NaKanapie.pl – wcale nie taki papierowy biznes

Artur Kurasiński
15 września 2010
Ten artykuł przeczytasz w 7 minut

AK74: Marku, rok temu serwis nakanapie.pl zaczął funkcjonować z nadzorem nowego właściciela – zdradzisz kto nim jest? Bo plotka głosi, że to Ty :)

Marek Kasperski: Dobrze głosi :)

AK74: Jak wygląda sytuacja w branży czytelniczej? Polacy czytają bardzo mało książek, jeszcze mniej kupują, czyli NK powinno się zwijać raczej niż rozwijać?

MK: Czytają mało, ale kupują coraz więcej.

AK74: Pochwal się liczbami serwisu – użytkownicy, recenzje, patronaty, sprzedaż, zysk?

MK: No tak, polski Internet słupkami stoi ;)

Liczba użytkowników serwisu nakanapie.pl zwiększa się, co oznacza, że serwis skutecznie zamienia odwiedzających w zarejestrowanych. Przy czym aktualnie serwis odwiedza miesięcznie grupa ponad 150 tys. osób. Prócz tego mamy jeszcze kilka innych stron/funkcjonalności, które na razie nie doliczamy do tego ruchu, bo są przeważnie w fazie rozwojowej, acz działającej w Internecie.

W recenzjach zrobiliśmy bardzo duży postęp. Wciągu dwu pierwszy lat funkcjonowania serwisu, a więc w okresie sprzed przejęcia, nakanapie.pl miał dwa patronaty w jednym wydawnictwie. Aktualnie, po niecałym roku, mamy ich ponad 50, w kilkunastu wydawnictwach, w tym na audiobookach, co nam daje średnią jeden patronat na tydzień.

Co do pozostałych kwestii – pozwolę sobie na pewne wtrącenie:

Gdy rok temu kupowałem nakanapie.pl (czy raczej współkupowałem, bo nie jestem jedynym właścicielem serwisu), spotkałem się z dużym sceptycyzmem w stosunku do zasadności samego zakupu, jak i kierunku, w którym zmierza moja zawodowa droga („człowiek od usability kupujący ‘taki sobie’ serwis internetowy, niszowy…” – wiesz coś w stylu: „albo mu nie idzie w usability, albo nie ma pomysłu co dalej”).

Sprawy – o czym poniżej – toczą się jednak zgodnie z planem. Zarówno jeśli chodzi o ThinkLab – czyli moją działalność doradczo-projektową z zakresu budowania strategii w Internecie – jak i nakanapie.pl – ale rozumiany jako biznes, a nie jako serwis, bo dzisiaj to już nie jest tylko serwis w jednej domenie, a grupa współpracujących ze sobą stron oraz funkcjonalności.

ThinkLab już drugi rok z rzędu to 6-cyfrowy roczny przychód i niejednokrotnie 6-cyfrowe budżety, do którego zapewne w przyszłym roku dojdzie 6-cyfrowy przychód z nakanapie.pl (na dzień dzisiejszy to jeszcze 5-cyfrowy ale na podstawie umów, które finalizujemy widzimy, że zapowiada się 6 cyfr, dodajmy na rynku wartym ponad 2 mld złotych).

Jednak przychód to nie zysk – są i wydatki… A te przy aktualnym tempie rozwoju czegoś co roboczo nazywam Grupą Nakanapie.pl, są nie małe. Ale dalej siedzimy w „garażu” (czyli u mnie w mieszkaniu), chociaż myślimy też o inwestorze.

Przypominam że mieliśmy bardzo mało czasu na przeprojektowanie serwisu. Tak naprawdę nowa wersja strony została napisana w ciągu ok. 1 m-ca zupełnie w nowej technologii. Byliśmy zadowoleni z tempa (dalej jesteśmy), ale i do dzisiaj nie jesteśmy zadowoleni z kilku fragmentów serwisu.

Wybraliśmy po prostu lepsze zło – zresztą słusznie, bo dzięki temu nauczyliśmy się czego tak naprawdę chcą użytkownicy i czego oczekują od nas nasi partnerzy. Od tamtej pory cały czas dopisywane są całe fragmenty serwisu, w tym nowe funkcjonalności.

Większa część nie jest widoczna dla użytkownika końcowego – jak np. system szybkiej edycji fragmentów serwisu.

Dość wcześnie zdefiniowaliśmy sobie produkty, na których możemy zarabiać (jest ich naprawdę dużo!) oraz wyznaczyliśmy kierunek, którego się rygorystycznie trzymamy. Przede wszystkim ważna jest dla nas szybkość działania – zwłaszcza na poziomie podejmowania strategicznych decyzji.

Przy tym koncertujemy się na dwu grupach docelowych – z jednej strony końcowym użytkowniku naszego serwisu (czy raczej – dwu użytkownikach: zalogowanym i niezalogowanym, bo każdy z nich może mieć odmienne potrzeby i potrzebuje różnych funkcjonalności), z drugiej na naszych partnerach (wydawnictwach i księgarniach) oraz ich potrzebach.

