Biznes Hackers – Voucherify

Artur Kurasiński
24 sierpnia 2020
Ten artykuł przeczytasz w 12 minut

Kolejny artykuł z serii „Biznes Hackers”. Polecam zapoznać się z historią firm Coffedesk oraz Clearcode.

Jeśli chcesz żeby twoja firma została opisana w tym cyklu napisz do mnie (artur@revolver.pl). Koszt publikacji: 2000 zł netto.

***

Voucherify

Kiedy biznes zaczął działać: 1 marca 2013

Imię i nazwisko osoby która odpowiada na pytania: Michał Sędzielewski

Michał Sędzielewski – Voucherify

Funkcja tej osoby w firmie: współzałożyciel

Liczba founderów: 3

Liczba pracowników: 30

Średnia miesięczna kwota przychodów: 600 tys złotych netto

Biznes został ufundowany przez founderów z własnych środków

Gdzie biznes działa? Podaj państwo i miasto: Polska, Katowice

Typ biznesu: software house + produkt SaaS

 Cześć! Powiedz kim jesteś i jaki biznes prowadzisz?

Cześć, Michał Sędzielewski, współzałożyciel rspective, małego software house’u z Katowic, który uparł się, że stworzy (i sprzeda) własny produkt.

W rspective tworzymy soft. Z początku na zlecenie. Potem zaczęliśmy dodawać do oprogramowania nasze know-how w obszarze ecommerce i marketing technology, by ostatecznie stworzyć rozwiązanie w modelu SaaS — Voucherify. I to właśnie z produktem na czele, udało nam się przez ostatnie kilka lat zdobyć zaufanie klientów z całego świata. Zarówno szybko rosnących startupów, głównie z krajów Europy Zachodniej, jak i firm należących do rankingu Fortune 500.

Obecnie jesteśmy na etapie porzucania części usługowej na rzecz rozwoju Voucherify.

Jeśli chodzi o finanse, roczny przychód Voucherify zbliża się do granicy miliona euro i po cichu szacujemy, że przy tym wzroście uda nam się przekształcić w biznes stricte produktowy w ciągu kolejnych kilkunastu miesięcy.

Co cię zainspirowało i jak wpadłeś na pomysł, który realizujesz?

Ostatnio uczestniczyłem w spotkaniu przedsiębiorców “Mastermind”. Świetna inicjatywa organizowana przez znanego i lubianego przedsiębiorcę internetowego, Rafała Agnieszczaka. Rafał po wysłuchaniu naszej historii w pigułce stwierdził, że rzadko spotyka się takie przypadki. Niewiele ekip na naszym podwórku przeszło drogę, w której pojawia się, jak to określił, podwójna rezygnacja z ciepłej posady. Najpierw zamiana etatów w prężnie działającej firmie IT na rzecz własnej firmy, a potem porzucenie rozwijania dobrze funkcjonującego biznesu usługowego na rzecz stworzenia produktu. Dlatego postaram się dość szczegółowo opisać, jak do tego doszło.

Chociaż naszymi losami rządził przypadek, od początku zakładaliśmy, że rspective stanie się firmą produktową. Pracując kilka lat w branży outsourcingowej poczuliśmy, że stać nas na więcej. Że możemy zarabiać na sofcie nie tylko sprzedając swój czas firmom z Zachodu.

rspective

Pierwsze myśli tego typu pojawiły się na studiach podyplomowych z zarządzania projektem na WSB. To tam Paweł Banasiewicz i Grzegorz Szałajko zasiali w naszych głowach pomysł “pracy na własne”. Przekonywali (chyba skutecznie), że w naszej sytuacji ryzyko związane z wystartowaniem własnego biznesu jest po prostu niskie.

Kolejna fala biznesowych rozważań przyszła podczas rozmów z klientami. Niektórzy chętnie dzielili się swoim doświadczeniem, zarówno jeśli chodzi o stronę biznesową, jak i ich osobiste perypetie. Anegdoty, które wtedy usłyszałem, utkwiły mi w na długo pamięci.

