Po kilku latach postanowiłem powrócić do formatu wywiadów wideo. Pomny i pomimo swoich ułomności związanych z dykcją (seplenię) i prezencją postanowiłem po raz kolejny zaprosić parę bardzo ciekawych osób przed kamerę i je przepytać z zagadnień, które mnie interesują.
Nigdy nie ukrywałem, że takie wywiady są dla mnie wspaniałą okazją do uzupełnienia swojej wiedzy i dlatego właśnie tak dobieram swoich gości – żeby nie grzać się w ich popularności tylko móc wykraść im wiedzę, sekrety i podzielić się nimi publicznie.
Pierwszym gościem, który przyjął moje zaproszenie do studia HiCash jest Jarosław Królewski, prezes spółki Synerise o której jest od pewnego czasu głośno.
Głośno bo Jarek okazał się bardzo aktywnym biznesmenem i wraz z grupą znajomych w rekordowym czasie wyciągnęli z katastrofalnych problemów swój ukochany klub Wisłę Kraków.
Firma Synerise jest też na ustach wielu osób z branży IT ponieważ ma bardzo ambitne plany, potężnego partnera w postaci Microsoftu i jest krytykowana za wyniki finansowe.
Jarek odpowiedział na wiele pytań o powyższe kwestie – zapraszam do obejrzenia całości. Uprzedzam jednak, że musisz mieć co najmniej godzinę czasu :)
Pod wideo znajdziesz również transkrypcję naszej rozmowy. Zapraszam!
***
Szanowni Państwo – Jarosław Królewski, prezes zarządu firmy Synerise. Jarku, chciałem Cię powitać. Przygotowałem sobie taką frazę. Jestem świeżo po filmie Quentina Tarantino i obejrzałem poprzedni film Quentina Tarantino, czyli „Bękarty wojny” i tam porucznik Aldo Raine wita się z Hans Landą „Boungiorno!”, więc jest prawie, że jeszcze ranek.
Witaj… Powiedz mi – organizowałeś czy organizowaliście jako firma niedawno konferencję, spotkanie; podczas której ujawniliście, czy też, jak gdyby w dużej ilości wypadków po prostu pokazaliście, przekazaliście dużą ilość informacji, taką AMA – „Ask me anything”.
Z Twojego punktu widzenia, czy to pozwoliło rynkom oraz mediom w końcu powiedzieć „Rozumiemy, czym jest firma Synerise i rozumiemy skąd te nakłady finansowe i różnego typu inne przepływy”.
Jarosław Królewski (CEO Synerise) – Szczerze nie jestem w stanie odpowiedzieć czy to wyczerpało temat. Natomiast na pewno było to coś innowacyjnego na polskim rynku.
Od tej strony, że nikt publicznie nie chciał do tej pory rozmawiać o tego typu sprawach i nie wystawiał się troszeczkę na – powiedziałbym – taki obstrzał z różnych stron.
My to zrobiliśmy. Myślę, że dość profesjonalnie. Prawie 250 osób było na tym evencie, co było naprawdę niesamowite. Zadawali pytania prawie do 18:00, więc myślę, że kto chciał wyczerpać temat i realnie dowiedzieć się coś na temat Synerise tak szczerze i jakąś naukę z tego wyciągnąć, to myślę, że uzyskał wszystko, czego oczekiwał.
Z mojej perspektywy, wydaje mi się, że również w prezentacji, która poprzedzała te pytania, staraliśmy się bardzo mocno wyczerpać cały temat dotyczący finansów, struktury zatrudnienia, inwestowania, produktów i tym podobnych.
Co jest w ogóle ciekawe, do panelu zaprosiliśmy niektórych naszych klientów, więc oprócz tego, że odpowiadali oni na moje pytania, również dostawali je z sali.
Myślę, że to jest odważne, że mimo wszystko, taka młoda firma jak nasza, jest w stanie zaprosić klientów i dać im możliwość wypowiedzenia się o firmie, czyli o nas; o tym jak się z nami pracuje i opowiedzieć to w sposób dość szczery.
Z mojej perspektywy wydaje mi się, że event był o tyle fajny, że dało się naprawdę zaobserwować wiele różnych, ciekawych aspektów naszej działalności i też zobaczyć co nurtuje rynek w kontekście Synerise.
Dla mnie te wszystkie tematy są dość proste, więc myślę, że mogłem dość szybko odpowiedzieć. No i myślę, że to jest formuła, która była bardzo ciekawa.
O ile na poziomie osobowym „Ask Me Anything” dość często się zdarza, sam brałem udział np. na SGH, to jeśli chodzi o całą firmę to trzeba być odważnym aby to zrobić, obserwować jak ludzie do tego podchodzą, w szczególności w naszej sytuacji, gdzie coraz częściej: odnośnie Wisły Kraków, ale też innych tematów ludzie lubią plotkować, dyskutować, wyciągać rzeczy bez kontekstu.
Potem tworzy się jakaś wielka, dziwna bomba i trzeba było ją jakoś rozbroić.
Właśnie a propos bomby, bo mam
wrażenie, że pijesz do tak zwanego dziennikarstwa KRS-owego, czyli szukanie
informacji w KRS-ie, po czym brejkowanie niesamowitych niusów, że ktoś ma jakąś
tam, jakiś dług, ewentualnie jakieś przepływy. 28 milionów straty w 2018 roku,
to wywołało jakąś lawinę komentarzy, że Synerise idzie do grobu, że go nie ma…
Tak, dokładnie. Przeżyłem już 6 miesięcy w Wiśle Kraków. To jest dla mnie taki mega fajny okres, gdzie wydawało mi się, że wszystko, co ciekawe, najgorsze i najlepsze mnie spotkało.
Natomiast wydaje mi się, że gorsze jest to, co biznes robi sobie w Polsce. Za granicą ludzie się wspierają. Myślę, że to jest też ta kultura przedsiębiorczości, której my nie mamy. Tam wszyscy razem myślą o tym jak zdobywać świat, a my robimy sobie tutaj na złość w Polsce myśląc, że ten rynek lokalny jest czymś, o co powinniśmy walczyć i że to jest coś, co powinno zaspokajać nasze potrzeby, a prawda jest taka, że tort jest dużo większy.
Natomiast podając konkretne przykłady. Mnie osobiście było bardzo przykro po ostatnich tekstach prasy, bo między styczniem, a czerwcem udzieliłem pewnie z 30 wywiadów na różne tematy.
W każdym z nich mówiłem, że jestem słabym przedsiębiorcą; że sami finansujemy się długiem, że uczę się tego; mówiłem jakie mamy nakłady inwestycyjne.
W ogóle ciekawa sytuacja nastąpiła po wywiadzie w Forbsie, który się pojawnił. 7 dni potem, przed całą Polską w TVP podałem realne wyniki, podałem wszystkie istotne rzeczy.
Sprostowałem te tematy i teraz wyobraźcie sobie, że po 7 miesiącach ktoś wyciąga wywiad, który już był dawno sprostowany. Wyjaśniony przede wszystkim, bo tam wystąpiła taka programistyczna klauzula „if clause”, czyli były podane np. przychody ale jeśli coś „wystąpi”, brakło tego w wywiadzie. Zresztą, próbowaliśmy też to zautoryzować. Trochę nie przypilnowaliśmy tego wywiadu, poszedł w nieprzygotowanej wersji.
No niestety, to była moja wina. Natomiast nie ma to znaczenia, bo w trakcie tych 6 miesięcy dużo mówiliśmy na temat naszej spółki, pokazywaliśmy zawsze wszystko, zapraszaliśmy do tego. Co ciekawe, w programie u Stanowskiego powiedziałem: „Bardzo Was proszę, jeśli chcecie o coś zapytać, to nie pytajcie przez media, tylko przyjdźcie do mnie. Zróbcie to z klasą”.
Jest takie fajne wideo na ten temat. Niestety, ważniejsze były inne tematy. Powiem Wam szczerze z punktu widzenia młodego człowieka czytać artykuł o sobie, gdy nikt Cię nie zapytał o zdanie, czytać to w dniu, w którym odbiera się nagrodę jako polska spółka w Microsofcie, w Las Vegas, to było po prostu bardzo przykre.
Czytać jak przemycane są informacje o konkurencji na nasz temat, a na przykład o tym, co napisali nasi klienci o nas, pod tym wpisem na LinkedIn nie było ani słowa. To były takie momenty, w których naprawdę tak się niedobrze człowiekowi robi na sercu.
Natomiast myślę, że z perspektywy czasu to też hartuje bardzo mocno człowieka. Zresztą musisz wiedzieć, że jak sympatyzujesz teraz z jakimś klubem, to wielką pracę za Ciebie wykonają kibice.
Przykładowo dużą część tej prezentacji, która była na „Ask My Anything”, to też kibice podsyłali pomysły i na przykład wyszukali w Internecie, że Pan Kuba, który ten wywiad “spowodował”, już w 2018 roku w listopadzie; przed Wisłą, przed Forbsem; atakował moje spotkanie z Panem Michaelem Milkenem, amerykańskim finansistą.
