Premier Donald Tusk robi sobie PR zapraszając przedstawicieli środowiska telekomunikacyjnego, blogerów (ale tylko kilku) oraz organizacje pozarządowe (ale tylko te, które nie będą zadawały trudnych pytań). Cel jest jasny – spotkanie ma pokryć kolejny dzień pracy Komisji Śledczej w sprawie tak zwanej „afery hazardowej”…
To jasne jak słońce, że PO boi się Internautów i chce ich „uszczęśliwić” zakładając kaganiec na wolne medium. Ponieważ nie mogą ot tak wyłączyć Internetu to chcą go cenzurować. Zacznie się od pedofilów a nie wiadomo na kim się zakończy – na kucharzach? A może na programistach?
Każda okazja jest dobra żeby odwrócić uwagę mediów od spraw istotnych. Wiadomo też, że Premier Tusk decyzję podjął już wcześniej – teraz chce tylko zyskać społeczną aprobatę i tani poklask. Bardzo tani bo nie podano żadnego posiłku i po 4 godzinach trzeba było się ratować zjadając ciasteczka. Oburzające!
Spotkanie było ustawione od początku do końca. To widać było. Fałszywy bloger (kto go na tego blogera wybierał? Wiadomo coś w ogóle dlaczego to on został organizatorem tej debaty? Jakim miał pseudonim w WSI?) Maciek Budzich zaprasza znajomych i tylko sympatyków PO. Wcześniej ustalone są pytania ze stroną rządową a Centrum Informacji Rządowej dba aby nic poza oficjalnym scenariuszem nie pojawiło się podczas debaty.
Ha! A na sali okazuje się, że część osób się ze sobą zna! Czyli towarzystwo wzajemnej adoracji pod płaszczykiem debaty będzie lobbowało za rozwiązaniami dobrymi dla nich. Na przykład taka organizacja KidProtect.pl tak naprawdę to co tam robiła? Oni pewnie tylko mówią, że zwalczają tych pedofilów. Pewnie kasę dostają z UE za to grubą za łapanie tych zboczeńców. Bo po co by mieli to robić za darmo?
Dlaczego nikogo nie dziwi, że „fan mediów” nagle organizuje debatę z udziałem polityków? Coś tu pachnie bardzo brzydko – pewnie to Centrum Informacyjne Rządu wszystko przygotowało wcześniej a Maciek to upublicznił. Ktoś widział w ogóle teczkę „TW Budzika”? Ja widziałem i mówię Wam – są tam straszne rzeczy. A na pewno zaraz teczka zaginie i wszystkie kwity razem z nią – zobaczycie!
Premier znał pytania i miał przygotowane odpowiedzi. Cała rozmowa miała służyć tylko li wywołaniu wrażenia, że rząd i Premier „słuchają narodu” podczas gdy tak prowadzą prace nad ustawą aby tylnymi drzwiami wprowadzić cenzurę i możliwość blokowanie dowolnych stron. Putinada pełną gębą! Prasówka partyjna jak za czasów czerwonych towarzyszy. To po to Kaczyńscy komunę obalali? Wstyd i hańba!
Polska będzie gorsza teraz niż Chiny i Białoruś – cenzura będzie miała baczenie na wszystko – od forów poprzez blogi na rozmowach przez telefony komórkowe kończąc. Każde dziecko na Onecie o tym przecież wie tylko Premier nie? Dziwne. Bardzo dziwne.
Pytań internautów nikt nie słuchał ani ich nie przekazuje. Tym samym przepadają same najlepsze merytorycznie teksty a ich próbujący dowiedzieć się i walczyć o wolność są ignorowani. To zaczyna jako żywo przypominać najgorsze czasy komunistyczne. A Internauci pytali bardzo mądrze, merytorycznie i roztropnie. W zasadzie można by powiedzieć, że nikt tak dobrze nie reprezentuje Internautów jak oni sami.