Jeden z senior managerów IT, który zbliżał się już do wieku emerytalnego, dziwił się, że chcemy próbować swoich sił w świecie oprogramowania. Według niego rozwijanie i sprzedaż softu to ciężki kawałek chleba. Na naszym miejscu wykorzystałby naszą wiedzę i zdolność analitycznego myślenia w innych gałęziach gospodarki.

Dla przykładu, on sprzedawał kurtki dla robotników. Kupował taniej, sprzedawał drożej i miał z tego niezłą marżę. Podobnie było z handlem specjalnym olejem do silników statków — jako że pracował w branży rejsów wycieczkowych, wykorzystał niszę i swoją poduszkę finansową do zawiązania prostego, ale dochodowego biznesu.

Zaczęliśmy się rozglądać za swoją niszą. Ale znaliśmy się tylko na sofcie, i to w jej outsourcingowej odmianie. Wymyśliliśmy sobie, że nie rezygnując z etatu zrobimy portal do umawiania się zajęcia sportowe. Nie wchodząc zbytnio w szczegóły pomysł nie wypalił. Okazało się, że przeznaczenie urlopu na kodowanie, zaproszenie wszystkich znajomych na fanpage, dwie wizyty w centrach fitness i skonsultowanie “biznesu” z krakowskim VC nie wystarczy, żeby stworzyć choćby podwaliny MVP.

Kłopot z tym pomysłem leżał krok wcześniej — próbowaliśmy rozwiązać problem, którego sami nie mieliśmy, w branży, której kompletnie nie znaliśmy.

Po tej wtopie stwierdziliśmy, że wypadałoby zacząć od czegoś mniejszego, od przejścia na “swoje” i znalezienia klienta, któremu coś “naklepiemy” za kasę.

Czystym przypadkiem trafił do nas Matias z nowopowstającego startupu z Berlina, “Book A Tiger (BAT)”. W skład założycielski wchodziła dwójka znana ze stworzenia Delivery Hero, spółki która lada dzień wejdzie do indeksu DAX.

Okazało się, że Matias polubił to, co napisaliśmy na stronie i postanowił dać nam szansę pomimo zerowego portfolio. Niewiele myśląc zapakowaliśmy się w Astrę Tomka, zatankowaliśmy gaz do pełna i ruszyliśmy A4 na Kreuzberg.

Kolejne miesiące i właściwie lata to ciężka praca dla klientów z Berlina oraz działania mające na celu zarówno powiększenie zespołu, jak i dywersyfikację klientów. Jednocześnie projekty dobieraliśmy tak, żeby mieć możliwość poznawania tajników budowania produktów od kuchni. Jako dział IT, staraliśmy się umieścić blisko biznesu. To tam po raz pierwszy współpracowaliśmy z działami marketingu, customer success, operations czy sales. Praktyka, której nie doświadcza się tak często pracując w projektach outsourcingowych.

rspective

Liczba klientów, załoga i nasza wiedza rosła, ale wciąż brakowało nam pomysłu na produkt. Sytuacja zmieniła się w 2015, kiedy BAT poprosił nas o znalezienie platformy do obsługi jednorazowych kuponów promocyjnych.

Czemu znalezienie a nie napisanie skoro zatrudniają nas jako programistów? Budowanie IT dla startupu wygląda inaczej niż w świecie outsourcingu. Tam nie pisze się softu od zera. Skleja się go z gotowych rozwiązań, żeby czym szybciej wypuścić wersję do klienta i przekonać się, czy to co proponujemy, da się sprzedać. To podejście kompletnie wywróciło naszą wiedzę o tworzeniu softu i ukształtowało nas na przyszłość i pozwoliło nam stworzyć Voucherify. Zainteresowanych konkretami odsyłam do naszego bloga.