Wrzucał zdjęcie moje na LinkedIn mówiąc, że „Patrzcie, kto jest idolem Synerise jako naszej konkurencji”, tak to podpisał. Michael Milken miał różne zaszłości jeśli chodzi o finanse w przeszłości, jest dziś wielkim autorytetem.
Natomiast to zdjęcie było z serii eventów, na którym bywali też Obama, Tony Blair, Bill Gates czy Donald Trump. Więc… tylko moje zdjęcie wzbudziło jakby złe emocje, no ale trudno. Taki jest świat i myślę, że do tego trzeba się przyzwyczaić. Ostatecznie to nic nie zmienia.
Żaden z naszych klientów, żaden z naszych partnerów nie odszedł od nas, ba! W tygodniu po tym artykule podpisaliśmy największą liczbę umów ever, więc…
Czyli nieważne jak mówią, byleby nie przekręcali nazwiska albo nazwy firmy…
To znaczy wiesz, to jest też problem… Królewiczem zamiast Królewskim zostałem w tym artykule. Jak dzisiaj wejdziecie to dalej jestem Królewiczem.
Ok, to bardzo ciekawe (śmiech). To akurat nie było trudno sprawdzić. Chcę wrócić do AMY, bo tam pojawił się konkret taki, mięso.
Dobrze, możesz po prostu potraktować nasz wywiad jako rozszerzenie tej AMY, jeśli potrzebujesz.
Dobra. Koszta miesięczne ok. 3 milinów złotych, z czego się wgryzłem, to są 2,…
2,78 miliona to są pensje.
Czyli nie ma tam za bardzo tajemnicy, po prostu masz 200 osób?
Już teraz ponad 200. Jest około 220 stało zatrudnionych u nas ludzi. Raczej rotację mamy dość małą. Czyli jeśli ktoś od nas odchodzi to dokładnie wiemy kto, kiedy i o której godzinie.
Natomiast jest to raczej licząc na palcach jednej ręki w ciągu roku. To jest dość prosta księgowość.
Mamy ludzi, głównie gości z IT, z AI, z Big Data. Kilka osób z biznesu i koszty infrastruktury, więc jakby u nas filozofii wielkiej nie ma jeśli chodzi o to, co robimy. To nie jest zespół, firma, warzywniak, która ma wiele produktów, jak i różnych rzeczy z tym związanych.
To, co mnie zaskoczyło – nie wiem, czy już to wcześniej komunikowałeś – że ostatnią rundę to Ty pokryłeś i Ty jesteś tak naprawdę jednym z największych obecnie inwestorów we własnej firmie, do czego się również przyznałeś, że pokrywasz to własnym długiem. To nie są Twoje pieniądze, które masz, bo to jest 42 miliony złotych. Przepotężna ilość kasy wręcz, niektórzy funduszy tyle nie mają!
Jak udowodni zaraz kolejna transakcja jednak miałem rację w swoich predykcjach. Jest tak moi drodzy, że mechanizm buy-out’u jest po prostu znany, nie jest niczym szczególnym.
Tylko w Polsce jest to pewien niespotykany mechanizm, że wierzy się w jakieś aktywa, wierzy się w swoją firmę.
Dla mnie jest oczywisty, widzę, że moja firma rośnie, jestem founderem; mam akcjonariat, który jest mi bliski, który mi ufa i wie po prostu, że chciałbym mieć jak najwięcej akcji w swojej firmie, więc tym bardziej dziękuję, że mi na to pozwolili.
Kapitału na rynku jest ogromnie dużo, a jeśli masz już firmę na 200 osób, no to nie jest tak, że Jarosław Królewski musiał zastawiać kawalerkę, mam po prostu dość dużą firmę, dość duże plany. Czuję się pewnie w tym, czuję się odważnie w tym.
Mamy swoje wyceny, jesteśmy spółką akcyjną od samego początku, mamy biegłych. Wiemy, co robimy; wiemy, gdzie mamy swoje przewagi, mamy coraz większych klientów.
Oni też generują coraz większe przychody, ważne z punktu widzenia retencji, przewidywalności w przyszłości. Rynek mnie też zna, rynek mi też ufa. Mam wiele różnych możliwości, natomiast musimy być też bardzo pragmatyczni.
Wpuszczając dzisiaj fundusze amerykańskie, które nie wchodzą w takie spółki jak nasza, na poziomie niższym niż 10 mln euro, oznaczałoby to rozwodnienie mnie i wszystkich innych. To nie jest dobra strategia, jeśli się wierzy w spółkę.
Trzeba być twardym. Druga sprawa jest taka, że pamiętajcie, że nasz segment rynku (przez nasz segment rozumiem firmy, które budują realne IP) jest wyceniany dzisiaj na 17-25 razy revenue, takie są transakcje.
Przykładem jest Dynamic Yield, którego kupił McDonalds (17 x revenue), który technologicznie jest tylko częścią Synerise – jego funkcjonalności. Inne ciekawe transakcje – Nike kupuje spółki AI-owe, Looker’a kupiło Google.
Z mojej perspektywy jak sobie policzycie 15-20 milionów revenue rocznie ze sporym IP, takim faktyczne różnicujące rynek, oznacza ok 300 – 450 milionów wyceny na koniec roku, więc ja bym raczej traktował te moje decyzje, że są dość przemyślane aniżeli nieracjonalne.
Ok. To powiedz mi, bo dużo osób mam wrażenie, że nadal boryka się z odpowiedzeniem na proste pytanie – „Co robicie?”. Czym jest Synerise?
Dobrze, wytłumaczę to w bardzo prosty sposób.
Synerise to miejsce, w którym dzięki autorskiemu silnikowi bazodanowym możesz składować wszystkie heterogeniczne dane na temat swojej organizacji i jej klientów, dzięki rozbudowanym systemom analitycznym aplikować z wykorzystaniem AI rozwiązania, które mają prowadzić do generowanie większych przychodów, optymalizować marże, zdobywać nowych i dbać o obecnych klientów, a wszystko to w miejscu, które pozwala Ci rozbudowywać system w dowolny sposób.
Jako Synerise nie robimy żadnych rzeczy custom’owych, czyli nie produkujemy oprogramowania na wyłącznie czyjeś potrzeby, nie robimy czegoś takiego, że dodajemy funkcje, jeśli nie mogą być one replikowane w przyszłości.
Natomiast ja osobiście wierzę, że rynek się bardzo będzie mocno konsolidował. Co to oznacza? Że coraz mniej jest miejsca na małe startupy, dlatego, że duże brandy bardzo mocno zalewają rynek ze swoimi potężnymi ekosystemami.
Uważam, że mamy 2 – 3 lata na to max, żeby próbować znaleźć się w dużym wyścigu o najlepsze technologie, czy silną własność intelektualną, bo potem będziemy wyłącznie vendorami tych największych.
Co my robimy? Założyliśmy sobie, że nawet gdybyśmy zapomnieli na chwileczkę o Synerise, tylko pomyśleli o tym, czego rynek potrzebuje, czego firmy potrzebują, to odpowiedzią jest, że muszą kontrolować jedynie trzy elementy.
Pierwszą rzeczą – którą muszą się wyróżniać te firmy jest data processing w czasie rzeczywistym. Muszą posiadać możliwość trzymania w jednym miejscu wszystkich swoich danych bez żadnych preagregacji.
Dzięki temu będą mogli zrealizować dowolny wątek biznesowy, będąc jednocześnie niezależnym od infrastruktury i przetwarzać te dane bardzo szybko.
Druga rzecz, to taka firma musi być zawsze wyposażona w jakiś pragmatyczny AI, czyli rozwiązania konkretne, które dotyczą poszczególnych rynków. Czy to automotive, czy retail, czy czegokolwiek innego.
I trzecia rzecz, o której takie firmy muszą pamiętać, to żeby nie zbudować sobie długu technologicznego, czyli stosować podejście ever-evolving, które mówi, że każdą nową funkcjonalność powinno się dodać bardzo szybko.
Jest to pochodną tego, jak masz poukładane dane, czy możesz zaaplikować na nich sztuczną inteligencję, a to, czy coś pokażesz na interfejsie w taki czy inny sposób to jest jakby drugorzędna sprawa. My to tak zbudowaliśmy i to jest kościec Synerise.
Czyli po pierwsze, w Synerise oprócz systemów HDFSowych i wszystkiego, co jest najnowsze w big data – zaczynaliśmy bardzo wcześnie w 2013 roku z tym pracować, posiadamy własny silnik bazy danych, który jest w stanie bardzo szybko przetwarzać ogromne wolumeny danych. Jest napisany niskopoziomowo i osadzony w pamięci RAM przez bardzo inteligentnych, mądrych ludzi.
Tam jest też pominięta warstwa ETL-owa dzięki heterogenicznej ramce danych w naszym silniku, jesteśmy w stanie bardzo efektywnie robić integrację. Wyróżniamy się szybkością, a dzięki kompresji, też oszczędnością jeśli chodzi o pojemność zapisu danych w naszym data-hubie.
