Tomasz Ociepka – W Azji środowisko startupów jest słabo zorganizowane i niezbyt rozwinięte

Artur Kurasiński
2 czerwca 2012
Ten artykuł przeczytasz w 6 minut

AK74 – Tomku, skąd Twoje zainteresowanie kulturą przedsiębiorczości Azji? Chciałeś się dowiedzieć czegoś o tym regionie, który z reguły jest pomijany na zachodnich blogach technologicznych?

Tomasz Ociepka – Nie, jest to raczej wynik ewolucji moich zainteresowań. Od liceum interesowała mnie kultura i historia Japonii, która z czasem objęła resztę tej części Azji.

Jednocześnie podczas studiów matematycznych zaciekawiła mnie kwestia komercjalizacji badań jak i problem przedsiębiorczości wśród studentów. Stąd już niedaleko do startupów i innowacji azjatyckich.

Ponadto nie bez znaczenia jest też rzeczywiście dość duża luka w wiedzy o rynkach azjatyckich – w większości oparta na krótkich artykułach z gazet, które niejednokrotnie powielają popularne opinie i stereotypy.

AK74 – Gdzie konkretnie byłeś i czego ciekawego się dowiedziałeś?

TO – Podczas pięciu miesięcy zobaczyłem (wraz z żoną) Japonię, Chiny, Singapur, Malezję i Indie, co pozwoliło nam zobaczyć tę część Azji zarówno od strony miliardowych państw, jak i mniejszych, liczących sobie tylko kilka do kilkudziesięciu milionów mieszkańców.

To co niewątpliwie daje dużo do myślenia, to zdecydowane różnice w gospodarkach poszczególnych państw: z jednej strony miliard mieszkańców Indii, spośród których około 70% żyje w granicach ubóstwa, a z drugiej strony ‘zaledwie’ 128 mln Japonia, gdzie spodziewane jest, że do 2015 r. wszyscy mieszkańcy będą mieli smartfony lub tablety (tak chociaż twierdził Jonny Li – jeden z organizatorów Startup Weekendów w Japonii).

Poza wielkością rynków różnią się także warunki funkcjonowania na nich i tak startup który odniesie sukces w Singapurze (wielkie wsparcie od państwa i licznych organizacji, pro-innowacyjne środowisko, stosunkowo łatwe nawiązywanie kontaktów, czy wreszcie wysoka świadomość konsumenta) niekoniecznie ‘wygra’ w Chinach (korupcja, olbrzymia konkurencja, bariery językowe, a w przypadku braku sieci kontaktów niska szansa powodzenia).

Z kolei same społeczności startupowe są tutaj (poza Singapurem) jeszcze słabo zorganizowane i niezbyt rozwinięte.

Dzieje się tak między innymi z powodów różnic w kulturze pracy i relacji międzyludzkich, w stosunku do tych które są w Stanach Zjednoczonych czy w Europie. Wspomniany już wcześniej Jonny Li będący jedną z osób która już od kilku lat stara się stworzyć zwartą społeczność startupową w Japonii powiedział nam, że każdy w tym kraju bardzo zazdrośnie strzeże swojej sieci kontaktów, co znacznie utrudnia mu dotarcie do potencjalnie zainteresowanych osób.

Z kolei podczas Startup Saturday Gurgaon (Indie) – cyklicznych warsztatów około startupowych, prelegenci podkreślali słabość projektów i brak przygotowania młodych przedsiębiorców do wejścia na rynek.

AK74 – Standardowo myślimy „tylko w Dolinie Krzemowej tworzy się innowacje”. A jakie Ty masz przemyślenia? W Chinach może narodzić się jakiś ciekawy startup?

TO – Zdecydowanie się nie zgadzam z tym określeniem – najlepszym tego przykładem jest Japonia, która właśnie na innowacjach (może nie tak spektakularnych jak te w USA, ale jednak) zbudowała swoją potęgę gospodarczą.

Podstawowa różnica jest jednak w tym, że większość rozwiązań innowacyjnych powstaje w dużych korporacjach takich jak Toyota, Hitachi, Sony itp. a nie w prywatnych przedsiębiorstwach ‘mniejszego kalibru’. Także Chiny – jak dotąd znane głównie ze szpiegostwa gospodarczego, mocno postawiły na rozwój.

Oczywiście same pieniądze nie wystarczą by stworzyć odpowiednie warunki dla rozwoju innowacji, ale dając je świetnym naukowcom i absolwentom amerykańskich i angielskich uczelni (oczywiście Chińskiego pochodzenia), prawdopodobnie jeszcze pokarzą światu na co ich stać.

