Co tam słychać w VR? Obserwuję tę technologię od wielu lat i co roku kiedy widzę branżowe podsumowania to mam wrażenie, że wszyscy się cieszą, że VR nie umarł ale mają nadzieję, że kolejne rok to będzie „ten przełomowy”…
Piotr Łój (Virtual Dream Foundation) – Haha! Tak, mam dokładnie takie samo wrażenie. Niestety każdy artykuł na ten temat skupiony jest głównie na rozrywkowej części wirtualnej rzeczywistości, w której trwają poszukiwania gry wciągającej użytkownika na tyle, żeby zapomniał o całym świecie.
Ja siedzę w świecie medycyny i narzędzi społecznych. To część rozwoju tej technologii, która z roku na rok wskakuje na coraz wyższe miejsce atrakcyjności inwestorskich – jak wynika z raportów.
Dzieję się tak dzięki pojawiającym się w coraz większych ilościach rewelacyjnym wynikom badań klinicznych zastosowania innowacyjnych narzędzi VR w różnych aspektach leczenia i terapii.
Jaki Ty masz stosunek do VR? Robisz bardzo ciekawe projekty ale chyba część z nich można by było stworzyć za pomocą innych technologii, nie koniecznie rzeczywistości wirtualnej?
Dla mnie VR to narzędzie do bardzo głębokiego „drylowania głowy”. Pozostawiając już oczywisty aspekt rozrywkowy z boku, fascynuje mnie jak wyjątkowo mocno pozwala nam pookłamywać nasze głowy, jedynie za pomocą modyfikacji informacji trafiających do praktycznie jednego zmysłu.
Tworzone przeze mnie projekty, takie jak narzędzia do rehabilitacji i motywowania, w których niepełnosprawni widzą swoje działające w pełni kończyny, czy wstają z wózka inwalidzkiego po raz pierwszy w życiu; oparte są właśnie na wynikach badan instytutów neurologicznych – od Brazylii po nasz UJ, z którym współpracuję.
Wyniki instytutu z Sao Paulo ukazują przełomowy projekt w historii medycyny, w którym przy użyciu egzoszkieletów i wirtualnej rzeczywistośći sterowanej BCI (Brain Computer Interface), pacjenci z diagnozozą całkowitego paraliżu; dostawali klasyfikację paraliżu częściowego po 12 miesiacach używania wynalazku.
Innowacyjny aspekt działania należał do możliwości aktywowania myślami, ruchu wirtualnych kończyn w goglach VR. Pacjent skupiał myśli na chęci ruchu nogą – w goglach widział że nogą porusza – egzoszkielet stymulował mięśnie tej nogi. Mózg dostaje taki pakiet „wirtualnego kłamstwa” i zaczyna dostosowywać ciało i budowę systemu nerwowego do tego co widzi i czuje. Niesamowite!
Po raz pierwszy w raporcie medycznym pojawił się aspekt ODBUDOWYWANIA zerwanych połączeń neuronowych w wyniku czego 8/8 badanych uzyskało możliwość aktywowania mięśni nie działających dotąd nóg oraz w niektórych przypadkach – częściową kontrole nad pęcherzem! To absolutnie przełomowa zmiana jakości życia, poczucia niezależności, samodzielności..a przede wszystkim ogromnej motywacji do dalszej rehabilitacji.

Tu właśnie leży wymóg stosowania VR, w tej głębokości i immersyjności podawania modyfikowanych informacji o świecie zewnętrznym. Oczywiście, że robimy to również ekranem komputera czy smartfonu, jednak brak odcięcia bodźców ze świata realnego i kadr ograniczony okienkiem ekranu, nie przekonuje naszej głowy co do realizmu tego cyfrowego świata… no i właśnie, w tym miejscu zaczyna się też problem potęgi tego narzędzia.
Każdym narzędziem możemy konstruować i rozwalać, każdym młotkiem możemy dom zbudować i go zniszczyć. Trzeba używać go mądrze.
Na stronie swojej fundacji Virtual Dream Foundation piszesz „Moim celem jest wyposażenie szpitali w sprzęt VR, odpowiednią zawartość VR, wideo 360 i know-how”. Jak ci idzie realizacja tego celu?
Do roku 2019 moja misja wykonywana była „po godzinach”. Pracowałem komercyjnie 2-3 miesiące po czym przez kolejny miesiąc mogłem poświęcić zarobione pieniądze na budowanie fundacji i tworzenie projektów.
