Polskomęka

Artur Kurasiński
12 września 2013
Ten artykuł przeczytasz w 8 minut

california_dolina_krzemowa_blog_ak74

Zbierałem się do tego wpisu od momentu powrotu z USA. Pisałem i kasowałem to co napisałem. I znowu siadałem i pisałem i znowu kasowałem. Nie byłem zadowolony z tego co widzę na ekranie – jęczenie, narzekanie, pretensje, kompleksy (mniej lub bardziej prawdziwe). W tym czasie spotkałem się z wieloma osobami – tymi, które były w Dolinie Krzemowej, ludźmi, którzy chcą tam prowadzić biznes albo to już po prostu robią. Kolejne rozmowy, kolejna wymiana myśli utwierdzały mnie w przekonaniu, że to co mam zamiar napisać jest niestety prawdziwe…

Bolesne, mało wygodne, burzące mity i wygodę wielu osób obecnych na polskiej „scenie startupowej” ale prawdziwe. Nie sądzę żeby pisał jakieś prawdy objawione czy zwracał uwagę na aspekty o których nikt nie mówił. Mam wrażenie, że nikt do tej pory nie „połączył punktów” i zaryzykował podsumowanie. Przyjmuję na klatę każdą krytykę – proszę tylko żebyście postarali się zrozumieć, że pisząc to podsumowanie krytykuję również do siebie jako twórcę Auli, osobę biorącą udział w licznych spotkaniach, zapraszaną na konferencję itd.

Przepraszam również z góry za niezbędne uogólnienia – nie jestem w stanie na chwilę obecną ważyć na szali czyj wkład jest lepszy, czyja wiedza dojrzalsza, kto ma rację a kto tylko udaje. Pozwalam sobie na wyłożenie swoich racji i analizę wniosków w takiej formie a nie innej. Nie atakuję personalnie, nie używam nazw firm, funduszy, startupów, konkretnych osób czy instytucji. Nie chodzi mi o to żeby ktoś poczuł się urażony osobiście – niemniej wszyscy mamy coś na sumieniu.

„Buckle your seatbelt Dorothy, because Kansas is going bye-bye”

Wydawało mi się, że Dolina Krzemowa to przede wszystkim startupy i inwestorzy. I tak jest. To te dwa pierwiastki nieustannie wchodzą ze sobą w reakcje. Bardzo ważnym kluczem do zrozumienia fenomenu i odpowiedzi na pytanie „dlaczego tam, dlaczego im się udało” to zrozumienie przekazu zawartego we frazie „pay it forward”. Nie ma tutaj żadnej magii, tajemnicy czy ukrytego przekazu – to są naprawdę proste słowa i znaczą dokładnie co znaczą.

Jeśli umiesz dawać i się dzielić – świetnie tutaj pasujesz. Gość, który pyta Cię o radę za rok może mieć własny biznes wart miliardy. Każdy jest potencjalnym partnerem i każdemu należy okazywać szacunek – nie ważne ile masz lat, jak się ubierasz skąd przyjechałeś i co obecnie robisz. Oznacza to konieczność przestawienia się na sposób działania do którego nie został przygotowany – musisz umieć działać w zespole, być gotowym do dzielenia się wiedzą, musisz umieć nawiązywać kontakty i dbać o sieć swoich biznesowych znajomych. Tyle tyle i aż tyle.

To inwestorzy i cała otoczka biznesowa kształtuje rynek i startupy. Mogą zdarzyć się historie w stylu Color.com ale patrząc na trendy i ogromną liczbę firm w które się inwestuje nie ma mowy o przypadku. Inwestycje zalążkowe, pompowanie firm kolejnymi rundami dofinansowania – to wszystko ma sens i jest przemyślane. Inwestorzy stawiają na szali cudze pieniądze, którymi obracają – im większa wycena firmy tym większa szansa na odzyskanie zainwestowanej sumy z zyskiem. „Shooting the moon” nie jest pustym frazesem tylko biznesową koniecznością. Jeśli znasz zasady i chcesz wziąć udział w takim wyścigu i nie brzydzisz się pieniędzmi – zapraszamy od słonecznej Kalifornii.

