„If a were a rich man” może śpiewać większość polskich krytyków, inwestorów, twórców startupów, bywalców barcampów czy wreszcie właścicieli umów z PARP na 3.1 czy 8.1. Większość z nich nigdy nie wyjdzie poza poziom wzdychania na widok wyników Facebooka czy sprzedaży kolejnej wersji iPada. Dla wszystkich nich przygotowałem małą ściągawkę…
Jeśli pasujecie do powyższego opisu i gdybyście dziwnym zrządzeniem losu odziedziczyli sporą ilość gotówki i nie wiedzieli co z nią zrobić to poniżej ( kompletnie za darmo!) stworzyłem listę trendów, serwisów czy usług które warto obserwować (lub zainwestować) w 2011 roku ponieważ mogą tam narodzić się (albo utrwalić) kolejne biznesy liczone w miliardach dolarów…
Facebook – Nadal można zaistnieć na FB i tłuc kasę. Tylko trzeba pamiętać, że…”aplikacje głupcze!”. Jeszcze nie jest za późno żeby stosunkowo małym kosztem zbudować małą firmę produkującą aplikacje (gry, quizy) i wbić się w ekosystem FB. Dzięki dużej liczbie użytkowników można sprzedawać reklamy (w najgorszym razie) a przy dobrych wiatrach sprzedać się większemu graczowi. Odradzam budowanie firmy od „social media” i lansowanie się na eksperta od mediów społecznościowych – te pozycje są już dawno zajęte, kasy w tym nie ma a w dodatku byle student może robić nam konkurencję. Kolejny pomysł – budowa narzędzi do analizowanie danych. Facebook wbrew pozorom nie oferuje nic ciekawego – żeby mieć prawdziwe informacje trzeba je umiejętnie „wyjąć”, obrobic dopasować. Tak robi FanPageTrender ale tak być może za chwilę wszyscy wyznawcy f-commerce będą potrzebowali dedykowanego narzędzie do mierzenia skuteczności (czy raczej jej braku) sprzedaży na Facebooku?
Zakupy grupowe – W Polsce wykosił wszystkich Groupon zbierając 2,3 ml RU za październik. Następny w kolejce jest Gruper, który nie mieści się w 500 tys. RU. Czy zatem wszystko jest już poukładane i nie można próbować wchodzić w tę niszę? Ależ można – skupiając się na mniejszych niszach i produktach a nie usługach.
Nic nie stoi na przeszkodzie żeby np. taki Reserved nie otworzył swojego sklepiku gdzie po cenach -50% sprzedawałby końcówki serii (zamiast pchać ten sam towar do podmiejskich outletów). Oczywiście marża na produktach nie będzie tak duża jak na usługach ale pamiętajmy, że dzięki globalnemu robieniu w ch… klientów często i gęsto kupujemy produkty takie jak ubrania czy kosmetyki z ogromnym narzutem dającym się zniwelować dzięki kupowaniu u źródła większych partii. I cały czas zostają dobra luksusowe na których potworną kasę trzepie np. Gilt Groupe…
Aplikacje „zwykłe” i te mobilne – dzięki rozszerzaniu się rynku i powstawaniu nowych platform mówiąc „sklep z aplikacjami” nie myślimy już „AppStore”. Pamiętajmy, że Google, Microsoft będą ostro prowowały swoje mobilne sklepy a dodatkowo pojawił się nowy gracz w postaci Chrome a również Apple zapowiedział na 2011 start swojej platformy do sprzedaży aplikacji. Przygotowując jeden produkt możemy go zatem umieścić w co najmniej 3 platformach mobilnych, jednym sklepie z aplikacjami przeglądarkowymi i „zwykłymi” aplikacjami. Słabo? Pomyślcie ile kasy będzie zgarniać taki Dropbox za chwilę..
Microsoft w końcu wyprodukował system operacyjny, który nie budzi odruchów destrukcyjnych po 10 minutach korzystania. Windows Phone jako telefon jest użyteczny, nie zawiesza się i posiada funkcjonalności nie tyle nowe co powszechnie znane ale dopracowane. Niezależnie co kupicie – HTC, LG czy Samsunga „user experience” jest w zasadzie taki sam. Warto pomyśleć o aplikacjach na tę platformę. Android natomiast po kilku brutalnych ciosach rośnie w siłę (głównie dzięki porzuceniu naiwnej myśli, że operatorzy sami będą montowali ten OS na swoje telefony) i wygląda na to, że będzie ostro wchodził w paradę Apple. To dobra wiadomość dla developerów – konkurencja jest potrzebna.