I tak w kółko. To były bardzo męczące, ale bardzo potrzebne lata, przez które zaczynałem odczuwać powoli wartość tego projektu. Docenienie lekarzy, rodziców; ale przede wszystkim małych pacjentów.
Duża rolę odegrały też wyróżnienia i zaproszenia na wykłady kilku TEDx’ów, czy dużych gali takich jak UPC Think Big – na której poznaliśmy się chyba po raz pierwszy na żywo.
Wtedy też usłyszałem dużo słów uznania od Ciebie i muszę powiedzieć, że dołożyłeś swoją dużą cegłę do rozwoju Virtual Dream : ) do fundamentów decyzji o spełnianiu tej misji full-time. Rok 2019 był przełomowy.
Dałem się w końcu przekonać Michałowi Szafrańskiego podczas podcastu, do założenia konta Patronie i tak naprawdę tylko dzięki moim patronom w tym momencie działam na taką skalę.
Ponad 50 000km zrobionych przez rok, zaopatrzonych i rozdanych 15 zestawów VR wraz z kilkudniowymi szkoleniami; wizyty od USA po Islandię, spełnione 4 duże, osobiste marzenia; a co najważniejsze – przez rok dostarczyliśmy ponad 10 000 godzin ulgi w goglach VR.
W finansowym podsumowaniu roku obliczyłem, że każda złotówka wpływająca do Fundacji tworzy 8zł wartości rynkowej i dostarcza 4 minuty uśmiechu i radości w Wirtualnej Rzeczywistości w izolatkach onkologicznych, hospicjach, w oczach dzieci chorych na raka jak i naszych sparaliżowanych i niepełnosprawnych ambasadorów. To rewelacyjny wynik!
Jak wygląda rzeczywistość szpitali oraz klinik onkologicznych? Faktycznie VR to jest to co jest tam bardzo potrzebne? Poproszę też o opinię dotyczącą różnic polskich szpitali i zagranicznych.
Ja nie znam prawdziwej „rzeczywistości” szpitali. Owszem mam prywatne doświadczenia, na których tak naprawdę w ogóle urodził się pomysł Virtual Dream.
Moja mama zmarła na raka i w tamtych latach diagnozy, operacji, uspokojenia, wznowy, nieoperowalnego poziomu złośliwości, braku kontaktu, wreszcie hospicjum i odejścia – opiekowałem się nią każdego dnia.
Ze szpitala pamiętam niewiele; pamiętam bezsilność wobec choroby i nieustanną potrzebę „obudzenia się’, lub chwilowego odłączenia od tej rzeczywistości.
Dlatego pierwsze co pojawiło mi się w głowie poznając VR, to iskierka krzycząca „Wiem! Wiem gdzie to się przyda!”
Ale…nigdy nie byłem pacjentem, rodzicem, lekarzem, pielęgniarzem czy pełnowymiarowym wolontariuszem. To są prawdziwi bohaterowie onkologii.
Moja rzeczywistość „onkologiczna” jest troche nie fair wobec tych, którzy spędzają tam każdy dzień. Ja przychodzę jak dobry wujek, czy święty mikołaj. Jest radośnie, fajnie, ciekawie i wychodzę.. a oni zostają. Dlatego powstał pomysł na szkolenia dla wolontariuszy, dla psychoonkologów, żeby mogli korzystać z tych narzędzi wtedy (i tylko wtedy!) kiedy jest odpowiedni moment.

Temat wyboru pacjenta i momentu użycia VR to też bardzo istotna sprawa, która ma swoje ryzyko leżace w przyzwyczajeniu, adaptacji, czy daleko i długoterminowo idąc –uzależnieniu. Ryzyko leży również w braku wywiadu i pokazaniu dzieciakowi pięknego świata „na zewnątrz” kiedy ten jest w momencie regresu i depresji.
W zależności od stanu emocjonalnego tych małych wojowników, „piękno które czeka za oknem” może być zinterpretowane dwojako. Motywująco – budząc chęć wyzdrowienia i dostania się tam, albo niestety całkowicie destrukcyjnie.
Natrafiając na moment braku nadziei na wyzdrowienie, istnieje ryzyko pokazania pięknego świata który nigdy nie będzie dostępny; czegoś absolutnie nieosiągalnego – ale to tak naprawdę temat na osobny zestaw pytań, albo nawet książkę ; )
Wracając do sedna Twojego pytania: Ja w swojej rzeczywistości onkologicznej skierowanej na „tu i teraz” widzę różnice są w ludziach – nie w państwach. Każdy ma unikalne podejście do tej samej sprawy, ze swoimi plusami i minusami. Jedni mają więcej „ale” wynikających z ostrożnośći; drudzy mają więcej chęci założenia VRu wszystkim, wszędzie i w każdej chwili.