Powtórzę: to inwestorzy są nauczycielami, trenerami i mentorami. Oni wiedzą (i przekazują tę wiedzę dalej) co i jak zrobić żeby wybrana firma w którą zainwestowali stała się jak najbardziej atrakcyjna dla kolejnych rund finansowania. Inwestorzy są jak hodowcy koni – dbają o to żeby firmy miały paszę, ich sierść lśniła i żeby biznes był wybiegany. Inwestor wie jakie wyścigi wybrać żeby jego firma dobrze wypadła i została zauważona. Inwestor dba o reputację swojego biznesu wśród innych inwestorów. To inwestorzy (a nie startup) na początku przejmuje na siebie większość problemów – w zamian obejmuje udziały w firmie. Dlatego bardzo ważne (wręcz kluczowe) jest wybór odpowiedniego partnera na samym początku.

„Go big or go home”

Firma, która w krótkim okresie czasu nie może osiągnąć wartości liczonej w setkach milionów dolarów dla ekosystemu Doliny Krzemowej nie jest interesująca. Inwestorzy kierują się wskazaniami (stąd niebywałą estymą wśród inwestorów cieszy się Paul Graham) – jeśli firma jest uznana za ciekawą i przyszłościową wykładają książeczki czekowe. I naprawdę z ręką na sercu – pytania o to czy widzisz siebie i swój zespół jako firmę o miliardowej kapitalizacji nie są czymś dziwnym i wyjątkowym. To jest taki poziom stawki. Tak się tutaj gra.

Rolą wczesnych inwestorów jest umiejętne pozycjonowanie firmy, zbudowanie odpowiedniego zaplecza prawnego, dobranie zespołu i stworzenie legendy. Kolejni inwestorzy dokładają się niczym w domino oczekując, że wycena firmy będzie rosła coraz bardziej. To oni mają ułożyć biznes, przygotować produkt i odpowiednio pokierować młodymi przedsiębiorcami. Spekulacja? Sztuczne pompowanie? Oczywiście ale bez takiej działania nie byłoby Facebooka, Twittera, Airbnb. I setek (jeśli nie tysięcy) innych mniej znanych firm.

Już na początkowym etapie przestrzega się startupy i mówi o niebezpieczeństwie oddania zbyt dużej kontroli udziałowcom czy radzie nadzorczej. Podsuwa się ciekawych inwestorów i przestrzega przed tymi, którzy uchodzą za zbyt pazernych. Kształtuje się i dostarcza niezbędnej wiedzy, która pozwala na zawieranie umów. Selekcjonuje się przyszłych partnerów biznesowych oraz inicjuje rozmowy z tymi, którzy są gotowi zapoznać się z produktem już na tym etapie. Nie raz i nie dwa inwestor podejmuje bardzo drastyczne decyzje dla dobra spółki – na przykład usuwa fundatorów albo kompletnie zmienia ludzi zarządzających.

Kwestia otwartości – po 30 minutach rozmawiania z ludźmi z „letniego naboru” YC miałem 3 partnerów na Launcha i Fokusa. Ludzie z którymi rozmawiałem nie prosili mnie o NDA. Nie prosili mnie o pokazanie działającego prototypu. Nie wymagali żebym uwiarygodnił się biznesowo. Rozmawialiśmy, wymieniliśmy uwagi a na koniec padały bardzo podobne zdania „Fajny projekt. Nie wiem jak on wygląda bo jeszcze nie możesz mi nic pokazać ale czuję, że to jest coś fajnego. Myślę, że moi użytkownicy chcieliby spróbować z niego korzystać. Napisz do mnie na tego maila”.

