Ulubiony.pl – czy klienci powinni wybaczyć?

Artur Kurasiński
19 maja 2010
Ten artykuł przeczytasz w 7 minut

marcin balawejder tomek komercyjny ulubiony.pl

Ten wywiad albo stanie się najpopularniejszym pod kątem odwiedzin na blogu AK74 albo będzie zawierał najwięcej komentarzy. Dlaczego? Bo przedstawiam w nim kulisy upadku sklepu Ulubiony.pl, podwójnej tożsamości blogera, funkcjonowania branży e-commerce w Polsce oraz próby rehabilitacji sklepu na którym media postawiły krzyżyk. Jeśli kiedykolwiek kupiłeś coś w Ulubiony.pl to zapraszam Cię do wywiadu z Marcinem Balawejderem współwłaścicielem tego sklepu…

Słowem wstępu: Marcina znam od dwóch lat (sierpień 2008) odkąd pojawił się na Flakerze pod nickiem „e-komers” (lipiec 2009) i kiedy zaczął prowadzić swojego bloga. Czasami przywalał branży, piętnował, pokazywał i czasami szydził z mechanizmów jakie funkcjonują na polskim rynku e-commerce.

Nie ujawniał swojej tożsamości nie chwalił się tym co zrobił (i to już było dziwne bo po co pisać bloga jeśli nie po to by chwalić swoje biznesy?). Kiedy organizując zbiórkę na Flakerze na zakup pewnego raportu otrzymałem płatność na nazwisko Balawejeder odruchowo wklepałem do Gugla. Sprawdziłem w paru miejscach i okazało się, kolega Balawejder alias „Tomek Komercyjny” figuruje jako współwłaściciel firmy MBBC stojącej za Ulubiony.pl. Zaczęło robić się ciekawie.

Postanowiłem zgodnie z obietnicą daną Marcinowi nie upubliczniać jego danych ani jego relacji z Ulubiony.pl. Widząc zapowiedź jego panelu na ShopCampie nie wierzyłem, że Marcin nie dość, że publicznie twarz w twarz sam się zdemaskuje to jeszcze zrobi to w świetle kamer i branżowej publiki. Na samej imprezie Marcin był spięty ale prezentacja była bez zarzutu. W kuluarach wielu uczestników podchodziło i wyrażało swoje aprobatę dla jego postawy i planów. Te pierwsze reakcje musiał być dla „skruszonego” sprzedawcy pozytywnym sygnałem.

Ja siedząc i słuchając Marcina cały czas nie mogłem wyjść z pewnego podziwu – facet nie dość, że ma jaja to chce zrobić największy, pozytywny PR’owy „przekręt” – próbuje reanimować sklep-trupa, spłacić należności i sprawić żeby z „zadżumionej” marki Ulubiony.pl zaczął znowu być kojarzony jako marka godna zaufania. Medialna gangsterka :) Dodatkowo Marcin robi to publicznie – kontaktuje się osobiście z wierzycielami, prowadzi rozmowy z firmami i daje swoją „twarz”. Wariat czy desperat? A może normalny człowiek, którego gryzie sumienie?

Przecież spółka w której Marcin był współwłaścicielem dokonała wykroczenia (jeśli nie przestępstwa). Obiecała zrealizować transakcje i nie dotrzymała słowa. Pieniądze wyparowały tak jak i towar. Pozostali wkurzeni (słusznie) klienci, którzy sami sobie organizowali fora dyskusyjne (dziś już nie działające – czyżby ugoda?). Patrząc więc na próbę załatwienia sprawy nie można nie pamiętać o tym wymiarze odpowiedzialności Marcina (i jego wspólnika) za popełnione czyny.