Po zbadaniu rynku okazało się, że takiej platformy nie ma. Za to my mieliśmy pomysł jak takie narzędzie mogłoby wyglądać, 10-osobowy zespół, któremu można było w pełni zaufać, drobną poduszkę finansową i wizję. Stwierdziliśmy, że #TKM!

Opowiedz o procesie projektowania, prototypowania i produkcji

Pierwsze kilkanaście miesięcy Voucherify to weryfikacja pomysłu. Chcieliśmy się przekonać, czy nisza, którą wybraliśmy — platforma API-first do tworzenia i zarządzania kampaniami promocyjnymi — pozwoli nam zaistnieć w przepastnym świecie narzędzi ecommerce. Zawiązaliśmy mikro-zespół włączając w to mnie i Tomka, i zaczęliśmy eksperymentowanie.

Proces projektowania i produkcji w pierwszych 2 latach życia nazywaliśmy “Spartą” Gdyby jakiś współczesny agile IT manager spojrzał na to, jak łamiemy dobre praktyki tworzenia oprogramowania, z pewnością krzyknąłby “This is blasphemy! This is madness!”.

Skróciliśmy iterację do jednego dnia. Kilkanaście releasów na produkcję w ciągu dnia, a do tego brak automatyzowania rzadkich corner case’ów, które można było obsłużyć ręcznie, brak dedykowanego testera, rozdmuchanej infrastruktury, continuous integration, estymowania, pokrycia kodu testami jednostkowymi, współdzielonych bibliotek kodu i dokumentacji czy zbędnej komunikacji. Mnóstwo delegowania do zewnętrznych narzędzi SaaS. Ciągła. Zmiana. Wymagań. I tak przez kilka pierwszych lat.

Ale okoliczności wymagały takiego sposobu działania. O ile na początku dobrze zdefiniowaliśmy problem, który chcemy rozwiązać, tak kolejne kroki prowadziły przez mgłę. Pracowaliśmy tak, żeby do końca dnia wypuścić potrzebne funkcjonalności i zweryfikować je z klientami. Często nie trafialiśmy w sedno i musieliśmy wracać, usuwać kod i zaczynać jeszcze raz. “Sparta” pozwalała na szybkie usuwanie “złych ficzerów” i w efekcie pomagała nam szybciej budować platformę. Zawsze jednak dbaliśmy o jakość i stabilność, tyle że nie zawsze korzystając z powszechnie znanych metod.

rspective

Opisz proces uruchamiania biznesu

Pierwszy prototyp Voucherify skonstruowaliśmy według wymagań Book A Tiger. Zanim jednak BAT kupił subskrypcję Voucherify, udało nam się znaleźć kilkoro płacących klientów. Niemniej od zajęcia się Voucherify na poważnie do pierwszego z nich minęło kilka miesięcy.

Z perspektywy czasu widzimy jednak, że nie byli to klienci, których teraz uważamy za “ideal customer”. Subskrypcję kupowały małe firmy, które skusiły się na zintegrowanie naszego rozwiązania z powodu niskiej ceny. Gdy zaczynaliśmy, podstawowy pakiet Voucherify kosztował €29. Nasz cennik wzorowaliśmy na platformach SaaS zorientowanych na MŚP i prosumerów. To zdecydowanie zbyt mało, żeby doprowadzić Voucherify do momentu, w którym przynosi zysk. A zważając na to, że od początku sami finansujemy to przedsięwzięcie, chcieliśmy, by ten moment nadszedł jak najszybciej.

Musieliśmy się przestawić na większe firmy. Klientów tego kalibru jest dużo mniej a ponadto stronią od rozwiązań self-service — wymagają człowieka, który przeprowadzi ich przez proces sprzedaży i pomoże wdrożyć technologię w organizacji. Do takich realiów nasz model nie był dostosowany.

