Michał Kędziora (Mr. Vintage) – Polski konsument jest konwencjonalny jeśli chodzi o modę

Artur Kurasiński
2 marca 2021
Ten artykuł przeczytasz w 8 minut

Artur Kurasinski – Ile to już lat Michale edukujesz Polaków jak się ubierać?

Michał Kędziora (Mr Vinatge) – Jesienią minionego roku minęło 11 lat, więc sporo. Na pewno jestem jednym z weteranów rodzimej blogosfery, który nadal robi to, co dekadę temu. Niewielu blogerów/blogerek z tamtego okresu nadal się tym zajmuje, szczególnie w tej tematyce, Instagram “zabił” wiele blogów. Ja jednak uważam, że nadal są konsumenci internetu, którzy chcą czytać dłuższe formaty, a nie tylko scrollować zdjęcia, więc nie zamierzam tego kanału porzucać.

Zacząłeś swoją misję jako bloger a teraz? Jakbyś określił się obecnie? Jesteś przedsiębiorcą z branży mody posiadającym bloga i inne kanały social media?

Myślę, że to byłaby dość trafna definicja. Nadal jestem kojarzony głównie jako bloger, co też świadczy o tym, że jeśli chodzi o prowadzenie bloga, to chyba robię to dobrze, natomiast od kilku lat są także inne aktywności zawodowe, które wychodzą poza strukturę bloga.

Jak obecnie osoba taka jak Ty budująca markę Mr Vintage zarabia na swoim hobby? Zajrzyjmy za kulisy biznesu opartego o blogowaniu o modzie.

Jeśli chodzi o działalność internetową, to wyróżniłbym tutaj dwa główne źródła dochodu. Pierwszy to współprace komercyjne na blogu i kanałach social media. Zazwyczaj są to działania oparte na każdym z nich, więc jest to sprzedaż pakietu (wpis na blogu, Facebook oraz Instagram). Czasem jest to obszerny wpis dedykowany danej marce, czasem lokowanie produktu, a czasem akcje w których marka jest mecenasem jakiegoś mojego autorskiego projektu. Drugie źródło przychodów internetowych, to afiliacja. Kiedyś bardziej się to angażowałem, obecnie znacznie mniej, bo jest to czasochłonne.

Jeśli chodzi o działalność poza internetem, to są to trzy główne aktywności. Po pierwsze, zarabiam jako współautor limitowanych kolekcji odzieżowych stworzonych we współpracy z polską marką Lancerto. Są to głównie marynarki i koszule. Kolekcja jest brandowana logotypem Lancerto & Mr. Vintage. Początkowo miała to być umowa na dwie kolekcje, czyli na rok, ale od trzech lat ją przedłużamy, bo obie strony są zadowolone, a klienci polubili ten projekt.

Po drugie, szkolenia dla mniejszych i większych firm, które chcą by ich pracownicy nie tylko byli profesjonalistami, ale też by wyglądali jak profesjonaliści. Jest to szczególnie ważne w zawodach i stanowiskach, które mają bezpośredni kontakt z klientami. Czy nam się to podoba, czy nie, to takie detale jak ubiór i generalnie wygląd zewnętrzny wpływają na to jak postrzegany jest pracownik i cała firma.

Po trzecie, zarabiam też na publikacjach książkowych. Moja ostatnia publikacja ukazała się w październiku 2020 i jest to obszerny poradnik dla każdego faceta podpowiadający jak się ubrać na szereg okazji z życia zawodowego i prywatnego. Jego tytuł to “Jak się ubrać”. Książkę wydało wydawnictwo Altenberg i jest to model rozliczenia prowizyjnego (od każdego sprzedanego egzemplarza).

Pytałem Cię kilka razy o rady związane z ubieraniem się i zawsze byłem pod wrażeniem Twojego profesjonalizmu. Czy w Polsce można utrzymać się z takiej działalności? Dokonać zmiany garderoby, przetrząsnąć szafę, zmienić styl ubierania się i dokonywać zakupów w imieniu klienta?

