Hej Zuckerberg, wpuść mnie do domu

Artur Kurasiński
3 stycznia 2011
Ten artykuł przeczytasz w 3 minut

Facebook pod koniec 2010 roku stał się trzecim największym serwisem na świecie (tak przynajmniej twierdzi ComScore). Jakby nie patrzeć – model biznesowy, wielkości serwisu, tempo wzrostu budząc stosunkowo małe obawy w perspektywie słowa „prywatność”…

Facebook jest dyżurnym „chłopcem do bicia” jeśli chodzi o temat „Internet+serwis społecznościowy+polityka prywatności”. W zasadzie jeśli ktoś chce znaleźć coś negatywnego albo nie ma pomysłu jak skrytykować FB wyciąga argument o braku „poszanowania prywatności”. Tymczasem Facebook jak każdy serwis / usługa posiada regulamin, którego przestrzeganie sankcjonuje prawo (dodajmy amerykańskie) i jeśli ktoś czuje się pokrzywdzony może dochodzić swoich praw na drodze sądowej (oczywiście w USA).

Pośpieszę wyjaśnić – drodzy użytkownicy, Facebook do niczego Was nie nakłania. To Wy sami sprzedajecie mu najintymniejsze detale z Waszego życia prywatnego. Robicie to wgrywając i tagując zdjęcia, opisując miejsca wyjazdów, dodając „pomocne” aplikacje do waszego profilu, grając w Farmville czy CityVille. A informacje (mało istotne dla Was, ogromnie ważne dla reklamodawców i marketerów) wypływają sobie ku uciesze wszystkich oprócz Was.

To jest problem nie tylko Facebooka – ilość doniesień i kompromitujących newsów w których okazuje się, że ważna postać z MSZ zakłada stringi na hełm i robi sobie zdjęcie, komandosi z GROMu publikują swoje fotografie na NK, córka znanego Ministra Finansów pozuje na tle wulgarnych napisów (podobno to fragment dzieła sztuki). To tylko przykłady z Polski. Ile osób straciło pracę za publikowanie prywatnych informacji czy zdjęć w serwisach społecznościowych tego na razie nie wiadomo – na pewno tych osób będzie przybywało.

…A może by tak po prostu przyznać się, że za dostęp do farmy z krówkami czy informacji którym bohaterem „True Blood” jestem szeregowy użytkownik Internetu / Facebooka jest w stanie poświęcić swoją prywatność (przez zdecydowaną większość traktowaną jako duszę – coś czego nie widać i co nie ma policzalnej wartości dla mnie). Może tak naprawę problem „kto ma moje dane i komu je sprzedaje” guzik interesuje 99% użytkowników nie tyle Facebooka co Internetu?

Jeśli zatem prywatność jest interesująca dla dziennikarzy i geeków to może tak naprawdę (wreszcie) jesteśmy w takim momencie rozwoju Internetu w którym utopijna wizja stworzenia i powszechnego zastosowania „OpenID” jest realna? Taka nowa wersja „umowy społecznej” – Ty obywatelu masz w dupie prywatność a ja, wielki globalny serwis daję Ci oto możliwość logowania się, korzystania z elektronicznych gadżetów za pomocą jednego hasła?

Wyobraźmy sobie, że Facebook przekracza 1 miliard zarejestrowanych użytkowników (są prognozy wieszczące, że stanie się to w 2012 roku). Ponieważ już obecnie na rynku istnieją całe ekosystemy bazujące na API Facebooka, reklamujące się jako „wspierające” (firmy samochodowe, operatorzy komórkowi) to łatwo sobie wyobrazić, że „brandowanie” FB będzie tak powszechne jak znaczek Wi-Fi czy USB. Nie jest ważna ilu użytkowników w Polsce będzie miał FB – jeśli globalnie to będzie firma operująca standardem „connect with facebook” to w Polsce automatycznie każdy użytkownik FB będzie beneficjentem takiego rozwiązania. A inni nie zarejestrowani użytkownicy chętnie się „skonwertują” widząc „dobrodziejstwa” jakie daje taka funkcja.

Utopia? Pamiętajmy, że OpenID nie może stworzyć bank, operator GSM, podmiot państwowy – tacy gracze zawsze będą posądzani o możliwość kontrolowania, wykorzystywania danych użytkownika do swoich celów. A Facebook? To „tylko” serwis społecznościowy – ani bank, ani operator, ani państwowa agenda.

Czy naprawdę ludzie dadzą sobie wmówić, że prywatna, komercyjna firma może być najlepszym gwarantem bezpieczeństwa bardzo wrażliwych danych? Parę lat temu byśmy powiedzieli „oczywiście nie”. Obecnie wszystko jest możliwe. Jak mawia Slavoj Žižek „a kto by sobie wyobraził, że w USA zalegalizowane zostaną tortury jako metody przesłuchiwania”? I co zrobi użytkownik, który przy wymianie swojej kolejnej komórki usłyszy „mam dla Pana świetną promocję – ma Pan tutaj telefon bez PIN sprzęgnięty z Pana wszystkimi kartami płatnicznymi. Nie musi Pan już pamiętać tych wszystkich PINów. Ma Pan konto na Facebooku? Nie? To czysta formalność wystarczą 3 minuty…”

Ile razy otwieraliście dodatkowe konto w banku przy podpisywaniu umowy bo „tak będzie lepiej dla Pana”? Albo ile razy dawaliście dostęp do swoich danych wszelkiej maści firmom, które nie pozwalały Wam wypełnić do końca formularza bez odznaczenia boksa „zgadzam się na wykorzystanie moich danych…”?

Czy zatem za parę lat będzie stali pod drzwiami własnego domu próbując „zalogować się” do niego, przeklinając równocześnie Marka Zuckerberga, że właśnie zawiesiły się serwery Facebooka?

A czemu nie? W końcu z serwisem wycenianym na 50 miliardów dolarów nie dyskutuje się.

Może zainteresują Cię również:



facebook linkedin twitter youtube instagram search-icon