Na szczęście daliśmy sobie furtkę w postaci kolumny “Enterprise” na naszej stronie z cennikiem. W tym planie oferowaliśmy rozwiązania szyte na miarę, większe limity i lepsze wsparcie. I to właśnie ta ścieżka pozwoliła nam złapać i zrozumieć naszego docelowego klienta — pierwszy pojawił się we wrześniu 2016.

Zanim nabraliśmy pewności, że odnaleźliśmy startupowy Święty Graal, czyli Product-Market Fit, minęło 3 lata. Przez ten czas eksperymentowaliśmy na wielu frontach, ważąc ryzyko i zadając sobie trudne pytania: jak długo możemy finansować przedsięwzięcie czy i kiedy, i w jakich obszarach powiększyć zespół, kogo wyciągnąć z dochodowych projektów.

„Co sprawiło, że po starcie zaczęli się pojawiać klienci? Jakie metody stosowaliście żeby z wami zostali i powracali?”

Słuchaliśmy klientów i dostarczaliśmy to, czego potrzebowali. Brzmi prosto, ale nie byłoby to możliwe bez naszego doświadczenia w tworzeniu oprogramowania w obszarze ecommerce i marketing technology. A to z kolei efekt współpracy ze startupami z Berlina. Tam poznaliśmy znaczenie szybkości iteracji, wiedzy o dziedzinie, o narzędziach ułatwiających rozwiązanie problemu. To wiedza, której próżno szukać w typowych projektach outsourcingowych.

To doświadczenie pomogło nam na dwa sposoby. Po pierwsze wiedzieliśmy, na czym zależy działom digital, po drugie, tak jak już wspomniałem, sami stosowaliśmy krótką iterację do tworzenia Voucherify.

Sporo eksperymentów przeprowadziliśmy również w marketingu. Nikt z nas nie miał doświadczenia w promowaniu produktu, jeszcze mniej wiedzieliśmy o platformach SaaS, nie wspominając o narzędziach klasy API-first. Te ostatnio dopiero teraz zaczęły się przebijać do mainstreamu.

Spróbowaliśmy wielu rzeczy, o czym napisałem na naszym blogu, ale rzecz, która przyniosła i nadal przynosi nam najwięcej ruchu na skrzynce to content marketing.

Kluczowa jest sprzedaż. Nieustająca rozmowa z klientem. Próba zrozumienia jego potrzeb i analiza, czy możemy na nie odpowiedzieć funkcjonalnościami, które mamy lub będziemy mieć w produkcie. Sprzedaż definiuje roadmapę produktu, a ta zawiaduje działaniami marketingowymi.

W ciągu 4 lat rozwoju Voucherify, nasze nadrzędne rozumienie sprzedaży pozostało takie samo — wysłuchaj klienta i posługując się wiedzą o produkcie pomóż mu rozwiązać problem.

Zmienialiśmy natomiast taktykę w kontaktach z klientem. Voucherify przeszło drogę od SaaS nastawionego na klientów MŚP typu self-service do takiego, który obsługuje pierwszoplanowe projekty działów ecommerce globalnych marek. I to właśnie przyrost klientów enterprise, wymusił na nas wprowadzenie kwalifikacji leadów, materiałów pomagających w odpowiedziach na przepastne security vendor check, polisę ubezpieczeniową, wsparcie prawnika, prezentację w formacie video i webinary.

Sam produkt obrósł też w funkcje, bez których korporacje nie mogą istnieć. Z biegiem kolejnych releasów zrozumieliśmy, dlaczego startupy, które rozwijają platformy Enterprise SaaS potrzebują tak dużych rund inwestycyjnych — przygotowanie platformy do bycia enterprise-ready wymaga kilku milionów złotych.

Natomiast pozytywna rzecz w kontekście współpracy z globalnymi markami jest taka, że można ją prowadzić lokalnie. Nie potrzeba międzynarodowej reprezentacji oraz zastępu handlowców posługujących się biegle obcymi językami. Wystarczy język angielski i język empatii. Nie trzeba również przejmować się budżetem na podróże do klientów. W całej historii Voucherify do klienta poleciliśmy raz i raz ów klient przyleciał do naszego biura. Nawet przed pandemią wystarczył telefon lub Hangouts.

