Artur Kurasiński – Apple wprowadza „morderczą modyfikację” w sposobie przekazywania danych o swoich użytkownikach, w odpowiedzi Facebook oskarża firmę Tima Cooka o mordowanie małych biznesów. Google w ciągu 24 miesięcy wprowadzi duże zmiany związane z „ciasteczkami firm trzecich” w swojej przeglądarce Chrome. Dla największych koncernów technologicznych prywatność stała się istotna?
Maciej Zawadziński (CEO Piwik PRO) – Zgadzam się, Big Tech zaczął poważniej podchodzić do zapewnienia prywatności użytkownikom swoich urządzeń lub aplikacji. Zanim uznamy, że to jednoznacznie pozytywna informacja, warto prześledzić złożone powody tej decyzji, a także pewne jej skutki.
Prywatność użytkowników Internetu jest coraz lepiej chroniona. W Unii Europejskiej od 2018 roku obowiązują przepisy GDPR, znane w Polsce pod nazwą RODO. Według Gartnera do 2023 roku dane osobowe 65% populacji świata będą chronione podobnymi regulacjami. Nowe prawa dają państwom narzędzia do dyscyplinowania firm i instytucji, które nie grają według zasad. W przypadku RODO, kary mogą sięgać 2% rocznego światowego obrotu firmy i iść w miliony euro.
Równolegle widzimy znaczne obniżenie statusu koncernów technologicznych. Przez wiele lat Big Tech był ważnym elementem soft power Stanów Zjednoczonych. W ostatnim czasie pozycja Big Techu została jednak poważnie nadszarpnięta m.in. przez głośne skandale, ze słynną aferą Cambridge Analytica na czele. Biały Dom podjął decyzję o zmianie polityki wobec własnych firm technologicznych.
W lipcu 2020 roku odbyło się przesłuchanie kierownictwa GAFA, czyli dyrektorów Google, Apple, Facebooka i Amazona, przez Podkomisję Sprawiedliwości ds. Prawa antymonopolowego, handlowego i administracyjnego. Podczas posiedzenia wskazano wiele przykładów nadużywania przez Big Tech swojej wiodącej pozycji na rynku, w tym w obszarze procesowania danych. Koniec roku przyniósł zaś szereg pozwów. O praktyki monopolistyczne oskarżony został m.in. Google.
Grzeszki i potknięcia Big Techu są negatywnie odbierane przez konsumentów. 41% Europejczyków nie chce dzielić się danymi na swój temat z prywatnymi firmami, a prawie 70% Amerykanów uważa, że ich dane osobowe są wykorzystywane w niewłaściwy sposób.
Mając to wszystko na uwadze, jeszcze raz przyjrzyjmy się decyzji koncernów. Samo wydarzenie należy przyjąć z radością. Warto jednak pamiętać, że decyzja ta nie była podyktowana moralnością. Big Tech doszedł po prostu do wniosku, że dalsze ignorowanie postulatów o prywatności zagraża ich biznesom.
Przyjrzyjmy się też konkretnym działaniom, które podejmują korporacje w zakresie prywatności. W decyzji Apple o wycofaniu IDFA ciężko doszukać się ”ukrytego motywu”. Firma po prostu wpisuje się w trend i próbuje przypodobać się konsumentom.
Jednak wycofanie ciasteczek ze swojej przeglądarki, czyli największy ukłon Google w stronę prywatności, niesie za sobą dodatkowe konsekwencje. Zmiany w Chrome to cios dla niezależnych platform reklamowych i wydawców, których usługi w dużej mierze bazowały na ciasteczkach.
Wycięcie ciasteczek wzmocni prywatność, ale na tym ruchu zyskają też tzw. walled gardens, czyli ekosystemy reklamowe, w których zarówno dane, jak i mechanizm zakupu i wyświetlania reklam, są pod kontrolą jednego gracza. Kto kontroluje te ekosystemy? Facebook, Amazon i oczywiście Google.
Jeśli zapytamy kogoś jakie narzędzie stosuje do analityki strony internetowej, to odpowiedzią w większości wypadków będzie „Google Analytics”. Jak zatem konkurować z takim gigantem, którego produkty jak Gmail, Chrome czy wyszukiwarka świetnie ze sobą współpracują?
Dane o konsumentach to jedno z najcenniejszych dóbr na świecie. Google reklamuje swoje produkty jako “darmowe”, ale tak naprawdę użytkownicy płacą za nie cennymi informacjami na swój temat. Google używa tych danych w swoich systemach reklamowych.
Dlatego dobrze zintegrowane ze sobą produkty są dla Google tak ważne – pozwalają zatrzymać ludzi w jego ekosystemie dłużej, dzięki czemu można zebrać więcej informacji o zachowaniach każdego użytkownika.
Google Analytics jest częścią tego systemu i działa dokładnie w ten sam sposób. Za analitykę od Google nie płacisz pieniędzmi, ale danymi użytkowników odwiedzających Twoją stronę internetową.
Mechanizm nakreślony powyżej jest kontrowersyjny nie tylko pod względem etycznym. W przypadku biznesów oferujących swoje produkty i usługi w Unii Europejskiej jest on nie do zaakceptowania z powodów prawnych.
Od Google Analytics powinny stronić w szczególności branże procesujące dane personalne, czy wrażliwe, które oprócz przepisów prawa, muszą działać zgodnie sektorowymi lub wewnętrznymi regulacjami bezpieczeństwa i prywatności. Myślę tutaj o branżach finansowej i ochrony zdrowia, a także instytucjach rządowych. Podmioty z tych sektorów potrzebują rozwiązań analitycznych, które gwarantują im stuprocentową własność danych. Tego nie dostaną od Google Analytics. To pierwszy z obszarów, w którym można budować przewagę konkurencyjną nad Google.
Sporo uwag można też mieć do jakości i różnorodności danych dostępnych w produkcie. Przy pomocy narzędzia Google nie można zbierać danych identyfikujących użytkownika (ang. PII), najcenniejszych z punktu widzenia marketingu. W zależności od wersji narzędzia, dostęp do tzw. danych surowych, które stanowią podstawę wielu zaawansowanych analiz, jest mocno ograniczony lub nie ma go wcale. Rodzaj i jakość danych to kolejny obszar, w którym można z Google konkurować.
Zostaje jeszcze sprawa zgodności procesu pozyskiwania danych przez Google Analytics z przepisami RODO, których należy przestrzegać operując w Unii Europejskiej.
Produkt Google używa ciasteczek do identyfikacji powracających użytkowników, a prawo takie ciasteczko klasyfikuje jako daną personalną. Z tego powodu, by Google Analytics działało zgodnie z prawem, potrzebna jest zgoda użytkownika na gromadzenie danych. Produkt Google nie posiada zintegrowanego mechanizmu pozyskiwania i procesowania zgód. Użytkownicy muszą zaimplementować ten mechanizm we własnym zakresie. Tutaj szansę ma oprogramowanie analityczne ze zintegrowanym mechanizmem pozyskiwania i zbierania zgód użytkowników.
Czym jest i jak działa Piwik PRO?
Piwik PRO Analytics Suite jest alternatywą dla Google Analytics, która szanuje prywatność użytkowników i zapewnia suwerenność danych. Stworzyliśmy nasz produkt mając na uwadze wszystkie słabości oferty Google. Piwik PRO Analytics Suite nie sampluje danych automatycznie, umożliwia bezpieczne zbieranie danych osobowych, daje pełen dostęp do surowych danych. Pozyskane dane mogą być przechowywane na serwerach klienta, w chmurze na terenie Unii Europejskiej lub prywatnej chmurze w wybranym centrum danych. Wbudowany mechanizm pozyskiwania i procesowania zgód użytkowników sprawia, że proces jest zgodny z RODO.
Funkcjonalności naszego produktu sprawiają, że jest on chętnie wybierany przez wspomniane branże regulowane. Z Piwik PRO Analytics Suite korzystają rządy i instytucje międzynarodowe (np. Rząd Holandii i Komisja Europejska), banki (np. Credit Agricole), czy sektor ochrony zdrowia. Łącznie współpracujemy z ponad 200 organizacjami na całym świecie, dla których ważne są analityka zgodna z przepisami prawa i wysokie standardy przechowywania danych.
Matomo określa się jako „dawny Piwik”. To jakiś wasz produkt? Spółka córka?
To bardzo zakręcona historia, która spokojnie mogłaby się rozegrać w Dolinie Krzemowej. Obecnie Piwik PRO i Matomo to dwie osobne firmy, które oferują autorskie produkty analityczne. Obie firmy wywodzą się z zespołu, który rozwijał otwarte oprogramowanie analityczne o nazwie Piwik. Byłem jednym z aktywnych kontrybutorów w tym projekcie. Stworzony w 2013 roku Piwik PRO dostarczał odpłatnie usługi wsparcia dla użytkowników Piwika (PRO = professional services).
W 2017 roku zespół oryginalnego Piwika postanowił się podzielić. Poróżniły nas odmienne wizje dalszego rozwoju produktu i firmy. Piwik poszedł w swoją stronę, w 2018 roku nastąpił jego rebranding i obecnie nazywa się Matomo. Ja ruszyłem w swoją stronę z Piwik PRO.
W percepcji środowiska analityków obie firmy czasami zlewają się w jedną, czasami jedna jest mylona z drugą, a czasami obie są uznawane za starego Piwika. Jest to wyzwanie komunikacyjne, z którym staramy się na bieżąco radzić.
Każda z firm w inny sposób rozwijała dalej swój produkt. W Piwik PRO zabraliśmy się za tworzenie nowej technologii analitycznej i rozbudowę platformy o nowe moduły. Strategia Matomo opiera się na ewolucyjnym rozwoju starego rozwiązania.
Przełomowa dla naszego produktu okazała się zmiana silnika bazodanowego z MySQL na Clickhouse. Nowa technologia zapewniła Piwik PRO szybkość i stabilność oraz większe możliwości raportowania danych.
Jak wygląda rynek oprogramowania do analityki stron WWW i jak radzi sobie na nim Piwik PRO?
Hegemonem jeszcze przez długi czas pozostanie Google Analytics. Wspomniane już wcześniej ograniczenia i wady oprogramowania Google, wspólnie z wymogami prawnymi i regulacjami sektorowymi, tworzą przestrzeń, w której może rozwijać się konkurencja, a więc właściwy rynek oprogramowania analitycznego.
Na rynku znajdziemy produkty, które w różny sposób podchodzą do pozyskiwania informacji, szanowania prywatności i sposobu przechowywania gromadzonych danych. Ogólnie, jeżeli chcemy zbierać bardziej szczegółowe dane o odbiorcach, to musimy wybierać analitykę bazującą na ciasteczkach. Jeżeli nasz biznes działa w Unii Europejskiej, to obecność ciasteczek wymusza na analityce mechanizmy, które czynią ją zgodną z GDPR. Dodatkowo, regulacje sektorowe nakazują części branż przechowywać dane w ściśle określonych miejscach (np. na terenie danego kraju).
Oprogramowanie maksymalnie skoncentrowane na prywatności, a przez to udostępniające jedynie najbardziej podstawowe dane na temat ruchu na stronie, oferują np. Plausible Analytics albo Cloudflare Analytics.
Matomo i Countly to przykłady rozwiązań zbalansowanych, które z jednej strony wykorzystują ciasteczka do trackowania odwiedzających, ale oferują przy okazji wyższe standardy przechowywania danych na terenie Unii Europejskiej.
Stawkę zamykają potężne kombajny, oferujące oprogramowanie wyższej klasy, które z łatwością procesuje wielomilionowy ruch i posiada zaawansowane funkcje analityczne. Tutaj umieścimy płatną wersję analityki od Google – Google Analytics 360 oraz Adobe Analytics. Wydaje mi się, że w tym towarzystwie możemy też bez wstydu wymienić Piwik PRO Analytics Suite.
Max Schrems latami sądził się z największymi amerykańskimi spółkami, takimi jak Facebook czy Google, zarzucając im, że bezprawnie transferują dane obywateli UE do USA. Po wprowadzeniu RODO pozwał te firmy o sumę 3,9 mld euro. Szaleniec czy świadomy obywatel?
W lipcu 2020 roku, Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w słynnej już sprawie, oznaczonej jako Schrems II, przyznał rację Maxowi Schremsowi i unieważnił Tarczę Prywatności – prawną podstawę transferów danych między Europą a USA. Trybunał orzekł, że system prawny USA nie zapewnia odpowiedniego bezpieczeństwa danym obywateli Unii. Ten wyrok to symboliczne potwierdzenie głębokich zmian, jakie zaszły w postrzeganiu wartości danych osobowych.
Argumenty i obawy Maxa Schremsa, przez wiele lat osamotnionego w walce z Big Techem, w dużej mierze stały się oficjalną retoryką Unii. Bruksela planuje znacznie utrudnić amerykańskim korporacjom zbieranie, procesowanie i przesyłanie danych Europejczyków. Słowa najwyższych oficjeli Unii potwierdzają, że planowane są jeszcze radykalniejsze działania, w tym kompletne uniezależnienie infrastruktury bazodanowej od dostawców z USA.
Myślę, że Max może być całkiem zadowolony z tych deklaracji.
W pandemii nasze interakcje z Big Tech nabrały tempa – korzystaliśmy z serwisów streamingowych, rozmawialiśmy za pomocą platform wideo, spotykaliśmy się w serwisach społecznościowych. Ale jednocześnie narasta niechęć do tych firm. W Europie i USA szykuje się wiele procesów z Facebookiem i Googlem w roli głównej. Nadchodzi czas rozliczenia?
Po obu stronach Atlantyku widzimy intensyfikację krytyki i działań prawnych, wymierzonych przeciwko amerykańskim korporacjom technologicznym.
W USA piętnowane są przede wszystkim monopolistyczne praktyki Big Techu. Krytyka dotycząca dyskusyjnych sposobów pozyskiwania i procesowania danych jest obecna, ale dzieje się przy okazji głównego sporu. Dodatkowo na poziomie stanowym konstruowane są prawa o ochronie danych osobowych. Ich wprowadzenie utrudni korporacjom pozyskiwanie danych o użytkownikach. Raz na jakiś czas pojawia się też pomysł uregulowania rynku danych na poziomie federalnym.
W Europie centralnym elementem sporu z amerykańskimi korporacjami technologicznymi jest kwestia pozyskiwania, procesowania i przesyłania danych obywateli UE. Jeżeli Bruksela postawi na swoim, to korporacje technologiczne będą musiały w pełni zastosować się do reguł RODO. Będzie to wybitnie trudne, bo zagraża wielu podstawowym mechanizmom ich funkcjonowania.
Druga oś sporu w Europie jest bardziej prozaiczna. Unii nie podoba się, że korporacje zarabiające miliardy na swoich europejskich operacjach płacą we Wspólnocie tylko symboliczne podatki. Bruksela nosi się z zamiarem wprowadzenia generalnego podatku cyfrowego, wymierzonego właśnie w Big Tech. Korporacje wykorzystują pełną moc swojego lobbingu, by wprowadzenie tej daniny zablokować.
Jakie mogą być wyniki tych wszystkich konfliktów? Finalnie pewnie żadna ze stron nie wyjdzie z tej potyczki ani w pełni usatysfakcjonowana, ani w pełni pokonana. Wydaje się, że w celu udobruchania opinii publicznej i zniwelowania wizerunku monopolisty, Big Tech poświęci część swoich biznesów w USA. Możliwe np. że Instagram lub Whatsapp oddzieli się od Facebooka.
W Europie widać już pewne ustępstwa: wycofanie ciasteczek przez Google i IDFA przez Apple to gesty, które z pewnością cieszą Brukselę. Nie wydaje mi się jednak, by te ruchy były w stanie powstrzymać Unię przed pracami nad daniną cyfrową.
Amerykanie nie rozumieją idei RODO i uważają ją za błąd ograniczający działanie firm. Europejczycy nie rozumieją jak można handlować danymi na taką skalę jak to robią amerykańskie spółki. Czy jest możliwość dogadania się?
Myślę, że masz sporo racji mówiąc, że Amerykanie nie rozumieją RODO, ale to nie znaczy, że nie dostrzegają zagrożeń w niekontrolowanym zbieraniu danych o konsumentach.
Wspólny front ochrony danych osobowych nigdy nie powstanie, ale możliwe jest osiągnięcie transatlantyckiej zgody co do pryncypiów. To właściwie dzieje się już w tym momencie. Waszyngton i Europa są zgodni, że dane osobowe są cenne i zadaniem państwa jest zapewnić im prawną ochronę.
Praktyczną realizacją tego nastawienia w USA jest chociażby obowiązująca od 1 stycznia 2020 roku kalifornijska ustawa CCPA (ang. California Consumer Privacy Act). Na jej mocy mieszkańcy Kalifornii mają prawo do odmowy przekazywania danych zbierającym je firmom.
W porównaniu do RODO, rygory wprowadzone przez CCPA są bardzo skromne. Obywatele Unii Europejskiej muszą wyrazić zgodę na przekazywanie danych (z ang. opt-in), czyli domyślnie firmy nie mogą ich zbierać. W praktyce, uzyskanie takiej zgody może być trudne. W Kalifornii jest na odwrót. Zgodnie z CCPA firmy zbierają dane do momentu, w którym użytkownik im tego zabroni (z ang. opt-out).
Największy rozdźwięk pomiędzy RODO i CCPA widać w wysokości kar, które organy sprawiedliwości mogą zasądzać za ich łamanie. Złamanie zapisów RODO to kary liczone w milionach euro. W Kalifornii firmy łamiące prawo narażają się na kary o maksymalnej wysokości kilku tysięcy dolarów.
Nasze numery telefonów, ciasteczka i inne informacje zbierane przez różne systemy – to wszystko daje unikalną możliwość śledzenia nas oraz wpływania na nasze wybory, poglądy polityczne, decyzje biznesowe, wybór znajomych. Czy jest możliwe cofnięcie się i zaprzestanie korzystania z takich rozwiązań komercyjnie?
Point of no return jest daleko za nami. Globalny system pozyskiwania, procesowania i wykorzystywania informacji o konsumentach jest już zbyt wielki i wszechogarniający, by dało się go zwyczajnie usunąć. Działania rządów i instytucji powinny koncentrować się na ucywilizowaniu mechanizmów śledzenia i wzmocnieniu głosu jednostek, których dane są zbierane.
Warto stawiać na technologie mniej inwazyjne i sprzyjające prywatności. Naczelną zasadą deweloperów powinna stać się privacy by design. Już widzimy zmiany w tym obszarze. Dużo mówiłem o mętnych motywacjach, ale wycofanie ciasteczek firm trzecich przez Google i IDFA przez Apple to bezsprzecznie zmiany wzmacniające prywatność.