Myślenie o potrzebach grup docelowych jest motywujące; myślenie o konkurencji bywa demotywujące. Prace na tak zdefiniowanych polach to dla nas priorytet.

Co do zysków – odpowiem jak swego czasu mój branżowy autorytet, Jeff Bezos: „Robimy w Internecie, nie we wróżbiarstwie” oraz: „Na koniec jednego roku mieliśmy zysk, ale tylko dlatego, że przespaliśmy okazję [do przejęć, nowych projektów]”.


AK74: Na czym zarabiacie – tylko reklama i sprzedaż książek? Czy jest coś jeszcze na czym udaje Wam się generować przychody?

MK: Zarabiamy dając możliwość realizacji potrzeb naszych użytkowników oraz potrzeb naszych partnerów – z grubsza. Jednak dużo ważniejsze jest, że dajemy także zarobić – naszym partnerom.

Potrzeby naszych użytkowników to ogólnie rzecz biorąc chęć czytania wartościowych książek, a naszych partnerów – chęć sprzedaży książek.

Stąd główne nasze produkty oscylują wokół modelu kupna/sprzedaży. Aktualnie sprzedajemy m.in. ofertę księgarń: Nexto.pl, Kolporter.pl, Selkar.pl oraz serwisów aukcyjnych Allegro.pl i Swistak.pl.

Niebawem zapewne dojdą kolejne podmioty, bo serwis generuje całkiem sensowny ruch do sklepów, z którymi współpracujemy i realną sprzedaż (widzimy w statystykach). Dodatkowo szykujemy kilka nowych funkcjonalności – sposobów na zwiększenie sprzedaży współpracujących z nami księgarń.

Co do reklam – współpracowaliśmy w tym zakresie z jedną z sieci reklamowych, ale zrezygnowaliśmy po ok. 6 m-cach i już raczej nie wrócimy do tego modelu. Chociaż o zarabianiu na reklamie myślimy cały czas, ale już w innych kategoriach. Na razie nie chciałbym zdradzać w jakich.

Na jesień/zimę bieżącego roku wystartujemy zapewne z kolejnym modelem zarabiania z grupą nowych partnerów, o których teraz nie chcę mówić. Ale to na jesień/zimę.

AK74: Jak oceniasz pozycję NK przez pryzmat licznej konkurencji (której przybyło w czasie roku). NK jest znanym, rozpoznawalnym brandem w środowisku wydawców?

MK: O rozpoznawalności marki nakanapie.pl wśród wydawców świadczy m.in. liczba patronatów i liczba współpracujących wydawnictw (na dzień dzisiejszy kilkadziesiąt).

Co do konkurencji. Szczerze mówiąc nie wydaje mi się byśmy mieli aż taką konkurencję. Nie zrozum mnie źle, ale nie jestem przekonany do stwierdzenia, że w ogóle jakąś mamy.

Bo jeśli jeszcze rok temu serwis nakanapie.pl to ‘serwis społecznościowy miłośników książki’, to dzisiaj to już nie tylko serwis społecznościowy, ale i e-commerce 2.0. To do czego zmierzamy to social shopping. Stąd nie widzę żadnej bezpośredniej konkurencji; widzę serwisy, którymi nakanapie.pl było rok temu.

Poza tym ja z osobami, które stoją za tzw. konkurencją w większości mam kontakt. Rozmawiamy o tym – i to czasem całe długie godziny – co można by lepiej, co razem, a co z osobna… Z niektórymi rzecz jasna nie da się rozmawiać.

Można też inaczej podejść do sprawy. Posłużę się tutaj cytatami z bloga Krzysztofa Bartnika (świetny blog!):

„Założenie sklepu jest proste. Sprzedawanie jest trudne.” [Za: Ku przestrodze, czyli historia sklepu internetowego, który mi nie wyszedł – Praktyczna.pl] Z serwisami jest dokładnie tak samo – zakładanie ich jest proste, zarabianie jest trudne.

Oraz: „nasze działania można skopiować, nasz software można kupić, ale nikt nie jest w stanie przewidzieć, co zrobimy”. [Za: Delivering Happiness – recenzja książki od Czytelnika eKomercyjnie] A my poświęcamy sporo czasu na odrobienie lekcji ze strategii.

AK74: Ile osób obecnie pracuje nad serwisem i jakie są jego koszta prowadzenia?

MK: 4-5 osób tworzy trzon, plus korzystamy z talentu kilku redaktorów prowadzących serwisy poza domeną nakanapie.pl. I to właśnie mieszanka ich kompetencji składa się na rozwój nakanapie.pl.

Jeśli chodzi o koszta – trudno powiedzieć, bo teraz nakanapie.pl to już grupa projektów związanych z książkami, a nie jeden serwis, w tym dochodzą nowe, więc to się zmienia.

Generalnie staram się kierować zasadą by każdy projekt miał swojego opiekuna, kogoś, kto bezpośrednio jest za dany projekt odpowiedzialny.

AK74: Mocna zauważalnie NK jest obecnie na Facebooku – to przekłada się na wzrostu świadomości marki serwisu, oglądalność, odwiedziny? Działacie też gdzieś indziej w social mediach?