Jakimi wynikami możesz pochwalić się na dzień dzisiejszy i jak planujesz rozwój?

Voucherify zmierza do miliona euro ARR, jesteśmy na plusie. Nadwyżki inwestujemy w zespół — zatrudniamy i “wyciągamy” programistów z rspective. Planujemy sukcesywne pomniejszanie części usługowej, tak by za kilkanaście miesięcy zajmować się już tylko Voucherify.

Najważniejszy cel dla firmy to zbudowanie zespołu handlowców-konsultantów, którzy pomogą nam wdrażać Voucherify wśród szybko rosnących startupów i firm z F500.

Nie zapominamy też o rdzeniu naszego biznesu, czyli o funkcjach i dostępności produktu. Obsługa milionów transakcji i kampanii promocyjnych z użyciem coraz to nowszych kanałów dotarcia do konsumenta wymaga ciągłej pracy, poszerzania wiedzy o skalowalności oraz o trendach na rynku marketing technology.

Nawiązujemy również współpracę z partnerami. Są to głównie software housy, które podobnie jak rspective kilka lat temu chcą się przestawić na sprzedawanie wiedzy w konkretnej dziedzinie.

Jeśli chodzi o statystyki marketingowe, to owszem, śledzimy liczbę kwalifikowanych leadów i monitorujemy churn, natomiast nie zbudowaliśmy wokół tego rozdmuchanej analityki. Choć dokładne dane pokazujące skąd pochodzą nasi klienci i które strony czy materiały skłoniły ich do kliknięcia w “contact sales” byłyby przydatne, budowanie takiej infrastruktury ma niski zwrot z inwestycji. Na chwilę obecną co miesiąc pukają do nas największe marki, więc najważniejsze jest usprawnienie sprzedaży i budowania relacji. Pewnie za rok inaczej rozłożą się akcenty.

Wracając do planów. Celem rspective było przekształcenie się w firmę produktową i to właściwie już się stało. Rozpęd, którego nabrał nasz Voucherify w 2019 i 2020, dał nam pewność, że to produkt, na którym możemy oprzeć nasz biznes. Teraz musimy ustalić, gdzie chcemy pójść dalej. Ale to spotkanie jeszcze przed nami.

Czy w czasie startowania swojego biznesu nauczyłeś się czegoś szczególnie przydatnego?

Myślę, że słowa Jasona Frieda, założyciela Basecamp, są jak najbardziej prawdziwe “First comes timing, then comes luck. Whatever’s next is such a distant third that it’s nearly impossible to see.“

Widziałem zespoły, które miały dobry timing i ciężko pracowały, ale przez brak szczęścia nie udało im się osiągnąć finansowego sukcesu. Widziałem też firmy, które zaczynały ze średnim produktem i w przeciągu 4 lat dorabiały się IPO.

Sami o mały włos nie poszliśmy zupełnie inną ścieżką — kiedy Matias z Book A Tiger napisał do nas pierwszą wiadomość, chciałem ją odruchowo zignorować, bo wyglądała jak przypadkowy email z domeny gmail.com. Poza tym kilka razy niewiele brakło, żebyśmy przez złe decyzje wykoleili nasz raczkujący software house. W pierwszym roku działania byliśmy tak mocno nastawieni na dywersyfikacje klientów, że o mało nie straciliśmy zaufania od BAT, które wtedy stanowiło dla nas główne źródło przychodu.

Inny przykład szerokich wpływów losu to przypadek samego Book A Tiger. Firma miała wszystko, żeby stać się kolejnym sukcesem: doświadczony, ciężko pracujący zespół, kilkadziesiąt milionów euro fundingu czy świetny czas dla marketplaceów. Ale z różnych względów ostatecznie do tego nie doszło. Zostali przejęci przez konkurencję bez “exitu”, którego oczekiwali założyciele i inwestorzy.

Mam też kilka przemyśleń dotyczących produktowej części biznesu, a konkretnie dziedziny headless SaaS. Po pierwsze, klienci są w stanie zapłacić za twoje rozwiązanie więcej niż ci się wydaje. Warto eksperymentować z cennikiem (czytaj podnosić ceny) pomimo tego, że twój “wewnętrzny inżynier” mówi ci inaczej.

Natomiast nie wszyscy klienci zapłacą więcej. W przypadku headless commerce najczęściej są to duże firmy. Dla nich tryb self-service nie jest aż tak istotny, więc nie warto implementować kosztownych modułów, które to umożliwiają.

Jasne, że to pomaga w transparentności i jest preferowanym sposobem na poznawanie narzędzia przez deweloperów, ale w przypadku większych firm, to nie oni są tutaj kluczowi. Ludzie piastujący wyższe stanowiska mają mało czasu, dlatego potrzebują prowadzenia za rękę i odpowiedzi na konkretne pytania. Rejestracja i przechodzenie przez samouczki to dla nich jedynie nice-to-have.

Co ciekawe, takich ludzi, którzy decydują o stosie technologicznym dla światowych marek mamy w Polsce coraz więcej. W trakcie ostatniej dekady osiedliło się u nas sporo centrów digital, włączając firmy z listy F500. Coraz częściej widzimy na skrzynce Polki i Polaków w roli zawiadujących działem ecommerce. Dlatego warto rozważyć promowanie swojego rozwiązania również nad Wisłą.

I jeszcze jeden wniosek, jeśli chodzi o sprzedaż w sektorze high-technology. Jednym ze sposobów na sprawdzenie czy mamy mityczny product-market fit, jest to, czy potrafisz sprzedać swoje rozwiązanie bez inwestycji w płatne reklamy. Nie jest to reguła, nie dotyczy wszystkich, nie jest też warunkiem koniecznym, ale na pewno pomaga wskazać drogę na wczesnych etapach życia startupu.

W końcu najważniejsza lekcja. Chciałbym, żeby to wybrzmiało: nasze sukcesy nie byłyby możliwe, gdyby nie zgrany zespół. Mówiąc zgrany, myślę o zgraniu przez wielkie “Z”, i to zarówno na poziomie zarządu, jak i wszystkich pracowników. Z niektórymi znam się już blisko 15 lat, z dużą częścią co najmniej od 10.

W trakcie naszej podróży zdążyliśmy się dotrzeć, wymienić silnik i dotrzeć się jeszcze raz. Zgrania nie widać na co dzień i ciężko go też opisać, ale bez kultury, którą stworzyliśmy, bez wspólnych wartości takich jak wytrwałość, sprawczość i solidarność, nie zbudowalibyśmy Voucherify ani rspective, z którego Voucherify wyrosło — pomimo, że mieliśmy dobry timing i dużą ilość szczęścia.

Voucherify

Z jakiego zestawu narzędzi, serwisów czy platform korzystacie?

Nauczyliśmy się, żeby kierować się zasadą, że outsourcujemy wszystko, co nie należy do rdzenia produktu. Ale decydujemy się na to dopiero w momencie, w którym dany obszar trzeba automatyzować — nie wzdrygamy się na widok manualnej pracy. Nawet jeśli nasz zespół byłby w stanie zaimplementować coś bardziej skrojonego na nasze potrzebny i do tego taniej, to utrzymanie i rozwój narzędzia w długim terminie przestanie się opłacać. Zwykle też przez niski priorytet stracimy zwinność.

Natomiast myślę, że nie ma sensu wymieniać wszystkich narzędzi, bo tak naprawdę ich dobór zależy w 100% od kontekstu. Dwa lata temu podałbym zestaw, który już dziś stał się mocno nieaktualny, nie mówiąc już co będzie za rok czy dwa. Poza tym ciągłe analizowanie stosu technologicznego nie służy prowadzeniu biznesu.

