Darek Sędek (Nasza Księgarnia): Sprzedaż książek maleje przez małą promocję czytelnictwa i brak ciekawych tytułów

Artur Kurasiński
14 marca 2012
Ten artykuł przeczytasz w 6 minut

AK74: Darku, jak obecnie wydawcy radzą sobie w świecie, w którym co rusz pojawiają się informacje dotyczące coraz to lepszych tabletów, e-czytników i modeli biznesowych? Nie masz wrażenia, że całą branżę „papierową” czeka rewolucja?

Darek Sędek (Dyrektor ds. Wydawniczych i Promocji Naszej Księgarni): Zdecydowanie rewolucja już się zaczęła. Ciekawe, dokąd nas zaprowadzi. Bo chyba nikt tego tak naprawdę nie wie. Pojawiły się nowe możliwości techniczne, ale wydawcy i klienci tak szybko nie zmieniają przyzwyczajeń. Dodatkowo czynnikiem opóźniającym jest legislacja. Prawo, które nie nadąża za przemianami społecznymi i technologicznymi.

AK74: Czytelnictwo w Polsce jest na bardzo niskim poziomie. Ludzie nie czytają, nie kupują książek. Wydawcy powinni bankrutować jeden po drugim. Tymczasem mam wrażenie, że jest odwrotnie?

DS: Są wydawcy, którzy odnoszą sukcesy i są wydawcy, którzy plajtują. Jak w każdej branży. To fakt, że poziom czytelnictwa w Polsce jest niski (w porównaniu chociażby z Czechami wręcz dramatycznie niski), więc tym bardziej jest to trudny rynek. Trzeba się starać.

AK74: Na czym polega problem polskiego rynku? Brak czytelników czy autorów, którzy rozumieją, czego chcą ludzie? A może tkwi on w tradycyjnym modelu sprzedaży (wydawca – hurtownia – księgarnia)?

DS: Tych czynników jest sporo, ale chyba nie ma sensu ich wszystkich wymieniać. Moim zdaniem brakuje stałej, skutecznej promocji czytelnictwa. To czytelnik kupuje książki. Jeśli nie będzie czytelników, nie będzie powodu, dla którego wydaje się książki. W następnej kolejności wskazałbym nadprodukcję – nadmiar mało oryginalnych tytułów, które nic nowego nie wnoszą i lądują później masowo w koszach z przecenami.

To psuje rynek książki. Oczywiście długo można by jeszcze wymieniać inne, czysto handlowe przyczyny – chociażby problemy z terminami płatności, krótkie życie książki na półkach sieci księgarskich, kurczący się portfel przeciętnego Polaka czy wprowadzenie stawki VAT na książki, ale moim zdaniem te dwa pierwsze czynniki są najistotniejsze.

AK74: Jako podchodzicie do tematu ebooków i audiobooków? Boicie się inwestować w te sektory? Czy raczej nie możecie przekonać swoich autorów, że powinni ryzykować, bo sądzą, że ich książki trafią do serwisów udostępniających pirackie wersje plików?

DS: Nie boimy się ani audiobooków, ani ebooków. Mamy w ofercie zarówno audiobooki w postaci plików mp3 do pobrania, jak i na tradycyjnych nośnikach CD. Dbamy, aby nasze książki czytali znani artyści, np. Janusz Gajos (seria o Kubusiu Puchatku), Krzysztof Kowalewski („Muminki”), Zbigniew Zamachowski (książki autorstwa Grzegorza Kasdepke), Anna Dereszowska („Cukiernia Pod Amorem”). Wkrótce wydajemy „Przygody kota Filemona” w interpretacji Mariana Opani.

Jeśli chodzi o ebooki, to przygotowujemy je w trzech formatach: PDF, EPUB oraz MOBI. Współpracujemy z większością sieci handlowych dysponujących ofertą elektroniczną. Oczywiście prowadzimy też własny sklep internetowy pod adresem www.nk.com.pl, gdzie można się zapoznać z naszym aktualnym katalogiem i zakupić bezpośrednio zarówno tradycyjne książki papierowe, jak i audiobooki oraz ebooki.

Jeśli chodzi o autorów czy licencjodawców to owszem, zdarzają się problemy z prawami do wersji elektronicznych, ale zwykle wynikają one z tego, że jest to po prostu nowy, bardzo dynamiczny produkt, który rządzi się innymi prawami niż tradycyjna książka. Mechanizmy dystrybucji, rozliczeń mogą nie być dla wszystkich jasne.

Kolejnym problemem jest też zapewne fakt, że nowe formaty nie są jeszcze dochodowe (bo czytników w Polsce wcale nie jest tak dużo), dla wydawcy natomiast generują mnóstwo trudności – począwszy od procesu zdobywania praw, poprzez produkcję, na dystrybucji skończywszy. Wierzę jednak, że z biegiem czasu formaty elektroniczne będą traktowane jako coś zupełnie oczywistego, dokładnie tak jak książki papierowe.

AK74: Postawmy się na miejscu autora. Ile trzeba sprzedać książek w Polsce, żeby na tym godziwie zarobić? Jak osiągnąć sukces?

DS: Zależy, co rozumiemy pod pojęciem „godziwie”. W Polsce bestsellerami nazywa się tytuły powyżej 10 000 sprzedanych egzemplarzy, więc trudno w takim przypadku mówić nawet o utrzymywaniu się z pisania.

Pamiętajmy, że autor poświęca mnóstwo czasu i energii na napisanie książki. I najczęściej dzieli tę pasję ze zwykłym życiem zawodowym. Oczywiście są w Polsce autorzy, którzy sprzedają swoje książki w kilkusettysięcznych nakładach i to ich trzeba by zapytać, co zrobić, żeby takie nakłady osiągnąć.

AK74: Wygląda na to, że lada chwila w Polsce oficjalnie pojawi się Amazon. Czy jako przedstawiciel jednego z najstarszych polskich wydawnictw się tego boisz czy raczej wypatrujesz z nadzieją? Amazon naprawdę może coś zmienić na naszym rynku?

DS: Czekamy na Amazona z ciekawością. Taki duży gracz to na pewno szansa na zmianę. Oby na lepsze. Dla nas jako wydawnictwa Amazon jest po prostu kolejnym partnerem handlowym.

AK74: Powieść Kuby Żulczyka „Zmorojewo” wydaną przez Naszą Księgarnię można ściągnąć za darmo na swój czytnik czy tablet. Czy za sprawą tej akcji chcecie zaszczepić nawyk sięgania po e-książki? Bo finansowo to chyba nie jest zbyt opłacalne?

DS: „Zmorojewo” i „Świątynia” to bardzo dobra seria, a Jakub Żulczyk jest znakomitym pisarzem, który w dodatku doskonale czuje współczesny świat. Ostatnio jest głośno na temat praw autorskich w internecie, dużo też się mówi na temat cen ebooków.

Chcieliśmy pokazać, że autor i wydawnictwo również mogą się czynnie włączyć do tej dyskusji. Ta akcja jest ukłonem w stronę czytelnika, zarówno ze strony pisarza, jak i wydawnictwa. Ale zależy nam również na tym, aby zorientować się, jak dużo osób w ogóle chce czytać ebooki i w jakich formatach…

AK74: Jakie trendy, które obserwujesz, uczestnicząc w targach w Europie, zagościły u nas? Więcej ludzi czytających e-książki? A może jakieś konkretne gatunki literackie popularne na świecie, a u nas nieobecne?

DS: Nie mamy się czego wstydzić. Większość znaczących tytułów pojawia się i u nas. Jeśli chodzi o nieobecne gatunki literackie… no cóż, na zachodzie Europy większe znaczenie mają nisze gatunkowe (np. komiksy, ambitne albumy etc), często bardzo interesujące, i z takich wąskich specjalizacji potrafią się utrzymać spore wydawnictwa. U nas do tego daleko.

AK74: Jaki procent waszych dochodów generuje sklep internetowy? Warto inwestować w swój sklep? Nie lepiej skorzystać ze wsparcia któregoś z dużych graczy typu Merlin czy Empik?

DS: Nasza strona internetowa jest naszą wizytówką. Tutaj można znaleźć zarówno informacje o wydarzeniach z życia wydawnictwa, jak i fragmenty książek czy audiobooków. Na stronie znajdują się linki do podstron naszych książek, do naszego fanpage’u na Facebooku oraz kanału w serwisie YouTube.

Poprzez stronę można skontaktować się z wydawnictwem, wysłać np. propozycję wydawniczą. Oczywiście w ramach strony www.nk.com.pl funkcjonuje też księgarnia internetowa, gdzie można zakupić nasze książki, papierowe i elektroniczne.

Udział w sprzedaży własnej księgarni internetowej NK rośnie i nie jest mały, ale trzeba podkreślić, że to w dalszym ciągu zaledwie kilka procent całkowitych obrotów wydawnictwa. Nasze książki są obecne praktycznie na całym rynku, zarówno tradycyjnym jak i internetowym (włączając w to oczywiście Merlin i Empik).

AK74: Zazdrościsz czasami wydawnictwom, które zdecydowały się opublikować „Harry’ego Pottera” czy trylogię „Millenium”? Bo przecież to nie było wcale pewne, że w Polsce te książki będą się sprzedawały…

DS: Każdy bestseller na początku jest po prostu maszynopisem. To najlepsze w wydawaniu książek – zawsze jest szansa na przebój. Ani „Harry Potter”, ani „Millenium” niestety nie trafiły do nas, więc nie mogliśmy ich wydać.

Mamy za to inne bestsellerowe pozycje: „Cukiernię Pod Amorem”, serię „Poczytaj mi, mamo”, „Dziennik cwaniaczka”, „Projekt Szczęście”…

AK74: Co obecnie w Polsce jest murowanym hitem i o jakich autorów zabijają się wydawnictwa? Są w Polsce tacy pisarze, których nawet dwudziesta książka będzie kupowana jak ciepłe bułeczki?

DS: Jest grupa bardzo popularnych pisarzy, ale nie ma murowanych hitów i autor który sprzedał z sukcesem te dziewiętnaście tytułów, może mieć problem ze sprzedażą dwudziestego. Wszystko zależy od czytelników.

AK74: Co ciekawego zamierzacie wydać w tym roku?

DS: Ukaże się kolejna księga „Poczytaj mi, mamo”, a poza tym przypomnimy znakomitych twórców – za sprawą wyboru utworów Juliana Tuwima i Ireny Tuwim oraz Ludwika Jerzego Kerna. Dla dziecięcych czytelników przygotowaliśmy dwie nowe, przezabawne, świetnie zilustrowane serie: „Zosię z ulicy Kociej” o perypetiach dziewczynki, która musi oswajać okolicę po tym, jak jej rodzina przeprowadza się w nowe miejsce, oraz przewrotnego „Okropnego Maciusia” – o przygodach chłopca, przy którym Koszmarny Karolek wydaje się bardzo grzeczny.

Opublikujemy również pierwszą książkę dla dzieci Anny Janko, cenionej poetki i pisarki, autorki m.in. bardzo dobrze przyjętej powieści „Dziewczyna z zapałkami”.

Dla młodzieży mamy natomiast nową serię fantasy młodej polskiej autorki Agnieszki Wojdowicz – „Strażników Nirgali”. Dorośli czytelnicy niecierpliwie czekają na nową książkę Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk, „Podróż do miasta świateł”, która przeniesie nas do Paryża z czasów belle époque.

Wydamy również bardzo interesujące reportaże literackie – „Pieśń Aborygenki” o rdzennej kulturze Australii oraz „Życie zaczyna się w Ligurii” – niezwykłą historię osadzoną w realiach górskiej wioski na północy Włoch. A także światowy bestseller „Kleo i ja” – prawdziwą historię pewnego kota, który uratował pogrążoną w żałobie rodzinę autorki.

Dla miłośników ambitnej literatury mamy wyjątkowe propozycje – cenioną przez krytyków powieść dla dorosłych Tove Jansson, autorki „Muminków” oraz „Dziecko kwiatów” Clausa Stephaniego – magiczną powieść o przedwojennych i wojennych losach rumuńskiej Żydówki oraz o nieistniejącym już świecie zamieszkałym przez Niemców, Żydów, Ukraińców i Rumunów, Węgrów, Słowaków i Cyganów.

Ponadto planujemy wydać kilka poradników, w tym kulinarną „Ekonomię gastronomię”, za sprawą której chcemy propagować ideę niemarnowania żywności.

Liczymy również, że czytelnicy przyjmą ciepło debiutancką powieść Kasi Bulicz-Kasprzak „Nie licząc kota, czyli kolejna historia miłosna”, która wygrała ogłoszony przez nas konkurs na książkę dla kobiet, a także zabawną i romantyczną „Ucieczkę znad rozlewiska” – kolejną powieść Katarzyny Zyskowskiej-Ignaciak.

Strona Wydawnictwa Nasza Księgarnia
Nasza Księgarnia na Facebooku
Kanał YouTube Naszej Księgarnii

Może zainteresują Cię również:



facebook linkedin twitter youtube instagram search-icon