AK74 – Michale dlaczego uważasz, że Polaków trzeba edukować jak mają zarządzać swoimi pieniędzmi? Naprawdę nie umiemy tego robić?
Michał Szafrański – Badania pokazują, że nie umiemy. Z roku na rok jest coraz lepiej, ale nadal według przeróżnych raportów nie oszczędza od 50% do 65% rodaków.
Przyczyny są różne. Najczęściej mówimy, że nie mamy z czego, ale trudno to uznać za coś więcej niż wymówkę – zwłaszcza w przypadku tych rodzin, które dysponują co miesiąc kwotami 5-cyfrowymi.
Ale oszczędzanie to tylko jeden aspekt. Martwi także wiedza ogólna na temat np. przyszłych emerytur. Według badania „Postawy Polaków wobec finansów” aż 63% z nas nie ma świadomości, jak niskie emerytury będziemy otrzymywać – o ile w ogóle.
13% mówi wprost, że się nad tym nie zastawiało, 25% sądzi, że emerytura będzie tylko trochę niższa od obecnego wynagrodzenia. Niestety trzeba społeczeństwo budzić. Im wcześniej – tym lepiej.
AK74 – Prowadzisz bloga na temat oszczędzania, sprzedajesz kursy, książki – jakie masz przygotowanie do tego żeby uczyć innych o finansach? Nie boisz się brania odpowiedzialności za innych w tak bardzo ważnym temacie jak pieniądze?
MS – Formalnie mam zerowe przygotowanie. Nie mam finansowego wykształcenia i nie pracowałem nigdy w branży finansowej. I postrzegam to raczej jako swój atut niż wadę. Nie kryję tego, że nie mam żadnych kwalifikacji innych niż doświadczenie życiowe.
Mam tylko własny zestaw przemyśleń na temat zdrowego podejścia do finansów osobistych. I tak to komunikuję przez bloga, podcast i komercyjne produkty. Paradoksalnie – blog gromadzi olbrzymią ilość osób, które jednak potrafią się dopatrzyć sensu w tym, co robi Szafrański nie-finansista.
Ale też nie ma się co oszukiwać. Ja nie uprawiam wielkiej ekonomii. Staram się nie dotykać do tematów, na których się nie znam. I może to właśnie odróżnia mnie od ekspertów-teoretyków, których czasami widzimy w telewizorze.
Wychodzę z założenia, że liczby nie kłamią i pokazuję je w różnych zestawieniach. Poza tym finanse to przede wszystkim emocje i pewne postawy życiowe. Pokazuję, że nie ma jednej dobrej ścieżki.
Każdy ma własną i dlatego dla jednej osoby kredyt hipoteczny będzie świetnym rozwiązaniem, a dla innej – kulą u nogi. Dlatego właśnie każdy z nas powinien zdobyć elementarną wiedzę i praktykę, aby być swoim własnym doradcą finansowym.
Czy tego chcemy czy nie, to każdy z nas odpowiedzialny jest za skuteczne zarządzanie swoimi pieniędzmi. Jeśli tego nie zrobimy, to ktoś się tą naszą kasą zaopiekuje tak czy siak. Niestety często wykorzystując właśnie nasze braki wiedzy, chęć zysku i naiwność.
Oczywiście czuję brzemię odpowiedzialności za to co mówię, robię i piszę. Przestałem się już tego bać. Na każdym kroku ostrzegam, że to co mówię, to moja wizja świata i absolutnie nie trzeba się ze mną zgadzać. Staram się jednak inicjować dyskusję o pieniądzach i odczarowywać ten temat „tabu”.
AK74 – W 2014 roku na Blog Forum Gdańsk dostałeś nagrodę „Społecznie Odpowiedzialnego Blogera”. Jak przyjąłęś to wyróżnienie? Motywuje i wspomaga?”
MS – Oczywiście, że tak! Oprócz niej drugą ważną dla mnie nagrodą było wyróżnienie magazynu BRIEF dla „Najbardziej inspirującego bloga 2013 roku”. Dostać taką statuetkę za poruszanie nudnych wydawałoby się tematów finansowych, to było coś.
Tu znowu wracamy do tematu odpowiedzialności. Otrzymując nagrodę „Społecznie Odpowiedzialnego Blogera” dowiadujesz się, że na zewnętrz widać, że robisz obiektywnie dobrą robotę. To dodaje wiatru w żagle, ale jednocześnie podnosi poprzeczkę.
Nie da się już od tego uciec. Kolejne projekty filtrowane są przez pryzmat tego, czy nie obniżam lotu. Czy nadal to co robię pełni funkcję służebną i realizuje jakieś ważnie społecznie cele. Na co dzień staram się o tym myśleć i nie myśleć jednocześnie.
Po prostu chcę robić dobrą robotę najlepiej jak potrafię. Chociaż nie zawsze się udaje.
AK74 – O Michale Szafrańskim zrobiło się głośno kiedy okazało się, że prowizje ze sprzedaży pewnego produktu finansowego na Twoim blogu przekroczyły kilkaset tysięcy złotych. Pojawiły się od tego czasu inne propozycje afiliacji czy banki wystraszyły się Twojej skuteczności?
MS – Muszę wyprostować nieco Twoje pytanie. Po pierwsze: wysoka skuteczność w polecaniu konkretnego produktu wynikała z połączenia kilku czynników: ten konkretny produkt był obiektywni dobry na tle konkurencji, płacił dobrą premię Czytelnikom bloga i do tego Czytelnicy docenili jakość mojej analizy tego produktu.
Zaufali, że to co polecam jest dobre. I zrobili tak więcej niż raz dzięki czemu mogłem zarobić duże pieniądze na afiliacji.
Propozycje takich współprac pojawiają się cały czas, bo banki stale próbują pozyskiwać nowych klientów. Z tym, że ja nie współpracuję bezpośrednio z bankami. Tego typu oferty konstruowane są we współpracy z firmami afiliacyjnymi.
To daje mi pewną niezależność. Nie jestem związany żadną formalną umową z bankiem, więc mogę w pełni obiektywnie oceniać konkretny produkt. Jeśli rzeczywiście jest atrakcyjny dla moich Czytelników, to wtedy gotowy jestem go zaprezentować.
Banki z jednej strony to cieszy i oczekują wysokiej skuteczności, a z drugiej – obawiają się co ten bloger znowu wywinie. Chciałyby zjeść ciastko i mieć ciastko.
A ja poza tym, że zachęcam Czytelników do otwierania dobrych, tanich i płacących premię kont, to jednocześnie doradzam im, by szybko zamykali te, za które muszą ponosić opłaty. Bankom się to nie podoba. No, ale nie jest moją rolą dopieszczanie banków.
Wierzę, że długofalowo nauczą się one jak budować lojalność klientów – tym szybciej im szybciej przychody z prostego zarabiania na klientach zaczną się kurczyć.
Kolejny krok dla mnie, to pomoc bankom w budowie produktów finansowych, których klienci naprawdę potrzebują. Przykładowo: w Polsce praktycznie w ogóle nie ma rozwiązań depozytowych, które stymulowałyby i premiowały systematyczne oszczędzanie.
Klienta lojalnego traktuje się jak „dojną krowę”.
AK74 – Jesteś znany z tego, że transparentnie prowadzisz swój biznes – wieszasz excele z wydatkami i zarobkami, pokazujesz w co zainwestowałeś, opisujesz czy wynajem mieszkania jest opłacalny i tak dalej. Nie za bardzo odkrywasz się w internecie? Nie boisz się, że ktoś może wykorzystać takie informacje przeciwko Tobie?
MS – Oczywiście mam pewne obawy z tym związane, chociaż z drugiej strony trudno zaliczyć mnie do grona krezusów.
Moim zdaniem trudno jest budować wiarygodność bez chociażby minimalnej transparentności. Pytaniem otwartym pozostaje gdzie jest granica transparentności i prywatności.
Ja mam tak, że chcę wiedzieć kim jest ten gość, który pisze na tematy finansowe. Chcę wiedzieć czy ma podobny sposób postrzegania rzeczywistości, jaką ma historię, do czego w życiu doszedł, na ile to co pisze jest tylko teorią a na ile praktyka.
Wiedząc to wszystko łatwiej jest mi zdecydować czy czytać danego autora, a także łatwiej jest mi filtrować jego treści. Z drugiej strony – z dużym dystansem podchodzę do tych treści, w przypadku których nie potrafię zidentyfikować autora.
Transparentność to sposób na zniesienie barier.
AK74 – Masz bardzo wierną grupę czytelników – można nawet powiedzieć, że dość fanatyczną. Piszesz do nich, odpowiadasz na ich pytania – czy oprócz umiejętności analizy, liczenia nie wydaje Ci się, że często tym ludziom potrzebna jest także pomoc na poziomie psychologicznym? Przezwyciężenie wbudowanych mechanizmów bezradności czy pochwalenie za efekty?
MS – Ogólnie większość naszych problemów z finansami bierze się z takich a nie innych nawyków i postaw życiowych. Mam wrażenie, że właśnie mój blog – a w zasadzie komentarze pod moimi wpisami – stały się takim sposobem autoterapii dla niektórych.
