AK74 – Marcinie, jakiś czas temu rozmawialiśmy prywatnie na temat Waszej historii z inwestorem i wtedy nie chciałeś się zgodzić na wywiad – co się stało, że zmieniłeś zdanie?
Marcin Janusz – Jak wiesz to nie jest dla nas łatwy temat, dlatego decyzja dojrzewała powoli. Zgodziłem się z dwóch powodów. Pierwszy: po artykule w Pulsie Biznesu na stronach DGA pojawił się wpis, który jest polemiką z dziennikarzem. Nie neguję prawa DGA do sprostowania, ale w mojej ocenie powinno ono bazować na faktach i dowodach. Wersja wydarzeń, którą przedstawił Prezes DGA (moim zdaniem) rozmija się z faktami, dlatego chciałbym to u Ciebie wyjaśnić i sprostować.
Uważam to za mój obowiązek, skoro inwestor podjął jednoczesną próbę publicznego zdyskredytowania naszej spółki oraz nas – jako pomysłodawców. Drugi powód: od lutego naszą spółką zarządzają osoby osobiście rekomendowane przez Prezesa DGA. My od roku nie mamy żadnego wpływu na operacyjne zarządzanie portalem. Jako udziałowiec jestem jednak cały czas zainteresowany jej rozwojem i nie zgadzam się na jakiekolwiek działania na szkodę naszej spółki.
Moim zdaniem, obecnie ma to jednak miejsce. Nowy Zarząd miał być gwarantem pełnego poparcia strategii rozwoju portalu przez inwestora oraz umożliwić AleKiedy.pl pełną synergię z serwisem FastDeal.pl. Chciałbym móc rozmawiać o losie spółki na Walnych Zgromadzeniach, ale niestety od lutego trudno uznać jakąkolwiek próbę komunikacji z inwestorem i Zarządem za merytoryczną.
Aha, no i powiedziałeś mi jeszcze: najpierw wywiad, potem będziesz mógł ustosunkować się do stanowiska DGA. Rozmawiajmy więc (śmiech)
AK74 – Wiesz, to może być ciekawy przykład do analizy dla młodych przedsiębiorców, którzy rozważają pójście po kasę do inwestorów. Niech wiedzą, że nie zawsze jest różowo. Zacznijmy jednak od początku, chronologicznie – co się takiego stało z Waszym projektem, że zaczęliście szukać inwestora?
MJ – Powód był dość prosty. Realizowaliśmy projekt z dotacją i na własnej skórze doświadczyliśmy wielomiesięcznych opóźnień z wypłatą transz (za już zrealizowane etapy). Dla startup`u, który działa w modelu SaaS, opóźnienia w rozliczaniu na czas tak istotnych kwot jest zabójcze. Wywraca Ci to do góry nogami cash-flow i planowanie. Więcej zajmujesz się sprawami papierkowymi i walką o przetrwanie niż produktem. No i w ten sposób pojawiły się u nas przejściowe problemy z płynnością. Mieliśmy należności, ale nie wiedzieliśmy kiedy wpłyną do spółki. Wtedy zdecydowaliśmy się na szukanie inwestora.
Na przełomie listopada i grudnia 2010 r. odwiedziłem kilka funduszy. Część inwestorów nas wysłuchała, ale nie było żadnej wiążącej deklaracji w żadną stronę. Z dwoma podmiotami prowadziliśmy dość zaawansowane rozmowy. Najszybszym graczem była giełdowa spółka DGA. Szybko po pierwszym spotkaniu dostaliśmy informację zwrotną potwierdzającą ich wstępne zainteresowanie, a później już tylko negocjacja wyceny i inwestycja.
AK74 – A coś więcej o tym etapie?
MJ – Chodzi Ci o proces negocjacji i o to jak wyglądał?
AK74 – Dokładnie.
MJ – Opowiedzieliśmy inwestorowi o tym, jaką mamy wizję rozwoju, jakie błędy do tej pory popełniliśmy, czego się nauczyliśmy i co chcemy zmienić, aby ulepszyć produkt. Mieliśmy wtedy już sporo feedback`u z rynku (od użytkowników i klientów). Przedstawiliśmy swoją wycenę (z wyliczeniem, na co potrzebujemy środki) i zaproponowaliśmy nasze warunki transakcji.
Inwestor ostatecznie przyciął naszą kwotę do poziomu ok 20-30% naszych oczekiwań w gotówce, po czym zasugerował, że resztę mogą wnieść aportem. Usłyszeliśmy wtedy wiele o tym, jaki potencjał ma portal FastDeal.pl, ich sieć sprzedaży oraz jak wyceniają swój potencjał marketingowy. Po dłuższych rozmowach z wspólnikiem, uznaliśmy, że taka opcja też jest dla nas interesująca, więc kontynuowaliśmy rozmowy.