Tak, jest to już dość popularny zawód, aczkolwiek ja akurat tym nie zajmuję się zawodowo. Choć kocham modę męską, to sama czynność robienia zakupów czy porządkowania cudzej szafy nie sprawia mi przyjemności, więc już wiele lat temu wycofałem się szybko z tego typu usług.

Zawód osobistego stylisty wymaga nie tylko dużej wiedzy, wyczucia, ale też pewnej bezczelności, gdy komuś prosto w oczy trzeba powiedzieć, że to co ma w szafie nie nadaje się do noszenia. Mnie takich cech brakuje :)

Obserwujesz zmiany polskiej mody oraz gustów Polaków. Jakbyś określił, gdzie jesteśmy w 2021 roku? Ile nam brakuje do Włochów czy Francuzów pod kątem dbania o swoją garderobę? Celowo mówię o panach, bo mam wrażenie, że tutaj jest zdecydowanie więcej do zrobienia…

Jako faceci ubieramy się już naprawdę nieźle, szczególnie w dużych miastach i nie powinniśmy mieć kompleksów na tle innych narodów. W ostatnich dziesięciu latach wiele się zmieniło. Oczywiście na lepsze. Mężczyźni coraz większą wagę przywiązują do tego jak wyglądają, bo dostrzegają w tym realne korzyści: pewność siebie, lepsze samopoczucie, atrakcyjny wygląd, budowanie własnego wizerunku. Może jeszcze do Włochów nie mamy startu, ale to akurat wysoko postawiona poprzeczka. Jeśli chodzi na przykład o Niemców, czy inne kraje z naszej części Europy, to nie ma powodów do wstydu.

Kilka lat temu zacząłeś współpracować z markami odzieżowymi. Możesz opowiedzieć trochę o tym na jakich warunkach i co dokładnie jest przedmiotem takich umów? Dostajesz procent od sprzedanych produktów z twojej linii?

Zaczęło się to w roku 2015 od współpracy z polską marką OSOVSKI, która specjalizuje się w męskich koszulach. Postanowiliśmy zrobić wspólną kolekcję koszul w której ja stałem się kimś w rodzaju dyrektora artystycznego, a wspomniana marka wzięła na siebie produkcję, logistykę i sprzedaż. Czyli ja dałem pomysł, markę, rozpoznawalność, moje kanały (blog, FB, Instagram), a firma OSOVSKI dała swoje know how jeśli chodzi o produkcję koszul.

Wyszedł z tego naprawdę fajny projekt, który spotkał się z dużym zainteresowaniem klientów i sukcesem komercyjnym, choć w tamtym czasie był to dość pionierski projekt na rodzimym rynku (bloger + marka odzieżowa) i był to produkt nietani (koszule powyżej 300 zł).

Na podobnej zasadzie realizowany jest także projekt Lancerto & Mr. Vintage (od 2017 do teraz), który pojawił się po zakończeniu współpracy z marką OSOVSKI. Czyli ja daję wizję artystyczną, a marka Lancerto swój park maszynowy, dostęp do topowych dostawców tkanin, no i oczywiście wszystko co związane ze sprzedażą.

Dotychczas wypuściliśmy osiem kolekcji, lada chwila pojawi się dziewiąta. Jest to pewnego rodzaju ewenement, bo nie znam innej podobnej współpracy odzieżowej  “marka & influencer”, która trwałaby tak długo. Zazwyczaj po dwóch sezonach wypalają się pomysły i potencjał, nam nadal udaje się to kontynuować na wysokim poziomie wizualnym i jakościowym.