Na samym Harvardzie na 21 tys. studentów jest aż 600 Chińczyków (za: Bloomberg Businessweek nr 10/12). Będą to jednak innowacje raczej korporacyjne a nie w stylu startupowym. Mniejsze państwa, takie jak Singapur, Malezja i inne tworzą z kolei własne ‘drugie doliny krzemowe’ – całe miasta nastawione na IT i High-Tech (Singapur sam w sobie, Cyberjaya w Malezji, Ho Chi Minh w Wietnamie i inne).

Jednak, raczej nie osiągną one sukcesu na miarę Doliny Krzemowej: różni je przede wszystkim wielkość oraz podejście do: ryzyka (boją się go), pracy (lubią sztywne godziny pracy, pasja nie jest przeszkodą w powrocie do domu) czy otwartości (o Japonii napisałem wcześniej, boją się też kradzieży pomysłu).

Czy w Chinach może narodzić się ciekawy startup? Na razie są mocno skupieni na nadrabianiu zaległości: mają odpowiednik facebooka, twittera, groupona, googla i innych. Intensywnie pracują też nad własnymi oryginalnymi pomysłami, choć te głównie są nakierunkowanie na rynek wewnętrzny, który jest ogromny.

James Tan – prelegent na ‘Startup in Asia Singapore 2012’, twórca 55tuan (chiński odpowiednik Groupona) stwierdził, że na razie Chiny są mało innowacyjne, tylko kopiują, zarówno pomysły z zewnątrz jak i te powstające w kraju.

Sam Tan, gdy rozpoczął działalność w Chinach (po uprzednich studiach tutaj i nawiązaniu sieci kontaktów, niezbędnych w tym kraju) w trzy miesiące po rozpoczęciu działalności namierzył około 80 (!) grup, które kopiowały jego pomysł.

Powyższe, wraz z dość wysoką korupcją i dużą nieufnością do wszystkiego co chińskie sprawia, że prawdopodobnie w przeciągu paru, może nawet kilku lat raczej nie doczekamy się chińskiego startupu, który podbije ogólnoświatowe rynki.

AK74 – Jakbyś określił podstawowe różnice między Polską a Azją pod kątem przedsiębiorczości? Są jakieś cechy, które możesz wymienić jako bardzo znaczące?

TO – Przede wszystkim nie możemy wziąć Azji jako całość, bo sama różni się wewnętrznie niesamowicie. Przede wszystkim duże kraje azjatyckie (takie jak Japonia, Chiny czy Indie) są dużymi rynkami same w sobie. Inna jest strategia działania startupu działającego w takich krajach, a inna z niewielkiego, gdzie potencjał ludnościowy nie przekracza 100 mln. Z tego powodu też, nam Polakom, powinno być łatwiej działać właśnie w niewielkich krajach Azji Południowo Wschodniej, ponieważ są to rynki o potencjale i zasadach działania podobnych do Polski czy innych krajów europejskich.

Dużą różnicą jest też sprawa korupcji – Chiny i Indie są krajami w których wiele przedsięwzięć jest związanych z łapówką (zarówno pieniężną jaki i innymi). Wspomniany już James Tan wspominał, że niejednokrotnie musiał zapraszać osoby decyzyjne na wystawne obiady, wręczać upominki itp. Do łapówki w postaci pieniędzy się nie przyznał, ale kto by to zrobił na forum ponad 500 osób związanych ze startupami? W innych krajach problem ten też prawdopodobnie występuje, ale nie mam wiedzy i danych na ten temat.

Warte zanotowania jest jeszcze podejście do ryzyka. Społeczeństwa Azji, a w szczególności Japonia oraz Indie są tzw. ‘risk averse society’ – w swoich działaniach są bardzo ostrożni i unikają podejmowania decyzji obarczonych dużym ryzykiem.

Co było bardzo uderzające podczas Startup Weekend Tokyo, to że zdecydowana większość spośród 60 pitchujących osób to były osoby, które pracują w korporacjach i dopiero zastanawiają się nad założeniem własnej działalności! Działające projekty, którym twórcy poświęcają 100% swojego czasu, można było policzyć na palcach jednej ręki. Niezbyt to twórcze, nie?

A jak już jesteśmy przy czasie poświęconym na pracę: dr Serkan Toto podczas Startup in Asia powiedział, że ‘Asian entrepreneurs do not work hard enought’. Zwrócił uwagę, że Azjaci są bardzo przywiązani do korporacyjnego trybu pracy, gdzie pracujesz od godziny x do godziny y i na tym kończy się twoje zaangażowanie. W gruncie rzeczy nie podchodzą do realizowanego startupu jak do swojej pasji, którą chcą zrealizować.

AK74 – Chiny są krajem, którego powinniśmy się bać jeśli chodzi o możliwość robienia interesów? Mogę wsiąść w samolot, polecieć do Pekinu i zacząć robić biznes z miejscowymi firmami? Czy to jest tylko wyobrażenie Europejczyka?

TO – Raczej wyobrażenie, choć pewnie można wskazać jednostki którym się tak udało odnieść sukces. Przede wszystkim w Chinach niezwykle istotna jest posiadana sieć kontaktów – bez niej prawdopodobieństwo powodzenia przedsięwzięcia jest bliskie zeru.

James Tan, jako Singapurczyk z pochodzenia powiedział, że gdyby nie studia w Chinach i poznani na nich ludzie, nie byłby w stanie zaistnieć na rynku Chińskim. Jego rodak James Tong także zwrócił uwagę, że dzięki dobrym kontaktom z władzami miał ułatwione dotarcie do inwestorów zarówno państwowych, jak i indywidualnych. Ponadto jeżeli nie zna się perfekcyjnie języka chińskiego i kultury stosunków międzyludzkich w tym kraju, należy znaleźć partnera, który będzie za nas w stanie znaleźć partnerów/inwestorów, prowadzić negocjacje czy wreszcie zrekrutować pracowników.

Taka osoba to skarb, nie tylko z powodu wysokiej wartości, ale także ponieważ ciężko go znaleźć…

Problemem jest wspomniana już powyżej: korupcja, kopiowanie pomysłów i duża konkurencja. Przeszkodą może być także podejście tamtejszych VC i funduszy rządowych: jak dotąd wspierały dużo chętniej rodzime, chińskie przedsięwzięcia. Na szczęście powoli się to zmienia. James Tong wspomniał także, że rząd Chiński wspiera głównie pomysły które mają szansę na bardzo szybki sukces – niechętnie patrzą na projekty, których rozwój rozłożony jest na lata.

Rynek jest ogromny, ponad miliardowy, ale ja osobiście kilka razy bym się zastanowił, zanim wszedłbym na niego ze swoim pomysłem.

AK74 – Jeśli miałbyś doradzić komuś kto chce zrobić biznes w Azji – gdzie powinien się udać? Co musi wiedzieć o warunkach lokalnych i jakiego typu informacje posiąść wcześniej?

TO – Singapur. Jest to jedno z najbardziej przyjaznych przedsiębiorczości i innowacyjności miejsce na Ziemi. Zacznijmy może od zalet: wysoki poziom technologiczny kraju, wysoka świadomość konsumencka, prężne i liczne środowisko startupowe, liczne fundusze VC, wiele połączeń z Doliną Krzemową, łatwo dostępne przestrzenie biurowe oraz wielu doświadczonych przedsiębiorców, którzy chętnie dzielą się swoją wiedzą i doświadczeniami na licznych spotkaniach, konferencjach i warsztatach. Ponadto językiem urzędowym jest angielski a prawo jest skonstruowane tak, by być jak najbardziej przyjazne dla przedsiębiorcy.

Nie możemy jednak zapomnieć o problemach na jakie możemy natknąć się tutaj. Przede wszystkim wysokie koszty pracy i życia – pod tym względem leżąca zaledwie kilka lub kilkanaście kilometrów dalej malezyjska Cyberjaya jest sto razy lepsza.

Można mieć duży problem z dostępem do fachowców – przez to, że do Singapuru ściągają setki firm z całego świata, często studenci pierwszych lat studiów są już ‘zaklepani’ przez firmy. Niektórzy wręcz otwarcie mówią, że najlepiej jest przenieść swoją działalność do Singapuru (z powodów wymienionych powyżej), ale zespół należy przywieźć ze sobą. Wielkość kraju (około 4,5mln ludzi) sprawia, że na pewno należy od samego początku rozszerzać swoją działalność na sąsiednie kraje, choć jest to też pewnego rodzaju motywacja…

Niemniej metka ‘Made in Singapore’ jest mocną marką, która może pomóc naszemu biznesowi osiągnąć sukces w świecie.

Może zainteresują Cię również:



facebook linkedin twitter youtube instagram search-icon