Potem rozpoczął się audyt, który był ostatnim punktem poprzedzającym inwestycję. Tutaj nas zaskoczyli, bo angażując się w spółkę technologiczną (której głównym aktywem jest portal), nie poprosili nas o pokazanie kodu portalu, czy dokumentacji. Po audycie mieliśmy wiążącą decyzję na “tak”, mimo że inwestor ani przez chwilę nie rozmawiał z nami o meandrach technologii.
AK74 – Eee… ale jak to? Nie pytano was o kod, nie sprawdzano Waszych CV czy macie umiejętności napisania czegokolwiek?
MJ – Tego jak sprawdzano nasze CV`ki nie wiem. Mówię jedynie o audycie, który zakończył się raportem opisującym jedynie kwestie prawne i finansowe dot. spółki i projektu, plus wszystko co dotyczy realizacji projektu z PARP. Krótko mówiąc, bardziej byliśmy sprawdzani od strony prawno-finansowej, niż technologicznej.
To nam dało jednak trochę do myślenia. Tuż przed potwierdzeniem inwestycji z naszej strony powiedziałem do mojego wspólnika: „wiesz, znam trochę branżę i albo trafiliśmy na świetny fundusz, który przy tej kwocie inwestycji po prostu uznał, że nie musi nic sprawdzać, albo za miesiąc będziemy walczyć o życie. Szanse oceniam na 50/50. Decyduj, co robimy. Wchodzimy w to?”. No i weszliśmy.
AK74 – No to, czemu ostatecznie wybraliście DGA – nie mieliście innych alternatyw? Mało jest na rynku inwestorów, inkubatorów i aniołów biznesu?
MJ – W praktyce mieliśmy tylko jedną sensowną alternatywną. Była jednak gorsza z perspektywy wyceny. Poza tym, dla nas zorganizowana sieć sprzedaży, która trafia do tych samych klientów docelowych, do których my chcieliśmy sprzedawać nasz produktu, była atutem. Tak samo zresztą jak możliwości synergii z FastDeal.pl. Nasze usługi naprawdę mogą się świetnie uzupełniać – wierzę w to do dziś!
Zresztą na niewielkiej próbce potwierdziliśmy to później. Czyli mimo obaw, nie postrzegaliśmy tego aportu jako zło konieczne, dlatego ostatecznie stwierdziliśmy, że warto zaryzykować (widzieliśmy po prostu więcej plusów niż minusów).
AK74 – I jak to dalej wyglądało? Kiedy podpisaliście umowę?
MJ – W lutym 2011 sfinalizowaliśmy umowę inwestycyjną. I tutaj ponowne zaskoczenie. Nikt bowiem z nami nie uzgadnia żadnego term-sheet`u, w umowie nie pojawiają się żadne szczegóły typu: mierzalne cele do realizacji, wskaźniki, wytyczne, założenia itd. Ja miałem styczność z rynkiem VC, więc to było dla mnie zastanawiające.
Chwilę później sami napisaliśmy strategię rozwoju połączoną z planem działania. Robiliśmy to całkiem samodzielnie, czyli bez pomocy inwestora i FastDeal.pl. Uwierz mi Artur, to zadanie dość karkołomne, jeśli inwestor na żadnym etapie nie precyzuje Ci swoich oczekiwań, nie mówi jak ma się zmienić serwis, aby wykorzystać maksymalnie synergię z FastDeal.pl, itd.
AK74 – Pozyskaliście inwestora w postaci szanowanej spółki giełdowej i na dzień dobry zamiast zagrzebać się w papierach dostajecie dużą elastyczność – to źle? Tylko pozazdrościć! Co się dzieje dalej?
MJ – Nie do końca. Aspekty o których wspomniałem, być może nie miałyby większego znaczenia, gdyby nie zapisy o aporcie. Pamiętaj, że my zamiast środków na budowę sieci sprzedaży i marketing mieliśmy dostać wsparcie FastDeal.pl (jednoznaczny zapis z umowy inwestycyjnej), a więc brak ich zaangażowania, nie odbierałbym tutaj jako “elastyczność”.
Niemniej, jak wspomniałem, napisaliśmy plan działań (na najbliższy kwartał), a Prezes DGA nam go zaakceptował bez żadnych uwag. W sumie, aby być precyzyjnym, dostaliśmy e-mailem tylko jedno zdanie w stylu “zapoznałem się – czekam na pierwsze efekty”
No więc zaczęliśmy realizować wszystko co założyliśmy – punkt po punkcie. Szkolenie produktowe dla handlowców FastDeal.pl, materiały do kampanii reklamowej na FastDeal, pierwsze zmiany na stronie www, itd. Generalnie realizowaliśmy wszystkie cele zapisane w umowie inwestycyjnej oraz późniejszym planie działań (strategii rozwoju).
AK74 – Czyli wtedy jeszcze współpraca układała się wzorowo, tak?
MJ – Nie do końca, bo rzeczywistość szybko nam pokazała, że Umowa Inwestycyjna była chyba zbiorem luźnych deklaracji, które dotyczyły głównie nas. Mieliśmy problem z egzekwowaniem od inwestora tego, co było zapisane w umowie.
I tutaj ciekawostka. Już w 4 miesiącu (słownie: czwartym) po starcie inwestycji, na jednym ze spotkań w W-wie, Prezes DGA po raz pierwszy poruszył ze mną otwarcie kwestię “możliwości przejęcia AleKiedy.pl przez FastDeal.pl”. Takie pytanie testujące poziom zaskoczenia przeciwnika. Znasz wiele funduszy VC które inwestują w pakiet kontrolny, a po kilku miesiącach sugerują Ci, że są zainteresowane przejęciem sterów?
AK74 – No nie bardzo. Rozumiem, że wtedy lampka kontrolna wam się zapaliła, tak?
MJ – Dokładnie! Wtedy już wiedzieliśmy, że coś się szykuje. Krótko po tym, Prezes DGA zaczyna nas regularnie krytykować i wkraczamy w pierwszy rozdział konfliktu między wspólnikami. 13-go września wysyłam e-mail, w którym jasno stwierdzam, że tak daleko nie zajedziemy. Daję jasno do zrozumienia, że bez wsparcia inwestora, bez realizacji umowy inwestycyjnej przez FastDeal.pl za 2-3 miesiące przepalimy kasę i nadal nie ruszymy z miejsca. Reakcja była natychmiastowa – dostajemy zaproszenie do W-wy na spotkanie.
Jadąc pociągiem do W-wy, żartuję do wspólnika “wiesz, to spotkanie będzie wyjątkowo krótkie. Obstawiam, że Prezes nie będzie z nami rozmawiał o portalu, spółce, tylko stwierdzi, że jest zawiedziony i przedstawi nam jakieś swoje ultimatum – po czym wywali nas za drzwi.”
AK – Czyli spodziewaliście się raczej negatywnego rozwoju sytuacji…
MJ – Wtedy już trochę podejrzewaliśmy, że gdzieś nad nami wisi jakiś scenariusz przejęcia spółki. Wchodzimy wtedy na to spotkanie, a Prezes w pierwszym zdaniu oznajmia coś w stylu: “chyba nie myśleliście, że dobry wujek cokolwiek jeszcze dołoży do tego projektu”. Po czym stwierdzono, że mamy dwa wyjścia z patowej sytuacji. DGA nas nie pozwie za brak sukcesów, ale w zamian my sprzedamy im swoje udziały za 1 zł (wtedy oni wezmą na siebie odpowiedzialność za posprzątania bałaganu po nas).
Druga opcja: “szukacie od jutra inwestorów, którzy odkupią od nas nasze udziały” – dostaliśmy na to dwa tygodnie! Pytam więc grzecznie: „No dobrze, ale za jaką kwotę chce Pan Prezes sprzedać swoje udziały? Czy także po 1 zł / udział?” W odpowiedzi słyszymy, że to by było niedorzeczne. Cena oczekiwana za ich udziały to ponad 480 tys zł. Niewielka rozbieżność, nie?
AK – Cały czas mówimy o jednej i tej samej spółce, bez uprzywilejowanych udziałów, itd., tak?
MJ – Tak! W takiej sytuacji patrzymy się z wspólnikiem na siebie, krótka wymiana uśmiechów między nami, wstajemy i mówimy: „Rozumiem, że na tym spotkanie się kończy. Ustosunkujemy się zatem do Panów propozycji na dniach” i wyszliśmy.
Wiesz, na tym etapie niewiele nas już dziwiło, ale pewnie przyznasz Arturze, że inwestor mógł przynajmniej poświęcić nam 1h, aby wysłuchać co robiliśmy przez ostatnie 2-3 m-ce. A wtedy właśnie zamknęliśmy prace nad nowym modelem biznesowym (który był już po konsultacjach z kilkoma osobami z branży), mieliśmy nową fantastyczną grafikę (zrobioną od zera przez świetną graficzkę), mieliśmy też skonsultowane UX do nowej wersji portalu, itd.
Prawda jednak była taka, że inwestora nie interesowały efekty naszych prac, tylko – to moje przypuszczenia – data, kiedy otrzyma klucze do serwerowni i numery kont bankowych. Oczywiście płacąc za brakujące im 50% udziałów w spółce przysłowiową złotówkę.
AK74 – Czyli to spotkanie dało Wam potwierdzenie, że DGA nie gra fair i tak naprawdę szuka argumentów żeby faktycznie tanio (albo za darmo) przejąć spółkę. Co robicie dalej?
MJ – Wracamy do Lublina i na drugi dzień (za porozumieniem stron) rozstajemy się z zespołem. Tniemy wszystkie koszty do zera. Szybka decyzja, bo nie było się nad czym zastanawiać. Czasowo nakłada się to na okres, kiedy zgodnie z wymogami prawa musimy zgłosić zmiany w akcjonariacie do KRS (czyli pojawienie się inwestora w spółce). Zadanie tylko teoretycznie proste, bo w Umowie Inwestycyjnej mieliśmy zapisy, że FastDeal.pl obejmie udziały poprzez aport, a w akcie notarialnym zobowiązali się do wpłaty gotówki.
AK74 – No to co za problem – zapłaciliście FastDeal w zamian za usługi marketingowe przecież?
MJ – No tak, masz rację, wcześniej kupiliśmy u nich reklamę na normalnych rynkowych zasadach i po rynkowej wycenie. Wszystko byłoby fajnie, gdybyśmy dostali prawdziwą reklamę, ale w umowie wpisali, że kampania będzie rozliczana od wysyłki e-maili do bazy FastDeal.pl (CPM). Umowa, którą otrzymaliśmy od FastDeal.pl nie precyzowała jednak dokładnie tego, że nasz baner będzie mieścił się na samym końcu ich newslettera (było np. sformułowanie w stylu “w zakresie i wg uznania Fast Deal”).
Nam nie przyszło do głowy na początku współpracy, aby zakładać, że FastDeal.pl mogłoby nie zależeć na naszym sukcesie. Skończyło się tym, że zamiast kampanii dedykowanej, dostaliśmy mały bannerek na samym końcu ich newslettera.
Niestety, nie da się podważyć faktu, że wywiązali się z umowy – zrobili wysyłkę (dlatego nie zamierzaliśmy tego robić). Choć efekt końcowy można już różnie oceniać. Z mojej perspektywy wygląda to tak, że FastDeal.pl sprzedał spółce w którą zainwestował, kampanię reklamową za ponad 190 tys zł, a przynosiła ona przez limitowany czas zaledwie ok 250 kliknięć dziennie (czyli o tyle realnie wzrosły nam statystyki, przez stosunkowo krótki okres czasu).
AK74 – 250 kliknięć dziennie za 190 tysięcy złotych. To chyba rekord w polskiej branży reklamowej?
MJ – Cóż, nie chcę tego komentować. Wiesz, mimo tak niewielkiego ruchu jaki do nas skierowali, potwierdziliśmy wtedy naszą skuteczność, bo wskaźnik ilość rejestracji do ilości odwiedzin był dla nas mocno satysfakcjonujący. Gdyby tylko zmienić rząd wielkości tego ruchu, moglibyśmy naprawdę robić coś ciekawego. Zakładam jednak, że jak nas kiedyś nie będzie w spółce, to nowy Zarząd potwierdzi, że AleKiedy.pl skutecznie konwertuje ruch. Może wtedy pojawi się nawet nowa wersja portalu i nowy model biznesowy, nad którym jeszcze my pracowaliśmy – kto wie.
AK74 – Czyli sytuacja zaczyna się wyjaśniać – zostaliście 'rozwodnieni” na korzyść innej spółki z portfela DGA za własną kasę…
MJ – Można tak powiedzieć. Chwilę później wraca nam na tapetę temat kompensaty pomiędzy FastDeal.pl a AleKiedy.pl. Wydawało nam się, że temat jest zamknięty, bo podpisaliśmy dokumenty księgowe potwierdzające kompensatę zobowiązań i wysyłaliśmy wszystko do prawnika pocztą (oczywiście prawnik z grupy kapitałowej DGA), który miał złożyć wniosek do KRS, aby wpisać zmiany do KRS. Dziwnym trafem komplet dokumentów dociera do prawnika, ale część z tych dokumentów, ta która ma trafić do księgowości (oczywiście spółka z grupy kapitałowej DGA, więc wszystko mieści się w jednym budynku) się zawieruszyła.
AK74 – No to co za problem – niech się martwi księgowość nie Wy?
MJ – Wiesz, będąc w Zarządzie takie beztroskie podejście mogłoby być dla nas bolesne. Pamiętaj, że jako Zarząd odpowiadamy za przestrzeganie zapisów KSH. W tym przypadku, przeciągnięcie tematu księgowań bardzo istotnych kwot o tylko 1 m-c (mimo, że nie z naszej winy) powodowało, że od strony księgowej pojawiało się ryzyko, iż strata spółki przekroczy sumę kapitału zapasowego i rezerwowego oraz 50 % kapitału zakładowego. Wtedy z art. 233 par.1 Kodeksu Spółek Handlowych wymaga się od Zarządu zwołania zgromadzenia wspólników w celu powzięcia uchwały dotyczącej dalszego istnienia spółki. I takie głosowanie się wtedy odbyło, bo my pilnowaliśmy tego bardzo skrupulatnie. Gdybyśmy podeszli do tego bardziej beztrosko, to pewnie już dawno bylibyśmy poza spółką.
AK74 – Bardzo ciekawe zagranie…
MJ – Ciekawsze było dla nas to, że chyba dzień wcześniej Prezes DGA w TVN CNBC wspominał o tym jakie to AleKiedy.pl jest fajne, a na drugi dzień przyjeżdżał do Lublina głosować nad uchwałą o istnienie spółki. Mieliśmy mętlik w głowie, bo na NZW dalej próbowano nas przekonać, że spółka jest bezwartościowa i powinniśmy się wycofać i sprzedać udziały za tą 1 zł, ale my dalej odmawialiśmy. Potem patowa sytuacja się przeciągała i w sumie oprócz wymian pism między prawnikami niewiele się działo. Krótko mówiąc Arturze, nuda jak w polskim filmie
AK74 – Procedury, spotkania, papiery…No tak – nuda :)
MJ – W październiku kończy nam się pożyczka od DGA (udziałowca). Nie mieliśmy środków, aby spłacić 100% tej pożyczki, więc wnioskujemy do inwestora o prolongatę – otrzymujemy odmowę (bo warunki typu przedłużymy Wam pod warunkiem, że poręczycie majątkiem prywatnym, hipoteką uznajemy za nieakceptowalne). Dla pełnego obrazu ważna jest, że na ten czas, spółka ma jako wierzycieli tylko i wyłącznie grupę kapitałową DGA (spółka, kancelaria rachunkowa i prawnik). Ponownie pojawia się nam kwestia odpowiedzialności Zarządu i zapisy KSH – dokładnie 14 dni po dniu wymagalności spłaty pożyczki do DGA i faktury do księgowości, dotrzymujemy jako Zarząd terminów KSH i składamy wniosek do Sądu o upadłość. Jeśli byśmy przespali termin i tego nie zrobili, to…
AK74 – …pewnie nie było by was w spółce. A czy DGA informuje jakoś swoich akcjonariuszy, inwestorów o tym, co się dzieje w ich spółce – że ma problemy finansowe?
MJ – Nie mam wiedzy na ten temat. Ja pamiętam jednak tylko same pozytywne komunikaty – tak jakby wersja dramatycznej sytuacji była zarezerwowana wyłącznie dla nas.
Wracając jednak do wniosku o upadłość, to chwilę później (po 14.XII.2012) dostajemy do wiadomości pismo adresowane do Sądu, ale także i do PARP, w którym Prezes DGA potwierdza, że Zarząd DGA w dniu 5.XII.2012 r. podjął uchwałę o prolongacie pożyczki. Robimy wielkie oczy, bo wydaje nam się dziwne, że Zarządu dowiaduje się o tym ostatni. Ale tak było. Wycofujemy więc wniosek z Sądu z powodu braku przesłanek. Wtedy też pomyśleliśmy, że to jest chyba taki sposób negocjacji.
AK74 – No dobra, ale szukaliście wtedy innego inwestora?
MJ – Tak, próbowaliśmy, ale zapewne zdajesz sobie sprawę, że nie łatwo jest pokazać potencjał projektu, mówiąc jednocześnie, że jesteśmy w sporze z obecnym inwestorem. Po drugie jak wytłumaczyć nowemu inwestorowi, że obecny inwestor nie chce od Ciebie odkupić udziałów za więcej niż 1 zł/udział, a sam żąda 250 zł/udział?
AK74 – Czyli DGA wiedziało, że nie znajdziecie inwestora, tak?
MJ – Dokładnie. Zapewne założyli, że albo oddamy im udziały po ich cenie, albo będziemy tkwić w spółce i zrobimy to za jakiś czas. Duży podmiot kontra dwójka młodych ludzi. To chyba taka strategia, która zakłada „zmęczenie przeciwnika”. W naszym przypadku okazała się jednak nie skuteczna.
AK74 – Uważasz, że DGA nie była zainteresowana wzrostem Waszej spółki?
MJ – Tego nie potrafię jednoznacznie ocenić. Zwróć uwagę na dość ciekawy aspekt w ich inwestycjach. Przedstawiają choćby FastDeal.pl jako swoją wzorcową inwestycję. Super, ale jak wiele funduszy VC znasz Arturze, które inwestują w startup`y, aby nimi potem samodzielnie zarządzać? W FastDeal.pl DGA ma chyba 100% udziałów. W wolnej chwili sprawdź sobie strukturę właścicielską innych spółek z ich portfolio. Z perspektywy czasu skłaniam się ku teorii, że nasza spółka była w dniu inwestycji „fajna”, pasująca do portfela grupy kapitałowej, ale mam wrażenie, że mogłaby być jeszcze „fajniejsza”, gdyby nas w niej nie było.
Musisz też wiedzieć, że mimo sporu, spółka nie była w tak w tragicznej sytuacji finansowej, jak próbował nam to wmówić Prezes DGA, aby zmusić nas do wyjścia. Z mojego punktu widzenia, spółka była nawet w nieco lepszej sytuacji niż wtedy, kiedy wchodziło DGA – i kiedy sami wyceniali udziały na 250 zł/szt. Gdyby spółka była faktycznie bezwartościowa, to chyba DGA zweryfikowałoby zapisy w księgach i poinformowało o tym akcjonariuszy, prawda? Z tego co mi wiadomo, giełda do dziś zna jednak wycenę AleKiedy.pl po 250 zł/udział.
Zresztą, co też chyba jest istotne w tej historii, to fakt, na każdą ofertę ze strony DGA, my niezwłocznie składaliśmy im kontroferty odkupienia od nich udziałów po cenie wyższej, niż każdorazowo nam proponowali. Byliśmy naprawdę gotowi za własne środki odkupić od nich udziały. Niestety nie było nam to dane, bo nigdy nie zeszli z ceny 250 zł / udział.
AK74 – Wielu na waszym miejscu już by się pewnie poddało…
MJ – Myślę, że na to właśnie liczyło DGA. Ale wracając do naszej historii, to w rok 2012 rok weszliśmy bez rozstrzygnięć – spór trwał w najlepsze, a my przygotowywaliśmy się do kontroli z Urzędu Skarbowego, bo wnioskowaliśmy o zwrot VAT. Po tym jak już przeszliśmy kontrolę pozytywnie, a więc było jasne, że spółka dostanie za chwilę duży zastrzyk gotówki, to nagle pada propozycja ugody. Słyszymy wtedy coś w stylu, „ok., zaangażujemy się w rozwój portalu AleKiedy.pl, DGA rozważy zainwestowanie do 300 tys zł, ale chyba Panowie rozumiecie, że Prezes nie ma do was zaufania, więc musi się zmienić zarząd.”
AK74 – Znam koniec historii, więc udam zdziwienie i zapytam: wierzyliście wtedy, że coś się zmieni?
MJ – To nie miało znaczenia w co wierzyliśmy, kluczowa była dla nas Umowa Wspólników wynegocjowana przez naszego prawnika. Dzięki tej umowy mieliśmy i mamy podstawy do w miarę spokojnego snu, nie obawiając się, że spółka nagle z dnia na dzień wyparuje lub zostanie przejęta, czy straci majątek, domeny, serwery.
AK74 – Czyli zabezpieczyliście się tą umową?
MJ – Oczywiście, w końcu od następnego dnia nie mieliśmy już żadnego wpływu na losy operacyjne spółki. Zgodnie z tą umową wiele działań wymagało jednomyślności wspólników, więc to jest z naszej perspektywy bardzo dobra umowa. Dostaliśmy przy okazji zgodę na sprzedaż naszych udziałów (w dowolnej chwili, dowolnej osobie, na dowolnych warunkach).
AK74 – Czyli odpuściliście na chwilę, daliście przeciwnikowi czas na przeformowanie szyków, zmianę strategii i uzupełnienie zapasów…
MJ – Można tak powiedzieć (śmiech). Po zmianie Zarządu, dopiero miesiąc później nieśmiało zapytaliśmy, czy cokolwiek zamierzają robić, jakie mają plany. Zero odpowiedzi – standardem staje się, że Zarząd nie odpisuje nam na e-maile, nie odbiera telefonów. Moje pytanie do Zarządu przekierowuje więc do Prezesa DGA i dowiaduję się (to było w kwietniu 2012!!), że “w poprzednim tygodniu był na prezentacji nowego AleKiedy.pl. Wyglądało to imponująco, a przede wszystkim czytelny wydaje się model monetyzacji”. Za miesiąc miała być kolejna odsłona. No i chyba była, choć nie od razu na nią trafiłem
AK74 – Czekaj, bo chyba się zgubiłem. Jak to nie trafiłeś na nową odsłonę?
MJ – Mam wrażenie, że pod hasłem “imponująca” kryła się wtedy koncepcja, którą dziś można zobaczyć pod adresem WiemyGdzie.pl. Serwis wygląda inaczej, ale bazuje na skopiowanym 1:1 naszym regulaminie (zmienili tylko administratora danych z AleKiedy.pl na Ateria). Dla mnie jednakowy regulamin (słowo w słowo) to jednakowy zakres usług, funkcjonalności, pomysł.
Mówiąc o tym, że nie od razu trafiłem na ten serwis oznacza, że wyłapałem go dopiero miesiąc-dwa później. Nie robiliśmy wtedy żadnej akcji z tym serwisem, bo wielkimi krokami zbliżało się Zwyczajne Zgromadzenie i głosowanie nad wynikami za 2011 r.
AK74 – Czyli teraz DGA ma klona Waszego serwisu, który po skopiowaniu zaczyna przynosić dochody?
MJ – Tego nie wiem – nie mam wglądu w wyniki Aterii. Uważaliśmy jednak, że nasz Zarząd prowadzi konkurencyjny serwis. Ale do tego jeszcze wrócimy, bo w związku ze Zwyczajnym Zgromadzeniem mamy kolejny przejaw “równego” traktowania wspólników przez nowy Zarząd. Otóż dostajemy Sprawozdanie Finansowe dopiero na 5 dni przed Walnym, a to jest złamaniem art. 68 ustawy o rachunkowości. Nie wezwano nas też do złożenia wyjaśnień przy zamykaniu roku 2011 r, co było naruszeniem art 203 par. 3 KSH.
To pokazuje, że po przejęciu spółki uznano chyba, iż skutecznie “odstawiono nas już na boczny tor” i teraz mamy być tylko maszynką do głosowania. My jednak głosujemy po swojemu i protokołujemy na NZW sprzeciwy oraz podajemy paragrafy, które naruszył Zarząd. Na tym samym Zgromadzeniu przegłosowują jeszcze sami sobie wynagrodzenia (uchwała przechodzi większością dwóch głosów Aterii i DGA) i Zgromadzenie się kończy.
AK74 – …czyli dostaliście parę ciosów, przyjęliście wszystkie na gardę i czekacie co będzie dalej?
MJ – Intrygująca metafora (śmiech). Po prostu daliśmy im czas na wykazanie się. Nie robiliśmy żadnych gwałtownych ruchów, bo już powoli angażowaliśmy się z wspólnikiem w nowe tematy i projekty. W wolnej chwili wymieniamy się kilkoma pismami z Zarządem i ustosunkowaliśmy się do nowej strategii opracowanej przez nowy Zarząd. To ciekawy dokument, bo chyba nie przekonał nawet Zarządu DGA, aby sfinansować ten plan samodzielnie (choć zgodnie z Umową Wspólników, taki był plan), więc zasugerowali nam, że musimy też współfinansować plany rozwoju wymyślone przez nowy Zarząd.
AK74 – Sugerujesz, że nie wierzyli w to, co sami wymyślili?
MJ – Pojęcia nie mam. Mogę jednak przypuszczać, że to też była gra, która była gwarantem utrzymywania patowej sytuacji. My odpisaliśmy wprost, że boimy się o to, na co pójdzie nasza kasa, bo Zarząd nie prowadził żadnej działalności operacyjnej w AleKiedy.pl, a jednocześnie rozwija konkurencyjny serwis WiemyGdzie.pl. Mimo zgłoszenia przez nas oficjalnych wątpliwości na piśmie, nie dostaliśmy merytorycznej odpowiedzi wyjaśniającej nasze obawy. Do dziś nie wiem, czym nowe AleKiedy.pl miałoby się różnić od WiemyGdzie.pl. Ty uczestniczyłbyś w takich okolicznościach w podnoszeniu kapitału?
AK74 – Żartujesz sobie!?
MJ – Chwilę później wysyłamy do nich pismo wzywające Zarząd do zaprzestania prowadzenia działalności na szkodę spółki. Wzywające do rezygnacji z zasiadania w organach spółek konkurencyjnych do AleKiedy.pl, bo nie mają na to zgody w drodze uchwały od wspólników AleKiedy.pl. Wszystko w oficjalnych pismach – wezwania przedsądowe.
AK74 – Grubo.
