Malwina Dmowska (MindYourBody) – „Insta trenerzy” to patologia branży trenerów personalnych

Artur Kurasiński
15 listopada 2018
Ten artykuł przeczytasz w 5 minut

Artur Kurasiński – Prowadzisz MindYourBody od 7 lat. Co było inspiracją do założenia właśnie takiej firmy?

Malwina Dmowska (Prezeska w MindYourBody) – Wcześniej pracowałam w dużych sieciach siłowni i tam pięłam się po szczeblach korporacyjnej kariery <śmiech>. Kiedy doszło do momentu, że zaczęto ode mnie oczekiwać, iż będę przedkładać cyfry w tabelach nad żywych ludzi, stwierdziłam, że coś jest bardzo nie tak.

Nie tak chciałam pracować i nie z takich powodów wybierałam zawód trenera personalnego. Postanowiłam założyć firmę, gdzie każdy Klient będzie osobą z własną historią i potrzebami, którymi będziemy się zajmować, a nie targetem, czy danymi w raporcie. To był rok 2011. Wtedy jeszcze nie było właściwie takich usług na rynku.

Trener osobisty często kojarzy się z kimś kto bardziej dba o swoich followersów na Instagramie niż klientów. Jak wybrać specjalistę z którym będzie ćwiczyło?

To temat rzeka. Więcej o tym pisałam w cyklu artykułów https://mindyourbody.pl/blog/jak-wybrac-dobrego-trenera-personalnego/, https://mindyourbody.pl/blog/dobry-trener-personalny-c-d/https://mindyourbody.pl/blog/trener-personalny-finisz-dekalogu/

W skrócie: należy zawsze sprawdzać jego wykształcenie i doświadczenie. Profesjonalny trener powinien mieć skończoną wyższą uczelnię kierunkową (AWF, Uniwersytet Medyczny), a nie tylko kurs trenera. Dobrze, aby miał już za sobą pracę z ludźmi, a nie jedynie sukcesy na polu kształtowania własnej klatki piersiowej (choć ta też jest ważna ;) ). Warto patrzeć również na podejście do Klienta – czy podczas pracy z nami jest zainteresowany, skupiony i przejęty, czy właśnie przegląda media społecznościowe lub robi sobie zdjęcie w lustrze.

Często w mediach społecznościowych można zobaczyć i przeczytać o “błyskawicznych efektach” po 2-3 miesiącach ćwiczeń. Panowie zyskują masę, mają świetnie wymodelowaną klatkę i “kaloryfer”. Czasami nawet pokazują swoje zdjęcia “sprzed” i “po”. Urealnijmy te opowieści – co jest możliwe w 3 miesiące pod warunkiem, że osoba nigdy wcześniej nie ćwiczyła?

Nie wiem jak powstają te metamorfozy – mam dwie hipotezy: albo jest to kwestia dobrego programu do obróbki zdjęć albo silnych chemicznych substancji.

Od ponad 12 lat (czyli before it was cool) jestem trenerem personalnym i miałam pod swoją opieką wiele różnych osób. W 3 miesiące, w zdrowy sposób (co istotne do podkreślenia) jesteśmy w stanie wyrobić pierwsze dobre nawyki żywieniowe, poprawić wydolność i trochę siłę, czyli tzw. ogólną kondycją.

Jeśli dobrze pójdzie – nauczymy podopiecznego czucia mięśniowego i poprawnej techniki podstawowych ćwiczeń, co przełoży się na bardziej wyprostowaną sylwetkę i zmniejszy ewentualne dolegliwości ze strony biernego aparatu ruchu (kręgosłupa, stawów).

W przypadku, gdy osoba jest bardzo subordynowanym zawodnikiem i w zależności od celu treningowego może też schudnąć ok. 3-4 kg lub zyskać masę mięśniową na poziomie ok. 2 kg.

Ćwiczenia pod okiem trenera często kojarzą się z przerzucaniem ciężarami. Sam byłem zaskoczony ile czasu (w czasie pierwszych 12 miesięcy) zajęły mi ćwiczenia mające “otworzyć” klatkę piersiową, poprawić rozciągnięcie czy wzmocnić mięśnie brzucha. Okazało się, że stretching może też cholernie dać w kość i nieźle spocić ćwiczącego!

Bardzo ważne jest widzenie indywidualnych potrzeb każdego Klienta, ale także jego ograniczeń i holistyczne podejście do tematu. Często rolą trenera jest sensowne modyfikowanie celu treningowego Podopiecznego, tzn. ciągle pamiętamy, że chcesz rozbudowywać muskulaturę, ale wiemy, że priorytetem jest wzmocnienie okolic kręgosłupa i wyeliminowanie bólu.

Dobry trener potrafi to dostrzec, wytłumaczyć i w pierwszej kolejności zająć się korekcją wad postawy, czy wręcz rehabilitacją. Tylko organizm z przywróconą mobilnością i stabilnością oraz prawidłowymi wzorcami ruchowymi, będzie dobrze reagował na realizowanie celów sylwetkowych.

A to jak widzisz z autopsji nie jest ani łatwym, ani szybkim procesem ;)

Jak oceniasz rolę diety w kontekście treningów? Jeśli na przykład moim celem jest redukacja wagi to jak ważna będzie odpowiednie odżywianie a jak ćwiczenia?

Są różne statystyki mówiące, że dieta to 50%, 60%, czy nawet 70% sukcesu. Zostawiając procenty, prawidłowe odżywianie jest zawsze niezwykle ważne, niezależnie od celu treningowego i powinno iść w parze z ruchem, jeśli chcemy zmieniać nasz styl życia na zdrowszy.

Nie lubię jednak słowa „dieta”, kojarzy się z jakąś restrykcją i tymczasowością. My w ramach współpracy, staramy się raczej uczyć naszych Klientów lepszych nawyków jedzeniowych, większej świadomości żywieniowej, dokonywania bardziej zdrowych wyborów. Oczywiście ukierunkowanych na indywidualne cele sportowe.

Jacy ludzie zgłaszają się najczęściej do Ciebie i z jakimi problemami? Raczej “proszę mnie odchudzić przed ślubem co go mam za tydzień” czy realne problemy zdrowotne?

Z tymi pierwszymi nie podejmujemy współpracy <śmiech>. Swoją drogą, zawsze z zainteresowaniem oglądam okładki branżowych czasopism gwarantujące formę bikini, jeśli zaczniemy ćwiczyć w maju. I myślę: to może się udać… zakładając, że na wakacje wyjeżdżasz w czerwcu przyszłego roku ;)

Na szczęście rośnie świadomość związana z uprawianiem sportu i coraz więcej osób zdaje sobie sprawę, że nie jest to sprawa instant, ale proces i wymaga czasu. Duża ilość zgłaszających się to Klienci dotknięciu różnymi konsekwencjami współczesnego stylu życia: z nadmiarowymi kilogramami, które chcą zredukować, z bólami kręgosłupa powstałymi w wyniku pracy siedzącej… ale coraz częściej także osoby, które wolą zapobiegać, niż leczyć i prewencyjnie postanowiły zadbać o siebie i ogólną sprawność, zanim jeszcze dopadną je poważne problemy zdrowotne.

Jak promujesz swoje usługi? Media społecznościowe wydają się być stworzone do pokazywania idealnych sylwetek, trykotów opinających uwypuklone mięśnie…

Dotknąłeś tym pytaniem naszej pięty Achillesa. O ile jestem przekonana, że stanowimy zespół profesjonalistów w swoim fachu, o tyle jesteśmy zupełnymi Januszami marketingu. Bardzo liczę na Ciebie i ten artykuł ;) Mamy oczywiście stronę internetową https://mindyourbody.pl, fanpage na Facebooku https://www.facebook.com/mybpl/, a nawet wyobraź sobie profil na Instagramie https://www.instagram.com/mindyourbody.pl/?hl=pl.

Na co dzień jesteśmy jednak bardzo skupieni na naszych Klientach i pracy z Wami i jakoś nie starcza czasu na robienie relacji, czy live’ów na Insta (do końca nie mam pewności czym to się różni ;).

Też chyba nie bardzo ktokolwiek z zespołu jest tego typu osobą, która pozowałaby w majtkach, aby zachęcać do treningów z nami. Bardziej zainteresowani jesteśmy tym jak zmieniają się sylwetki naszych podopiecznych, jak radzą sobie z wdrażaniem nowych zasad jedzeniowych, niż tym, żeby dobrze wyeksponować własny biceps na selfie.

Oczywiście sport jest naszą pasją, ćwiczymy sami i staramy się prezentować schludny wygląd, jednak daleko nam do typowych gwiazd fitnessu.

Dużo moich znajomych zakochanych jest w crossfit. Obejrzałem kilka treningów z ciekawości i mam wrażenie, że to jest jednak bardzo mocno nadwyrężający stawy i mięśnie sposób uprawiania sportu?

Myślę sobie, że wszystko jest dla ludzi, wbrew pozorom crossfit także ;), zwłaszcza rozsądnie prowadzony. Natomiast w mojej opinii nie jest on dobrym pomysłem dla osób, które nigdy wcześniej nie uprawiały żadnej aktywności, wracają do sportu po bardzo długiej przerwie lub borykają się z dużą nadwagą, czy dolegliwościami ze strony kręgosłupa.

Rozumiem natomiast, co jest pociągającego w tej formie ruchu: tworzenie wspólnoty i poczucie przynależności, jednocześnie rywalizacja z innymi i samym sobą – bicie kolejnych rekordów.

Pewnie narażę się teraz na falę hejtu zapalonym crossfitterom, jednak śmiem twierdzić, że jak coś robimy szybko (na czas) to nie jesteśmy w stanie zrobić tego z taką samą dbałością o technikę i właściwym czuciem mięśniowym, jak wtedy, gdy się nie ścigamy.

Stąd częste kontuzje i urazy. My mówimy, że lubimy crossfit – dostarcza nam Klientów ;) Prawda jest taka, że bazuje on na ćwiczeniach wielostawowych, złożonych, które są wymagające technicznie.

Trzeba zbudować solidne podstawy, żeby się za nie zabierać, co nie jest możliwe w pośpiechu.

Powiedzmy, że spędzam dużo czasu w pozycji siedzącej przed komputerem – zaczynają mnie boleć plecy, czasami ręce. To znak, że powinienem zacząć interesować się rehabilitacją? A może mogę ćwiczyć sam w domu?

To znak, że idziesz w kierunku kłopotów, np. przepukliny, najprawdopodobniej szyjnego odcinka kręgosłupa, skoro narzekasz na bóle, czy drętwienie rąk. W takiej sytuacji nie tylko możesz, ale nawet powinieneś ćwiczyć w domu.

Zanim jednak się do tego zabierzesz polecam konsultacje z fizjoterapeutą/trenerem, który po pierwsze Cię zdiagnozuje (potwierdzi lub wykluczy hipotezę odkręgosłupową), ewentualnie zleci wykonanie dodatkowych badań obrazowych, nauczy Cię poprawnej techniki zalecanych ćwiczeń i stworzy dla Ciebie ich odpowiedni zestaw.

My pracujemy w taki sposób, że poza treningami indywidualnymi z trenerem, Klient otrzymuje też liczne „prace domowe”.

Jaki przypominasz sobie największy sukces klienta, którego prowadziłaś? Kto Cię zaskoczył pozytywnie?

Nie jestem w stanie wskazać jednego konkretnego przypadku. Podziwiam gościa, który był w stanie schudnąć 27 kg, ale jestem też bardzo dumna z 64-letniej Klientki, która pierwszy raz w życiu zdecydowała się na ćwiczenia.

Zachwycam się osobami, które od lat utrzymują regularną aktywność trenując z nami i tymi, które włożyły wysiłek w  przygotowania, by przebiec maraton lub półmaraton. Mam ogromny szacunek do Klientów żmudnie pracujących z bólem i wadami postawy i tych, którzy powiększyli klatę, bo takie było ich marzenie.

Dla każdego z naszych Klientów, sukces oznacza zupełnie coś innego. Jesteśmy dumni z nich wszystkich i bardzo wdzięczni za zaufanie i możliwość towarzyszenia w tej drodze.

***

Polecam Malwinę jak i usługi jej firmy – jestem klientem od prawie 2017 i mogę śmiało napisać, ze Kamil (jeden z trenerów w MindYourBody) uratował mi kręgosłup. Wywiad nie jest sponsorowany. PS jeśli chcesz poczytać o mojej przygodzie z ratowaniem odcinka szyjnego kręgosłupa to zapraszam do lektury.

Może zainteresują Cię również:



facebook linkedin twitter youtube instagram search-icon