MK: To prawda. Nakanapie.pl na Facebooku ma mocny przyczółek (na dzień dzisiejszy ponad 4 tys. fanów), porównywalny liczbą fanów z Merlin.pl czy do niedawna Empik.com. W sposób oczywisty przekłada się to na świadomość marki (a tu pracy nigdy za wiele); przekłada się też na ruch w serwisie.

AK74: Jesteś architektem informacji, zawodowo zajmujesz się „user interface design”. Po roku jakbyś ocenił trafność swoich założeń w kontekście zmian jakie wprowadziłeś do serwisu? Coś jeszcze zmienialiście w czasie tych 12-tu miesięcy?

MK: W sprawach zawodowych jestem bardzo krytyczny – również wobec siebie. Jeśli chodzi o moje zdanie – to jest kilka elementów, które wyszły nadzwyczaj dobrze, ale są też takie, które już dawno bym zaorał (sam jestem czynnym użytkownikiem nakanapie.pl i nie raz zdarzyło mi się na spotkaniach przy pracach głośno zawołać: „Kto to do cholery projektował?” ;) i tylko dlatego, że są ważniejsze rzeczy do zrobienia, nie zajmujemy się tym.

Są też rzecz jasna elementy, których nie przewidzieliśmy, bo przewidzieć nie mogliśmy. Wiesz, to taki efekt niczym z mojej ulubione gry Puzzle Quest – możesz planować najlepszą strategię, ale nie wiesz jakie kulki za chwilę się pojawią…

AK74: Masz iPada albo inny czytnik książek? Jak oceniasz ze swojej perspektywy jako projektanta UI – czytanie na nośniku elektronicznym to przyszłość czy jednak jeszcze dużo pod kątem sprzętu musi się zmienić?

MK: Tak, mam iPada. Mam też kilka czytników e-booków, w tym m.in. nasze rodzime eClicto. Nie dlatego że jestem gadżeciarzem, bo Ci którzy mnie znają wiedzą, że jeszcze do końca pierwszego kwartału bieżącego roku używałem na co dzień Siemensa c32.

Ale taki zawód, że mieć trzeba, bo w ramach ThinkLab dostaję także zlecenia na te urządzenia – w tym m.in. na interfejs czytnika w technologii e-ink.

Co do czytania – czytam z telefonu (marginalnie), komputera (coraz mniej), z iPada (coraz więcej), czytnika e-booków w technologii e-ink (tak sobie) i w papierze (cały czas dużo). I osobiście uważam, odkąd mam iPada, że w sumie nic więcej temu urządzeniu nie trzeba.

Teraz tylko trzeba pomysłowych i zdolnych ludzi, którzy by to dobrodziejstwo potrafili zagospodarować.

AK74: Jaki macie stosunek do audio i e-booków? Ich liczba będzie wzrastała w NK i zamierzacie stać się przy okazji serwisu rekomendacji / recenzji po prostu sklepem z wersjami elektronicznymi książek? Takim mini Steam’em dla branży wydawniczej?

MK: Nie chciałbym nigdy zostać ‘starym pierdzielem’ co to mówi, że za moich czasów to było to i tamto. Czasy się zmieniają i w ramach digitalizacji treści zmienia się książka. I jest ok. Ma to nawet głębszy sens. Acz ja lubię papier.

Co do zwiększenia ilości e-booków w nakanapie.pl, czy też modelu Steamu w branży księgarskiej – nie potwierdzam, nie zaprzeczam.

AK74: Zmiany, nowości na NK w czasie następnych 12 miesięcy – czego Wasi użytkownicy mogą się spodziewać?

MK: 20-26 bm. duży konkurs urodzinowy „1-3 lat nakanapie.pl”, co jest związane z faktem, że serwis skończył 3 lata (zbudowany w 2007 przez stara ekipę) oraz że od roku jest jego nowa wersja (prowadzona już przeze mnie). Będą fajne nagrody – m.in. można będzie wygrać czytnik e-booków, może nawet nie jeden (śledźcie fanpage na Facebooku, będzie o tym mowa jeszcze w tym m-cu).

Potem czeka nas jesień/zima. I tu powinniśmy być gotowi z dużym nowym przedsięwzięciem. Prócz tego będziemy wciąż usprawniać to co jest i pracować nad kolejnymi rozwiązaniami.

AK74: A o czym opowiesz za rok?

MK: Zobaczymy za rok. :) Ale chciałbym móc powiedzieć, że kolejny rok był przynajmniej tak dobry jak ten ostatni. Że zrealizowaliśmy aktualne plany. Że działają wszystkie tryby Grupy Nakanapie.pl, a nie tylko sam serwis. Może, że mamy sensownego inwestora; kilku nowych kompetentnych pracowników.

I że można w naszym kraju zrobić social shopping na dobrym poziomie – wokół książki, a później może i innych produktów. Bo nie mówię nie.

Może zainteresują Cię również:



facebook linkedin twitter youtube instagram search-icon