Jest jedna różnica jaką zauważyłem podczas pracy w kilku państwach. Za granicą – w Izraelu czy Stanach Zjednoczonych, przekonanie o stosowaniu terapii holistycznej i całkowicie personalizowanej dla konkretnego pacjenta jest ogromne i bardzo mocno wdrażane.

U nas na szczęście trafiam na ten ruch i chęć coraz częściej. Pojawia się już na bardzo dużą skalę. Niestety nie wiem jak wygląda możliwość realizacji takich terapii na tle systemowym i budżetowym.
Wiem za to, że dołożenie terapi VR do terapii onkologicznej, jako narzędzia relaksującego, motywującego oraz odpowiadającego za polepszenie jakości codzienności pacjenta – jest absolutnie prawidłowym kierunkiem. Oczywiście również w spersonalizowanym systmie użycia odpowiednim dla każdego pacjenta, uwzględniając jego charakter, moment leczenia, stan emocjonalny i fizyczny.
Współpracujesz z ONZ i Czerwonym Krzyżem – co te organizacje znajdują istotnego w technologii VR? Są jakieś światowe wytyczne dotyczące zastosowania rzeczywistości wirtualnej w medycynie czy psychologii?
To były pierwsze lata moich działań. Kilka zaproszeń przez ONZ i ICRC miało na celu wybadanie potencjału VR i jego użyteczności na różnych etapach wdrażania ich projektów – przede wszystkim humanitarnych. Opowiadałem o VR bezpośrednio w biurach poszczególnych zespołów jak i na konferencjach np. o innowacjach w technologii oczyszczaniu pól minowych.
Od tamtej pory ONZ stworzył swoją osobną jednostkę UN-VR. Organizacje te poszukiwały przede wszystkim zwiększenia bezpieczeństwa dzięki zdalnemu kontrolowaniu pewnych maszyn. Efektywniejszych szkoleń behawioralnych i nauki odruchów minimalizujących ryzyko utraty życia. Rozmawialiśmy również o empatii i pomocy w „decision making” dla wolontariuszy.
Dzięki realizmowi doświadczenia miejsca, do którego będziemy wysłani i znalezienia się w przyszłej roli – jej otoczeniu, ilości np. tragedii, krwi, hałasu, możemy na o wiele wcześniejszym etapie sprawdzić, czy nasz stan mentalny i charakter pozwala na odpowiednie funkcjonowanie w tej roli. Pozwala również na bardziej świadomą zmianę ewentualnej decyzji.
Co do wytycznych, niestety nie słyszałem, żeby regulacje szły w kierunku modyfikacji uwzględniającyh potencjał tego narzdzia. Uważam, że powinny. Właśnie z powodu wyników badań potwierdzającyh jak wielką zmianę w percepcji tworzy VR w porównaniu z standardowymi mediami.
Staram się i rozmawiam z terapeutami również o możliwość zdobycia wspólnie grantu i przeprowadzenia modyfikacji procesu terapii uzależnień behawioralnych i ich prewencji – w wypadku wirtualnej rzeczywistości właśnie. Mówimy tutaj o troszkę innym przyjżeniu się uzależnieniom od internetu, gier, cyfrowych relacji oraz pornografii.
Mówi się, że VR to „maszyna do budowania empatii” ponieważ mając na głowie gogle wirtualne nasz umysł bardzo realnie odbiera wszystko co mu się pokaże. Czy rzeczywiście zatem można za pomocą VR wpływać na pacjentów nawet tych umierających?
Przede wszystkim tych umierających. Przyglądamy się tu wyznacznikowi granicy końca czasu na zrobienie rzeczy, których pragnęliśmy i wciąż pragniemy; a z powodu starości, choroby czy braku sił, nie jesteśmy już w stanie ich doświadczyć.
Wirtualna rzeczywistość pomaga i umożliwia przyniesienie do łózka nie tylko pojedynczych zdarzeń, ale również każdego kawałka świata oraz obecność poszczególnych osób!
Jakie projekty zrealizowałeś i jakimi wyniki możesz się pochwalić?