Jest to dla mnie bardzo komfortowa forma współpracy, bo nie dość, że mam wolną rękę w kwestii jej projektowania, czyli to rzeczywiście są moje pomysły, to nie ponoszę żadnego ryzyka finansowego. Całość przedsięwzięcia od strony finansowej bierze na siebie marka Lancerto. Rozliczamy się prowizyjnie – za każdą sprzedaną sztukę ze wspólnej kolekcji, więc mam motywację by te produkty promować w swoich kanałach :)

 Wiele osobowości internetowych po prostu tworzy własne marki i linie produkcyjne. Nie kusiło Cię żeby na bazie swoich zasięgów sprzedawać własne ubrania?

Rzeczywiście, kilku moich kolegów, którzy zaczynali od pisania bloga, ma teraz własne marki odzieżowe. U mnie co kilka miesięcy powraca ten pomysł, ale na chwilę obecną brakuje mi takiej biznesowej pewności siebie i dlatego wybrałem bezpieczniejszy model, w którym ja daję pomysł, nazwisko, moje kanały, a finansowanie i wiele innych kwestii jest po stronie marki z którą współpracuję. Ale nie wykluczam, że kiedyś zmienię zdanie.

Kilka lat temu wydałeś książkę „Rzeczowo o modzie męskiej”, która sprzedała się w kilkudziesięciu tysiącach egzemplarzy. Obecnie wraz z wydawnictwem Altenberg Radka Kotarskiego wydałeś kolejną pt. „Jak się ubrać”. Piszesz książki z obowiązku (jako część strategii biznesowej) czy z przyjemności? Pytam jak kolega pisarz komiksów kolegę pisarza 😊

Od czasu gdy rzuciłem etat i stałem się samodzielnym przedsiębiorcą, to staram się robić tylko takie rzeczy, które sprawiają mi przyjemność :) Z książkami tak właśnie jest – lubię to, choć bardzo ważny jest dla mnie też aspekt edukacyjny (mój blog też po to powstał). To nie jest takie pisanie dla siebie i własnego ego.

Zawsze priorytetem jest to, by taka publikacja była dla mojego czytelnika wartościowa merytorycznie, by dała mu pewną wiedzę, inspirację. Największym komplementem są dla mnie wiadomości w których moi czytelnicy przesyłają mi zdjęcie mocno sfatygowanej książki (dotyczy “Rzeczowo o modzie męskiej”, bo ta ostatnia jest jeszcze za “świeża” na takie wiadomości), bo to znaczy, że często z niej korzystają i jest im przydatna. Ja nigdy nie miałem zapędów do tworzenia książek nie wiadomo jak ambitnych. Ja po prostu chciałem tworzyć dobre i przydatne poradniki.

Nie mogę nie zapytać Cię o Twoje zdanie związane z obserwacją naszej sceny technologiczno -startupowej (nie wiem co prawda na ile ją obserwujesz). Czy dorastamy i bluza z kapturem i trampki są już wypierane przez koszule, spodnie chinosy i mokasyny?

W tej branży też zauważyłem zmiany na lepsze. Jeszcze kilka lat temu faktycznie standardem był raczej t-shirt czy bluza (nawet na dużych konferencjach), a w tej chwili nierzadkim widokiem są koszule i marynarki, co mnie bardzo cieszy. Myślę, że to też jest znak, że ta scena technologiczno-startupowa profesjonalizuje się w wielu aspektach. Mam nadzieję, że się ze mną zgodzisz :)

Warto pamiętać o tym, że jeśli chcemy być postrzegani jak profesjonaliści, to powinniśmy też tak wyglądać. Niestety, żyjemy w czasach obrazkowych i to jak wyglądamy w jakimś tam stopniu wpływa też na to jak postrzegane będą nasze aktywności zawodowe.

Jeśli idziemy na spotkanie podczas którego zamierzamy przekonać inwestora do wydania na nasz pomysł kilkuset tysięcy złotych, to wyglądajmy jak ktoś, komu warto zaufać. Pamiętajmy też o tym, że ubiór to także część marki osobistej, więc nie zaniedbujmy tego.

Patrząc na polskie sklep i męską modę jesteśmy już w Europie czy nadal trzeba polecieć na zakupy do Berlina czy Londynu żeby ubrać się w coś oryginalnego? Pytam bo mam wrażenie, że otworzyły się w Polsce co prawda chyba już wszystkie największe sieciówki, ale nadal jest ciężko znaleźć fajne rzeczy, które nie są mainstreamem.

Rzeczywiście, polski rynek mody męskiej jest mocno nasycony, natomiast w zdecydowanej większości jest to produkt celujący w średnią półkę. Zarówno cenowo, jak i stylistycznie. To są rzeczy dobrej jakości, ale dość przewidywalne, więc jeśli ktoś szuka czegoś bardziej oryginalnego, to nie tak łatwo takie rzeczy kupić u nas. Wydaje się, że jest to fajna nisza, którą można wykorzystać biznesowo, natomiast polski klient jest jednak dość konwencjonalny jeśli chodzi o modę. Lubi to, co już zna i niekoniecznie chce odkrywać coś nowego.

Widziałem, że skomentowałeś stylizację Roberta Lewandowskiego na gali „Globe Soccer Awards”. Czasami mam wrażenie, że celebryci (a piłkarze w szczególności) konkurują w kategorii ”złamię jak najwięcej zasad dobrego ubioru żeby mnie zauważyły media”. Są jakieś znane osoby, które według Ciebie robią to dobrze?

Hmm, może Olivier Janiak? Co ciekawe, moim zdaniem na rodzimym rynku znacznie łatwiej być zauważonym gdy po prostu ubierzemy się poprawnie: garnitur w odpowiednim rozmiarze, wypastowane klasyczne buty, wyprasowana koszula, starannie zawiązany krawat. Niby oczywiste rzeczy, ale na rodzimych galach naprawdę ciężko takie osoby wskazać.

Większość celebrytów sili się jednak na coś odjechanego, innego i później efekt jest taki, że każdy wygląda źle, bo nie jest łatwo połączyć elegancję z awangardą. Ja na takie okazje mam powiedzenie, które jest parafrazą słów profesora Bartoszewskiego: “Jeśli nie wiesz jak się ubrać, ubierz się przyzwoicie”.

Lata lecą, pojawiają się nowe media jak TikTok i kolejne problemy związane z platformami, zasięgami i nadążaniem za trendami. Myślisz czasem o tym żeby kiedyś „zejść ze sceny”? Masz w głowie jakąś datę kiedy przestaniesz publikowania w social mediach?

Zawsze podziwiałem ludzi, którzy potrafią być aktywni na tak wielu mediach: blog, newsletter, Facebook, Twitter, Instagram, Tik Tok, LinkedIn, a teraz jeszcze Club House. Ja tego nie potrafię, dlatego staram się skupiać na dwóch-trzech najważniejszych.

Najważniejszy zawsze był dla mnie blog i nadal tak jest. I choć wiele osób mówi o śmierci blogów, to ja uważam, że na dobre blogi tematyczne zawsze będzie miejsce, dlatego nawet nie myślę by kończyć tę działalność. Chciałbym to robić jak najdłużej. Poza tym, to medium nad którym mam pełną kontrolę. W przeciwieństwie do social mediów.

Ale muszę przyznać, że bardzo lubię Instagrama. Uważam, że może być on świetnym uzupełnieniem bloga tematycznego (bez względu na tematykę), dlatego jemu też poświęcam dużo czasu, aczkolwiek gdyby pewnego dnia Instagram nagle zniknął, to ja sobie bez niego poradzę. W przeciwieństwie do wielu influencerów.

Jakie masz plany na następne 12 miesięcy?

Moje najciekawsze plany zawodowe są dość chaotyczne, dlatego nigdy nie lubię składać publicznych deklaracji, dopóki nie będę miał pewności co do terminów ich realizacji, więc tym też będę się tego trzymał. Wolę się chwalić jak już jest coś gotowe :)

Może zainteresują Cię również:



facebook linkedin twitter youtube instagram search-icon