Geolokalizacja – Foursquare, Gowalla znają geekowie po obu stronach oceanu. W Polsce moda na „pokazywanie gdzie jestem” jakoś nie chce chwycić. Spokojnie – chwyci nawet jeśli to będzie mikroskala. Zawsze warto być pierwszym i zostać kupionym (tak jak to miało miejsce z mikroblogami, blipem i GG Network). Najwyżej poświęcicie kilka miesięcy pracy. Co? Są już polskie serwisy oferujące usługi geolokalizacji? Ano są ale nie potrafią się przebić nawet do polskich geeków. Geolokalizacja jest wymarzonym partnerem dla serwisów „z kuponami” ponieważ nałożenie „warstwy” usługowej na „warstwę” mapy powoduje, że mamy klienta na widelcu i w dodatku on sam mówi nam co chce zrobić i gdzie pójść. Mokry sen marketerów.
Gry, rozrywka, casual gaming – tak, Call of Duty czy Medal of Honor czy nawet Wiedźmin to gry, które odniosły sukces międzynarodowy. Natomiast taka Zynga ma 273 miliony osób grających w ich gry co miesiąc. Która z firm produkująca tytuł przez 2-3 lata i wydająca na to kilkadziesiąt milionów dolarów może wykazać podobny statystyki? I pamiętajcie, że mówimy o prościutkich gierkach pisanych we Flashu z użyciem grafiki 2D. Czy zatem można marzyć jeszcze o ukradzeniu własnego kawałka tortu w tej branży? Tak, oczywiście.
W Polsce mamy kilka serwisów społecznościowych, które udostępniają swoje API (Grono, Fotka, NK, GG) których liczba użytkowników nie może równać się hordom graczy na FB ale na warunki polskie stanowić może bezpieczną grupę użytkowników zapewniających co miesiąc miły dochód. Jak to zrobić? To proste – wymyśl i stwórz zajebiście wciągającą grę. I już. Sukcesowi możesz pomóc sprzęgając gry na serwisach społecznościowych z mobilnymi aplikacjami i „warstwą” społecznościową. I wtedy nie ważne gdzie i jak grasz – na konsoli, na Facebooku przez przeglądarkę czy na komórce.
Wideo – Polacy uwielbiają oglądać telewizję. Pod tym względem plasujemy się zaraz za Amerykanami. Lubimy być prowadzeni za rączkę przy wyborze filmów, lubimy poddawać się dyktatowi ramówki telewizyjnej. Nie dziwi zatem, że polsatowska ipla czy iplex szturmem zdobyły serca użytkowników internetu. Dla właścicieli tych serwisów to świetna informacja: mając serwis prowadzony w Internecie mogą sprzedawać reklamę wideo odnosząc się do cenników telewizyjnych (no dobrze, nie jest tak różowo).
Czego potrzebujemy do stworzenia takiego serwisu? Trochę kasy na infrastrukturę (możemy ją rozbudowywać w miarę wzrostu popularności serwisu) oraz treści (tutaj musimy trochę ponegocjować z właścicielami praw ale oni mają nóż na gardle i chętnie zgadzają się na jakąkolwiek formę zarabiania na swoich filmach, które zazwyczaj są pobierane bez żadnych). I już, działamy.
Grupa o2 – Dokładnie 10 lat po starcie firmy właściciele o2 zaczęli szukać inwestora (co już samo w sobie było dużym branżowym zaskoczeniem). Szukają także młodych talentów do prowadzenia własnych wideo blogów. Jeśli nos mnie nie myli to Michał Brański uznał, że w grajdołku internetowym więcej nie da się zarobić i jedynym ratunkiem jest wejście do „szołbizu” na prawdziwą skalę czyli teraz „kierunek telewizja”. Połączenia skali Grupy o2 z jej „proletariackim” sznytem tworzonych treści może być mieszanką wybuchową. Polecam śledzić co będzie się działo z „dotleniaczami” – to jedna z najbardziej awangardowych i dobrze czujących trendy firm portalowych w Polsce.
Można się krzywić na prymitywność przekazu, schlebianie niskim gustom ale nie można odmówić o2 umiejętności budowania treści dla wybranych grup (głównie młodych odbiorców) i promowania tanim kosztem nowych marek. Podejrzewam, że o2 chce być zapamiętane nie jako „ta firma od Pudelka” tylko jako kreatorzy polskiej rzeczywistości medialnej. Jeśli o2 wejdzie na giełdę chętnie kupię akcje tej spółki.
I to tyle! :) Wszystkim obecnym, przyszłym inwestorom, startupowiczom, bywalcom auli i przeróżnych barcampów oraz tym, którzy właśnie zostali olśnieni i biegną rejestrować jakąś domenę pod ich nowy biznes – wszystkim tym życzę wszystkiego najlepszego w nadchodzącym 2011 roku!
PS. Wpis sponsoruje Metafund.pl ;)