W tym roku spotkałem się z Dawidem – wychowankiem domu dziecka w Turawie. Przyjechałem do nich pewnego dnia porozmawiać o VR i zaproponować zaopatrzenie ośrodka w gogle oraz przeprowadzenie szkolenia. Okazało się wtedy, że w budynku jest tylko jeden chłopiec, który został sam na wakacje.
Wszystkie inne dzieciaki zostały zabrane przez rodziny zastępcze, lub wyjechały na obozy. Wyobrażasz sobie? Ściskający serce poziom wykluczenia w wykluczeniu.
Zostałem tam 3 dni, każdego dnia testowaliśmy z Dawidem inne gogle i inne gry, żeby spędził trochę czasu nie samotnie, dostał uwagę.
Okazało się, że jest pasjonatem autobusów; ma swój ledwo działający tablet, na którym w aplikacji virtual bus driver jeździ od przystanku do przystanku w mieście stworzonym z takich samych modeli budynków; a cała reszta dzieje się w jego wyobraźni!
Tworzy rozpiski swoich własnych tras i godzin dojazdów w zeszycie, po czym odhacza swoją pracę zgodnie z planem w wymarzonej roli kierowcy miejskiego autobusu. Niestety okazało się również, że kierowcą autobusu nigdy nie zostanie z powodu choroby i częściowej niepełnosprawności ręki…
Zrobiłem szum w mediach społecznościowych, ludzie ruszyli z pomocą, wsparciem i kontaktami jak szaleni! Po 2 godzinach miałem już namiary i nawet telefony do prezesów MPK w różnych miastach…a na koniec ustalone spotkanie na nagrywnie „Dnia z perspektywy kierowcy autobusu w VR POV” w MPK Wrocław! Wspaniale!

Tydzień później odwiedziłęm zajezdnię. Nagraliśmy każdy moment od odbicia karty, wyboru trasy, sprawdzenia technicznego autobusu, po pol godzinny przejazd drogami Wrocławia rozwożąc ludzi od przystanku do przystanku.
Dwa tygodnie później – Dom dziecka z niespodzianką dla Dawida. Okazało się nawet, że za kilka dni ma urodziny. Przez całą podróż powtarzał, że to mu się chyba śni. Nie mógł uwierzyć, że ktoś zrobił coś specjalnie dla niego…
Ośrodek dostał gogle zaopatrzone również w ten film, a Dawid dodatkowo dostał wersję niesferyczną (standardowe FullHD), aby mógł również oglądać ten przejazd na swoim tablecie, jeśli kiedyś nie będzie miał dostępu do gogli.

Takich projektów wydarzyło się sporo. Największy (produkcyjnie) z nich to współpraca z Mateuszem Gesslerem i nagranie pracy restauracji i szefa kuchni…”od kuchni” : )
To odpowiedź na marzenia Olka, który w zasadzie całe swoje dzieciństwo spędził w izolatkach onkologicznych. Jego pasją jest gotowanie, a pragnieniem – zostanie MasterChefem Juniorem.
Nie udało się dostać do studia nagrań programu, ponieważ sesje kolejnego sezonu rozpoczynały się dopiero za 4 miesiące; ale poruszając niebo i ziemie – oraz kontakty i wsparcie wspaniałych znajomych – udało się dotrzeć do Mateusza Gesslera.
Trafiliśmy na niecodzienną otwartość. Mateusz naciskał, aby zwracać się do kamery, do Olka po imieniu; ponieważ jest to bardzo personalne spotkanie. Zaoferował także kolejne nagrania jeśli kolejny dzieciak będzie miał takie marzenie.
Oprowadził Olka (czyli mnie z kamerą) po każdym zakamarku restauracji opowiadając o wszystkich aspektach i roli każdej osoby. Podstawiał mi świeżo wypieczony chleb pod nos i karmił mnie nawet za kamerą : ) chcąc pobudzić wyobraźnię oglądającego później Olka.
Do izolatki mogliśmy wnieść nie tylko idola Olka, ale także cały budynek!
Poniżej zostawiam linki do poszczególnych projektów,a skrót roku 2019 wrzucę na koniec:
Dawid: https://youtu.be/FvWzcLoRQOg
Olek: https://youtu.be/xdJjIgWs1N4
Wirtualny Mikołaj w klinice onkologicznej: https://youtu.be/m7VeziL0XFE
Kilka lat temu kiedy próbowałem zbudować narzędzie do analityki VR okazało się, że wideo sferyczne jest dość proste technicznie do nagrania ale bardzo dużo problemów stwarza narracja i umiejętne „prowadzenie widza za rękę”. Czy są już obecnie jakieś dobre praktyki albo wręcz wytyczne jak to robić?