Rozmowa o problemach i wyzwaniach, wsparcie innych osób uczestniczących w rozmowie – to pomaga niektórym przełamać dotychczasowy schemat działania, znaleźć taką internetową grupę wsparcia osób, które myślą podobnie.
Również dla mnie blog był sposobem na dotarcie do osób myślących podobnie, gotowych poprawiać stan swoich finansów.
Myślę, że najlepszy przykład takiego wzajemnego wsparcia można znaleźć na grupie „Pokonaj swoje długi” na Facebooku – to miejsce dla uczestników bezpłatnego kursu „Pokonaj swoje długi”, które zaczęło żyć własnym życiem.
Ja pełnię tam wyłącznie rolę moderatora. Społeczność ponad 1000 osób świetnie wspiera się tam w codziennej walce w wychodzeniu z zadłużenia.
AK74 – W 2013 roku rzuciłeś pracę na etacie jako dyrektor do spraw rozwoju w firmie informatycznej i postanowiłeś utrzymywać się z pisania bloga. Jak taką decyzję skomentowała Twoja rodzina? Nie było wątpliwości i prób wpłynięcie na zmianę decyzji?
MS – Nie odszedłbym z etatu gdyby nie olbrzymie wsparcie mojej Żony. To Ona powiedziała, że we mnie wierzy i dała mi zielone światło na spróbowanie. Wierzyła we mnie bardziej, niż ja sam w siebie.
Oczywiście miałem masę wątpliwości. Szczególnie wtedy, gdy na wieść o moim odejściu z poprzedniej firmy zaczęły się sypać naprawdę intratne propozycje przejścia do konkurencji. Wytrwałem w decyzji i nie żałuję.
AK74 – W 2007 roku podczas jazdy na snowboardzie łamiesz obie nogi, przechodzisz operację a potem długo rehabilitację. W trakcie kiedy jesteś przykuty do wózka postanawiasz sobie, że przebiegniesz maraton. Zrobiłeś to w 2012 roku. Uwierzyłeś, że możesz zrobić wszystko co sobie zaplanujesz?
MS – To tak nie działa. W tamtej sytuacji taka wewnętrzna deklaracja była dla mnie jak ostatnia deska ratunku pomagająca mi nie oszaleć. Kurczowo chwyciłem się tej myśli, podporządkowałem jej rehabilitację.
Nastawienie pomogło mi szybciej wrócić do pełnej sprawności – chociaż na początku wcale nie było wiadomo czy jest na to szansa.
To nie jest tak, że ja ślepo wierzę, że mogę zrobić wszystko co sobie zaplanuję. Życie pisze własne scenariusze. Poza tym ja często przeceniam własne możliwości a potem frustruję się tym, że coś nie idzie zgodnie z planem.
Staram się jednak mieć na wszystko plan i modyfikować go w miarę realizacji. Adaptować się. To plus praca i wiara w sens tego co robię powodują, że wiele planów udaje się doprowadzić do pomyślnego zakończenia.
AK74 – Z tym wszystkim co do tej pory zrobiłeś – czy czujesz się influencerem? Marką? Masz plan na budowanie i kontrolę swojego wizerunku?
MS – Każdy z nas jest influencerem. Jeśli kogoś do czegoś udaje Ci się przekonać to też jesteś influencerem. Mam wrażenie, że szukamy w kółko nowych, modnych i angielsko brzmiących nazw na rzeczy oczywiste i dziejące się od pokoleń.
Na pewno „Jak oszczędzać pieniądze” jest już pewną marką. Moja twarz jest nierozerwalnie związana z blogiem, więc można mnie uznać za element składowy tej marki.
Od początku dosyć restrykcyjnie podchodzę do kwestii wizerunkowych. Nie wynika to z jakiegoś biznesowego wyrachowania. Raczej z pragmatyczności – nie chcę by ktokolwiek wykorzystywał efekty mojej pracy, nie oddaję tworzonych treści ani nie udzielam na nie licencji.
Mają one dla mnie dużą wartość. Staram się być odpowiedzialny, bo wiem, że trochę oczu jest zwróconych w moją stronę.
Mój plan na budowę wizerunku jest prosty – nie robić niczego czego mógłbym się wstydzić ja, moja najbliższa rodzina oraz moi rodzice i dziadkowie.
To bardzo dobrze wytycza mi granice działania. Staram się robić dobre rzeczy, być uczciwy i nie krzywdzić innych. To co widać na zewnętrz, to to w co głęboko wierzę.
Jestem spójny – nie dla innych, ale sam dla siebie. I tyle mi wystarcza do budowy wizerunku.
AK74 – Jest taka cena za którą Michał Szafrański stałby się ambasadorem jakiegoś banku? Przyjmijmy teoretycznie, że dostajesz propozycję „stania się twarzą” polskiego banku na najbliższe 5 lat. Wszedłbyś w to?
MS – Myślę, że do tego nie dojdzie. Z kilku powodów. Przede wszystkim ja jestem trudnym partnerem dla banków. Walę między oczy. Banki obawiałyby się mojej nieprzewidywalności i wtopy wizerunkowej.
Nawet jeśli znalazłby się bank gotowy zaryzykować, to włącza mi się wewnętrzny filtr. Obawiałbym się utraty niezależności a gdyby to nastąpiło, to w zasadzie byłby to początek końca mojej marki.
Podobnie jak bank obawiałby się mojej nieprzewidywalności, tak i ja obawiam się nieprzewidywalności banku. Co jeśli już po rozpoczęciu współpracy okaże się, że bank wykonuje jakiś ruch kompletnie niezgodny z moim systemem wartości? To duże ryzyko.
I jest jeszcze trzeci czynnik – pieniądze. Paradoksalnie – im lepiej mi się powodzi, tym mniejsze ryzyko, że taka współpraca się wydarzy.
Ja nie muszę zarabiać milionów. Od dawna powtarzam, że poziom zarobków 200 tys. zł rocznie, to wszystko czego potrzebuję do życia i oszczędzania. Każdy rok wyższych zarobków powoduje, że mam mniejszą skłonność do jakichkolwiek kompromisów i potrzebę sięgania po finansowanie w postaci, np. współpracy partnerskiej z bankiem.
AK74 – Oprócz prowadzenia bloga nagrywasz też podcasty. Dlaczego podcasty a nie kanał na YouTube?
MS – Bo lubię audio i nie lubię kamery. Poza tym sam jestem aktywnym konsumentem podcastów i wiem, jak bardzo angażująca i intymna jest ta forma kontaktu ze słuchaczem.
Wideo oczywiście też jest pewną pokusą, ale nie czuję dzisiaj, aby mój warsztat był wystarczający do zapewnienia satysfakcjonującej mnie jakości.
Wideo to ogrom pracy. Przy audio jest go mniej, a przy blogu – w zasadzie najmniej. Tworzenie jakościowych treści jest wystarczająco angażujące. Dzisiaj poprzestaję więc na blogu i podcaście.
AK74 – Jesteś jednym z bardzo niewielu ludzi, którzy określają siebie mianem blogera i konsekwentnie rozbudowuje swoje imperium. Kursy wideo, podcasty, książki, projekty z markami, wykłady – robisz to bo czujesz, że musisz zapewnić swojej rodzinie utrzymanie czy po prostu kochasz to co robisz?
MS – Nie wiem nawet czy potrafię udzielić uczciwej odpowiedzi na to pytanie. Z jednej strony mówię, że robię to co lubię, ale z drugiej – coraz mniej lubię całą otoczkę związaną z blogowaniem, czyli konieczność stałego marketingu wytworzonych treści.
Nie jest tak, że dobre materiały rozchodzą się zawsze same. Trzeba przeznaczać swój czas i energię na to, by je skutecznie wypromować oraz przypominać o nich systematycznie Czytelnikom.
Z jednej strony chcę utrzymywać kontakt z konsumentami moich treści, ale z drugiej – wraz ze wzrostem liczby Czytelników – pochłania to zbyt dużo czasu, niestety kosztem rodziny.
Ewidentnie mam problem ze znalezieniem odpowiednich proporcji, bo lubię to co robię, ale jednocześnie frustruje mnie przesiadywanie przed komputerem.
Zarabiane pieniądze oczywiście finansują życie naszej rodziny, ale wykorzystuje je także jako wehikuł do realizacji tych projektów, które nie zarabiają, są mi do szczęścia potrzebne, ale z różnych powodów uważam je za ważne.
Na pewno nie doszedłem jeszcze do sytuacji, w której będę mógł powiedzieć, że nie pracuję dla pieniędzy.
AK74 – Swoje pierwsze duże pieniądze zarobiłeś na ksiażce – teraz ponownie napisałeś książkę („Finansowy Ninja”) i zapewne chciałbyś żeby jak najwięcej osób ją kupiło. Do kogo jest kierowana Twoja najnowsza książka i po co miałby ktoś ją kupić?
MS – „Finansowy ninja” to książka, którą nazywam podręcznikiem finansów osobistych, który każdy z nas powinien przeczytać jeszcze w szkole. I to jest chyba najlepsza definicja.
To zbiór podstawowych zasad finansów osobistych, opis narzędzi takich jak kalkulator finansowy i budżet domowy, oraz zbiór praktycznych porad i wyliczeń, np. pokazujących realne koszty kredytów hipotecznych, siłę długofalowego oszczędzania czy nawet znaczenie kosztu naszego czasu.
Poza podstawami książka przeprowadza Czytelnika także przez scenariusz rozwoju finansowego ninja. Pomaga zaplanować kwotę, którą musi dysponować w momencie przejścia na emeryturę – także w uzależnieniu od tego kiedy planuje na nią przejść.
Podpowiada, w jakiej kolejności zabrać się za poprawę stanu finansów i przeprowadza przez cztery kluczowe obszary: oszczędzanie, zarabianie, optymalizację podatkową i inwestowanie. Przedstawiam też ścieżkę od etatu do własnej firmy tłumacząc plusy i minusy.
Sporo energii przeznaczam na pokazanie innego świata niż ten malowany nam przez doradców finansowych. Przedstawiam zagrożenia, pokazuję koszty i pułapki. Jeden z pierwszych recenzentów powiedział nawet, że ta książka „to jak Wilk z Wall Street – tylko że dla konsumentów”.
W największym stopniu z książki skorzystają osoby młode – zarówno te wchodzące na rynek pracy, jak i te około 30-tki. Ale skorzystają z niej także osoby nieco starsze, które czują braki w edukacji finansowej.
Moim głównym celem było danie Czytelnikowi do ręki narzędzi i wyposażenie go w wiedzę, która pozwoli skutecznie bronić się przed zagrożeniami ze strony osób polujących na jego ciężko zarobione pieniądze.
AK74 – Książkę wydajesz sam i sam ją dystrybuujesz. Dlaczego nie zdecydowałeś się na współpracę z jakimś dużym, branżowym wydawnictwem?
MS – Powodów jest wiele i to jest spokojne temat na kolejną długą rozmowę. Negocjowałem z kilkoma wydawcami. Mają oni model biznesowy kompletnie nie dostosowany do możliwości jakie stwarza internet.
Gdy opowiadałem o moich planach promocji książki, to niektórzy w nie nie wierzyli a jeden uczciwie przyznał, że nie jest w stanie udźwignąć mojego pomysłu. Gdy mówi Ci to jeden z największych wydawców na rynku, to zastanawiasz się dokąd zmierza ta branża.
Skoro wydawca nie jest w stanie dać mi lepszego marketingu niż mogę sobie zapewnić sam – a tak samo jest w przypadku wielu twórców internetowych – to pojawia się pytanie za co ma tak naprawdę pobierać swoje wynagrodzenie?
Redakcję, korektę, skład, projekt okładki – mogę wykonać dużo niższym kosztem na równie dobrym poziomie. Często rękami tych samych osób, które pracują dla dużych wydawnictw.
Jedyną korzyścią współpracy z wydawnictwem jest wejście do szerokiej dystrybucji poprzez księgarnie, z których te największe mają zwyczaj płacić nawet z półrocznym opóźnieniem lub nie płacić w ogóle. Wybacz, ale ja za taki luksus nie jestem zdecydowany oddawać wydawcy 90% ceny okładkowej książki.
Tradycyjny model wydawniczy jest po prostu nieopłacalny dla autora, który potrafi samodzielnie zbudować zasięg w Internecie.
Samodzielna sprzedaż tylko 2000 egzemplarzy książki pozwoli mu zarobić więcej niż sprzedaż 20 tys. egzemplarzy z wydawnictwem.
Nie mówiąc o bezpośrednim kontakcie do każdego nabywcy książki i możliwości budowania z nim długoterminowych, dobrych relacji. Żaden tradycyjny wydawca mi tego nie da.
AK74 – Co zaplanowałeś sobie na najbliższe 12 miesięcy?
MS – Przede wszystkim muszę odpocząć od książki. I mi i mojej rodzinie dała solidnie w kość. Pora odbudować nieco życie rodzinne.
Z najbliższych planów blogowych – szykujemy kolejną odsłonę projektu „Elementarz Inwestora”, w którym wspólnie ze Zbyszkiem Papińskim z bloga App Funds podpowiadamy co jest ważne w różnych formach inwestowania.
Przymierzamy się do kolejnej edycji FinBlog – konferencji dla Czytelników blogów finansowych. Wyczekuję także setnego odcinka podcastu – mam ochotę nieco pobawić się formą audio.
Długofalowo – pracuję nad kolejnymi projektami edukacyjnymi. Takimi społecznie ważnymi. Jest za co trzymać kciuki.
Klikając na poniższy obrazek możesz kupić książkę Michała: