Janina Bąk – Totalnie spieprzyliśmy edukację

Artur Kurasiński
17 sierpnia 2020
Ten artykuł przeczytasz w 18 minut

Transkrypcja wywiadu wideo z Janiną Bąk

Artur Kurasiński: Gratuluję świetnej książki bestsellera. Ile trwało jej pisanie?

Janina Bąk (Janina Daily): Samo pisanie chyba nie zajęło mi dużo. Chyba rok? Bardziej właśnie taka praca nad sobą i swoim poczuciem własnej wartości i później nad tym, co tak naprawdę chcę napisać.

Nie wiem, czy czytałaś, ale Wojtek Chmielarz – którego bardzo serdecznie pozdrawiam! – czyli jakby nie było pisarz pełną gębą podzielił się taką obserwacją, że Twoja książka w Empiku króluje, okupuje pozycje bestsellerów. On dziwił się – to znaczy doszliśmy w końcu do takiego momentu w życiu intelektualnym polskich elit, że kupują również książki nie tylko jego, Remigiusza Mroza czy Katarzyny Bondy; ale właśnie Janiny Bąk, która pisze o statystyce, o matematyce. To nie są tematy łatwe i przyjemne, na pewno nie da się tego wziąć za parawan. Planowałaś to? Zapytam się głupio: czy tworząc wyobrażałaś sobie, że Twoja książka będzie bestsellerem?

Wiesz co, zanim rozpoczęła się przedsprzedaż to byłam przerażona. Zupełnie serio byłam przekonana, że „Ok, dobra, a co jeśli to się nie sprzeda?”. Pamiętajmy, że książki influencerów to już nie jest do końca taki czas, że jak influencer wydaje książkę, to jego społeczność się rzuca jak popieprzona. Ja oczywiście mam dużą społeczność, ale to wcale nie było pewne, że będą chcieli tę książkę kupić; nie mówiąc już o tym, że miałam taki zamysł i tak mi się marzyło, żeby ona trafiła też do ludzi, którzy nie mają pojęcia kim jestem.

Dlatego bardzo z wydawnictwem walczyłam o to, żeby na okładce nie było mojej twarzy. Ja wiem, że jest ładna; wiem, że strata… (śmiech). Właśnie żeby to nie była książka promowana w całości moją twarzą i moją obecnością w Internecie, tylko była to książka, która może sobie leżeć w Empiku i każdy, kto przyjdzie i nawet nie ma pojęcia kim jestem może po nią sięgnąć, przeczytać, zainteresować się.

Dobrze nam idzie, od przedsprzedaży byliśmy już chyba we wszystkich topkach Empiku oprócz jednej. Ja uważam, że to jest bardzo pozytywne i bardzo optymistyczne; nie tylko dla mnie… Dla mnie też, bo jestem szczęśliwa, że się udało, ale właśnie wiesz… Nam się wydaje, że ludzie lubią tylko oglądać koty z chlebem na głowie albo jakieś głupoty, albo na YouTube człowieka w majtkach, który rzuca się na kaktus. A tak nie jest! No a jest tak?

Nie, nie; właśnie teraz mnie zainspirowałaś. Muszę zapisać sobie i to zaraz sprawdzić, obejrzeć filmik. Dobra, przepraszam.

Ale może już po naszej rozmowie, co? (śmiech)

Okej, dobra.

Ja też czasem lubię czytać książki totalnie po to, żeby się po prostu dobrze bawić, ale myślę, że super jest to, że rzeczywiście pojawia się coraz więcej popularno-naukowych pozycji, które świetnie sobie na rynku radzą. Był wirus paniki o szczepieniach i to była też książka, która no… bardzo, bardzo dobrze sobie poradziła w sprzedaży.

Było oczywiście „Factfulness” Hansa Roslinga, który do teraz jest w topce Empiku tam na dalszym miejscu, ale no kurcze – to jest książka, która wyszła chyba 2 lata temu? Półtora roku temu? I wciąż się trzyma pazurami. A to jest bardzo mądra książka o tym jak patrzeć na świat biorąc pod uwagę twarde dane, a nie intuicję, więc jest myślę mnóstwo popularno-naukowych pozycji, które świetnie sobie teraz na rynku radzą i myślę, że to jest superpozytywne; że nie tylko ten… łoooo! Albo to takie combo – nie tylko ten kot z chlebem na głowie, który rzuca się na kaktus.

Myślę, że ktoś nagra taki filmik albo już nagrał i, co gorsza, taki filmik już w Internecie jest. Powiedziałaś, że jesteś influencerką. Ty się uważasz za influencerkę? To nie jest dla Ciebie termin obraźliwy?

Wiesz co, wielu ludzi – a wiem, że czytamy te same portale branżowe – tak, uznaje je za obraźliwe; tak samo jak za obraźliwy uznawany jest termin ‘celebrytka’ czy ‘celebryta’. Nie w stosunku do mnie, bo nie jestem celebrytką. Ale to nie muszą być obraźliwe stwierdzenia.

Ludzie myślą: celebrytka albo influencer to jest taki człowiek, który na niczym się nie zna, wkłada koszulkę, wrzuca fotkę na Instagrama i wystawia fakturę. Ja chyba najbardziej lubię w tym co robię to, że udało mi się zbudować taką społeczność bardzo mądrych ludzi, którzy dodatkowo myślą tak jak ja.

Jeśli ja wrzucam jakiś temat trudny, to pojawia się dużo fajnych, mądrych komentarzy i dyskusji. I prawie żadnych hejtów czy banów! Lubię to, jak się okazuje, że mogę to wykorzystać w dobrej sprawie. Jak zbieraliśmy pieniądze dla „Miłość nie wyklucza” i zebraliśmy 13 tysięcy złotych albo zbieramy pieniądze na fundację DKMS i oprócz tego, że zebraliśmy 11 tysięcy złotych to przede wszystkim mnóstwo osób namówiłam do tego, żeby zarejestrowali się w bazie dawców szpiku. Ja myślę, że takie akcje mnie najbardziej wzruszają i powodują, że jak gdziekolwiek sobie przeczytam: „Influencerka, która nic sobą nie reprezentuje.” to nie interesuje mnie to. Ja wiem, że można zrobić bardzo dużo dobra.

Ok, a przy okazji właśnie robienia tego dobra i wykorzystywania swoich zasięgów – ja Cię widziałem na pewnej demonstracji niedawno, za pomocą kamerki internetowej. Powiedz mi – dlaczego Janina Bąk idzie na manifę, tudzież w miejsce, gdzie ludzie są podburzeni i zabiera głos, i publicznie coś deklaruje? Interesuje mnie to właśnie z punktu widzenia Ciebie jako osoby, która jest influencerką. Nie boisz się tego, że stracisz część fanów? Wiesz, bo część z nich na pewno… Tak statystycznie rzecz biorąc, to 50% z nich pewnie głosowała na opcję, które nie popiera tego, co mówiłaś.

Nie, nie, nie… Nie mojej społeczności, no bo to nie jest dobór losowy. Siłą rzeczy to jest jakaś bańka ludzi, którzy właśnie myślą podobnie do mnie w większości. Myślę, że zdecydowana większość głosowała podobnie jak ja. Ja te tematy poruszam już od wielu, wielu lat. Oprócz tego, że na moim blogu jest mnóstwo tekstów, które mają taką szalona tezę, że wszyscy ludzie powinni mieć równe prawa…

Wooow! Wooow! (śmiech) Szalona kobieto, co Ty wygadujesz! W Polsce 2020?!

No właśnie ja nie jestem taka szalona! Albo, że nie należy kopać na ulicy ludzi o innym kolorze skóry… No serio!

Niesamowite, faktycznie! To znaczy wiesz, niesamowite pod kątem tego, że (w ogóle) rozmawiamy o tym i wydaje nam się, że trzeba o tym komuś powiedzieć, bo to jest jakaś norma, którą dopiero trzeba wprowadzić.

No właśnie – ja o równości małżeńskiej, tolerancji względem osób LGBT+ pisałam bardzo dużo i jasne – zawsze pojawiał się ktoś, kto wiadomo, nie rozumiał jeszcze, że nie; nie należy kopać ludzi na ulicy tylko dlatego, że myślą, wyglądają i kochają inaczej, ale to jest naprawdę jakiś ułamek osób. I z reguły moja społeczność świetnie te teksty przyjmowała; przede wszystkim je share’owała.

I to mnie bardzo cieszy, bo to znaczy właśnie, że ludzie chcą się dzielić takimi treściami i namawiać inne osoby: „Hej, przeczytaj i zastanów się!”. Pisałam teksty i bardzo się cieszę, że w pewnym momencie dostałam taką propozycję, by wyjść jeszcze dalej i wystąpić na tej manifestacji. Było to, powiem Ci… Ja występuję publicznie na konferencjach po kilkadziesiąt razy w roku, szkolę z wystąpień publicznych; ale przysięgam Ci, że to było dla mnie tak ważne i trudne wystąpienie – żeby tam stanąć i mówić o tym, co mi tam emocjonalnie w duszy gra, i że: „Kurde, mamy już 21 wiek.

Ile można ludziom tłumaczyć, że niech osoby nieheteronormatywne żyją jak chcą. I dajmy im w końcu równe prawa”. To było dla mnie najważniejsze i najtrudniejsze wystąpienie publiczne w moim życiu. Powiem Ci, że fizycznie się trzęsłam jak osika. To mi się dotychczas nigdy nie zdarzało, nawet jak występowałam na scenach dla tysiąca osób, ale po prostu nie potrafiłam nad tym zapanować, bo było to dla mnie po prostu bardzo ważne.

Widzisz? I znowu pozytywne, bo jak puściłam to wystąpienie u siebie, to w chwili obecnej ma 6,5 tysiąca reakcji i tysiąc udostępnień.

Bardzo dużo

Tak, a to nie jest łatwa rzecz. To jest wystąpienie, trzeba wejść, obejrzeć wideo, które tam ileś trwa. To nie jest tak, że jak sobie scrollujesz w autobusie, to widzisz fajne zdjęcie i dajesz like’a. Przysięgam Ci – jak dzisiaj zobaczyłem to tysiąc udostępnień to mnie to po prostu tak bardzo ucieszyło nie dlatego, że moja strona ma fajne zasięgi, whatever. To nie ma znaczenia; ale że tak wiele osób postanowiło wziąć trochę udział w tym właśnie eksperymencie: „Hej, przekonajmy ludzi, że wszyscy ludzie mają równe prawa”. I to też budzi we mnie dużo optymizmu, ale powiem Ci bardziej personalnie, że ten protest miał miejsce 4 dni temu i jeszcze nie doszłam po nim do siebie. Emocjonalnie czuję to, co powiedziałeś… („Ileż można?…”)

Obawiam się, że niestety będziemy musieli ten wózek jeszcze pociągnąć trochę dłużej. Stety, niestety – czasy, w których żyjemy są bardzo ciekawe i osoby, które są innego zdania mają bardzo dużą możliwość i arsenał kontrargumentów, a przede wszystkim mediów i pieniędzy.

Zejdźmy trochę z takich tematów supergorących, emocjonalnych. Powiedz mi – jak Ty się czujesz, kiedy ktoś Cię „woła”, czyli taguje Cię na Facebooku i przywołuje Cię w dyskusjach, które zawierają pierwiastek statystyczno-matematyczny? Mam wrażenie, że stałaś się takim trochę wzorcem osoby, która ma rozsądzać spory, typu: czy 50% z tego to jest…? Czy my dyskutujemy tutaj o polityce, czy o marketingu to się woła Janinę, bo Janina się na tym zna i wpada, mówi: „Jest tak i tak”. Czy to jest dla Ciebie ok? Czy Ty po prostu zaczynasz mieć z tym problem, ponieważ nie masz np. czasu, żeby pójść i zrobić sobie herbatę?

Poczekaj, najpierw muszę spytać…. – czy Ty na drugim planie masz swój własny portret?

Tak, i jest to mój portret narysowany przez Krzysztofa Tkaczyka, którego bardzo serdecznie pozdrawiam. Wytłumaczę się, że ten portret powstał w ramach akcji charytatywnej, w której wziąłem udział, więc no – coś muszę z nim zrobić. Nie przekażę go nikomu, no bo… kto będzie chciał Kurasa sobie postawić? Stoi sobie tam. Mogę go…

Może wymienimy się? Ja postawię sobie Ciebie, a Ty mnie?

Słuchaj – bardzo chętnie. Możemy to zrealizować. Myślę, że moja małżonka nie będzie miała nic przeciwko temu ani moje dzieci. Szczególnie, że namawiałem moją starszą córkę, czyli dziesięciolatkę żeby się zapoznała z tą książką. Wiem, że zaczęła mieć problemy z wyrazami, które są dla niej ciężkie – związane z matematyką; ale podobały jej się odwołania do zwierząt, do różnego typu śmiesznych wydarzeń, więc myślę, że masz rosnącą fankę. A kwestię wymiany swoich totemów załatwimy po wywiadzie… (śmiech)

Pytałeś o to tagowanie. Ja uważam, że to jest wspaniałe. Oczywiście, czasem brakuje mi czasu. Oprócz tego, że ludzie mnie tagują to wysyłają mi prywatnie wiadomości: „Hej, czy temu badaniu można ufać?”. I to mnie bardzo cieszy, że ludzie to sprawdzają; że już nie przyjmują tego jako: „Ok, to musi być prawda”, tylko są czujni.

Uważam, że to jest wspaniałe. Faktycznie, np. gdy zaczęła się pandemia i było mnóstwo wykresów i jakichś analiz, no to niestety nie miałam czasu odpowiadać na wszystkie, ale na szczęście jest część tematów, które wyjaśniam w tej książce, więc wtedy odsyłam ludzi do książki. A jak nie mam czasu, to odsyłam ludzi do mojej grupy na Facebooku „Statystyczne świry”, gdzie jest 10 tysięcy bardzo mądrych osób, które właśnie zawsze służą pomocą i odpowiadają na takie pytania. Jak mam czas to uwielbiam tłumaczyć ludziom.

Chyba dwa dni temu na Twitterze ktoś mnie oznaczył w dyskusji o tym jaka musi być wielkość próby, żeby badanie było sensowne. I wtedy tak, ja tam wjeżdżam.

Jest jeszcze coś, co mnie bardziej cieszy. I to jest wtedy, kiedy ludzie mnie oznaczają, ale już sami wiedzą dlaczego np. ‘ten wykres jest zły’. I piszą: „Niee, ta skala Y nie zaczyna się od zera. Powinna @JaninaDailyUczy…”. No i to świetne, bo to znaczy, że jest już gro osób, które przejmują moje zadania i wiedzą właśnie jak nie dać się oszukać wykresom, albo, że wychodząc ze swoim psem na spacer nie mamy po trzech nóg. Wczoraj pokazał się taki wykres… Nie pamiętam… Dotyczył jedzenia mięsa.

Bardzo dużo osób mi go przesyłało i o nim mówiło, bo skala Y nie zaczynała się od zera, a wtedy te proporcje; to jak ten wykres wygląda – są troszkę przekłamane. I wiesz, co było cudowne? Że organizacja, która narysowała ten wykres publicznie napisała, że faktycznie – byli tacy podekscytowani tymi danymi, że zrobili błąd, ale przepraszają i naprawiają to. I to jest cu-do-wne!

Jasne. Myślę, że jeżeli chodzi o pandemię to wielu z nas nauczyło się, że istnieje ogromna różnica między wizualizacją danych, a szczególnie między wykresem linearnym, a logarytmicznym. Mi się to zdarzyło kilka razy, kiedy share’owałem dane na zasadzie – „O, zobaczcie! Ale w Szwecji to jest… Ale u nas to jest…”. I jaka ta różnica jest ogromna, po czym przełączam się właśnie na inny typ wykresu i nagle okazuje się, że to jest zupełnie inna perspektywa. Można tym manipulować, tak? Szczerze powiedziawszy to jest taka surowa lekcja jak się pokazuje dane. To, co powiedziałaś o doborze próby losowej… Mi już opadają ręce, bo ja niestety miałem tę okazję uczyć się tego – jestem po ISMS-ie, czyli czymś, co się określa quasi-socjologią. Miałem elementy Socjologii, to znaczy Socjologię jako taką. Miałem też statystykę, miałem też logikę formalną. W związku z tym jestem uczulony na tym punkcie, ale kwestia doboru próby losowej jest dla mnie czymś tak oczywistym. To jest podstawowe narzędzie w pracy socjologa, więc jeżeli ktoś przychodzi i mówi mi: „Jak to?! 1062 osoby powiedziały i to jest cała Polska? To jest jakaś bzdura! Tam powinno być przynajmniej z 20 000!”. No i się tłumaczy, pokazuje się… Natomiast niestety, stety – to jest właśnie coś, o co chciałem Cię zapytać: czy Ty nie czujesz, że my coś fundamentalnie spieprzyliśmy jako społeczeństwo, skoro tak bardzo potrzebną; taki element życia do określenia wielu – już nawet poza biznesem i liczeniem ile kto ma pieniędzy w portfelu – jakim jest matematyka; zrobiliśmy z tego jakiegoś demona, którym straszymy dzieci i którego dzieci nienawidzą. Jestem świeżym przykładem tego. Moja żona uczy, ja nie jestem w stanie. Ja jestem sam ograniczony, mam mały RAM w głowie jeżeli chodzi o kwestie dodawania, odejmowania, więc zrzucam to na małżonkę. Natomiast widzę, że coraz więcej i więcej tych pokoleń wychodzących ze szkoły ma nad głową taką wielką lampkę zapaloną: ‘Nienawidzę matematyki!’ i właściwie do końca życia żyją w przekonaniu, że muszą być humanistami, no bo oni przecież nie rozumieją tej funkcji kwadratowej….

Gdybyś mogła coś zmienić, to co byś jako Janina rzekła… no nie wiem, Ministrowi Edukacji lub też, nie wiem, napisała taki: „How to change polish education by Janina Daily”

Marzy mi się, bo tę edukację totalnie spieprzyliśmy. Z jednej strony tak – emocjonalnie, bo jest dużo takiej właśnie… A nazwę to przemocą; kiedy dzieciom się przez kilka lat wmawia, że nie nadają się do matematyki, mają humanistyczny umysł i nigdy już nie będą ich uczyć procentów. To jest porażka nas jako nauczycieli jeśli ktokolwiek wychodzi ze szkoły z poczuciem, że: „Ok, to jest ten przedmiot, do którego się nie nadaję i nigdy się go nie nauczę”. To jest jedna sprawa, że (istnieje) taka przemoc emocjonalna czy też intelektualna. A druga rzecz jest taka – i to dotyczy wszystkich przedmiotów, ale rozmawiamy o matematyce – że tam nie jest w żaden sposób pokazywana łączność z prawdziwym światem.

Dobra – uczymy wzoru na objętość ostrosłupa – i dobrze, powinniśmy to wiedzieć; ale tak naprawdę też powinniśmy wyjść z tej szkoły np. z elementami statystyki. Losowość – co to jest losowość? Co to jest prawdopodobieństwo? Prawdopodobieństwo to jest koncept, który jest dla nas bardzo nieintuicyjny. I jest nawet taki efekt, który nazywa się Efektem Monte Carlo. On wziął swoją nazwę stąd, że… No właśnie.

Prawdopodobieństwo nie jest dla nas intuicyjne, więc jak mamy jakąś serię, która wydaje nam się nieprawdopodobna to czujemy, że następnym razem już ta seria musi zostać przerwana. I właśnie w Monte Carlo chyba, w kasynie w Monte Carlo było tak, że 26 razy z rzędu wypadł czerwony i ludzie za każdym razem myśleli, że: „No nie, to teraz jest większe prawdopodobieństwo, że czarne”.

No nie, jest dokładnie takie samo, ale właśnie przez to… Słuchaj, ludzie stracili dużo pieniędzy, a kasyno Monte Carlo myślę, że byłoby całkiem zadowolone, że w wielu szkołach, również zagranicznych się tego nie uczy, więc ja bym sobie życzyła, żeby w szkołach to było.

Oczywiście, więcej takich powiązań ze światem prawdziwym, bo bardzo często ludzie mnie pytają np.: „Dobra, a do czego się przydaje statystyka?”. I to dla mnie przez długi czas było szalenie dziwne pytanie. Mówię – no jak to… do wszystkiego! Każdego dnia wykonujemy tak naprawdę kilkadziesiąt operacji statystycznych czy wnioskowania.

Tylko właśnie – nikt nie pokazał tym ludziom do czego może na przykład się przydać znajomość losowości. I tutaj tak – spieprzyliśmy dużo. Ja bym sobie życzyła w szkole żeby właśnie po pierwsze była ta łączność ze światem zewnętrznym, po drugie – żeby były jakieś elementy logiki i statystyki, bo mi nie chodzi o to, żeby ludzie umieli i nie daj Boże znali na pamięć te takie skrócone wzory, tylko żeby nauczyli się poprawnie wnioskować.

Tak naprawdę statystyka i logika to są przedmioty o poprawnym wnioskowaniu; kiedy możemy wyciągnąć jakieś wnioski, kiedy możemy generalizować wyniki badań. Marzy; marzy mi się, żeby taki przedmiot został wprowadzony, ale nie mam nadziei. Zwłaszcza teraz nie mam nadziei, że jakikolwiek minister to zrobi.

Niestety – podzielam Twój ból, bo wydaje mi się, że tak już patrząc bardzo cynicznie:  człowiek, który wychodzi ze szkoły i jego światopogląd określany jest za pomocą raczej lektur oraz bogoojczyźnianych frazesów nie do końca będzie stawiał jakieś pytania dotyczące władzy, trójpodziału władzy, demokracji, lojalności i tak dalej. Po prostu będzie mu – brzydko mówiąc – wszystko jedno. Chyba właśnie niestety nie tylko my w Polsce wpadliśmy na ten pomysł, żeby między innymi tę pandemię wykorzystać do tego, żeby te dzieciaki po prostu znowu wepchnąć za chwilę w nauczanie zdalne i dać im taki erzac tego, że one będą w szkole, nauczyciele trochę będą nieszczęśliwi, a z drugiej strony powiedzą w końcu – to też jest lepsze dla mnie, bo jestem starszym nauczycielem i nie będę miał czy miała, możliwości zarażenia się. Natomiast ja jestem przerażony o tyle, że – kurcze, świat nam odjeżdża. Te wyzwania, o których często ja piszę: sztuczna inteligencja, kwestia algorytmów, kwestia wielkich zbiorów danych – Big Data; elementy związane z tym jak ten świat zaczyna być skwantyfikowany i jak wiele z tych rzeczy można, jeżeli się wie gdzie zasięgnąć tych informacji, wyjąć je i po prostu zanalizować. A my żyjemy nadal na ‘Lalce’, na ‘Krzyżakach’ i dzieci wychodzące ze szkoły są nauczone ‘Roty’. I super, i fajnie – tylko, że one potem idą do pracy albo ktoś im karze podjąć decyzję czy Chińczycy mają u nas te 5G zbudować, czy nie? I ludzie mają na to wywalone, bo to kompletnie nie jest coś, o czym kiedykolwiek pomyśleli.

(Dźwięk radiowozu za oknem) Jadą po Ciebie!

To po Ciebie (śmiech).

Po mnie również, to znaczy wiesz – ja mieszkam w centrum Warszawy. Boję się, że pewnego dnia nawet na piechotę przyjdą. Nie będą musieli tutaj nic robić… no, ale zobaczymy. Może się uda, może przeoczą. Natomiast powiedz mi, bo zbliża się Infoshare i też będzie organizowane właśnie w modelu zdalnym. O czym będziesz mówiła podczas swojej preelekcji na Infoshare?

Wiadomo, że trochę nam smutno, że Infoshare odbędzie się zdalnie. Ja zawsze mówiłam, że to jest taka wspaniała „kolonia marketingowa”. Wiem, że o to chodzi w tej konferencji, że nie ma spiny – wszyscy przychodzą w krótkich spodenkach, whatever. Będę mówić o takim najbardziej niekochanym dziecku marketingu, czyli technice sprzedażowej, której wiele osób nie zna i nie docenia, a ja ją wykorzystałam przy sprzedaży tej książki.

Na przykład dokładnie to, co teraz robię jest tą techniką. I to jest technika, która nazywa się „Zawłaszczanie kanału”. I właśnie polega na tym – w skrócie, ja to wyjaśnię tam trochę lepiej – że napieprzasz swoim produktem wszędzie i wszystkich. Tylko właśnie… To się wydaje takie… po pierwsze: „Kup Pan cegłę!”, a od pięciu lat na wszelkich konferencjach tkamy te jakieś strategie sprzedażowe, content marketing, lovebrand; więc nagle przychodzi Janina i mówi: „Kup Pan cegłę!” i to działa.

Z drugiej strony to w gruncie rzeczy nie jest chaotyczna strategia. Ludziom się tak wydaje, że: „Ok, dobra – czyli biorę produkt i trzaskam nim wszędzie”. Nie! Ja miałam bardzo przemyślaną strategię rozpisaną w Excelu – bo wszyscy kochamy Excela – i pokażę ludziom: po pierwsze – kiedy ta strategia działa, dla jakich usług i produktów ona działa, bo nie zawsze; a po drugie – jak to zrobić mądrze, żeby właśnie nie było: „Kup Pan cegłę!”, tylko w jaki sposób można stworzyć taką strategię, która, no… działa! Nawet to, że ta książka tak się sprzedaje… Ile? 6 miesięcy po przedpremierze? Ludzie się śmiali, ale to działa.

Ja lubię mówić, że to jest najbardziej niekochane dziecko marketingu, ale to jest moje odkrycie marketingowe, sprzedażowe tego roku i będę o tym mówić.

Super! To ja na pewno chętnie posłucham, bo ja za chwilę zamierzam wydać drugą część komiksu i też pewnie będę chciał wykorzystać tę metodę.

I właśnie a propos komiksu, bo chodzą ploty, że w nim wystąpisz. Zresztą już widziałaś część swojego tekstu. Ja powiem Ci, że mam ogromną przyjemność pracowania teraz z autorem i z twórcą, który będzie to rysował, czyli z Tomkiem Mikiewiczem (????). Przesyłam mu partiami poszczególne elementy, czyli Ciebie, Krzyśka Gonciarza i pare jeszcze innych osób, ale ich teraz nie chcę zdradzać. I powiem Ci, że on ma taaakie oczy jak to widzi, bo tematy po których się poruszamy: sztuczna inteligencja, twórcy YouTube’owi, statystyka, matematyka jest niebywałym wyzwaniem dla niego, bo on teraz musi ten tekst, który tam jest zawarty, czasami bardzo… no, może nie hermetyczny, ale ciężki w odbiorze – przełożyć na język wizualny. I to jeszcze, żeby było gorzej, na język wizualny, który będzie apilował do odbiorcy w wieku tak mniej więcej 10 lat. To jest ogromna, ogromna praca, ale widziałem już pierwsze mock-up’y i jestem przekonany, że to będzie hit. I powiem Ci, że marzy mi się jak zacząłem o tym dalej myśleć… Chyba do Ciebie też będę się kiedyś o to uśmiechał, ale marzy mi się w ogóle cała, osobna praca – może komiks, a może już wręcz bardziej cała książka z ilustracjami związana właśnie z takim tematem dlatego, że widzę, że to jest po prostu coś, co tym dzieciakom trzeba dać, czyli taką nawet nie linkę, a bardziej linę ratowniczą, dzięki której można ich wyciągnąć za uszy z tego bagna pod tytułem: „Ty debilu! Nie znasz trzech twierdzenia Pitagorasa?!”, „Jesteś kretynem! Co ty w ogóle w życiu będziesz umiał? Na budowie będziesz pracowała/pracował!”. Sam byłem częstowany takimi określeniami, a przecież to było raptem trzydzieści pare lat temu, więc powiedzmy, że jak wczoraj. I w związku z tym myślę, że niestety nadal to jest w modzie, bo część edukacji nadal polega na tym, że nauczyciele, którzy po prostu – też trzeba powiedzieć to głośno – to nie jest tylko wina programu i ministerialnych ukazów, ale też tego, że są starzy nauczyciele, którzy nie chcą edukować siebie i dokształcać, tylko po prostu jadą z tymi starymi schematami. Myślę, że… kto, jak nie my? Ty z zasięgami, ja z też jakimś tam dotarciem. Po prostu trzeba wziąć się za to oddolnie i może właśnie takimi małymi kroczkami ten świat zmieniać, bo nie sądzę, żeby ktoś to zrobił za nas. To jest zbyt poważne i tak naprawdę to nie jest temat sexy dla polityków…

„Teraz moja partia polityczna zamiast mówić o obronności Polski będzie mówiła o statystyce i matematyce”. No, come on… Już się śmiejemy obydwoje kiedy to słyszymy.

Przez łzy…

Przez łzy niestety, bo w tych innych krajach, które są wymieniane na liście szanghajskiej uniwersytetów, tam jednak uczy się takich rzeczy i te osoby pewnie też zgrzytają zębami, ale kurcze. Ameryka i Chiny – jak się tam pojedzie na wyższe studia, to jest tak ogromna przepaść. I to wiem z wielu źródeł, i z wielu stron. To mnie bardzo boli, że pomimo wszystko fajnie jest znać kanon literatury polskiej, ale jednak jak się jedzie i się próbuje mówiąc brzydko ścigać z całym światem, to się okazuje, że trzeba odrobić po prostu ogromną lekcję i przez wiele lat doganiać tę czołówkę, dlatego, że tutaj po prostu inaczej się uczyliśmy.

Janino, powiedz mi tak na zakończenie: co Ty będziesz chciała robić w bliskiej przyszłości? Jesteś naukowczynią jak rozumiem; osobą, która na co dzień raczej nie żyje, w sensie Twoja głowa nie siedzi na blogu i nie jesteś osobą, która non stop pisze o „heheszkach” i o wyplataniu koszy z kabanosów.

To był bardzo dobry koszyk!

To był bardzo dobry koszyk i widziało go ile osób? Przypomnij…

65 tysięcy osób! (śmiech)

Ja myślę, że nikt już nie musi szukać tego kota, który się nadziewa na kaktusa. Po prostu wyplatanie kosza z kabanosów przez Janinę już było takim cukiereczkiem w Internecie. Natomiast powiedz mi – gdybyś miała teraz tak usiąść w wygodnym, wiklinowym fotelu, wziąć ulubiony napój do ręki i zastanowić się „Co bym chciała robić w ciągu najbliższych pięciu lat?”. To co by to było?

Wiesz co, dwie rzeczy. I użyję tego słowa… Mam dwie takie grupy i jest to dla mnie trochę taka misja. Pierwsza to jest dokładnie to, o czym mówiłeś, czyli zmiana edukacji i myślenia ludzi o uczeniu się rzeczy z takiego polskiego; bo ja studiowałam i w Polsce, i w Szkocji, i w Irlandii; i nie mówię tego, żeby się pochwalić, tylko żeby to porównać. Tam, gdzie my w Polsce ciągle karzemy się jeszcze ludziom uczyć na egzaminy definicji i wzorów to jest… absurdalne.

Moi studenci irlandzcy nigdy nie musieli się tego uczyć zwyczajnie dlatego, że, kurcze – jak będą potrzebować sobie przypomnieć wzór, to wygooglują. Gdy byłam studentką w Szkocji to nauczono mnie tego, że właśnie nie uczymy się definicji, tylko uczymy się krytycznego myślenia, krytycznej analizy literatury, planowania badań… Więc to było coś zupełnie innego. Na egzaminach dostajesz po prostu pytanie i piszesz jakiś esej krytyczny.

Jasne, czasami rozwiązujesz po prostu zadania matematyczne, bo tak musi być, ale dostajesz tablicę, gdzie te wzory są, no bo po co masz to znać na pamięć!? Po pierwsze – uczę ludzi, że tak może wyglądać edukacja. W sumie też i innych nauczycieli, bo są nauczyciele, którzy myślą podobnie jak ja, i są też wspaniali.

I w taki sposób implementują te zamysły do własnych wykładów, i w to, co piszą w Internecie. No, ale… Jest też druga grupa nauczycieli, która mnie nie znosi właśnie za to. Uważają, że to jest infantylizacja nauki. Nie! To nie jest tak.

I to już nie jest czas, żebyśmy my stali na piedestale i tłumaczyli ludziom: „Słuchajcie nas, bo jest tak, tak i tak!”. Ludzie chcą wiedzieć! I to jest dokładnie to, co Ty powiedziałeś o tych dzieciach; to jest najbardziej wspaniała rzecz na świecie, że dzieci naprawdę chcą wiedzieć takie rzeczy.

Tę moją książkę… to był najwspanialszy komplement! Dostałam dużo miłych słów; krytyki też, wiadomo – bo zawsze tak jest i wszyscy mają do tego prawo. Kamil Nowak z bloga blogojciec.pl napisał mi, że jego kilkunastoletnia córka: „ukradła tę książkę, przeczytała i powiedziała, że jak dorośnie chce być statystyczką!”. I pomyślałam sobie, że to jest wspaniałe!

Dlatego ja muszę pisać takie książki, Ty musisz robić te komiksy, bo to jest naprawdę super istotne i musimy przekonać te dzieciaki, że po pierwsze mogą wszystko – nieważne, czy chcą się nauczyć statystyki, czy biologii, czy genetyki; no a po drugie – chcę  nauczyć nauczycieli, że można i trzeba uczyć inaczej. 

Słuchaj, to życzę Ci tego właśnie, skoro już to wypowiedziałaś, to mam nadzieję, że będzie to miało większą siłę rażenia niż tylko kłębiące się pomysły pod czaszką.

Więc tak – po pierwsze: bardzo dziękuję Ci za poświęcenie Twojego bardzo cennego czasu, bo każdy z nas ma tysiące rzeczy, ale bardzo się cieszę, że się udało spotkać – wirtualnie co prawda – i porozmawiać. Po drugie – zapraszam wszystkich na Twój wykład na Infoshare. Ja będę na pewno! Myślę, że pare osób też wpadnie. (śmiech)

A o czym będziesz mówił?

Wiesz co, będę bardziej pod kątem albo sprawdzającym, albo pilnującym, bo będę gdzieś tam zmieszany w kwestie organizacyjne; ale mówię, że będę, no bo pewnie będę uczestniczył, oglądał i potem możliwe, że nawet recenzje z tego jakieś pisał. Cholernie też żałuję, że się wszyscy nie spotkamy w tym klimacie – Trójmiasto, wakacje, morze – bo to jest jednak niesamowite. Pomimo tego, że to się odbywało zawsze w maju, to ja mam taki ogromny sentyment, bo to już był taki bardzo gorący okres w Polsce – dzięki za globalne ocieplenie – i właściwie wtedy to po prostu były już wakacje.

Mylisz pogodę z klimatem!

O, widzisz! I czegoś się nauczyłem od Ciebie.

I jeszcze popełniłeś błąd ekologiczny rozumowania! Jest cały rozdział na ten temat!

To wytłumacz na szybko teraz osobom, które mnie słuchają, czy nas słuchają gdzie popełniłem błąd?

Błąd ekologiczny rozumowania to jest niesłuszne przenoszenie wniosków z korelacji na poziomie makro, czyli w tym wypadku klimatu, globalnego ocieplenia, światowe zmiany w temperaturach na poziom indywidualny, czyli ok – jeśli patrzymy na dane z całego świata i ta temperatura rośnie, to znaczy, że w Polsce właśnie w maju będzie cieplej. No i klimat / pogoda, ale to już bardziej coś innego decyduje…

Czyli widzisz; rozmawiając z Tobą można popełnić tyle błędów. Ty wyłapałaś tylko dwa, ale wszystkie inne – a jeżeli nie chcecie popełnić błędów takich, jakie ja teraz – to czytajcie taką książkę! Nie jest gruba wbrew pozorom.

320 stron!

No właśnie chciałem powiedzieć, że 320 stron, ale wiesz co? Ja ostatnio kupuję swojej starszej córce ‘Harrego Pottera’, więc jak tam widzę 800 stron… I to są takie wiesz, grube strony. Porównując te dwie pozycje to Twoja jest chudsza i ma aż „tylko” 320 stron. Czytajcie książkę Janiny ‘Statystycznie rzecz biorąc’, bo nie dość, że to jest hit w Empiku i na pewno będzie tam okupował pozycję numer jeden przez kilka miesięcy, to po prostu jest to bardzo fajna książka.

Dziękuję, dziękuję, aaaale już nie pierwszą pozycję; po prostu „topkę”.

Ok, ale jest w TOPie, więc na pewno jak ktoś wpadnie do salonu, to zobaczy na regaliku wystawioną.

Janino – bardzo, bardzo Ci dziękuję za poświęcony czas! Mam nadzieję, że się gdzieś tam spotkamy: czy na ulicy podczas protestów albo przy okazji jakiejś konferencji, która mooooże, moooże… chociaż bardzo wątpię, żeby na jesieni jakakolwiek konferencja w Polsce miała miejsce. Zresztą, szczerze powiedziawszy to odradzam jakiegokolwiek pobytu i uczestnictwa. Bądźcie mądrzejsi, noście maski, myjcie rączki i absolutnie nie myślcie o tym, żeby chodzić do kina, teatrów. Z dużym bólem to mówię, ale Wasze zdrowie, moje też i przede wszystkim nas jako społeczeństwa jest ważniejsze. Także dziękuję Ci jeszcze raz za tę możliwość porozmawiania. Trzymam kciuki za wystąpienie i mam nadzieję, że wszystko będzie szło w dobrą stronę.

Dziękuję. Tak, mam nadzieję, że szybko się zobaczymy, ale ja też myślę o tym, że jak już w końcu wszyscy się zobaczymy, to serio będzie jak taki „high-school reunion”…

Wooooo! Masz wąsy! A ty ścięłaś włosy! A ty masz trójkę dzieci! AAAAA! (śmiech)

(śmiech) Hahaha, myślę sobie, że no jasne, że te konferencje są super, ale bardzo mnie w sumie… cieszy, że okazało się, że po prostu tęsknię za tymi ludźmi i za Wami wszystkimi. Myślę, że jak już się spotkamy, to będzie tak jak „high-school reunion”.

Super! W takim razie życzę sobie tego Tobie i mnie. I mam nadzieję, że to nastąpi w miarę szybciej niż później.  Dziękuję Ci serdecznie za wywiad, pozdrawiam. I… wracamy do pracy.

***

Infoshare 2020 Online – wirtualny festiwal społeczności napędzanej technologią!
Najnowsze trendy technologiczne, startupy, innowacje, wyzwania biznesu w czasach pandemii. To wszystko podczas Infoshare 2020. Największa konferencja technologiczna w Europie Środkowo-Wschodniej w formacie online, transmitowanym na cały świat z Gdańska potrwa 6 dni i odbędzie się w dniach 23-25 i 28-30 września. Na uczestników czeka aż 9 scen tematycznych z prelekcjami na żywo i niespotykane dotąd możliwości networkingu. Kup bilet już dziś!

Może zainteresują Cię również:



facebook linkedin twitter youtube instagram search-icon