Czyli załóżmy, że duży klient do nas przychodzi, wrzuca do nas wszystkie swoje dane z różnych źródeł i zapisujemy to w Synerise. Następnie nasz zespół AI aplikuje produkty AI-owe dla poszczególnych segmentów rynku, takie jak np. rekomendacje produktowe czy program lojanościowy, taktykę cenową.
Posiadamy do tego również gate-way’e, czyli łączymy BI i AI w jednym, wizualizacje danych od razu z egzekucją, czyli możesz uruchomić kampanię marketingową, możesz zbudować segmentację, personalizację i możesz mieć te wszystkie funkcje w jednym miejscu.
Najprościej rzecz ujmując jest to produkt typu customer data platform, w którym zbierasz wszystko i możesz po prostu zrobić wszystko.
Celem było coś takiego, że jeśli pojawi się jakikolwiek startup w naszej dziedzinie, czyli customer & growth na rynku, musimy móc go wdrożyć/dodać do Synerise w tydzień wyklikując go z interfejsu.
Taka jest idea. Czyli, na przykład pojawia się firma, która buduje produkt, podam jako przykład – heatmapy – to dla nas to ma być tylko kwestia zbudowania interfejsu do tego, bo wszystko pod spodem ma być już działające i faktycznie tak jest.
Na koniec dnia pomyślisz czym są owe heat-mapy – to jest wylistowanie eventów klików np. na stronie, ich segmentacja i wyświetlenie prostej mapki ciepła.
Firmy dzisiaj już nie stać na 1000 rozwiązań, które są po sznurku zbudowane, dlatego, że brak konsystencji pomiędzy danymi i tego, że nie są w jednym miejscu osłabia AI, po prostu.
Jesli nie masz tego wszystkiego w jednym miejscu wówczas masz problemy z synchronizacją danych w czasie rzeczywistym. To samo tyczy się privacy. Pewne rzeczy nie mogą być przechowywane w chmurach. My też sprzedajemy wersje on-premise. To, że wszystko jest w jednym miejscu daje nam dużą siłę.
Oferujemy więc produkt, w którym możesz składować wszystkie dane i mamy być taką wyspą, na którą przyjedziesz dobrze się pobawić, wciągając wszystkie najnowsze innowacje (nasze zespoły czuwają nad tym, żeby wiedzieć jakie są najaktualniejsze publikacje z AI), mamy zainspirować Cię, żebyś wrócił również z tej wyspy z konkretnymi, fajnymi rozwiązaniami.
Mamy kilka celów, prawie jak wszyscy. Głównie to aby twoja firma zarabiała więcej, żeby miała nowych klientów i żeby retencja tych klientów była wyższa.
Ok, czyli tak naprawdę chcecie być platformą, ekosystemem, który pod koniec dnia jest tak naprawdę super-fajny dla tych, którzy mają ogromne ilości informacji trochę nie wiedząc, co z nimi robić, ale już czują potrzebę ich mielenia, więc przychodzą do Was i Synerise, w zależności od ich potrzeb, dołącza klocki i nie muszą patrzeć na produkty konkurencji.
Dokładnie, czyli taki disruption as a service. Troszeczkę wyżej architektonicznie niż np. Azure. Azure jest infrastrukturą (IaaS) obudowaną serwisami (PaaS). My jesteśmy takim middlewearem dla biznesu.
Dobrze, to fajnie, że wspomniałeś o Azurze. Dlaczego Microsoft Was tak kocha? To znaczy ja rozumiem, że kocha Was dlatego, że może sprzedawać swoje rozwiązania, ale zadziwia mnie ta miłość, bo słyszałem od samego początku, kiedy właściwie pojawił się temat, próbowaliście robić coś z Microsoftem i mój pierwszy kontakt, informacja o Was była taka, że zajeżdżacie w Polsce im chmurę i właściwie nikt nie wie co wy robicie, ale po prostu pakujecie takie ilości danych…
No tak…
Nie płacicie prawda takich stawek korporacyjnych, a jeszcze Was promuje na całym świecie.
Mało kto wie – i to jest naprawdę niesamowite – że my mamy ten romans z Microsoftem na wielu płaszczyznach i jedna z nich jest rzeczywiście technologiczna. Drugi jest co-sell’owy, czyli wspieramy się sprzedając na całym świecie. My jesteśmy również agnostyczni jeśli chodzi o podejście do chmury, czyli nie mówimy „Tylko Microsoft!”.
Możemy być i w Amazonie, i w Google’ach, i na On-premise, co oznacza wprost, że nie używamy żadnych serwisów, które byłyby vendor-lockiem dla nas.
Natomiast jesteśmy też firmą, która dość wcześnie zaczęła pracować nad technologiami big data i mamy te rzeczy bardzo mocno wyśrubowane, one występują również w Azurze czy innych platformach – są kluczowe dla tych wszystkich ekosystemów.
No i jesteśmy dobrym challengerem tego typu platform. Prawda jest taka, że mamy też projekty np. z Microsoft Research i inne, gdzie nasze zespoły myślą o tym jakie fajne AI-owe produkty dla klientów budować. I to jest też ciekawe, że potrafimy takie kontakty nawiązać.
Natomiast Microsoft daje nam bardzo wiele jako chmura, globalnie spełnia wszystkie wymagania security – GDPR i posiada inne innowacyjne produkty, które są dla nas istotne z punktu widzenia np. przetargów.
No, a poza tym myślę, że jesteśmy też spółką, która dzisiaj jest drugim, niedawno była pierwszym; największym klientem i też partnerem Microsoftu w Europie Środkowo-Wschodniej. Na drugim miejscu jesteśmy teraz, UiPath, nas w tym momencie wyprzedził trochę.
No proszę…
Natomiast realnie w Polsce mamy tego naprawdę sporo, ponad 100 miliardów wartości transakcji dzisiaj, więc moglibyśmy spokojnie fajnie liczyć wskaźnik inflacji.
Ile razy spotkałeś się osobiście z Satyą Nadellą?
Osobiście trzy lub cztery razy. Cztery razy. Dwa razy spotkałem się osobiście sam na sam, dwa razy przy odbieraniu nagród. No i też zdarzało nam się mailować.
Zapraszałem go kilka razy na imprezy, np. takie które organizowała Polska gdzieś poza granicami kraju. No i myślę, że jesteśmy in-touch. Ostatnio widzieliśmy się w Davos, więc pamięta.
No, to tak grubo. Jakim jest facetem? Bo wiesz, typy tych przywódców w Dolinie Krzemowej, czy też tych firm największych IT czy też po prostu dystrybutorów tego światowego porządku jest wiele, a Satya Nadella jest uważany za gościa, który naprawdę zrobił ogromną robotę i który przede wszystkim wydźwignął Microsoft z takiej totalnej zapaści. A osobiście jakbyś go ocenił?
Wiesz, pamiętam pierwsze spotkanie nasze, to było w 2017 roku, w marcu. Wiecie, byliśmy wtedy spółką, która total-founding’u miała, żeby nie skłamać, 1,6 mln zł. Jak przyszedłem na to spotkanie to byłem, brzydko mówiąc, tak… Wiecie, zdenerwowany, że aż się trząsłem.
Świadomość tego, że macie gościa jednej z najbogatszych firm na świecie przed sobą i macie 20 minut, żeby opowiedzieć o firmie była przytłaczająca. Zastanawiacie się co mu powiedzieć – to była naprawdę niesamowita sprawa. Pamiętam, że na żywo pokazywałem mu wtedy Synerise.
Wszyscy modlili się żeby tylko „nie padło”, pokazywaliśmy fajne tematy. Następnie on o tym opowiedział podczas swojego Key Note. Pamiętam ten moment. Siedzę na wielkiej sali, na której znajdowało się setki developerów, słucham prezesa Microsoft który mówi o mojej firmie, łza w oku się zakręciła.
Natomiast tam się nie dzieje nic bez przypadku.
To nie jest tak, że Microsoft może sobie powiedzieć globalnie o jakiejś tam spółce z Polski cokolwiek i nie przeczesze tej spółki wzdłuż i wszerz, więc zanim doszło do tego spotkania, to jak ktoś wie, czym jest due diligence, to ten sięgał naprawdę głęboko. Miesiące przygotowań.
Natomiast to jest też zderzenie zupełnie różnych sił. Dla nas; bo kiedy na przykład mówię za granicą, jak wspomniałeś o naszej stracie czy o mojej inwestycji, w naszym segmencie rynku, który rośnie sam z siebie, czyli też nie ma takiego problemu jak walidacja produktu albo coś takiego, wspominasz, że masz 4 miliony dolarów czy euro na to, żeby rozbudowywać swój zespół R&D i walczyć sobie z Salesforcem czy kimś innym, no to Panowie się tam śmieją trochę z takiej retoryki. Tam najwięksi gracze to uderzają w jeden kontrakt za taką kwotę.
Satya prezentuje jedną wyjątkową postawę – myślę, że to wynika z jego doświadczenia życiowego, jak również z tego że był programistą. On w zasadzie budował Azure w dużej mierze jako koncept. Ma też swoje życie rodzinne, które myślę, że go porządnie doświadczyło, gdyż ma niepełnosprawnego syna, musiał się nauczyć naturalnej empatii.
