem ekosystemu iPad’a?
> dostawcy treści, wydawcy (w końcu!) czyli cały „zatkany” rynek książek, gazet i czasopism (szczególnie w USA), który dostał bardzo potężnie w tyłku w 2008 roku. Oni mogą zacierać ręce i stawać w kolejce do Apple po certyfikat dopuszczenia do. Zakładam, że Apple każe sobie odpalać % za każdy sprzedany artykuł via BookStore.
> producenci gier (bo najpierw trzeba portować wszystko co zostało zrobione na potrzeby AppStpre a potem wymyślać kolejne wersje gier na iPada)
> programiści (100 tys. aplikacji w AppStore jest „od ręki” dostępnych na iPad)
> wytwórcy gadżetów i nowinek w stylu „święcą skarpetka, która nawilża i masuje Twojego iPada kiedy jest ładowany”
Kto przegrał z kretesem w starciu z iPad i „fanclubem” Apple?
> Amazon, Barnes & Nobel, Kolporter i każda firma, która będzie miała (ma) w swojej ofercie coś co nazwane będzie „tablet” (…oh no look next „iPad killer” lets laugh!). Kindle będzie sprzedawany na eBay jako fajny gadżet a na gwiazdkę będziemy się podniecali przecenami iPada. Smutne ale chyba dość oczywiste.
> Microsoft (MS Surface), Dell (swój tablet), Arrington (pośrednio za sprawę z CruchPadem) i ta dziwna firma JooJoo (co to chciała być cwańsza od wszystkich)
> Google – on też miał (i ma chrapkę) na sprzedaż książek. Robił to jednak z gracją słonia w składzie porcelany za co dostał już od wszystkich chyba środowisk. Zresztą to nie jest pierwszy fail Google na rynku sprzedaży – Google Checkout skutecznie ujawnił indolencją tej firmy do wdrażania projektów e-commerce’owych.
> Robert Murdoch – teraz Jobs wytrącił mu z ręki oręż „walki o monetyzację treści„. Jobsa ma software i hardware oraz 125 mln użytkowników z numerami kart kredytowych (w iTunes), którzy klikają i kupują piosenki i aplikacje. Murdoch ma MySpace i kilka gazet, które lecą na pysk ze sprzedażą.
Zabijcie mnie ale czuję, że pierwsze słowa Ballmera komentującego premierę iPada już nie będą brzmiały tak jak wtedy gdy śmiał się z iPhone’a. Zakładam się też, że za pół roku (najdalej) zobaczymy wersję tabletu made by Microsoft. Czemu? Bo oni nadal uważają, że Vista i Windows 7 to są sexy, lekkie i bardzo intuicyjne systemy operacyjne. A wsadźcie sobie te wasze nowe wersje Office w tyłek wraz z tabletami, które będą je obsługiwały.
Wszędzie już piszą co iPad ma więc może oddać należy głos krytykom i powiedzieć czego nie ma:
”
– brak HD
– brak wielozadaniowości (tylko jedna aplikacja uruchomiona w danym czasie – witamy w 2010 Apple…)
– brak wejść typu USB czy kart pamięci
– brak wymienialnej baterii
– brak kamery
– brak rozpoznawania pisma odręcznego
– brak czegokolwiek nowego, co nie byłoby dostępne od dawna u konkurencji
– brak możliwości synchronizacji przez Wi-Fi. Chcesz coś wgrać – szukaj kompa z iTunes’em i miej przy sobie kabel.” by Stefan u Hazana
Przypomina to co mówiło się na „rynku” po premierze iPhone’a – Nokia wciągnie nosem i wypluje, to szmelc a brak MMSów i opcji copy+paste miał „sprzątnąć to gówno do śmieci gdzie jego miejsce”. Kolejne miesiące mijały pod znakiem premier kolejnych modeli „teraz już na pewno koniec iPhone, mamy następcę! to totalny „iphone killer”!” i żaden nie zbliżył się nawet na dystans do produktu Apple. Widać odprawiano modły nie w tym kościele albo zabijane na ofiarę kozy i barany nie były wystarczająco tłuste.
Klienci zagłosowali portfelami i stało się co się stało. AppStore ma globalnie 99% mobilnego rynku sprzedaży aplikacji. Nie Nokia nie Samsung nie Palm Pre nie Blackberry i nie Google. Pełne zaćmienie umysłowe klientów i masowa hipnoza? Chyba tylko tak można wytłumaczyć po co komuś telefon, który dzwoni i wysyła SMS za pomocą dotyku. Bzdura! Tylko dziubanie patyczkiem jest najlepsze (robię to na swoim HTC codziennie i chcę krzyczeć ze złości kiedy po raz n-ty próbując zaznaczyć alarm na dany dzień..). Nokia do tej pory nie może uwierzyć, że oddała pierwsze miejsce przez jeden model telefonu (ok, trzy – iPhone, iPhone 3G i iPhone 3gS) mając w swojej ofercie kilkaset wyprodukowanych typów.
Świat się zmienia i ten kto wyczuje trendy (albo je stworzy) zajmie miejsce na komercyjnym Olimpie. Reszta konkurencjki będzie musiała opijać swe smutki chrzczoną ambrozją bełkocząc o latach chwały i świetności. Kto zresztą powiedział, że tylko Apple ma patent na najlepszy sprzęt pod słońcem? Poczekajmy może następcy Jobsa właśnie kończą składać swoje pierwsze urządzenie gdzieś w ciemnym garażu na przedmieściach.
Ja liczę na to bardzo a na razie będę się podniecał wdeptywaniem konkurencji w ziemię :)
PS. Pełne relacje tekstowe (plus zdjęcia) z keynote możecie obejrzeć na: