Krótki Kurs Fejsbukologii – pokaż mi swój wpis a powiem Ci kim jesteś (część I)

Artur Kurasiński
26 kwietnia 2013
Ten artykuł przeczytasz w 6 minut

Dla niektórych osób Facebook to stan umysłu, religia, jedyny kanał komunikacji ze światem, najlepszy przyjaciel – czasami kot / pies / papuga albo kochanka (albo wszystko naraz). Warto sprawdzić kogo się wpisy się śledzi i kto tak naprawdę jest Twoim znajomym w tym serwisie. Wszystkie kategorii wpisów są przygotowane na podstawie obserwacji autentycznych, żywych i często bardzo znanych osób udzielających się na Facebooku. Taką sobie zabawę wymyśliłem – ciekawe czy zgadniesz, że piszę właśnie o Tobie?:)

kate_upon_ak74_blog_kurasiński

> Statusy dotyczące Kościoła Katolickiego – Osoby piszące zazwyczaj wklejają linki do artykułów napisanych przez członków Partii Palikota z dopiskiem „Stop czarnej mafii!!” zazwyczaj w tym samym czasie planując listę gości na chrzciny czy prezentów na Boże Narodzenie. Skonfrontowane z księdzem płaczą i rzucają mu się do nóg błagając o przebaczenie.

> Statusy opisujące katastrofę w Smoleńsku – Ciekawa nic nie wnosząca dyskusja pokazująca generowana przez osoby, które są bardzo nieszczęśliwe w życiu z wielu powodów. Tak wielu, że czasami sprawdzam czy to naprawdę są jeszcze żywe osoby czy może właśnie popełniły samobójstwo.

> Branżowe wywody, analizy itd. (na co najmniej pół strony A4) – Syndrom brak doktoratu, zazdrość, że inni napiszą dwa zdania i mają 300 lajków. Jeśli osoba pisząca popełnia taśmowo takie wpisy to jest krzyk rozpaczy do pracodawcy „Jak ja się k*wa nudzę! Zwolnij mnie z byle powodu! Ja sam nie mam odwagi!”. Przypadek najczęściej związany z branżą mediów.

> Statusy z czekinem w knajpie + obrazek z jedzenie (najczęściej w Biegu Caffe albo Starbucks) – Wrzucając(a)y dostał podwyżkę albo w końcu przyjechał do Warszawy i może kupić sobie to kiepskie i drogie latte o którym tyle słyszał i widział tyle innych statusów na fejsie (które oczywiście sam pracowicie hejtował). Prawdopodobne, że weźmie kubek ze swoim imieniem do pracy i będzie go używał jako pojemnik na spinacze ustawiony logiem w stronę znienawidzonego kolegi z open space’a.

> Posiadanie profilu oficjalnego oraz osobno fanpage’a gdzie piszę się to samo tylko jako „marka” – próba wejścia na poziom zarezerwowany dla Artura Kurasińskiego. Efekt mizerny, mierny i pokazujący jaką potrzebę akceptacji społecznej ma taka osoba (ta inna osoba, nie Artur!!).

> Statusy z jedzeniem w roli głównej – Nie trzeba być Freudem żeby zakwalifikować taką osobę jako dysfunkcyjną – kto normalny szuka odpowiedniego kadru, światła i kompozycji zdjęcia smacznego sernika zamiast go po prostu zjeść? Sprawdźcie czy potajemnie nie followuje Ryszarda Kalisza (zazdrości wagi) albo PAH (zauroczenie potrzebą gwałtownej i przymusowej diety). Panowie pokazujący rondel z jakąś breją i chwalący się „to jest coś tam coś tam z dodatkiem wina” próbują udowodnić, że feministki miały rację i chłopy mają się (nagle!) nauczyć gotować. A spadajcie! W McDonaldsie zawsze są jakieś promocje.

> Statusy z dzieckiem / dziećmi – Syndrom „Pochwalę się swoim dzieckiem bo akurat mnie nie wku…wia i nie jest czerwone od darcia japy”. Dla osób bezdzietnych takie zdjęcia są tak samo odbierane jak Kate Upton przez gejów. Nie wiadomo co z nimi zrobić – wyśmiać, udać, że się nie widzi? W zasadzie każdy nowy rodzic wpada w tę pułapkę a potem się dziwi, że w „realu” nikt nie odbiera jego telefonów kiedy akurat (czyli raz na 3 lata) w piątek może „wreszcie zdemolować się alkoholowo jak za dawnych, dobrych czasów”. W realu wygląda to tak, że wypite jest jedno bezalkoholowe a potem delikwent pędzić taryfą do domu po telefonie od partnera, że kupka dziecka ma inny kolor. Taaa…fajnie było! Do zobaczenia za 3 lata!

> Zmienianie zdjęcia profilowego / covera częściej niż raz na miesiąc – Przyczyny mogą być dwie: tak naprawdę profi prowadzony jest przez kota / psa / papugę, która uczy się obsługi komputera i czasami (przez pomyłkę) kliknie to co nie trzeba. Przyczyna druga, bardziej prawdopodobna – histeryczna potrzeba zwrócenia na siebie uwagi za wszelką cenę. Warto taką osobę zapamiętać i spróbować pożyczyć od niej pieniądzę twierdząc, że pamięta się ją z podstawówki i chętnie zaprosi na swój ślub.

> Statusy z samochodem (przykład: „OMG zobaczcie jak gorąco – zegary mi się pocą” albo „Co, ja nie zapnę 250 km/h na A2?„) – Popatrzcie na historyczne statusy („kupię audicę full opcja z 2010 roku do 5 tys brutto!”) oraz na to jaki fanpage ostatnio zalajkował (Bentley i Porsche). Wielce prawdopodobny brak (od dłuższego czasu) udanego pożycia seksualnego. Sprawdzić czy nie taksówkarz.

> Statusy o bieganiu / maratonie – nędzna próba zwrócenia na siebie uwagi w kraju w którym wszyscy poważni dorośli interesują się piłką nożną. Dowód? Wymień najlepszego polskiego biegacza / maratończyka (czy jak oni się tam nazywają). A teraz wymień najlepszego polskiego piłkarza…Tak! ROBERT LEWANDOWSKI!!!! Widziałeś żeby dzieciaki na podwórku miały koszulki z nazwiskiem jakiegoś kenijskiego biegacza? No właśnie. Więc naprawdę zastanów się czy wrzucać kolejny raz te zdjęcia z Garmina na 5km robionymi kiedy jedziesz na wrotkach ciągnięty za samochodem. Nie umiesz prosto kopnąć piłki, w podstawówce nie stałeś nawet na bramce – sorry, nie moja wina!

> Statusy z kotem / psem /papugą (najczęściej zdjęciem) – Nie wnikam, ale pachnie mi to Fritzlem. Nie wiem dlaczego ale po prostu tak jakoś. Bardzo dużo daje do myślenia wymyślne imiona i przymiotniki jakimi autorzy zdjęć opisują swojego pupila. Zalecane mycie rąk i płukanie ust po wejściu na taki profil. Jedyne dopuszczalne zdjęcia ze zwierzętami tylko w zestawieniu: dwie kozy i jeden karzeł.

> Statusy z gołymi biustami, uprawianiem seksu w miejscach publicznych i te o charakterze jednoznacznie erotycznym – Niestety jest ich za mało a szkoda :( Dziewczyny – ślijcie na prv. Macie moje słowo honoru, że żadnego zdjęcia nie opublikuję na fejsie. Wasi partnerzy / faceci / mężowie nie są obiektywni w ocenie.

> Statusy ze zdjęciem alkoholu – nie, wcale nie jest to oznaka pijaństwa. W większości są to po prostu ustawki robione z budżetu marek alkoholowych. Normalna osoba idzie do knajpy / klubu i pije. Chleje. Zalewa robaka. Wadzi się z absolutem (i barmanen). „Influencer” ma za zadanie zmieścić na zdjęciu jak najwięcej butelek i szklanek z logo producenta. Po tym ich poznasz jak głosi Mądra Księga. W 99% to pewnie jakiś bloger (chwilowo modowy) aspirujący do bycia technologicznym guru od mobile (kocha HTC i zęby zjadł na Linuksie).

> Statusy oznajmiające miłość do partnera / męża / żony – publiczna żenua i próba zatuszowania pijackiego wyskoku w boku w weekend (zapewne w drugim oknie czatu trwa właśnie ustalanie szczegółów moralnego upadku poprzez rekonstrukcję co każda ze stron pamięta). Prawdopodobnie wrzucający może też szykować się do zerwania lub też przyznani się, że zakochał się w Twojej najlepszej przyjaciółce / drużbie z Waszego wesela i zbiera się na odwagę żeby to zakomunikować („Ależ Basiu, przecież ślub był dopiero miesiąc temu!!!”).

> Statusy pisane pod wpływem – tutaj należałoby stworzyć typologię używek. Najczęściej jest to po prostu konsekwencja „jest piąteczek, są kumple i parę piwek”. Bardzo ciekawe jest obserwowanie wanna-be guru niektórych branż, którzy nadużywając i „będąc pod wpływem” starają się napisać coś z sensem i „cośś taaakiego prrrrawdziwego”. Zazwyczaj wychodzi to gorzej niż na pisanie na trzeźwo (od promili nie rośnie IQ wręcz przeciwnie) a gromada „przyjaciół” robiąca screenshoty z feeda ma potem darmowy ubaw na branżowych zlotach. Wpisy dodawane pod wpływem whiskey przez obcokrajowców mają podwójną wartość w klasyfikacji – dowiadujemy się jak trudny jest język polski.

> Statusy mające na celu odwet na byłym pracodawcy – Bardzo pożądane ponieważ można z nich wywnioskować jakiej osoby nie zatrudniać w swojej firmie. Raz debil, zawsze debil.

> Statusy w niedzielę rano oznajmiające poziom kaca – Brak profesjonalizmu. 90% użytkowników Facebooka ma w niedzielę kaca więc próba wywołania uczucia litości jest śmieszna. W dodatku – jeśli schlałeś się i rano pierwsze co robisz to wchodzisz na fejsa to znaczy, że jesteś sam (pomimo tego, że Twoje ostatnie wspomnienia mówią, że już, że prawie..). Litość, smutek i etykietka „frajer roku” wielce prawdopodobna.

> Statusy ze zdjęciami pijanych kolegów / koleżanek ze wspólnej imprezy – w idealnym świecie stanowi podstawę do wysłania płatnego zabójcy uśmiercającego remiksami piosenek Królowej Dody. Ponieważ nie żyjemy w idealnym świecie (sprawdzić czy nie świadek Jehowy) to osobie postującej takie wpisy po prostu trzeba dać w twarz. Krzesłem. Dwa razy. A potem zbanować w wszystkich serwisach i skasować numer z komórki. I najlepiej w ramach zemsty napisać „życzliwy” donos do BSA, że taka osoba ma „kradziejskiego windowsa” i kolekcjonuje zdjęcia małych albinosów.

> Założenie konta na Facebooku i brak statusów – Wyższa szkoła jazdy. Poziom mistrzowski. Level hard. Lewandowski mediów społecznościowych. Unikać bo pachnie Fritzlem, wilgotną piwnicą i strachem co ta osoba zrobi z Tobą jutro skoro dziś przypiekała Ci stopy lokówką Samsunga (product placement bitch!)

> Statusy komentujące zmianę grafiki / UX / UI / hostingu któregoś z większych polskich serwisów czy portali – zazwyczaj najszybciej pisane przez bezrobotnych webdesignerów albo osoby z zarządu agencji interaktywnej, która przegrała ten przetarg. Czasami można się dowiedzieć z dyskusji pod takim wpisem ile tym razem wynosiła kwota kickbacku i czyim znajomym trzeba być żeby być branym pod uwagę w następnym przetargu.

Uwaga! Część kolejna nastąpi niechybnie.

PS. Napisałem to wszystko powyżej żeby mieć pretekst do wstawienia (a wcześniej delektowania się możliwością bezkarnego, profesjonalnego research’u) zdjęcia Kate Upton. I pewnie 90% z Was tylko dlatego przeczytało ten wpis bo w thumbnail’u zobaczyło jej cycki. Welcome to the club bro. Nothing to be ashamed of!

Może zainteresują Cię również:



facebook linkedin twitter youtube instagram search-icon