Acha no i teraz największa wtopa (a raczej polityczna manipulacja). Na debacie nie było nikogo z Salonu24. Nikt nie zaprosił np. Rybitzkiego ani Kataryny. To żenada i kpina Panie Premierze! Tak działała ubecja. W końcu Salon24 to największa polska platforma blogowa na której światli ludzie dyskutują o rzecz ważnych i mądrych.
No bo się zastanówmy – co ten Tusk może wiedzieć naprawdę o internecie? Ile godzi siedzi na Naszej-Klasie? Ile w życiu „wykopał” wpisów? Czy brał udział w jakimś flejmie? No i czego używa do pracy? Pewnie ohydnego komercyjnego Windowsa. A wszyscy wiedzą, że otwarte oprogramowanie i Linux to jest to. Acha i na pewno Premier i rząd nie mają konta na Facebooku – so lame mr. prime minister, so lame.
Bo przecież każde dziecko z Wykopu wie, że jeśli coś czy kogoś się krytykuje w Internecie to żeby być branym na poważnie trzeba mieć w swoim dorobku co najmniej takie samo dzieło jak osoba krytykowana. Innymi słowy – żeby skrytykować Fotkę czy Naszą-Klasę trzeba być Markiem Zuckerbergiem. Inaczej spadaj bo LOL i ROTFL.
Na koniec usłyszeliśmy jakiś bełkot prawniczy (to znaczy wiele słów, których normalnym i prawdziwy internauta nie zrozumie jeśli nie ma pod ręką wiki) zapewne specjalnie przygotowany aby nikt nic nie zrozumiał. Mój apel – następnym razem postuluję o zakaz mówienia skomplikowanym językiem. Ministrowie mają mówić tak jak w Wiadomościach TVP – jasno i zrozumiale. Inaczej nie dostaną komcia.
Acha – Premier coś przebąkiwał o zorganizowaniu kolejnej debaty. Moje propozycje: Maciek Budzich nie może jej prowadzić bo już się wylansował i musi pozwolić lansować się innym. Po drugie taka debata nie będzie prawdziwą, polską debatą o wolności, cenzurze jeśli nie pojawią się na niej tacy goście jak: bracia Kaczyńscy, Jola z Dywit, Jasiu Śmietana, Michalkiewicz, Kataryna i ksiądz.
Najlepiej dwóch. Bo co to za debata w Polsce gdzie się nie zaprasza księdza? I o czym to świadczy? Nasi przodkowie pod Cedynią walczyli o to abyśmy mogli na debatach poznać zdanie Kościoła. Acha i ja oczywiście jak pisze „ksiądz” to mam na myśli księdza katolickiego a nie jakiegoś innowiercę czy tam popa.
I od razu propozycja jak taka debata powinna i musi wyglądać: otóż wszyscy polscy Internauci (a o tym kto jest Internautą decyduje ilość wpisów na forach Onetu) zadają pytania Premierowi. A Premier musi odpowiedzieć na wszystkie pytania bo od tego jest, po to na niego głosowaliśmy i nie ma to tamto, że czas się mu skończy.
I w szczególności niech Premier się przygotuje lepiej na odpowiedzi na pytania o sens życia, czy moja dziewczyna do mnie wróci i pytania czy w Polsce jest demokracja czy jej nie ma bo pani w szkole mówi, że jest a rodzice, że nie.
PS. A teraz na poważnie – jeśli szukacie informacji jak wyglądała debata zajrzyjcie do Mikołaja, Maćka, Jacka i znowu Maćka oraz zdjęcia Janka
Moje zdanie po debacie: absolutnie zakazać „konsultacji społecznych” w których może wziąć udział każda osoba. Okazuje się bowiem, że po raz kolejny ilość ludzi zadających pytania obniża jakość wypowiedzi a kilkadziesiąt tysięcy osób na czatach, komunikatorach czy posługujący się innymi narzędziami do komunikacji w sieci skutecznie rozmywa istotę dyskusji.
W kolejnej odsłonie debaty powinni się spotkać praktycy a nie sfrustrowani blogerzy, przedstawiciele organizacji kanapowych i autorzy fanpejdżów z FB ze 100 followersami.