Czy w Polsce w kraju w którym cwaniactwo i szwindel budowały od wieków biznesy taka postawa zostanie doceniona? Czy sami klienci i rynek przyklasną karkołomnej próbie odzyskania zaufania? Nie wiem – serce mówi mi, że to piękny gest i wart nagrodzenia natomiast głowa jest sceptyczna. Mam nadzieję jednak, że w wypadku Marcina jego decyzja i konsekwentna realizacja planu restrukturyzacji biznesu będzie wzorem dla innych graczy na rynku jak powinno się działać w sytuacji kryzysowej.

Przeczytajcie poniższy wywiad i oceńcie sami czy zaufacie Marcinowi jeszcze raz.


AK74 – Marcinie, kilka dni temu odbył się warszawski ShopCamp na którym zrobiłeś „coming out” ogłaszając, że jesteś odpowiedzialny za Ulubiony.pl – sklep, który wzbudził wiele kontrowersji i jest winien dość sporą ilość pieniędzy klientom. Warto było? Po co to zrobiłeś?

Marcin Balawejder – Chcę zdobyć Aulera w 2011 roku. A tak bardziej poważnie. Za to co się stało z MBBC czuję się współodpowiedzialny. Zarząd firmy stanowiły dwie osoby. Wojtek Janowski pełnił funkcję Prezesa i miał 60% udziałów. Ja byłem wiceprezesem i miałem 40% udziałów.

Bardziej kojarzony ze sklepem byłem ja ponieważ częściej się udzielałem w środowisku e-biznesowym, w relacjach z dostawcami i w kontaktach z Klientem. Gdy w lipcu 2008 roku prasa zrobiła z tego aferę dostałem przylepkę „oszusta” internetowego.

Jest to pierwszy z głównych powodów mojego coming out’u – czuję potrzebę i chcę opowiedzieć wszystkim zainteresowanym okoliczności i przyczyny upadku firmy, wyjaśnić niedomówienia, przekłamania i nadinterpretacje związane z tym tematem.

Zależy mi bardzo na odzyskaniu nazwiska i dobrej opinii. Wiem, że to trudne przedsięwzięcie, ale nie poddam się. Nazwisko jest mi potrzebne ponieważ mam plany związane z polskim Internetem, a w tym momencie wręczając wizytówkę kontrahentowi zastanawiam się za każdym razem czy nie dostanę od niego w twarz, bo być może on był klientem mojego sklepu w lipcu 2008. Tak się nie da żyć.

Drugi i najważniejszy powód to chęć naprawienia szkód, które wyrządziła firma MBBC. Nie jestem bez skazy, w końcu miałem wpływ na zarządzanie w tej firmie. Wszyscy wiemy, że nikt nie jest doskonały. Padają banki, padają biznesy zarządzane przez fundusze inwestycyjne, padają gospodarki. Może Ci się to wydawać dziwne w czasach „greed is good”, ale wychowano mnie na uczciwego człowieka, szanującego prawo, ale też takiego, który tego prawa nie wykorzystuje do własnych celów kosztem innych.

W upadłych firmach pieniądze są raczej nie odzyskania, system prawny w Polsce pozwala się z tego wywinąć. Można nie mieć skrupułów i iść na skróty, ale po co ? Nie mam zamiaru siebie oszukiwać.

Chcę spłacić tych wszystkich ludzi, zamiast przez najbliższych 5lat boksować się z Prezesem w sądzie i udowadniać sobie kto był większym „jeleniem”. To nie usatysfakcjonuje poszkodowanych Klientów w żaden sposób, ani nie sprawi, że odzyskają pieniądze. Projekt naprawczy jaki przygotowałem sprawi, że to co chcę zrobić czyli całkowita spłata wierzycieli jest wykonalne, kwota nie jest zbyt wysoka, a jego wynik będzie na pewno najbardziej korzystny dla Klientów i najmniej destrukcyjny dla mojej psychiki.

AK74 – Czy czujesz się w porządku ukrywając swoją tożsamość przez dwa lata? Tomek Komercyjny, blog, profile na serwisach społecznościowych – wszędzie tam występowałeś incognito? Na swoim blogu oceniałeś inne sklepy i startupu e-commercowe. Teraz część osób może pomyśleć „niezły gość – udziela porad innym a sam ma plajtę sklepu na koncie”…

MB – Słuszne pytanie, fatalnie się czułem ukrywając się przed światem. Miałem czasami problem z tożsamością. To nie było fair, przyznaję i wszystkich urażonych przepraszam. Na GoldenLinie musiałem sobie wymyślić nazwisko bo Arvind wyciął mnie za nieposiadanie nazwiska. „Komercyjny” to nie jest nazwisko i zdaje sobie z tego sprawę każdy community manager. Na Flakerze byłem blogerem e-commerce’owym i nikt się mnie nie pytał kim jestem. Zresztą nie byłem pierwszym anonimowym internautą.

Branża e-commerce zastanawiała się kim jestem bo ewidentnie z niektórych notek blogowych wynika, że znam e-commerce od środka jako praktyk. Mam misję edukacyjną i wielu sklepom moja wiedza się przydała, pomimo tego, że pisałem często dość złośliwie. W konsultingu też krzywdy nikomu nie zrobiłem, wręcz przeciwnie.

Doradzałem wielu sklepom internetowym i znam się trochę na e-commerce. Mało kto ma doświadczenia w prowadzeniu wysokoobrotowych sklepów. Wiem co to plajta i znam jej skutki. Takie rzeczy „otwierają oczy” na pewne sprawy. Doświadczenia szczególnie te złe pozwalają uniknąć błędów z przeszłości. Powtórzę – błędów, które dla wielu sklepów nadal nie są oczywiste i są traktowane jako etap rozruchu.

Tomek Komercyjny to postać stworzona w konkretnym celu. Musiałem być na bieżąco w branży. Czas płynął, otoczenie się zmieniało a ja potrzebowałem tej wiedzy do reaktywacji sklepu na którą zdecydowałem się jeszcze w 2008 roku.

Chciałem się do tego przygotować, wolałem ujawnić się raz a dobrze, niż na każdej imprezie branżowej tłumaczyć to samo 400 razy. Poza tym do relaunch’u potrzebny był plan i pieniądze. Nie udało mi się do tego dobrze przygotować wcześniej.

AK74 – Możesz przedstawić ze swojej strony jak wyglądała historia wzlotu i upadku Ulubiony.pl? Z detalami: otoczeniem rynkowym, zagrożeniami, konkurencją, waszą wiedzą na początku i na końcu działania sklepu..

MB – Całą historię spółki będę stopniowo opisywał na stronie mbbc.pl. Zamierzam ponadto publikować na tej stronie istotne informacje dla wierzycieli – jak, dlaczego, od kogo i kiedy odzyskają swoje pieniądze. Będzie RSS – zapraszam. Moja wiedza o e-commerce w 2006 roku była podobna do Twojej gdy zaczynałeś Apteo, czyli wydaje mi się, że wiem, ale codziennie mnie coś zaskakuje.

Początki nie były łatwe, ale teraz inaczej zacząłbym prowadzenie sklepu internetowego. W skrócie jeśli chodzi o upadek. Firma w połowie 2008 roku straciła płynność finansową, ja nie podjąłem kilku decyzji, wspólnik podjął kilka decyzji i skończyło się zamknięciem firmy, niezrealizowanymi zamówieniami i nagonką w Internecie.

Niewiele brakowało, aby ten sklep postawić na nogi, wdrożyć plan naprawczy i wyjść na prostą. Kilka niewłaściwych decyzji, zbyt wiele negatywnych emocji i odcięcie się od firmy wszystkich kontrahentów finalnie zrównało ten sklep z ziemią.

Dużo tu jest jeszcze do powiedzenia, dlatego zapraszam na stronę mbbc.pl ( strona jeszcze nie działa ) na której będę o tym wszystkim pisał.

AK74 – Ogłosiłeś właśnie, że reaktywujesz Ulubiony.pl. Myślisz, że jesteś w stanie odzyskać zaufanie klientów i partnerów? Jak chcesz przekonać klienta, który dowie się z Wykopu, Gazeta.pl, forów dyskusyjnych o reputacji i historii tego sklepu?

MB – Zrobię wszystko, aby Ulubiony.pl był dalej ulubionym sklepem Klientów i partnerów biznesowych. Mam kilka pomysłów jak zdobyć kilkaset tysięcy złotych z projektów handlowych i usługowych, które mam w planie uruchomić. Ulubiony.pl jest jednym z tych projektów, i nie potrzebuję milionowych obrotów, żeby odpowiedni zysk osiągnąć. Każda złotówka zysku w cyklach okresowych lub kwotowych będzie rozdzielana solidarnie wśród wierzycieli MBBC Sp z o.o.

Możesz być zaskoczony, ale rozmawiałem już z kilkudziesięcioma poszkodowanymi Klientami i z ich punktu widzenia ten pomysł nie jest zły. Co jest dla mnie cenne, niektórzy z nich nawet chętnie chcą mi w tym pomóc. Wizerunek marka ma zszargany, dlatego żeby było bardziej przejrzyście i wiarygodnie chcę utworzyć Komisję Rewizyjną składającą się m.in. z poszkodowanych Klientów.

Zadaniem komisji m.in. będzie patrzenie mi na ręce i przeglądanie bilingów bankowych. Wiem, że wielu Klientów wróci, bo przez większość czasu działaliśmy solidnie i sprawnie. Jeśli chodzi o już istniejące opinie w Internecie z dawnych czasów – przewiduję mniejszą konwersję z tego powodu niż gdyby ich nie było, ale to nie jest czynnik, który jest w stanie zablokować totalnie realizację tego projektu.

AK74 – Powiedzmy, że spłacisz wierzycieli, uda Ci się obronić przed komornikiem, dostaniesz nowy towar do magazynu. I co? Znowu zabawa w 2-3% marże, palenie kasy w porównywarkach cen, modlenie się o prolongatę kredytów i bicie sie o kluczowe frazy w Google’u?

MB – To jest tak. Jak masz swój własny średni lub duży sklep internetowy, albo w ogóle własny biznes to kompletnie nie masz czasu na kreatywność, analizowanie, czytanie, czy odpoczynek. Pracujesz 12 godzin na dobę, modlisz się, żeby zarobić na koszty, ZUSy, ścigasz konkurencję i często gęsto stoisz w miejscu. Tak jest bardzo często. Popełniasz proste błędy, ale w tym wirze pracy nie masz czasu na spokojne przemyślenie wszystkiego jeszcze raz. Czasem na zmiany jest już za późno bo nie masz rezerw finansowych na np. podniesienie marży o 10%. Ja miałem wystarczająco dużo czasu żeby w ciszy i spokoju to wszystko przemyśleć i zoptymalizować.

Mam ustalone priorytety, zweryfikowane narzędzia marketingowe, procedury i dobre oprogramowanie. Na pewno nie stawiam na obrót bo to nie zarabia, nie potrzebuję kredytów, ani porównywarek, chodź tych drugich nie wykluczam. Koszt stałe udało mi się obniżyć 10-krotnie w porównaniu z kosztami MBBC, a przy odpowiedniej marży jestem w stanie wynagrodzić każdego kto chce promować ten sklep.

Wierz mi, jest dużo internautów, dla których cena nie jest najważniejsza, jest wielu internautów, którzy nie znają historii tego sklepu lub pomimo tego mają dobre zdanie o ulubiony.pl. Chcę do nich dotrzeć, zadbać odpowiednio i sprawić, że mój cel osiągnę.

Chcę to wszystko zrealizować w ciągu maksymalnie 2 lat, jeżeli uda się wcześniej to dobrze. Trzymaj kciuki i dzięki za wywiad.

PS. Marcin na swoim blogu opisuje cały proces odzyskiwania należności i wiarygodności sklepu.

Może zainteresują Cię również:



facebook linkedin twitter youtube instagram search-icon