MJ – Zgodnie z prawem, zanim pozwiemy ich do Sądu, musimy dać im 12 m-cy na naprawienie szkód. Po naszym piśmie, zwołują w trybie pilnym NZW, które odbyło się 7 listopada. Na Zgromadzeniu pytam Zarząd o to, jakie przychody uzyskała nasza spółka za hosting na naszych serwerach portalu należącego do konkurencyjnej spółki Ateria. Pytam o przychody jakie uzyskała nasza spółka za wykorzystanie naszych regulaminów (plagiat) w ich serwisach WiemyGdzie.pl i AleGdzie.pl. Pytam o to, na jakich zasadach wykorzystali domenę AleGdzie.pl w Ateria i protokołuję dowody. Niestety nie uzyskuję odpowiedzi, tylko zapewnienie, że Zarząd ustosunkuje się do moich pytań na piśmie.
AK74 – Czyli oficjalnie poszliście na zwarcie…
MJ – Po prostu każdy przypadek naruszenia prawa, który potrafimy udowodnić i udokumentować staramy się zgłaszać i reagować. Dlaczego mielibyśmy siedzieć cicho i zgadzać się na takie traktowanie nas, jako wspólnika?
AK74 – I wtedy pojawia się informacja w Pulsie Biznesu. Zakładam, że macie mocne dowody, skoro to poszło oficjalnie.
MJ – Artur, gdyby można było nam coś zarzucić, już dawno groźby by podziałały i oddalibyśmy te udziały za darmo. Ale ja nie boję się o weryfikację faktów i dowodów. Nie ukrywam jednocześnie, że ta publikacja otworzyła nam trochę oczy. Dopiero z artykułu w Pulsie Biznesu dowiedziałem się, że jest wiele innych podmiotów, które ma lub miało podobne problemy.
AK74 – Publikacja się ukazała. Jaki był jej efekt?
MJ – Wiesz co, trudno mi powiedzieć. Jakiś czas temu dostaliśmy pismo od prawnika DGA, wzywające nas do zapłaty kary 100 tys. zł na cele społeczne i zamieszczenie sprostowania w Gazecie Wyborczej (oczywiście z przygotowaną treścią). Czy to jest Twoim zdaniem groźba? Ot, korespondują z nami.
Ze strony inwestora pojawiło się sprostowanie – wspominałem o tym na wstępie naszej rozmowy. Zaraz po publikacji, w komentarzach na stronie Pulsu Biznesu pojawił się szybko komentarz Artura, którego wypowiedź też jest cytowana w Pulsie Biznesu. On ustosunkował się do sprostowania DGA, także pokazując, że jego wersja różni się od stanowiska inwestora.
AK74 – No dobra, to masz szansę i możesz ustosunkować się do wersję DGA u mnie.
MJ – Proszę bardzo, mój pełny tekst zamieściłem tutaj: “Dlaczego nie zgadzam się z wypowiedzią Prezesa DGA S.A.” Aby nie prowadzić debaty w oderwaniu od faktów i dowodów, dołączyłem tam załączniki. Są dość cenne, bo jak porównasz je z tym, co dziś jest dziś w sieci, to uznasz, że niektóre dowody znikają już z internetu. Na szczęście zainwestowaliśmy wcześniej parę złotych z kopie notarialne kluczowych dokumentów, więc nie ukrywam, że nie przeraża nas ten proceder.
AK74 – A widzisz jakieś światełko w tunelu dla tego sporu? Jak sobie wyobrażasz jego zakończenie?
MJ – Na razie walczymy tylko i wyłącznie o dobro spółki i równe traktowanie wszystkich wspólników. Nie wymagamy chyba zbyt wiele. Zakładam, że po naszych ostatnich wezwaniach, Zarząd w końcu zacznie realizować swoją strategię rozwoju. Póki co, to inwestor rozdaje karty, więc my ograniczamy swoją aktywność do nadzoru właścicielskiego.
AK74 – Czy po tych wszystkich przejściach, chce Ci się coś jeszcze robić (w kwestii własnych projektów)?
MJ – Nie ukrywam, kosztowało nas to trochę nerwów, ale od dłuższego czasu przestało nas to absorbować. Przekazaliśmy nasze pełnomocnictwa naszej Pani Mecenas i od maja żyję już nowymi projektami. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z harmonogramem, to na przełomie 2Q 2013 wystartuję z nowym zespołem, z świetnym projektem. Mierzymy wysoko, bo po starcie w Polsce chcemy ruszyć także poza granice kraju.
Już teraz rozmawiamy z dużymi partnerami w Polsce i odbiór naszego produktu, przez największych graczy, potencjalnych partnerów, klientów jest świetny. To naprawdę motywuje i nakręca do działania. Może więc, tak miało być. Krótko mówiąc, nie marnuję czasu na rozważania typu “co by było, gdyby”, robię dalej swoje. Mam jednak też podstawy, aby wierzyć w ostateczny „happy end” AleKiedy.pl.