Ostatnio na Inspire mówił bardzo ważną rzecz, że empatia i zaufanie, jest czymś, co trzeba zdobywać codziennie.
I myślę, że to jest bardzo ważne i że ta empatia sprawiła, że on przepisał ten kod Microsoftu na nowo, przede wszystkim jeśli chodzi o mentalność – ludzie są dzisiaj dumni z pracy w Microsoft, wiesz? Zdarzyło się to po czasach Ballmera , który też oczywiście był w swoich działaniach wyjątkowy, też w wielu miejscach budował Microsoft przez wiele lat.
… ale był dziwny jednak…”developers, developers, developers..”
Tak. Natomiast Satya przepisał kod aksjologiczny Microsoft. Ludzie dzisiaj
pracują w tej organizacji, bo chcą w niej pracować; bo czują, że się rozwijają.
On ma też takie podejście do klientów, które my podziwiamy i sobie zaczerpnęliśmy
od Microsoft.
Satya wprowadził podejście w ramach którego, on sobie zdaje sprawę, że całe te nowe technologie, na przykład big-datowe to jest taki trochę większy PoC.
I to tak trzeba szczerze powiedzieć, bo jakbyś popatrzył na dokumentacje tych wszystkich platform big-datowych, na to ile rzeczy tam się zmienia, jakie są bugi, ile jest pull requestów dotyczących tego, jak te wszystkie technologie się rozwijają, no to faktycznie to jest tak, że to jest tak trochę większy PoC.
Pamiętam jak jego ludzie tłumaczyli mi, że oni podchodzą do klientów jak do partnerów, czyli jest ogromne wzajemne zaufanie między nimi. Nie ma tam podejścia, że ktoś próbuje kogoś oszukać na godziny i tym podobne, tylko są nastawieni na cel i zdają sobie sprawę, że zarówno po stronie tej organizacji, w której wdrażają technologie, jak i po stronie Microsoftu jest wiele różnych takich problemów, które mogą sprawić, że nie dojdzie do implementacji, więc jeśli będą chcieli sobie nawzajem udowadniać racje, „grać w ping-ponga” to nic z tej współpracy nie wyjdzie.
Ja na przykład cieszę się osobiście z naszej strategii na rynku polskim, bo poszliśmy w adopcję tzw. lighthouse’ów, czyli liderów branż, w których wdrażamy Synerise.
Czasami trwało to długo i to teraz widać jeśli chodzi na przykład o revenue, ale mam szczęście do naprawdę niesamowitych klientów. Ci ludzie, którzy z nami pracują są przede wszystkim bardzo odważni, dlatego, że mimo naszej dojrzałości dają nam szansę, młodej firmie, energicznej firmie, liczą na transformację swojego całego przedsiębiorstwa, a my w tym pomagamy w wyszukany sposób.
Natomiast oni też wierzą, że pewnych rzeczy na rynku nie kupią, po prostu. Mają dostęp do naszych developerów, mają dostęp do najlepszych programistów i chyba wierzą po prostu, że ta wiedza gdzieś tutaj krąży, że ona jest w Polsce, że można z niej korzystać i być może okazać się, że jest lepsza niż ta homogeniczna, która jest dostępna w chmurze dla wszystkich.
To mnie mega cieszy i będziemy was jeszcze fajnie zaskakiwać w tym roku właśnie wdrożeniami dużych klientów. Myślę, że nie ma niczego lepszego od popełniania błędów z tymi klientami, ale też uczucia satysfakcji z dostarczania im potem wartości.
To, że firmy młode będą mieć fack-up’y, będą robić błędne rzeczy to jest pewne, nam się to zdarza regularnie; ale zdarza się też dużym firmom, tylko im się więcej po prostu wybacza. To jest rzecz o której trzeba pamiętać.
Nam też się zdarzyło kilka razy różne chmury doprowadzić do takiego stanu, że nie działały 6 dni i też to jest możliwe.
A propos tego, co powiedziałeś – o byciu młodą firmą, która popełnia błędy – nie mogę Cię nie zapytać o kwestię związaną ze start-up’ami w Polsce, z tym jak Ty postrzegasz start-up’y, jak start-up’y masz wrażenie postrzegają was, jak rynek postrzega takie firmy szybko rosnące? Mam wrażenie, że niezależnie od tego, że powiedzmy na początku popełniliście pare błędów jeżeli chodzi o komunikację, to moje standardowe pytanie „Czym właściwie jest Synerise?” nie jest pewnie zadawane ludziom, którzy prowadzą biznes typu, nie wiem, budują CRM-y albo sprzedają jakieś rozwiązania czasowe typu analityka, bo to są proste do zrozumienia rzeczy. Wy sprzedajecie bardzo skomplikowany koncept. Natomiast powiedz, jeżeli patrzeć pod kątem wyników, pod kątem tempa wzrostu, no to jesteście bardzo szybko rosnącą firmą, która ma olbrzymią szansę – szczególnie, bo działacie z globalnym liderem, amerykańską firmą, która jest w topie największych firm informatycznych świata – zrobić ogromny przełom. Z drugiej strony jak obserwuję to, co się dzieje wokół Ciebie i nie mam wrażenia, że to jest problem Ciebie jako CEO tej firmy, tylko bardziej kwestia tego, że chyba – to jest bardziej taka moja obserwacja – jest tyle osób, które starają się zaczepić i pokazać, że coś jest nie halo… W sensie, że jest duży poziom, nazwałbym to „zazdrości”, ale takiej właśnie w rozumieniu „Ej, musimy znaleźć jakiegoś haka, żeby dowalić Synerise’owi i Jarkowi no, bo im jest za dobrze”. Masz podobne wrażenie?
Tak. Pamiętam pierwszy wywiad publiczny dotyczący Wisły Kraków. Powiedziałem, wtedy że aż się dziwię, że tak mało hejtu jest i najbardziej jest mi przykro, że on przyszedł z branży, która jest mi bliska.
Co my złego robimy? Jeśli by się tak zastanowić?
Wydaliśmy w tamtym roku, tak jak już mówiliśmy, od 4 do 5 milionów euro na inwestycje. Zespół, który ma 200 osób. Wiecie, jak powiecie o tym w Stanach Zjednoczonych to Wam wychodzi średnia na pracownika 10 tysięcy złotych – 2,5 tysiąca euro.
Rozumiecie? Tyle obiady biznesowe kosztują w Nowym Jorku mniej więcej miesięcznie per osoba. Nie chcemy się jako firma tak pozycjonować, że dla nas to jest dużo, że to jest dla nas jakby limit, który chcemy osiągnąć, że to jest nasz speech do świata, że dla nas te 4 miliony euro czy 5 milionów euro to jest dużo.
Że jako ludzie nie jesteśmy w stanie wygenerować więcej ze światowej gospodarki. Jeśli tak będziemy się postrzegać, to będzie bardzo źle. Jeśli robimy coś źle czy dobrze to jest kwestia strategii, którą mamy, która też się cały czas zmienia, ale w rzeczach prymarnych jest konsekwentna.
Jack Ma mówi, że to jest gra, A, B, cały czas ktoś w lewo, prawo, więc to jest cały czas translacja tej strategii, narracji, non stop zmiany, non stop zmiany, non stop zmiany. To co jest bardzo istotne, to to, że Synerise dzisiaj nie chce na siłę zdobywać klientów, bo to czasami też sprawia, że nam się wydaje, że jesteśmy mocni.
Wiesz, jak obdzwonisz cały rynek, zbudujesz biznes na relacjach, to zaczyna Ci się wydawać, że ten Twój produkt jest mocny, ale nie masz tych wszystkich relacji gdzieś na świecie pobudowanej na tyle, żeby mieć taką atencję i ekspozycję, prawda? Więc my wyszliśmy z założenia, że „Hej! Musimy być autentyczni.”. Ja kiedyś zastanawiałem się nad tym bardzo głęboko jak powinniśmy do tego podejść i moja, nasza strategia jest dość prosta.
Nie wyobrażam sobie, że Jarosław Królewski, który jest w ogóle słabym prezesem… Jakby ktoś był chętny, to szukam kogoś bardziej przedsiębiorczego (śmiech) na swoje miejsce…
… Ale już sukcesja? Chcesz odstąpić tron? (śmiech) No Jarku no…
No być może, ale posłuchaj. Zdałem sobie sprawę, że mówienie, że Jarosław Królewski z jakiejś wioski, który chwilę coś tam pomacał trochę biznesu jest w stanie rozbudować na świecie struktury sprzedażowe, biznesowe; obsłużyć to, jeszcze support – jedną linię, drugą linię, trzecią linię – jest absurdalne w momencie, gdy – nie tylko Microsoft jako nasz partner, ale też inni: Big4 czy resellerzy; Microsoft ma chyba miliard licencji sprzedanych jako SKU miesięcznie, miliard (!), rozumiecie?
