Szczerze powiedziawszy częstotliwość newsów o tym, że w USA „ktoś, kogoś, masowo” wysłał na tamten świat wywołał u mnie znieczulicę. Z obowiązku zarejestrowałem ostatnią masakrę w szkole, poczytałem o dzielnej postawie uczniów i nauczycieli. Pisze tak ponieważ temat prawa do posiadania broni jest w USA o tyle często powtarzającym się tematem (przy okazji podobnych złych wydarzeń) co sprawą z góry przesądzoną…
Zacznijmy od przypomnienia faktów: w miasteczku Newton 14 grudnia 2012 nastolatek z problemami psychicznymi (prawdopodobnie Zespół Aspergera) w swojej szkole zabił 20 sześcio- i siedmioletnich uczniów podstawówki, 5 nauczycieli, a także własną matkę. Adam Lanza użył do tego celu dwóch pistoletów automatycznych, dwóch strzelb i wojskowego karabinu (za pomocą którego uśmiercił swoją matkę).
W USA tylko w 2012 roku zarejestrowano trzy strzelanin w miejscach publicznych (poza tą w Newtown). W większości przypadków kończył się one śmiercią kilku, lub kilkudziesięciu osób. Ostatnia strzelanina miała miejsce w lipcu 2012 roku podczas premiery filmu o Batmanie. 24-letni James Homes zabił 12 osób a ranił 59. Tutaj znajdziesz większe zestawienie z ostatnich lat.
Prezydent publicznie uronił łzę, Amerykanie padli sobie w ramiona, media popstrykały fotki misiów przyklejanych na wiązanki i tyle. Sprawa ucichnie (i wróci za parę miesięcy przy okazji kolejnej masakry). Czy coś się zmieni?
Nic się nie zmieni.
Nie dlatego, że w Ameryce ludzie mają nieczułe serduszka co z powodu zwykłego prawnego impasu (żeby zmienić ten przepis trzeba zmienić świętą Konstytucję co oznacza nie mnie ni więcej tylko 2/3 głosów w obu izbach i żeby było ciekawiej – ratyfikacji poprawki przez 3/4 stanów w ciągu siedmiu lat.).
Ktoś kto troszkę interesuje się historią i polityką amerykańską wie, że takie combo jest tak możliwe jak to, że Jarosław Kaczyński zostanie Premierem i Prezydentem (w tym samym czasie). Nawet jeśli dobry Bóg sprawi, że republikanie dogadają się z demokratami to cała sprawa rozbije się o stanowe władze, które mówiąc oględnie „stolycę” i ich wymuskanych politysiów mają gdzieś.
Federacja to taki twór w którym każdy sobie i nie kocha się tego kto próbuje narzucić władzę. W USA ponad 60% obywateli nie ufa „tym z Waszyngtonu”. Ci bardziej krewcy w imię walki z rządem (i podatkami) posuwają się do zamachów terrorystycznych (w Oklahoma City niejaki Timothy McVeigh podłożył bombę zabijając 168 osób chcą zaprotestować przeciwko federalnej władzy).
Zawsze mnie dziwiła fascynacja Amerykanów bronią. Na przykład w stanie Indiana ostatnio wprowadzono przepis pozwalający domownikowi na strzelanie do policjanta jeśli ten nielegalnie wkroczy na teren jego obejścia. Czujecie klimat? Możesz zastrzelić policjanta. Na legalu. Jak to leciało? „Stany, stany fajowa jazda…”
Niemniej teraz stała się niesamowita rzecz. Lobby National Rifle Association (NRA) udało się przekonać obywateli małego miasteczka, że to gry wideo a nie dostęp do broni są problemem stojącym za między innymi masakrą w Newton. W Southington takim 43 tysięcznym miasteczku w stanie Connecticut (ja i Wy pewnie nie potrafilibyście znaleźć na mapie Connecticut a co dopiero Southington) ogłoszono, że władze będą skupować CD z brutalnymi grami („Violent Video Games Return Program”) płacą po 25$ za egzemplarz by je potem zniszczyć.
Zacytuję za Wyborczą: „Atak na gry komputerowe przypuściło też liczące 4 miliony członków Narodowe Stowarzyszenie Strzeleckie (NRA), jedna z najbardziej wpływowych organizacji lobbingowych w USA, która broni prawa do posiadania broni. Po masakrze w Newtown NRA zaatakowała amerykańskich producentów gier komputerowych.
– To bezduszny, skorumpowany i korumpujący przemysł cienia, który sprzedaje i sieje przemoc wśród rodaków – mówił Wayne LaPierre, szef stowarzyszenia. Wymienił kilka jego zdaniem najbardziej brutalnych tytułów: „Bulletstorm”, „Grand Theft Auto”, „Mortal Kombat”
Przyznam szczerze: pierwszy raz czytając ten ustęp myślałem, że szef NRA mówi o swojej organizacji. Takiego popisu hipokryzji dawno nie oglądałem. Facet, który gdyby mógł dodawałbym broń jako gifty dla dzieci do płatków śniadaniowych oskarża przemysł gier komputerowych o sianie przemocy.
I znowu za Wyborczą: „Zbiórka gier ma rozpocząć się za tydzień w lokalnym kinie samochodowym. Za każdą oddaną płytę z grą miejscy urzędnicy będą wręczać bon na 25 dolarów, który np. będzie można wykorzystać w aquaparku. Oprócz gier będzie można oddać płyty z nieodpowiednią muzyką i brutalnymi filmami. Całość ma zostać wywieziona na wysypisko śmieci, gdzie płyty zostaną spalone.”
Ponieważ Amerykę znam jeno z filmów więc sięgnąłem do skarbnicy internetu żeby dowiedzieć się co sądzą inni. Pierwszy wybór padła na rodaka. Z pewną zadumą posłuchałem naszego przebojowego, eksportowego dziennikarza Mariusza Maksa Kolonkę, który w swoim „self interwju” powiedział dokładnie to ci słyszą krytycy prawa do posiadania broni – otóż liczba przestępstw w USA z użyciem broni spada natomiast rośnie liczba osób, które broń posiadły. Double win. Nie ma co się przyczepiać i zmieniać prawa. Amerykanie się sami świetnie regulują.
Polecam Waszej uwadze końcówkę wideo gdzie Maks opowiada o 10-cio latku z bronią i w jego usta wkłada anegdotę (sztandarową) o porównaniu posiadaczy broni i kierowców samochodów („czyli jeśli jakiś kretyn powoduje wypadek należy odebrać wszystkim prawo jazdy?”). Naprawdę piękna sofistyka.
Mr. Kolonko jak mantrę powtarza to samo co każda osoba sprzyjająca NRA (i prawicy w USA) – „bandyci nie dokonują tak często napadów z bronią bo wiedzą, że osoba napadnięta też ma broń”. Innymi słowy frajer tylko chodzi bez Magnum w torebce a brak UZI będzie poczytany za problem ofiary. Widać wyścig zbrojeń naprawdę daje zarobić i po ekonomicznym wykończeniu ZSRR kompleks „militarno-przemysłowy” gracko zbroi cywili strasząc ich, że ich sąsiad ma bazookę więc warto kupić chociaż miotacz granatów.
Najbardziej podoba mi się jak M.M. Kolonko pokazuje statystki z 1976 roku i tłumaczy je mówiąc, że skoro w Waszyngtonie wprowadzono wtedy zakaz posiadania broni (przez praworządnych obywateli) to poskutkowało to wzrostem zabójstw dokonywanych przez przestępców. Ha. Oczywistym jest, że skoro nie pozwolono zwykłym obywatelom posiadać broni a nie rozbrojono też bandytów to asymetria przeważyła szalę na stronę przestępców.
Jako przeciwwagę proponuję obejrzenie pewnego filmu. Można też zżymać się, że lewak Moore nakręcił mało obiektywny film (według mnie „Zabawy z bronią” są mega wyważone w porównaniu do takiego mocno ideologicznie przegiętego „Fahrenheita 911”) ale „Bowling for Columbine” to bardzo mocny film o amerykańskim poczuciu przez koncerny, NRA i wszystkich lobbystów z Kapitolu, którzy dbają żeby żadna restrykcyjna ustawa nie zaszkodziła sprzedaży broni w USA.
Wizja, że w Polsce podobnie jak w USA po pokazaniu swojego „aj di” mogę stać się posiadaczem rewolweru jest dla mnie po prostu przerażająca. Polska nie ma tradycji trzymania w domu, posługiwania się bronią takich jak kraje skandynawskie nawet. Polacy ze swoim krewkim (raczej południowym charakterem na co wskazał mi kolega Włoch ciesząc się kiedy na polskiej ulicy widział podobne sceny obrzucania się „putanami” jak w jego rodzimym Neapolu) usposobieniem nie powinni dostać broni.
Okładajmy się sztachetami, walmy po ryjach konwencjonalnie i upuszczajmy krwi nawet nożem – ale uzbrojenie nas, Polaków w pistolety (nie mówiąc o broni automatycznej) będzie ogromnym błędem.
O tym, że lobby optujące ze zmianą prawa w Polsce jest silne widać na przykładzie Andrzeja Czumy (byłego ministera sprawiedliwości), który próbował w Polsce przeforsować zmianę trudności do dostępu do broni. Pan Minister poproszony o skomentowanie wydarzeń w Newton w swoim stylu.„Masakra nie miałaby miejsca gdyby ofiary były uzbrojone”. Innymi słowy nie ograniczajmy dostępu do broni tylko uzbrajajmy więcej osób (w tym nauczycieli w podstawówkach i oczywiście też dzieci). To stały motyw zwolenników zmiany prawa (przecież my chcemy chronić Was i Wasze rodziny!).
Generalizując – osoby dyskutujące o rozszerzeniu praw do posiadania w Polsce dzielę na dwie grupy – teoretyków spod znaku JKM oraz libertarianów. Druga kategoria to ludzie, którzy pod płaszczykiem „wolności” po prostu kochają dać z obu luf, pogrzać do celu z kałacha i poczuć na udzie glocka.
Z pierwszymi można podyskutować dla idei z drugimi nie za bardzo bo nie ma o czym (podobnie jak z miłośnikami polowań). Polska nie ma tradycji związanych z korzystaniem z broni, nie wyrośliśmy na dzikim zachodzie, nie mamy się czego bać jak w przypadku innych krajów gdzie państwo masowo pozwala na zakup broni. Twój sąsiad może zaatakować Cię inwektywa co najwyżej. Z polskich statystyk wynika, że największe niebezpieczeństwo nie grozi Ci z rąk psychopaty z bronią na ulicy tylko w domowym zaciszu.
PS. W roku 1994 Prezydentowi Clintonowi udało się przeforsować ustawę o zakazie sprzedaży karabinów automatycznych typu wojskowego cywilom. Ustawa przestała działać po 10 latach. Nie było chętnych do walki z lobby NRA. Obecnie (może poza Nowym Jorkiem) każdy dorosły Amerykanin może kupić sobie karabin automatyczny (albo kilka sztuk) na podstawie zaświadczenia o nie karalności. A jeśli kupuje na straganie to nie musi już nawet tego. Welcome to America! Have a good hunt!