Ustawodawcy długo nie byli w stanie nadążyć za pędzącym światem technologii. RODO, CCPA i podobne regulacje w miarę trafnie zdefiniowały reguły gry w obszarach pozyskiwania i procesowania danych. Dobra wola, prawo lub strach przed karami skłonią biznesy do podnoszenia standardów prywatności w swoich działaniach.
Obecnie wdrożone prawa dają nam wiele narzędzi do lepszej ochrony naszych danych. Brak edukacji w tym zakresie, w tym tej najprostszej, dotyczącej samego faktu ich istnienia, to jeden z powodów utrzymujących się patologii. Świadomość swoich praw pozwoli nam lepiej wywierać presję na podmiotach, które zbierają nasze dane.
Patrząc na to w jaką stronę rozwija się rynek, jak sądzisz, jakie Piwik PRO ma szanse na wzrost?
Wydaje nam się, że trafnie odczytaliśmy kluczowe trendy i rozwijamy Piwik PRO w dobrym kierunku.
Ustawodawstwo w obszarze ochrony danych będzie się tylko rozwijać. Każde kolejne państwo, które postanowi prawnie uregulować ochronę danych osobowych, to nowy rynek dla naszego rozwoju.
Pandemia dodatkowo przyspieszyła proces digitalizacji firm i instytucji. Wszystkie podmioty, które rozwijają się w cyfrowym świecie potrzebują narzędzi do mierzenia skuteczności swoich działań.
Trzeci, unikatowy jak na oprogramowanie analityczne trend, na którym bazujemy dotyczy łączenia i wzbogacania danych. Analityka webowa to jedno z wielu źródeł danych o klientach, z których korzystają firmy. Częścią Piwik PRO Analytics Suite jest tzw. platforma danych klienta (ang. Customer Data Platform). Umożliwia ona łączenie informacji pozyskanych ze strony internetowej z np. danymi przekazanymi przez klientów w formularzach na stronie albo na spotkaniu z reprezentantem firmy.
Nasza platforma danych klienta pozwala połączyć informacje ze wszystkich tych źródeł tworząc profile osobowe o wysokiej szczegółowości. Takie profile są niezwykle cenne przy np. planowaniu spersonalizowanych działań dla klientów.
W 2017 roku pozyskaliście 8 mln złotych od inwestorów. Na co przeznaczyliście te pieniądze?
W skrócie: wszystko poszło na rozwój. Większość pozyskanych środków zainwestowaliśmy w produkt, a następnie w jego marketing i sprzedaż.
Finanse pozwoliły zdynamizować wszystkie te procesy i w kilka lat osiągnąć lepsze wyniki. Nie będę się już rozwodził o postępach w rozwoju produktu, poświęciliśmy już temu wystarczająco uwagi.
Rozwój naszych zespołów marketingu i sprzedaży był prawdziwym wyzwaniem. Potrzebowaliśmy ludzi, którzy nie tylko sprawnie poruszają się w technicznych aspektach naszej oferty, ale są też w stanie ekspercko podjąć zagadnienia prawne, związane z ochroną i procesowaniem danych osobowych.
Patrząc na jakość tworzonego przez nas contentu eksperckiego oraz liczbę zdobytych klientów, dla których ważna była nie tylko analityka, ale też aspekty prawne, mogę stwierdzić, że udało nam się osiągnąć założone cele rozwojowe.
Artur Kurasiński – Cytuję „Piwik PRO operuje głównie na rynku europejskim i amerykańskim, dostarczając kompleksowe, zaawansowane rozwiązania IT z obszaru narzędzi dla marketingu, w szczególności: web analytics i tag management. Z usług polskiej firmy korzysta obecnie kilkuset klientów, w tym około 80 globalnych koncernów w szczególności z sektora bankowego i telekomunikacji.” Co z tego jest prawdą, a co się zmieniło?
