Cashbook z Financial Valley

Artur Kurasiński
20 maja 2012
Ten artykuł przeczytasz w 4 minut

IPO Facebooka można uznać za klamrę spinającą okres ostatnich 2-3 lat kiedy dojrzałe biznesy (takie choćby jak LinkedIn) przeistaczały się w giełdowe firmy z pokaźną wyceną oraz poszukiwanie akcjonariuszy przez szybko rosnące albo postrzegane jako ryzykowne spółki w stylu Zyngi czy Groupona. Tym samym można moim zdaniem śmiało mówić o końcu Doliny Krzemowej jako miejsca w którym powstają wynalazki i zmieniające świat nowe technologie…

Dolina Krzemowa jako miejsce stworzone przez naukowców powoli odchodzi w niebyt. Dziś oprócz Elona Muska i jego zmaganiom z produkcją elektrycznego samochodu (o wdzięcznej nazwie Tesla), planom sprywatyzowania lotów w kosmos (i produkcji „zielonej energii” za pomocą paneli słonecznych) właściwie nie słychać o firmach, których działania nakierowane są na „big thing” istotnie zmieniające życie ludzi.

Nie słychać o młodych ludziach poświęcających się stworzeniu nowego stopu metali, wyprodukowaniu wydajniejszego silnika. Słychać natomiast o serwisach społecznościowych i aplikacjach mobilnych. Mutacjach tych samych pomysłów, APIzycacji, tworzeniu wartości dodanej przez zmianę koloru czcionek czy wiekości logo.

Tutaj w pełni zgadzam się ze Stevem Blankiem – widzimy zmianę nie tyle pokoleniową co jakościową w „duchu” Doliny. Stare wartości zastępowane są nowymi a wszystko wymieszane w gęstym sosie finansowych wyliczeń. Na pierwsze miejsce wysuwają się kwestie „jak na tym zarobić” a nie „jak zmianę w nasze życie może to wprowadzić”.

I nie chodzi mi wcale o krzyczenie i straszenie kolejną bańką spekulacyjną. Wręcz jestem od tego daleki. W 2000 roku biznesy szły do piachu ponieważ nie miały żadnych realnych modeli biznesowych. Obecne są po prostu niesamowicie przeceniane przez rynek. Oczekiwania budują kuriozalne wyceny. Facebook, Groupon, Zynga czy LinkedIn przecież zarabiają żywą gotówkę – tylko nie w takiej ilości jakby to wynikało z ich giełdowych wycen.

Oczywiście, że „software zjada świat„. Oczywiście, że będziemy „pływali” w „big data” i ktoś te wszystkie informacje musi umieć zebrać, przetworzyć i wygenerować wnioski. Dolina Krzemowa jednak od zawsze szczyciła się inżynierami i produkowaniem technologii zmieniających w realny sposób życie ludzi na całym świecie. Co się zatem stało?

Nie zrozumcie mnie źle – Facebook również zmienia ale jego wyłączenie nie spowoduje takiego efektu jak zniknięcie półprzewodników z naszego życia czy mikroprocesorów (wynalezionych właśnie w Krzemowej Dolinie). Inna skala, inne oddziaływanie na rzeczywistość. To tylko i aż serwis internetowy.

Obecnie inwestorzy jak nigdy nastawieni są na bardzo krótkie okres inwestycji i „wyjścia”. Facebooka stworzono 8 lat temu i tyle zajęło aby firma osiągnęła giełdową wycenę na poziomie 100 miliardów dolarów. Zakup Instagramu przez Zuckerberga wyznaczył nowy rekord – spółka z dwuletnią historią została wyceniona na 1 mld dolarów. Można zgadywać ile ale duża część wynagrodzenia twórcy Instagramu otrzymali w akcjach Facebooka – nie dziwmy się zatem gestowi Zuckerberga, wydawał nie swoje pieniądze.

Pojawia się zatem pytanie – po co inwestować w firmy i pomysły z horyzontem zwrotu na poziomie 10-15 lat (na przykład leki) skoro można szukać „gorących” pomysłów, które można sprzedać w czasie 2-5 lat? I pewnie odpowiedzieć można, że taki trend (zarobek w krótkim terminie) był obserwowany od zawsze.

Jest w tym dużo prawdy. Niemniej jednak nigdy wcześniej na rynku nie było tyle gotówki (złośliwie można powiedzieć, że po prostu Amerykanie strasznie jej dużo drukują) co generuje problem – w co ją zainwestować? A potem automatycznie kolejny – jak odzyskać i wygenerować zysk z takich inwestycji skoro w rundzie „A” firma dostaje 20-30 mln $? Ile trzeba zainwestować w kolejnych rundach i ile zarobić?

Giełda dla Facebooka jest i nie jest taką wspaniałą opcją – pojawią się bowiem obostrzenia związane z transparentnością prowadzenia działalności spółki. Po drugie Facebook jako duża i bogata spółka szybciutko pojawi się na celowniku wszelkiej maści organizacji walczących chociażby z prywatnością użytkowników internetu. Uszczknięcie nawet drobnej sumy ze 100 mld $ jest dość kuszące a amerykańskie sąd znane są z walenia wysokich kar korporacjom.

Głównym problemem Facebooka jest czas – wydaje się, że osiągnięcie 1 mld użytkowników jest do zrealizowania. Pytanie czy to nie będzie ostateczny punkt wzrostu dla tego serwisu? Giełda polega na tym, że akcje firmy mają dawać zysk jej posiadaczom – jeśli Facebook będzie nawet generował zyski to wszystko wskazuje na to, że w pewnym momencie dojdzie do ściany – jego użytkownicy nie zaakceptują zwiększonej obecności reklamy display’owej a inne formy zarobkowania Facebook na razie nie ma dobrze przemyślanych.

Kwestię zyskowności Facebooka dobrze jest zobaczyć w porównaniu do innych amerykańskich firm:

Jak sami widzicie nie wygląda to dobrze. Nawet jeśli czarodziejce od finansów Sheryl Sandberg uda się znaleźć sposób aby podwoić przychody Facebooka to nadal różnica między wyceną spółki a jej przychodami jest kolosalna. Akcjonariusze mogą poczekać ale za moment będą chcieli widzieć, że Facebooka oprócz tego, że jest innowacyjną i globalną firmą tak samo umie generować zyski.

Jako debiutantowi Zuckerbergowi przysługiwało prawo otworzenia NASDAQ w dniu debiutu Facebooka. Zrobił to zdalnie z siedziby spółki a nie z parkietu giełdy tak jak robiono to do tej pory. Dziennikarze mówili o przeniesieniu środka ciężkości z Wall Street do Doliny Krzemowej.

Moim zdaniem świadczy to o tym, że panowie z Wall Street przenosi się do Doliny Krzemowej zmieniając ją z „Silicon” na „Financial Valley”. W końcu obecnie na niczym nie robi się tak dobrych interesów jak na debiucie młodych spółek technologicznych.

Następca Facebooka będzie miał łatwiejsze zadanie – wycena na poziomie 100 mld dolarów nie powinna już nikogo dziwić.

Może zainteresują Cię również:



facebook linkedin twitter youtube instagram search-icon