Wyobraźcie sobie jaka śmieszna byłaby narracja do tych ludzi, że ja jako Jarek Królewski zrobię globalną sprzedaż wszystkich tematów, podczas gdy oni samym upsellem/crosellem czy czymkolwiek innym mogliby pomóc dużo.
Sprawa jest następująca, że dużo bardziej autentyczne dla mnie było skupienie się na tym, żeby ten produkt był naprawdę świetny, żebyśmy dochodzili do 90% marż, żebyś mógł oddać część tej marży. Czy to na konsumpcję chmury, czy to na jakiegoś resellera, czy to na coś innego… ale musisz być odporny, musisz być wyjątkowy w czymś, bo brak tej wyjątkowości powoduje, że oni mogą sami sobie to zrobić, np. wziąć innego partnera. Z mojej perspektywy, jak patrzę dzisiaj na to, to było bardzo dobre rozwiązanie. Oczywiście, wolniej rośniemy niż nam się na początku wydawało, bo jednak legitymizacja takiej spółki, jak nasza, gdzieś z Polski za granicą jest trudniejsza, ale co z tego?
Dzisiaj już mamy niemal milion revenue miesięcznie, efekt kuli śniegowej jest już widoczny i lada moment złapiemy trakcję, złapiemy brake-even-point przy czterdziestu milionach kosztów i to będzie fajne, to będzie prawdziwe.
Dlatego uważamy, że lepiej skupić się na tym, co umiemy najlepiej. Dlatego dzisiaj u nas 70% zespołu to są osoby, które zajmują się produktem.
Normalnie proporcje są odwrotnie – 30% produktem, 70% sprzedaż. My po prostu wierzymy, że chcemy to zrobić właśnie w taki sposób, że chcemy być firmą na koniec dnia technologiczną, z silnymi partnerami, którzy wiedzą jak ją wdrażać.
Uwierzcie mi, to jest najpiękniejsze, że mamy dostęp do większości klientów na świecie, których byśmy chcieli. Naprawdę mamy dostęp, myślę, że niektóre start-up’y, które ze mną współpracują dowiedziały się o tym w ilu telefonach mogą dostać się do największych funduszy na świecie albo do największych klientów.
Tylko wiecie, to wygląda w ten sposób, że musisz być gotowy, żeby tam pójść. Co z tego, że dostaniesz się do klienta i spalisz swój speech i będziesz musiał wracać za 5, czy 6, czy 10 lat dopiero do niego?
To jest szansa na którą warto być gotowym, do której warto dotrzeć. I wcześniej popełnić dużą ilość błędów.
Sprzedajemy w czterech modelach: SaaS-owym, czyli chcemy, żeby była to platforma self-serwisowa, sprzedajemy Synerise w modelu hybrydowym, w private-cloudzie, czyli w dowolnym cloudzie, i on-prem teraz, w bankach, który jest dla nas przede wszystkim w Saudi bardzo istotny. To to jest naprawdę świetna rzecz, że możemy dzisiaj rywalizować z tymi największymi na świecie.
Nie kusiło Cię, żeby przenieść się za granicę? W sensie, żeby ten mindset zmienić z tego polskiego, tego szczekania i tak dalej?
Ja uważam, że smutne jest właśnie to szczekanie, to hejterstwo, bo tak, jak mówię – możemy pogadać tak jak teraz. Jak ktoś jest taki bardzo mocny to niech siądzie do rozmowy, niech porozmawia merytorycznie, zapyta o co chce. Mieliśmy – „Ask me anything” – ilu tych odważnych w Internecie się zjawiło w realu. Żaden. Uważam natomiast, że zaraz Dolina Krzemowa, zaraz tamte rynki będą potrzebować jakiejś zmiany paradygmatu. Nie ma powodu, żeby ta odwilż, jak to Satya mówi: „hit refresh” stała się gdzieś obok, niekoniecznie tam u nich. No i uważam, że możemy to zrobić zdalnie z Polski w wielu branżach.
Z mojej perspektywy jest wiele firm – np. z Rosji – które udowodniły, że da się to zrobić, więc na tą chwilę nie przewiduję żadnych przenosin firmy za granicę.
Raczej będziemy starali opierać się na partnerach zagranicznych. Mamy wersje on-premise’owe, więc możemy zdeployować nasz software do dowolnego kraju, dowolnego partnera, więc uważam, że problem lokalizacji, mam nadzieję w naszym przypadku nie występuje.
Oczywiście ciężko jest odpowiadać cały czas na różnego rodzaju zarzuty, które zawsze sugerują coś złego. Natomiast myślę, że musimy sobie z tym poradzić.
Mam przyjaciela, który mówi, że dobrze, że są tak mało profesjonalne i że hartuje się na dość słabych przypadkach, że mogą być jeszcze gorsze. A uwierzcie mi, że jest ich bardzo wiele. Ostatnie 3 miesiące to jest strzelanie branżowe we mnie, które mało kto widzi, mało kto by chciał go widzieć.
Siwych włosów jeszcze nie masz jak tak patrzę na Ciebie (śmiech)…
Tak, nie mam jeszcze, nie mam; ale zahartowały mnie różne rzeczy. Tak jak na przykład najśmieszniejsze są zawsze teorie dotyczące Wisły Kraków, bo jak wiecie udało się i jest świetnie, ale wiecie, co by się stało, jakby mi się wtedy nie udało? Wiecie jakim byłbym pośmiewiskiem?
Byłbyś wiesz, największym…
Byłbym największym ściemniaczem, pośmiewiskiem; jakimś marzycielem. Wiesz, to jest duża społeczność kibiców. Zrobiłbym im jakąś nadzieję, które zostały nie spełnione. Wiecie, ile było ryzyk? Wziąłem to na klatę.
Ile nocy nie przespała moja żona, ile nocy przesiedziałem pytając się „Czy dobrze robię?”. I tym podobne… A dzisiaj ludzie mówią, że to takie łatwe było i że skazane było na sukces… 48 godzin mieliśmy na setki decyzji. Jakbyście widzieli jak piłkarza opłacałem w Szwajcarii w nocy z konta żony, to byście wiedzieli, że było zupełnie inaczej.
No klasyczny overnight success, wiesz, po prostu w ciągu jednej nocy wszystko się dzieje.
Ja uważam, że nie powinniśmy jako społeczeństwo szukać heroizmu tam, gdzie go nie ma ani współczucia tam, gdzie go nie ma. Po prostu.
Okej. Ładnie powiedziane. Wrócę na chwilę, bo już zahaczyłeś o temat Wisły, to delikatnie do niego przejdę. Przeglądałem wczoraj przygotowując się do dzisiejszej rozmowy pare rzeczy związanych z Wisłą, z Tobą, czy ze zdarzeniami związanymi wokół Wisły. I wiesz, my również mamy „świętą wojnę” tutaj, w Warszawie, chociaż oczywiście na innym poziomie, to nie są tak bardzo dwa równorzędne zespoły…
W sensie z Polonią, tak?
Tak… Jakby nie było. Przepraszam kibiców Polonii, ale mierzmy siły na zamiary. Natomiast Pasy i Biała Gwiazda to są chyba takie kluby, które naprawdę ze sobą na śmierć i życie prowadzą tę bitwę i ostatnio, to znaczy przeczytałem to kilka miesięcy temu, ale teraz mi się przypomniało; że miałeś takie krótkie spięcie medialne z panem profesorem Filipiakiem, który bardzo mocno wyraził się o Synerise, ale jak rozumiem jego mocne wyrażenie się o Synerise miało też ugruntowanie w tym, że jest też – jakby nie było – właścicielem Cracovii, a Ty „właścicielem” Wisły.
Ja myślę, że to były jakby 3 przekazy. Ustalmy jedno, że ja bardzo szanuję profesora Filipiaka za wszystkie dokonania, jest wielką personą jeśli chodzi o polskie IT na świecie.
Podobnie z Adamem Góralem z Asseco. Szanujmy więc to, że mamy takich mentorów. Tak jak powiedziałem w jednym z wywiadów fajnie byłoby, aby oni nas jednak czegoś nauczyli, bo umówmy się, globalny rynek IT jest tak duży, że nie będziemy konkurować.
Gdyby podali nam rękę i dokonali sukcesji swojego intelektu na młode pokolenia, to myślę, że byłoby to bardziej pragmatyczne dla całej gospodarki czy dla kolejnych pokoleń. Tak Chińczycy myślą – 50, 100 lat do przodu, co będzie dalej z ich klanami.
Mówiąc totalnie szczerze to spięcie było przed tamtym meczem w ostatniej rundzie. To było w takim momencie, kiedy faktycznie wszyscy skazywali Wisłę na 4-0, 5-0 porażkę z Cracovią, bo jednak ten zespół poskładaliśmy eksternistycznie. Przy pełnym stadionie jak jest 3-0 to czuje się satysfakcję, jeśli jeszcze wcześniej dostało się troszeczkę po uszach.
Przy czym to pokazało, podobnie jak dzisiaj w biznesie, że ta kreatywność ma znaczenie, wiesz, te wyjątkowe rzeczy, które często można zrobić odpowiednim pomysłem. Nie da się pewnych rzeczy kupić, bo można być stabilną Cracovią i można mieć dużo pieniędzy, a można być Wisłą i nie mieć pieniędzy, mieć kreatywnych ludzi i wspaniałych kibiców, wygrywać w romantyczny sposób, trochę jak w startup’ach.
Myślę, że pan Filipiak mówił też o całym ekosystemie startup’ów. Ja rozumiem, że one mogą go trochę wkurzać, ale fakty są takie, że dzisiaj Comarch… nie pamiętam, ale ma chyba 30 milionów zysku czy coś w tym stylu.
Jak pewnie znasz rynek amerykańskich startup’ów to co drugi ma tyle. Mi jest oczywiście do tego bardzo daleko jak ktoś obliczył, więc nie będę oczywiście się wymądrzać, Messi nie powinien mi się włączać.
Z ciekawostek zdarzyło się nam również przed tymi derbami, że odbieraliśmy nagrodę na AGH. Ja, jako absolwent junior, a Pan jako absolwent senior…
Właśnie chciałem zapytać o to zdjęcie…
Viralowe w sieci. Natomiast myślę, że z mojej strony jest ogromny szacunek dla Pana Filipiaka i myślę, że ja jestem osobą, która jednak w tej relacji będzie pokorna, ale nie oznacza to, że składam broń, tylko po prostu będę challenge’ował jak Dawid Goliata.
Zostawmy w takim razie krakowski beef na tym poziomie. Chcę wrócić do samej Wisły i nie chcę Cię teraz pytać Broń Boże o rzeczy związane z przebiegiem negocjacji i tak dalej, bo o tym mówiłeś bardzo dokładnie w programie u Krzyśka Stanowskiego w Weszło i myślę, że wszyscy, którzy mogą chcieć te pytania zadać mogą sobie to obejrzeć. Zresztą, sentencja, która wpadła mi w pamięć chyba i wielu osobom, o „byciu binarnym i probabilistyce”…
Jest taki fajny mem z tym.
Jest niezły mem podsumowujący, bo jak gdyby Twój ówczesny stan umysłu, a to jak słuchacze zareagowali. Natomiast chodzi mi o to, o czym czasami rozmawiamy na komunikatorze. Jeżdżąc i próbując znaleźć inwestora dla Wisły rozmawiasz z dużą ilością klubów na całym świecie, tak? W Europie oczywiście przede wszystkim, ale też zapuszczasz się dalej. Powiedz mi jak widzisz z takiego punktu widzenia czysto merkantylnego, biznesowego – czy klub Ekstraklasy na chwilę obecną, można na nim zarabiać pieniądze i czy to może być dochodowy biznes?
Fajnie, że zadałeś to pytanie, myślę, że ono też dużo wyjaśni. Mało osób wie, bo mi też teraz ciężko o tych rzeczach mówić, gdyż co chwilę pojawia się jakiś artykuł w sieci, a jeszcze gdybym mówił z kim się spotykam w sprawach Wisły – ale przez to, że właśnie Synerise ma takie podejście, że średnio co 3 miesiące staramy się dostać w pierdziel…
Staracie się dostać wpierdziel?!
Tak, czyli wiesz – takie sadomaso technologiczne. Staramy się pojechać do Microsoftu, jakichś innych, dużych firm; na jakiś uniwersytet, (ostatnio UCL), w takie miejsca, gdzie robi się najlepsze technologie i badania, po to aby oni nas na przykład stłamsili i powiedzieli nam, że jesteśmy słabi, żeby nie bujać w obłokach. Nasze zespoły tam jeżdżą, to nie są spotkania sprzedażowe, ale typowo technologiczne.
I ja przez ostatnie 3 lata naprawdę odbyłem mnóstwo takich podróży. I też jest tak, że „znam trochę tych pokemonów” jak to mawia nasza konkurencja w różnych miejscach.
Często jest tak, że jak jadę na jakieś spotkanie, czy to z inwestorami dotyczącymi Synerise, to oni też mają swoje kluby, mają też swoje jakieś inne pasje. Ostatnio spotkałem rodzinę na jednej z imprez w Monaco; właścicieli Juventusu.
Znam to całe środowisko. I ligi hiszpańskiej, I ligi ukraińskiej, I ligi angielskiej i tym podobne. Ostatnio też miałem okazję poznać też jednego z właścicieli Cardiff City.
I co się okazuje – Cardiff City jest jednym z najbardziej dochodowych klubów, który spadł ostatnio z Premier League. Jeśli patrzylibyśmy tylko na zysk, to oni uzyskali chyba jeden z najlepszych wskaźników finansowych, głównie przez optymalizację środków z mediów.
Ja uważam, że przede wszystkim polska ekstraklasa jest trochę jak polskie społeczeństwo i polski biznes – wszyscy na to narzekają, a z drugiej strony chcieliby, marzyliby, żeby ona była prominentna, wspaniała, niesamowita.
Czyli z jednej strony wyśmiewają ją, a z drugiej chcieliby, żeby ona była czymś super dużym, super świecącym. Ja uważam, że jest za dużo takiego defetyzmu w tym wszystkim, bo ci młodzi ludzie, którzy tam grają – ewidentnie brak im pewności.
Nie może być tak, że mamy Krzysztofa Piątka w Cracovii, leci do Genui za śmieszną sumę i nagle po pół roku jest za 40 milionów euro sprzedany do AC Milanu. Ten człowiek nie nauczył się grać w pół roku w Genui. Umówmy się, on po prostu musiał się zmienić, jego mindset musiał się zmienić.
To tak samo, jak u młodych ludzi. Dokładnie tak samo jest. Dlaczego coś, co w polskiej ekstraklasie lub na polskim rynku startup’ów technologicznych jest warte 4 miliony za chwilę, za pół roku można sprzedać za 40 milionów euro. Musimy w to wierzyć.
To jest właśnie to jak my dzisiaj wyceniamy siebie jako ludzi tu pracujących i jaki mamy poziom, level myślenia o tym jak ten świat powinien wyglądać. Myślę, że Polska powinna mieć ligę, przynajmniej jeśli chodzi o te sumy transferów, które są na zewnątrz oferowane, podobne do ukraińskiej, rosyjskiej czy jakichś innych, które są na dużo wyższym poziomie, myślę, że tak powinniśmy do tego podchodzić, ale to chwileczkę jeszcze zajmie.
Ja uważam, że Wisła… nie uważam, tak jest nawet, Wisła po pierwszych dwóch kwartałach jest rentownym klubem.
Gdybyśmy mieli dzisiaj spojrzeć, nie mieć tych długów zewnętrznych, pamiętając, że spłaciliśmy już 8 milionów długów, wcześniej pozyskując 14-16 mln kapitału, więc mamy teraz poniżej 30 milionów realne długu, to klub jest po tych 2 kwartałach rentowną organizacją.
W tym roku przychód wyniesie pewnie między 30 a 40 milionów złotych, co już jest budżetem, który da się w jakiś tam sposób optymalizować.
To bardzo duży budżet jak na Ekstraklasę, pamiętając, że największy klub, czyli Legia Warszawa ma chyba 120, 140 milionów maksymalnie.
Wiecie, te budżety do 50 milionów to są całkiem przyjemne rzeczy i myślę, że jeśli osoby, które trochę się znają na biznesie pomagałyby takim klubom zarządzać pewnymi procesami, jest duża szansa by były one rentowne.
Oczywiście trzeba brać ryzyko trochę na siebie w kontekście sukcesu sportowego no i tam może coś nie pyknąć, ale tak samo jest w biznesie.
To jest trochę jak – ja się śmieje zawsze z programistami – że możesz mieć gościa u siebie, który zarabia kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie. On może przez 30 dni nic nie robić, no bo może nie mieć weny na przykład. I nie możesz rozliczyć tego człowieka za ilość kodu napisanego, bo im mniej napisze, tym lepiej.
Wiesz – im mniej, tym lepiej. Nagle może mieć dobrą sesję w toalecie i wymyślić coś, co zoptymalizuje komuś sprzedaż, rozumiesz?
No, zamieniam się w słuch.
Model, który pricing zoptymalizuje odpowiednio i na tym wiesz, masz biznes warty miliardy i tak dalej. Ja na przykład bym chciał, tak mówiłem u Stanowskiego, chciałbym mieć u mnie ludzi przede wszystkim szczęśliwych, bo tylko w takim konglomeracie jesteśmy w stanie marżować tą wiedzę, tą innowację. W innym wypadku nie ma szans.
To tak jak na boisku. Na boisku – powstała teraz taka fajna praca jakiegoś psychologa, tylko nie pamiętam nazwiska – na temat tego jak bardzo zależne jest od psychiki to, jak się poruszasz, jaką masz motorykę i tak dalej.
Robiono badania, które mówiły, że „jak piłkarz nie ma flow”, że jeśli nie czuje się dobrze na poziomie mentalnym, nie ma pewności siebie, to w większości przypadków determinuje to to, jaki zagra mecz.