Na pewno mogę polecić korzystanie z narzędzi i technologii, które się zna, szczególnie w okresie szukania product-market fit. Pierwsze linijki kodu Voucherify przyszły na świat na wyjazdowym Hackathonie. Jak to zwykle na takich imprezach, nie udało nam się dowieźć tego, co sobie zaplanowaliśmy, ale jedna rzecz z tego dnia została z nami na dłużej. Dość eksperymentalny stos technologiczny. Technologie, które wtedy beztrosko wybraliśmy przy piwku, zostały z nami na dobrych kilka lat i kilka razy odbiły się nam czkawką.

Podzielisz się listą książek, podcastów czy zasobów, które uważasz za mające największy wpływ na na ciebie?

Osobiście cenię teksty i wywiady ludzi z Basecamp (dawniej 37signals). Pomogły mi się odnaleźć w świecie przedsiębiorczości na początku mojej drogi. Z perspektywy czasu widzę jednak, że miejscami traktowałem ich słowa jak świętość i chciałem stosować ich rady w miejscach, w których po prostu nie pasowały.

Jeśli chodzi o marketing produktu typu API-first SaaS, dużo dały mi też materiały z Heavybit, akceleratora który tworzą najjaśniejsze gwiazdy wśród startupów z rodziny developer-friendly.

Zdecydowanie największy wpływ na mnie mają moi wspólnicy — Tomasz Pindel i Paweł Rychlik. Eksperci w swoich działkach i do tego po prostu dobrzy ludzie. Nie ma z nimi podcastów, ale myślę, że to tylko kwestia czasu ;) 

I jeszcze jedna rekomendacja — profil FB Aleksego Uchańskiego, to dla mnie zdecydowanie jeden z lepszych poradników dla przedsiębiorców internetowych, choć na pierwszy rzut oka tak to może nie wyglądać.

„Jakie porady chciałbyś dać tym przedsiębiorcom, którzy chcą zacząć swój biznes albo są w trakcie?”

Po przeczytaniu kilku kilogramów poradników i zużyciu gigabajtów transferu na artykuły z Hacker News, mam jedną radę: słuchajcie tylko osób, które znasz osobiście i które jednocześnie znają osobiście Ciebie.

Chciałbym też zagrzać młodszą część polskiego świata software house do próbowania swoich sił w biznesie produktowym, szczególnie w obszarze narzędzi API-first lub wprost dla programistów. Wykorzystajmy naszą przewagę, którą jest 250 tysięcy koderów mówiących po polsku. Chętnie podzielę się tym, czego się nauczyliśmy w prywatnej rozmowie.

Czy poszukujecie kogoś do swojego zespołu?

Obecnie szukamy polskich agencji digital, software house, które moglibyśmy polecić naszym klientom enterprise szukającym integratora Voucherify, więcej informacji znajdziecie na naszej stronie.

Jeśli chodzi o zatrudnienie, to chętnie przyjmiemy kogoś, kto rozważa przekwalifikowanie się z roli programisty/testera na konsultanta w obszarze ecommerce/marketing technology.

W skrócie — szukamy wsparcia w analizie biznesowej potrzeb naszych klientów i w domykaniu sprzedaży. Jeśli czujesz, że po latach pracy z kodem, ścieżka “doradcza” to dobry kierunek (moim skromnym zdaniem bardzo dobry) i lubisz pracę w małym, zgranym zespole, to zapraszam do zapoznania się z opisem oferty i kontaktu. Wciąż szukamy też programistów.

„Gdzie możemy się dowiedzieć więcej o tym co robisz i twoim biznesie?”

https://www.facebook.com/rspectivepl/
https://instagram.com/rspective.official/
https://www.voucherify.io
https://www.linkedin.com/company/voucherifyio/

Może zainteresują Cię również:



facebook linkedin twitter youtube instagram search-icon