„Partyzant Leszno bije Real Madryt”

Nie jest prawdą, że w Polsce nie ma młodych, zdolnych i ambitnych osób, które są zdolne zrobić światowej klasy produkty i firmy. Nie mamy osób, które nimi pokierują, pokażą kierunek, wskażą zagrożenia i w razie potrzeby pomogą w rozwiązaniu problemów. Nie ma odpowiednich osób, które oprócz pieniędzy dadzą im wsparcie, wiedzę i kontakty. To są te słynne „smart money”.

Polski „światek startupowy” porównałbym do polskiej piłki nożnej. Mamy świetnie zapowiadających się zawodników na etapie trampkarzy a potem przychodzą wielkie rozczarowania. Nie dlatego, że jego talent okazał się iluzją ale dlatego, że zawodnik trafiał na złych trenerów. Taki Robert Lewandowski jakoś nie przebił się do Legii Warszawa (grał w Legii II). Polscy trenerzy nie poznali się na jego talencie. I dzięki Bogu bo pewnie dziś byśmy czytali o jego bramkach strzelonych w lidze tureckiej czy francuskiej i zapowiedziach końca kariery z powodu trapiących kontuzji.

Po przejściu do Bundesligi otrzymał wsparcie i rozwinął swój talent. Pewnego wieczora strzelił w jednym meczu 4 gole Realowi Madryt. I to jest ten sam zawodnik, który w reprezentacji strzela gole wyłącznie słabym przeciwnikom i jest powodem drwin kibiców. Czyj to zatem jest problem – trenera czy zawodnika?

Wracjać do biznesów technologicznych – w Polsce nie mamy pozytywnych wzorców, ludzi, którzy mogą doradzić, zainwestować i być łącznikiem między startupem a poważnym biznesem. Pytanie kiedy takie osoby czy firmy się pojawią – moja odpowiedź: patrząc na tempo zmian, efekty i jakość czynnika ludzkiego nastąpi to może 10 lat. Może.

Rozmawiając z Jakubem Krzychem kiedy on i jego firma przygotowywała się Demo Day kończącego letni nabór YC odniosłem wrażenie, że rozmawiam z pierwszą osobą, która zadbała o wszystko – o sposób zbierania funduszy (wyguglajcie „convertible notes”), o niebezpieczeństwach rozwadniania udziałów, o przyszłej rady nadzorczej, o wybieraniu inwestorów do kolejnych rund. Decyzja o próbie dostania się do YC też nie była przypadkowa – dzięki temu Estimote otrzymało przepustkę do chociażby Apple czy Wallmartu.

Być może w ciągu kilku lat takie Estimote będzie warte więcej niż wszystkie polskie startupy i portale razem wzięte. Być może. Tego nie wie nikt. Ja jestem jednak pewien jednego: Estimote i tej klasy firmy nie mają czego szukać w Polsce. Polska nie jest dla nich żadnym interesującym miejscem (poza dostarczeniem wysokiej klasy developerów). Tego typu firmy nie mieszczą się w polskim „ekosystemie startupowym” i próba w nim zaistnienia wyrządzić im może tylko wiele złego.

„Polska Dolina Śmierci”

Porzućmy te niemądre marzenia o stworzeniu „Doliny Krzemowej w Polsce”. Formułowanie takich stwierdzeń świadczy o kompletnym braku realiów biznesowych. Dolina Krzemowa to nie tylko pogoda, kultura robienia biznesu, zagęszczenie startupów, biura wiodących spółek technologicznych oraz inwestorów. To przede wszystkim zupełnie inna mentalność: wspólna radość z sukcesów, otwartość, umiejętność współpracy i praca zespołowa.

Czy wymieniłem właśnie te elementy, których w Polsce nadal nie udało się odtworzyć po ’89 roku? Czy dokładnie te (i wiele, wiele innych) elementów brakuje w naszej polskiej codzienności? I jak one mają nagle się w niej pojawić? Wyczyścimy pamięć młodym ludziom i wgramy im program „bądź kreatywny, bądź przebojowy”? Zamiast „Doliny Krzemowej” mamy w Polsce „Dolinę Śmierci” a raczej „Dolinę Zawiści i Wkur…nia Bliźniego Swego”.

Na koniec mój apel bardziej niż rada. Jeśli masz firmę, produkt, który można sprzedawać na rynkach zagranicznych wyjedź z Polski i szukaj inwestorów w USA. Spróbuj się dostać do YC. Pojedź na miejsce, zdobądź doświadczenie i kontakty.

W najgorszym razie wrócisz z olbrzymią wiedzą. Nie mam żadnych wątpliwości – to na chwilę obecną jest najlepsza opcja. Nie szukaj kasy w Europie. Europejskie akceleratory i inkubatory i tam w końcu muszą być zasilane kasę spoza Unii. Albo się zamykają. Mierz wysoko i ani przez chwilę nie dopuszczaj do siebie myśli, że poniesiesz porażkę. Osiągniesz więcej niż 99% polskich biznesmenów szastających kasą z 3.1 i specjalistów od „exitów” na NewConnect.

Na koniec – jeśli doczytałeś do tego miejsca i jesteś wkurzony na mnie z jakiegoś powodu to pomyśl sobie tak: ten tekst napisał prawie 40 gość, który nic nie osiągnął, nic nie wie i na pewno nie jest mądrzejszy od Ciebie. Wyjechał na chwilę za granicę i się mądrzy. Prawda, że już Ci lepiej? Odetchnij głęboko i wróć do tego co robiłeś – zignoruj to co napisałem i absolutnie nie pozwól sobie na jakąkolwiek refleksję.

PS. Tytuł nawiązuje do artykułu w którym starałem się dawać dobre rady prosto z serca przypadkowym osobom na popularnym serwisie. Nigdy już tego nie zrobię.

Sponsorzy i Partnerzy Mojej Wielkiej Wyprawy:

samsung_s4_ak74
Samsung – Nie ukrywam, że lubię Samsunga i bardzo zabiegałem o jego partnerstwo. Udało się i w czasie całej podróży będę testował Galaxy S4 na wszelkie możliwe sposoby. Na pewno będę zamęczał Was postując zdjęcia (śledźcie mnie na Facebooku). Albo filmy. Albo coś innego.

Partnerzy:

wimp_ak74_blog
WiMP – Wybrałem WiMPa ponieważ nie lubię się rozstawać z muzyką. Tym razem sprawdzę czy słuchanie „Rage Against The Machine” podczas jazdy przez Route 66 pozwoli mi szybciej pokonać odległość :) O WiMPie już pisałem – teraz czeka mnie dłuższe testowanie w terenie.

audioteka_blog_ak74
Audioteka – Do audiobooków przekonałem się od czasu kiedy spacerowałem z córką. Od tego czasu pochłaniam je kiedy jadę samochodem, lecę samolotem. Audiobooki są świetną alternatywną dla czytania – kto nie wierzy niech spróbuje któregoś ze słuchowisk na przykład „Niezwyciężony” Stanisława Lema. Audioteka od lat jest jedną z najlepszych polskich firm, które świetnie wykorzystały fundusze z UE i zaczyna być dostrzegana na świecie.

launch_app_ak74_blog
LAUNCH – Prosta aplikacja do prototypowania na urządzeniach mobilnych i stacjonarnie na webie. Skrojona do pracy w zespole (team programista / grafik / PM już nie będą musieli płakać po nocach), dostępna na wszystkie platformy i urządzenia. Start na jesieni 2013 roku.

fokus_app_ak74_blog
Fokus – dzięki Fokusowi dowiesz się co się dzieje na Twojej stronie www, w mediach społecznościowych i wszystkich tych serwisach na których coś dzieje się związanego z Twoją marką czy usługą. Wyobraź sobie Google Analytics, który jest dziecinnie prosty, umie doradzić i jest w stanie rozwiązać Twój problem. Witaj w Fokusie :) Usługa dostępna na jesieni 2013 roku.

Może zainteresują Cię również:



facebook linkedin twitter youtube instagram search-icon