AK74 – Czym jest i na czym polega idea serwisu BookRage?
Michał Michalski – W możliwie największym skrócie jest to alternatywny sposób zakupu e-booków dla tych, którzy nie tylko chcą sami decydować ile dane książki są dla nich warte, ale i chcą mieć pewność, że pieniądze które zapłacą, trafią tam gdzie chcą.
AK74 – Czy „BookRage” to „ książkowy gniew” przeciwko polskiemu systemowi wydawniczemu? Macie ambicję zrewolucjonizować sposób publikacji książek w naszym kraju?
MM – Trochę od tego się zaczęło. Pierwszy serwis który postawiliśmy – MusicRage, wyrósł dokładnie na gniewie wobec systemu który niesprawiedliwie naszym zdaniem traktował artystów. Gdy tylko pojawiła się możliwość, przenieśliśmy tą ideę na rynek książek.
Ambicje to my możemy mieć, ale liczą się realne cele. A te są takie, aby trochę tym rynkiem potrząsnąć.
Pokazać ludziom, że można w tym bagienku robić interesy uczciwie, transparentnie i bez zbędnej chciwości. Bo umówmy się, to pazerność spowodowała, że ten rynek wygląda jak wygląda. Z niekoniecznie zasadnymi marżami, kosztami dodatkowymi, których spokojnie można by uniknąć i dziesiątkami pośredników, gdzie autor, osoba bez której to wszystko byłoby przecież niemożliwe, jest tak naprawdę najmniej istotna.
Tomasz Stachewicz – Niezależnie od naszego bezpośredniego sukcesu biznesowego, uważamy za częściowo swój sukces „memetyczny” pokazanie że ebooki mogą (i powinny) mieć cenę niższą niż egzemplarz papierowy. Kiedy zaczynaliśmy w lutym 2013 na polskim rynku ebooków nie było to takie oczywiste.
AK74 – Niektórzy wydawcy postulują i lobbują za stała ceną książek. Jaka jest Wasza opinia? Jak taki pomysł obleczony w akt ustawy może zmienić cenę na przykład ebooków na Waszej platformie?
MM – Dla mnie stała cena książki jest jak pudrowanie raka. Podejście do problemu od dupy strony. To ma jakoś poprawić stan czytelnictwa? A ile nowości w ciągu roku czyta przeciętny, czytający polak? Dwie? Trzy? I czy naprawdę zrobi mu różnicę dziesięć złotych na książce? Taki zapis nie zmieni niczego poza stanem kont wydawców I to też nie wszystkim. I niekoniecznie na lepsze. Z pewnością natomiast nie wpłynie w żaden sposób na to czy ludzie sięgną po książkę czy po nią nie sięgną. Kompletny absurd.
TS – Ten przepis dotyczyłby książek świeżo wydanych przez tradycyjne wydawnictwa (zakładając że zostałby oparty o francuski pierwowzór), więc raczej nie wpłynie na Bookrage. Ale oczywiście śledzimy sprawę, mam osobistą słabość do małych księgarni, choć osobiście uważam że do walki z praktykami monopolistycznymi powinno się używać innych narzędzi.
AK74 – Kto może pojawić się na Bookrage? Jakiego typu książki wspieracie?
MM – Nie jesteśmy serwisem do self-publishingu. Tradycyjnym wydawcą też bym nas nie nazwał. Ale tak jak w normalnym wydawnictwie, publikujemy dzieła zarówno uznanych twórców, jak i debiutantów. Nie oszukujmy się, mamy dwa podstawowe kryteria doboru książek: 1. Czy to się sprzeda I 2. Czy to jest dobre (w naszej subiektywnej opinii) Z naciskiem na to drugie ;) Każdy z nas (jest nas trzech założycieli, ja, Tomek i Paweł Dembowski) lubuje się w trochę innego typu literaturze więc zakres nie jest przesadnie wąski, ale nie trzepnę też hasłem, że „pojawić się może każdy” bo to by była po prostu nieprawda.
AK74 – Wspieracie „dobrą literaturę”, zależy Wam na losie (i kieszeni) autorów. Dlaczego zatem taki sposób dystrybucji jaki proponuje BookRage nie jest powszechny w Polsce?
MM – Arturze, piszesz o biznesach I e-rynkach w Polsce od lat. To ja mógłbym ci zadać to pytanie I Twoja odpowiedź z pewnością byłaby bardziej merytoryczna od mojej. Bo system który tworzył się przez dekady, a potem przez kolejne dekady 'osiadał’ nie jest do rozbicia zarówno rynkowo jak I mentalnie w rok czy dwa? Taka moja hipoteza.
TS – Wiesz pewnie lepiej od nas że startup technologiczny musi przede wszystkim dotrzeć do głów, od zmiany technologii trudniejsza jest zmiana sposobu myślenia. Chociaż jak już powiedziałem wyżej, widać pewną zmianę w mentalności wyceniania i przeceniania ebooków.
AK74 – BookRage tworzycie w trójkę. To nie za mały zespół? Robicie to z doskoku czy żyjecie z prowadzenia BookRage?
MM – Tak naprawdę jest nas już czworo. Redakcją i korektą książek zajmuje się od jakiegoś czasu Katarzyna Derda. Robimy po godzinach, w wolnym czasie, którego jednak przez BR jest coraz mniej. Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie liczymy na to, że w pewnym momencie będziemy mogli się z tego utrzymać. Ale nie jest tak, że jest to dla nas cel nadrzędny.
TS – Osiągnęliśmy rentowność pozwalającą oprócz wypłaty korektorki wynagrodzić nam czas spędzony nad Bookrage. Kolejnym celem jest zysk pozwalający zająć się tym full-time.
AK74 – Jakiego typu wynikami możecie się pochwalić? Ile do tej pory zebraliście i przekazaliście pieniędzy autorom i instytucjom?
MM – 'Klasyczne’ pakiety BookRage zarobiły do tej pory 750 000 zł (18 edycji) Pakiety QuickRage (4 edycje) uzbierały do tej pory 27 500 zł
Łącznie, to jakieś 35 000 sprzedanych pakietów, co daje około 250 000 ebooków
Defaultowy podział w serwisie to 70/15/15 (dla autorów, fundacji Nowoczesna Polska oraz samego BookRage). Ludzie zmieniają to różnie, raz w tą raz w tamtą, ale w ogólnym rozrachunku wahania pomiędzy ustawieniami domyślnymi są w granicach 2-3%
AK74 – Gdyby EMPIK albo Merlin zaproponował Wam współpracę przyjęlibyście taką ofertę?
MM – Nie wydaje mi się. Przede wszystkim dlatego, że Empik i Merlin to nie wydawcy (na współpracę z którymi jesteśmy jak najbardziej otwarci) tylko pośrednicy, którzy narzucając swoje absurdalne marże I koszty dodatkowe (takie jak opłaty półkowe) sprawili, że ten rynek wygląda jak wygląda.
Może ktoś uzna to za przesadę, ale jestem zdania, że, Merlin to nie, ale Empik jest współwinny tego, że czytelnictwo w Polsce ma takie wyniki a nie inne. Przez wiele lat, to było główne źródło wartościowej literatury I główny jej promotor. Kiedy więc oni wykonali odwrót, to było to najbardziej znamienne.
TS – Jak powiedział Michał, Empik czy Merlin raczej nie bo są po prostu księgarniami, ale już z Grupą Wydawniczą Foksal moglibyśmy współpracować.
AK74 – Jak z Waszej perspektywy wygląda rynek ebooków w Polsce? Ostatnio nawet Allegro włączyło się do edukacji polskich czytelników.
MM – Przed założeniem BookRage, sądziliśmy, że wygląda źle. Nasze wyniki mówią nam jednak coś zupełnie innego. Dajmy ludziom odpowiednie narzędzia, bądźmy otwarci I traktujmy ich uczciwie, to będzie dobrze. Allegro wykonało ostatnio świetną robotę w tym duchu właśnie. Dało świetną książkę, przygotowaną nader profesjonalnie w cenie, która jest jak najbardziej uczciwa wobec klienta.
Mam nadzieję, że to będzie punkt zwrotny, pokazujący innym wydawcom, że sprzedawanie ebooków za 30-40 zł, to nie tylko strzelanie sobie w stopę, ale plucie ludziom w oczy I mówienie że pada.
TS – Wygląda kiepsko ale coraz lepiej. Ebooki to wciąż kilka procent całego rynku książki, co lokuje polski rynek daleko za amerykańskim czy „starounijnym”, ale z drugiej strony nie ma też u nas Amazona i czytniki póki co pozostają rynkiem dla entuzjastów. Coraz więcej wydawnictw wydaje wszystkie (lub prawie wszystkie) nowe książki w wersji elektronicznej wraz z papierową.
E-księgarnie mają coraz szerszą ofertę, z jeszcze innym modelem eksperymentuje Legimi, ciekawym pomysłem jest Book Box, Allegro „Starość Aksolotla” wykonało rewelacyjnie. Z optymizmem patrzę na przyszłość tego rynku.
AK74 – Jakie plany macie odnośnie BookRage w najbliższym czasie?
TS – Bookrage jest eksperymentem i startupem, co oznacza że będziemy próbowali ekspansji na kolejne pola. Pracujemy nad stałym sklepem który będzie inny niż wszystkie dotychczasowe e-księgarnie w Polsce. Wkrótce wznowimy działalność ComicsRage, bo rynek komiksu elektronicznego jest w takich powijakach jak rynek ebooków kilka lat temu. Zamierzamy też wystartować z Bookrage w innych krajach, z książkami niepolskojęzycznymi.