Nie to jak jesteś wybiegany, nie to jak dobry masz strzał, jak dobry taktycznie jesteś. Tylko właśnie flow się liczy, bliżej nieokreślone. Ja osobiście uważam, że jest to możliwe, podobnie jak Boguś Leśnodorski, żeby na klubach piłkarskich zarabiać.
Oczywiście – raczej jest to dłuższa perspektywa i musi być to romantyczna wizja tego, bo tu masz jednak te jednostki ludzkie, kibiców i to jest naprawdę niesamowite, że musisz to uwzględniać.
My na przykład teraz mamy 9 tysięcy akcjonariuszy, to już w ogóle…To są naprawdę wyjątkowe takie momenty, w których możesz tę inżynierię uprawiać.
I jedna rzecz, która wydaje mi się, że dała mi bardzo wiele, to to, że – tak, jak mówiłem w wielu wywiadach, ale powtórzę – wiesz, że mogłem pójść na te wszystkie kursy harvardzkie zarządzania ryzykiem, a tu miałem wszystko od początku: instrumenty finansowe, ryzyka, prokuratura, gangsterka, no wszystko; wszystko, co mógłbyś sobie wyobrazić, zarządzanie tłumem, mediami.
I musiałeś to wziąć na klatę niezależnie, co by się działo. Piękne jest to, że jak potem spotykasz tych ludzi na tym stadionie, to po prostu czujesz jakbyś miał taki empowerment w stosunku do nich, ale oni też Cię napędzają.
Z mojej perspektywy to jest też dostrzeżenie takiego… też mówiłem wiele razy o tym, takiego survival level of living i tego typu rzeczy są dla ludzi bardzo istotne.
Czy Synerise uważasz, że powinien kiedyś zainwestować w klub sportowy? Czy chciałbyś zainwestować w klub sportowy?
Na tę chwilę inwestujemy w drużynę Wisły Kraków na Wyspach Brytyjskich. Ja osobiście pomagam mojemu klubowi w 4 lidze oraz drużynie kobiet, która jest naprawdę świetna.
Uważam, że… dlaczego nie? Sport jest jednym z takich miejsc, w których można też realizować wiele różnych, fajnych misji. Myślę, że to dobra rzecz dla firm informatycznych. Comarch jest wzorem.
(śmiech) Ty grasz jeszcze w piłkę? W sensie tak urywasz się czasem?
Jak widać po mnie – średnio, ale generalnie tak, zdarza się.
Są zawodnicy z większą ilością masy tłuszczowej, tłuszczowo – mięśniowej i biegają jeszcze nawet w wyższych ligach na całym świecie. Nie no, ale tak rekreacyjnie sobie popykasz z kumplami?
Tak.
A masz jeszcze kartę zawodniczą?
Nie mam już. Miałem jeszcze niedawno, ale już nie mam.
Aa, gdzieś się zgubiła… Zamieniłbyś karierę sportową na karierę… Gdyby ktoś Ci powiedział – Panie Jarku, daje Panu wybór: może Pan rozwijać spółkę Synerise, może to być największa spółka informatyczna w Polsce; a może Pan być najlepszym, polskim sportowcem, takim powiedzmy zlepkiem najlepszych, polskich piłkarzy z dowolnych lat, już nie mówię, że tylko Lewandowski i Piątek – co byś wybrał?
Hmm.. Kurcze no…
To się nagrywa, to ludzie obejrzą – uważaj!
Gdybym mógł…
I doprowadziłbyś na przykład polską reprezentację do Mistrzostwa Świata…
Nie, to już wolałbym raczej mieć Synerise.
No co Ty? Nie chciałbyś stanąć, krzyczeć „Polska!”?
Nie, nie, ja bym chciał właśnie mieć taką firmę jak Synerise, bo pamiętaj, że ja mam bardzo dużo sparingpartnerów teraz w Synerise też z poziomu ligi ważnej, która zmienia też cywilizację i świat, więc to też jest takie bardzo interesujące.
Ale wiesz, orzełek na piersi… To uczucie…
Ja mam cały czas orzełek na piersi jak reprezentuję Polskę na różnych spotkaniach czy naszą myśl technologiczną. Natomiast chętnie byłbym właścicielem klubu, który wygra Ligę Mistrzów.
Wtedy mógłbym sobie spełnić marzenie o tym, że jestem wśród tej grupy, a druga sprawa – mógłbym spełnić takie marzenie, że jednak jest to w oparciu o kapitał zbudowany na mózgu, czyli na intelekcie.
Czyli wiesz, spółki, która jest zbudowana na świetnych ludziach i to jest według mnie dużo ważniejsze.
To, co jeszcze pamiętam w tych rozmowach, które sobie gdzieś tam wymieniamy w różnych miejscach – powiedziałeś mi, że jeżdżąc po tych dużych firmach, po różnych firmach związanych właśnie z klubami sportowymi, że one bardzo mało są technologiczne. Tam jest ogromny wręcz deficyt i ogromny apetyt na pozyskiwanie technologii. To jest bardzo dziwne.
Tak. Myślę, że sport jest w ogóle takim tematem, w którym się dużo będzie zmieniało jeśli chodzi o rozrywkę, jeśli chodzi o zaangażowanie kibica w rzeczy związane ze sportem.
Wiesz, co jest fajne? W większości właścicielami tych dużych klubów są firmy, które mają na przykład duże retaile, mają duże banki, duże sieci handlowe, często są to producenci.
Albo szejkowie.
Tak, albo szejkowie. No i generalnie rzecz ujmując jest tak, że te grupy się ze sobą znają, czyli fajne jest to, że można rozmawiać i o biznesie, i o sporcie w jednym czasie, bo jednak to ludzi bardzo pasjonuje.
To jest też dla nich pewnego rodzaju takie miejsce, gdzie mogą wydawać te pieniądze i sprawiać przyjemność też innym ludziom. Natomiast, co jest bardzo istotne, oni uważają, że przez ten sport się inspirują. Mają rację.
Spotykają się, rozmawiają, więc to jest też bardzo istotne. Natomiast dużo klubów dopiero zaczyna tak naprawdę używać tej najnowszej technologii. Nie wiem, czy wiesz, ale te największe systemy, które liczą te gole i tak dalej, to są osoby, które to liczą po prostu.
Żartujesz?
Też się zdziwiłem ostatnio bardzo.
Czyli taki mechaniczny Turek w wydaniu XXI wieku?
Po prostu ktoś liczy podania i tak dalej, i tak dalej.
Przekazanie piłki, te wszystkie heat-mapy i tak dalej, i tak dalej, to są wyniki rąk pracy…
Większość niestety tak.
Ok, faktycznie, to czeka nas komputeryzowanie.
No wiesz, AI bardzo szybko pomoże w tym temacie. Już pierwsze rzeczy, takie analizy wideo pojawiły się bardziej zaawansowane.
Ale zobacz, pamiętam, kiedy chyba po raz pierwszy się spotkaliśmy, to chyba już się nazywało Synerise, tylko firma, którą stworzyłeś zajmowała się kwestią beaconów.
To była jedna z części platformy big-datowej, która akurat miała hype, więc od tego zaczynaliśmy.
Jasne, i wtedy pracowaliście z jednym z dużych producentów i posiadaczy sklepów obuwniczych, wdrażaliście tę technologię beacon’ową. Tyle się mówiło o omnichannel, o tym właśnie, że beacony pracują, że przekazują, że pracują z POSami i tak dalej. Myśmy spotkali się po to, żeby ewentualnie popracować nad technologią analityki. Mamy 2019 rok. Sięgam pamięcią – czy pojawiały się jakieś newsy bitcoinowe? Nie bardzo. Rozmawiałem z kilkoma osobami, które miały bardzo wysoko wyhajpowane firmy, które zdobywały kontrakty w Polsce i za granicą. Jakoś nie słyszę, żeby podbijały trzy razy większą ilość rynków, raczej to jest tak, że to jest trend malejący, a w sumie wydaje się, że wiesz, że w sumie „nie ma nic fajniejszego niż możliwość związana z lokalizacją”.
Tak, ja myślę, że to się będzie zmieniało. To wiesz, jest coś, co pokazują nam dzisiaj te VC globalne, one są cierpliwe. My nie jesteśmy w Polsce cierpliwi. My lubimy projekty krótkoterminowe, tu i teraz.
Nie długoterminowe, przy długoterminowych się wykrzaczamy, bo trzeba coś zaplanować. A oni spokojnie czekają, Estimote istnieje, rozwija kolejne produkty, ma firmy które w nich wierzą. Rewolucją będzie pewnie bluetooth mesh, który w dużej mierze zmieni podejście do zarządzania komunikacją.
Tak z ciekawości w ogóle – nie wiem, czy wiecie, ale SIG, czyli Special Interest Group, taką instytucja Bluetootha zarządza w dużej mierze Polak, Szymon Słupik. Jest jednym z gości najlepszych na świecie zajmujących się bluetooth’em.
Czyli wiemy gdzie pukać jeśli chodzi o bluetootha…
Tak, i wiesz, jest też właścicielem firmy, akcjonariuszem firmy Silvair, która jest na giełdzie w Polsce. Też jest warta już ponad 100 mln. I ma praktycznie cały czas zerowy revenue.
Świat ją docenia, a my jej nie doceniamy. A wystarczy, że im się uda jeden kontrakt, gdzie wepną te swoje rzeczy mashowe, bluetoothowe i inne w inteligentny dom czy coś innego i revenue będzie ogromny.
I to jest smutne, że jedzie się po tych wszystkich polskich bardziej ambitnych projektach, bo nie sprzedają, bo ludzie ich nie rozumieją; bo nie mamy floty sprzedawców, którzy latają, biegają, obdzwaniają i robią tu i teraz wydawałoby się sprzedaż. Zauważyłeś że ona zawsze się zamyka w polskich startup’ach i innych takich firmach nowoczesnych, jakoś dziwnie przy 10 milionach euro i potem jest problem.
Jarku, bo tak trochę zeszliśmy i powiało grobową atmosferą. Może coś takiego optymistycznego na koniec. Nie wiem, może jakie Ty masz plany?
Wiesz, ja optymistycznie chciałem powiedzieć, że obserwuję jak się Polacy rozwijają, w Krakowie, w Warszawie; czy moi studenci, czy pracownicy, czy nawet ja sam. Fajne jest to, że coraz więcej ludzi jest takich nienasyconych. Chciałbym, żeby ci ludzie naprawdę nie bali się popełniać błędów, nie idealizowali siebie i tym podobne.
Skąd ja mogłem się nauczyć biznesu? Nie ma skąd. Uczę się od tych moich klientów, uczę się tego, co obserwuję. Od różnych ludzi staram się czegoś nauczyć. Nie jestem idealny, nie będę idealny. Wiesz, to jest takie bardziej zgadywanie w wielu miejscach, jakieś próby mniej ryzykowne, bardziej ryzykowne i tym podobne.
Wydaje mi się, że powinniśmy jako Polacy – i myślę, że to by rozwiązało większość rzeczy, które są problematyczne u nas w kraju, czy hejterstwa, czy czegoś innego – powinniśmy stać się takimi ludźmi z klasą, czyli podchodzić do swoich zawodów, do relacji międzyludzkich z klasą, z jakimś takim pewnego rodzaju męstwem, że jak chcesz kogoś skrzywdzić, hejtować i tak dalej, to przynajmniej umów się z nim na jedną kawę.
Sprawdź kim on jest, nie wiem, zapytaj go i tak dalej. Ja wielokrotnie o to proszę. Dzisiaj poproszę i ponowię prośbę – jeśli chcecie wszystkie drzwi są dla was otwarte w Synerise.
Zróbcie sobie Ask Me Anything kiedy chcecie. Tam nie ma wielkiej filozofii, spotkacie konkretnych ludzi, z konkretnymi umiejętnościami, z konkretnymi projektami, z konkretnymi wycenami aktywów. Natomiast nie róbcie tak, że ludzie próbują się oczerniać, bo potem to jest zabawne.
Komentujecie te rzeczy przez media, wiadomo – niektóre z nich są prawdziwe, jedne są nieprawdziwe, bo ktoś nie doczytał, bo ktoś nie dopisał słowa, że „jeśli” będzie przychód, „jeśli” coś, a ludzie to podchwytują żeby się niszczyć.
Co dał ten artykuł na Spidersweb? No co dał? Dał clickbait’y dlatego, że jestem zaangażowany w Wisłę Kraków, dał dlatego, że to jest Synerise. Większość klubów, która jest konkurencyjna w stosunku do Wisły to klikała i powielała.
Jedyną rzeczą, której możecie wyrządzić krzywdę, to nie mi. Każdy z nas buduje własną historię. Każdy pracownik Synerise ma dostęp do klienta i to jest nie wiem, Polak, obywatel naszego kraju, który ma jakąś wiedzę, który pójdzie do innej firmy, będzie zakładał swoją firmę i tak dalej.
I to jest tłamszenie nas wszystkich, tam są indywidualne historie. Ja osobiście jakby tego nie rozumiem, mam w sobie taką odwagę, że zanim bym próbował kogoś w taki sposób oczernić czy cokolwiek o nim napisać to uważam, że przyzwoitość kazałaby mi chociaż raz z nim wcześniej pogadać lub go poznać kiedykolwiek, w szczególności jakby mnie zapraszał do tego.
A taka korespondencja, próba oczerniania jest zła i to na każdym poziomie. Nie mówię tylko o technologii, mówię o każdym aspekcie naszego życia. I to się wylewa dzisiaj.
Jak zobaczycie tych polityków, którzy już popadli w takie sprzężenie zwrotne tych wszystkich obelg i wszystkich tego typu różnych rzeczy, to już w ogóle nic się tam kupy nie trzyma, bo jeden na drugiego napierdziela, potem napierdziela na innego.
W ogóle jakbyśmy chcieli zrobić analizę tego kto kogo pomówił i jak wiele razy, to wyszłoby, że tam każdy zrobił jakieś duże faux-pas. Skupmy się na tym, że jednak ludzie popełniają błędy i popełniam je ja sam.
Wiele rzeczy bym zmienił, mówiłem o tym na AMA – Ask Me Anything. Niepotrzebnie udzieliłem tego wywiadu w Forbes. Po chorobie żony włączył mi się Messi, nie dopilnowaliśmy treści. On był za wcześnie w moim życiu.
Goście z PayPala popełniali błędy, goście z Tesli rozwalili w cholerę tych rakiet. No i to jest normalne, że nic nie jest innowacyjne i perfekcyjne jednocześnie, ale nie zabierajmy ludziom marzeń i pomysłów jeszcze zanim po prostu ich nie zrobili.
Co bym chciał powiedzieć wszystkim młodym ludziom z Polski, to to, że wszyscy jesteśmy mniej więcej na takim samym etapie; że nikt jeszcze z polskich founder’ów nie osiągnął zbyt wiele.
Lekcje, które udzielamy innym mogą skrzywdzić tych młodych ludzi i myślę, że każdy powinien mieć swój pomysł na siebie, fajnie opowiadać o swoich klęskach, żeby wiedzieli czego nie robić.
Natomiast chciałbym, żeby byli po prostu odważni, bo wielkość naszego kraju nas trochę usypia i wydaje nam się, że już jesteśmy jakimiś tam bogami, a tak jak mówiłem już w tych wywiadach – dla świata to, co my tu zarabiamy, czy to co my tu wydajemy, no to jest cały czas bardzo mało.
Inwestycje na rynku VC urosły w Polsce chyba do 500 mln w tamtym roku, to jest bardzo mało.
SoftBank uruchomił teraz fundusz sztucznej inteligencji na ponad 100 miliardów dolarów. Jak pytałem różnych ludzi: „Ale jak wy chcecie to zrobić?”, musielibyście wybrać 100 państw i w każdym zainwestować miliard dolarów, a w Polsce zainwestowaliśmy 500 mln na cały rynek w ubiegłym roku.
Oni stwierdzili, że „Jarek, ale czym się tutaj martwić? Jest dobro ograniczone jakim są ludzie, którzy odpowiadają za digitalizację świata w postaci programistów, to ‘nowe złoto’, masz tu złoto i chcesz redukować?”.
Po prostu doradzam odwagę.
Bardzo ładne podsumowanie. Wiem, że teraz piszesz książkę o sztucznej inteligencji?
Kończę już, rok mi to zajmuje. Już prawie jest skończona i jeszcze od roku nie jest oddana.
To ja mam dla Ciebie prezent, ponieważ interesujesz się piłką nożną, to sprawdź to.
O super, dziękuję bardzo. Słyszałem, ale nie czytałem.
No to w takim razie w wolnym czasie, kiedy będziesz latał samolotami na kolejne spotkania…
Czyli rozumiem, że challenge jest taki, że… Tytuł jest sugerujący: „O tym, jak angielska Premier Leaque stała się najbardziej szaloną, najbogatszą, najbardziej destruktywną siłą w sporcie”. Czyli mam rozumieć, że my musimy zmienić to na Ekstraklasę?
Eee, nie wiem, to Ty to powiedziałeś (śmiech). To Ty jesteś bliżej osób, które tworzą Ekstraklasę. Natomiast myślę, że tam są też dobre wzorce i takie rzeczy, których unikać.
Serdecznie dziękuję!
Jarku, bardzo serdecznie Ci dziękuję za przyjście i za poświęcenie czasu. Życzę Ci powodzenia i też mam nadzieję, że ludzie, którzy obejrzą ten wywiad poczytają sobie trochę więcej informacji i zmienią zdanie.
No to ja też chciałbym Ci serdecznie życzyć powodzenia. Pamiętam jak w chyba 2011 roku zakładałem swój pierwszy software-house, to jeden z moich takich pierwszych supporterów wysłał mi Twój artykuł na jednym z blogów, miło wspominam i życzę powodzenia w opisywaniu rzeczywistości i konsekwencji. Dziękuję bardzo.