W moim świecie wytyczne są proste: Stabilizacja, brak zakrętów i brak prowadzenia. Koniec : )
Czyli tak naprawde stworzenie jak najbardziej komfortowych warunków i jak największej wolności doświadczania filmu. Nie skręcamy za widza (to akurat poza wprowadzaniem poczucia narzuconego wyboru dostarcza dodatkowo nieprzyjemne doznania choroby lokomocyjnej i niezgodności informacji ze zmysłu wzroku z inforamcjami równowagi).
Nie wykonuje ruchów kamery za narratorem – pozostawiam to widzowi. Muszę to często tłumaczyć, bo kiedy oprowadzający pokazuje coś nagle z boku, a ja nie skręcam głową w tamtym kierunku – ma wrażenie, że widz również za nim nie będzie patrzył. Kamera nagrywa wszystko dookoła, więc widz będzie miał pełną swobodę podążania za akcją, nawet jeśli „operator” z nią nie podążą.
Nad czym pracujesz obecnie?
Ach! Nie będę zanudzał o kolejnych aplikacjach o granty – chociaż o te staram się od 3 lat. Przed nami znów 3 kolejne próby do czerwca. Najważniejsze jednak dla mnie na teraz jest opowiadanie o naszych projektach i możliwości dołączenia do patronów. Chciałbym w pierwszej połowie tego roku jak najwięcej opisywać i mówić; także od razu dziękuję za tę możliwość!
Obecny projekt który właśnie kończę jest chyba najbardziej wzruszającym projektem właśnie w tematyce tęsknoty, odchodzenia i dania możliwości zobaczenia czegoś czego nie mogło się zobaczyć.
Po ostatnim wykładzie podeszła do mnie Magda, opowiedziała o swojej babci – 104 letniej (!) babci Weronice, która leżąc w łóżku w szpitalu śpiewa na pół oddziału przedwojenne piosenki o Warszawie.
Tęskni za miastem w którym się wychowała, do którego została oddana na służbę 96 lat temu! Gdzie znalazła przyjaźń i opiekę; gdzie spacerowała, uciekała, przedostawała się z Pragi na stare miasto zwalonymi mostami…gdzie znalazła miłość i wzięła ślub.
„Warszawo, moja Warszawo, tyś miastem mych marzeń i snów!” to tekst piosenki, który wyrywał się z gardła tej kochanej staruszki we fragmencie wideo pokazanym mi przez Magdę.

Stworzyliśmy wspaniałą akcję! 6 godzin spaceru po stolicy. Pierwsza część to odwiedziny u wnuczków, Ja z kamerą na głowie, ubrany w babciny płaszcz, żeby Pani Weronika widziała znajomą część garderoby jeśli spojrzy w dół, dzwonię dzwonkiem i zaczynamy podróż w przeszłość.
Najpierw Magda opowiada jak wyremontowali mieszkanie i jak mieszkają. Zapraszają na kawę i snują opowieści z ostatnich dni. Później podróż metrem i wizyta w kamienicy (znaleźliśmy!) w której wychowała się babcia Weronika.
Spacer w okolicy i wizyta na Mszy w Bazylice, w której brała ślub. Spacer odbudowanymi mostami na stare miasto i wyjazd na szczyt Pałacu Kultury, z którego może podziwiać swoje ukochane budujące się i rozwijające w pełni sił miasto.: (https://youtu.be/F5uUAz0d6jk )
Wizyta już za nami… nie chcę za dużo zdradzić, ale babcia Weronika wzbudziła we mnie tyle wzruszenia i miłości, że musiałem się z moimi patronami podzielić chociaż fragmentem z samego wejścia: https://youtu.be/-gU3v48BGi8
A tutaj obejrzycie więcej:
To dla mnie nowa przestrzeń spełnionego marzenia, która ukazuję kolejny obszar potencjału wyrównywania szans u grup społecznie wykluczonych.
5 minutowy skrót dokonań Fundacji i Patronów w 2019 roku można zobaczyć tutaj: https://youtu.be/rhBxLg8DzBU
…a dołączyć do nich w profilu: http://patronite.pl/VirtualDream
Dodatkowe linki:
Insta Story z akcji warszawskiej: https://youtu.be/dtFu4y4bgJM?t=190
Pierwszy raport Virtual Dreamers w 2020: https://youtu.be/4s7RZkDzTWM