Maciej Zawadziński – Nadal większość naszych klientów znajduje się w Europie i w Stanach Zjednoczonych. Pojawili się też nowi, z Afryki, Azji czy Bliskiego Wschodu. Azja staje się dla nas coraz bardziej obiecującym rynkiem. Proces digitalizacji firm jest tam niezwykle dynamiczny, a do tego kolejne państwa w regionie wprowadzają prawa chroniące prywatność konsumentów na wzór RODO. Specjalnie z myślą o klientach azjatyckich otworzyliśmy nowe centrum danych w Singapurze.
Wielkie zmiany zaszły na poziomie produktu. Zaczęliśmy jako firma świadcząca usługi na bazie open-source, a skończyliśmy na budowie autorskiej platformy analitycznej, radzącej sobie z wielomilionowym ruchem. Potrzebowaliśmy trzech lat by nasz produkt dorównał najbardziej zaawansowanym rozwiązaniom analitycznym od Google czy Adobe.
Przyszedł czas na nasz kolejny wielki krok. W 2021 roku wprowadzamy do naszej oferty Core – bezpłatny plan platformy Analytics Suite. Użytkownicy Piwik PRO Core będą mogli tworzyć zaawansowane raporty analityczne, przetwarzać dane w zgodzie z wymogami RODO i trzymać je na bezpiecznych serwerach w Unii Europejskiej. W przeciwieństwie do Google, nigdy nie będziemy korzystać z danych gromadzonych przez użytkowników naszego oprogramowania.
Strona Piwik PRO Core już działa. Latem nastąpi pełne otwarcie produktu w tej opcji dla publiki. Na ten moment zachęcamy do zapisania się do listy oczekujących. Wszystkie osoby, które do niej dołączą otrzymają dostęp do planu Core przed latem.
Poprzez media społecznościowe rozdajemy też kody wczesnego dostępu dla tych najbardziej niecierpliwych. Zapraszam na moją stronę LinkedIn jeżeli masz ochotę otrzymać taki kod.
Jestem przekonany, że Core może stać się dla Piwik PRO przełomowy i dalej zwiększy dynamizm naszego rozwoju. Liczymy na wzrost liczby użytkowników i rozpoznawalności naszego oprogramowania. Pozwoli nam to trochę pewniej rozsiąść się na rynku i planować kolejne kroki w biznesowych zmaganiach z Google.
PS Dzięki uprzejmości firmy Piwik PRO mam dla czytelników mojego bloga kilka kodów do rozdania.
Instrukcja:
- Wchodzisz na https://piwik.pro/core-plan-signup/
- Podajesz kod i niezbędne dane
- Czekasz na maila z instrukcjami
0fd6d3804321ac1b
0fff17cb3868c4f8
1014c08b464abc1e
1050b887304c3e5c
10635ba3ca93f078
109209986b956b78
10cef7b9c947ee4e
10d54cfb59673e8a
10deebdfd69dc5f0
10fca4cd984659a8
11223f1ab2680e8d
113d1be179400e2b
11655b6c2ae06412
1179031d37638f4f
11ab600790b921b8
11ab68f400f09e81
11b74992ba133ee0
11b854aacc46e8cf
11da41d22b8b2a83
11f98ccf49e5db7d
***
Maciej Zawadziński
CEO Piwik PRO, ekspert AdTech i MarTech, odnoszący sukcesy przedsiębiorca, zwolennik wysokich standardów prywatności i bezpieczeństwa w sieci
Uważa, że etyczne gromadzenie danych o klientach to podstawa zdrowego ekosystemu reklamy online. Obecnie rozwija Piwik PRO – szanującą prywatność platformę analityczną, będącą bezpieczną i zgodną z regulacjami alternatywą dla Google Analytics.
Razem ze 100-osobowym zespołem, Maciej stworzył oprogramowanie odpowiadające na potrzeby firm, w których bezpieczeństwo danych jest krytyczne.
Piwik PRO Analytics Suite z powodzeniem wykorzystują branże: finansowa i ochrony zdrowia, rządy oraz biznesy – w tym te największe, z listy Forbes 500.