Mamy prawo do dopalaczy

Artur Kurasiński
5 października 2010
Ten artykuł przeczytasz w 5 minut

Rząd na szybko zmienia prawo, adwokaci nie chcą (na razie) bronić właścicieli sklepów z dopalaczami, media nakręcają histerię a o dopalaczach jeśli do tej pory jeszcze jakimś cudem ktoś nie słyszał to teraz już wie i pewnie zajrzy tam żeby zobaczyć o co tyle krzyku…

Jestem przeciwny delegalizowaniu dopalaczy w taki sposób w jaki to chce zrobić rząd. Po pierwsze ponieważ jest to naginanie prawa (nawet jeśli ma to służyć dobru społecznemu) po drugie nie widzę pozytywnych skutków związanych z zamknięciem sklepów i rozgonieniem klienteli. Serio.

Dopalacze mają najlepszy czas antenowy o jakim mogą pomarzyć twórcy kampanii reklamowych. Teraz już na pewno każde dziecko będzie chciało pójść i zamiast flaszki taniego wina wciągnąć coś z „klasera”. Reklama dźwignią handlu. Wiadomo czemu ten krzyk – idą wybory można zapunktować w sprawie „ważnej dla społeczeństwa”. Najlepiej zrobić groźną minę, wciągnąć powietrze i powiedzieć, że zamknie się to „całe zło” raz na zawsze.
(można użyć też słów już znanych: „Już nikt nigdy przez tego Pana życia pozbawiony nie będzie”).

Otóż guzik prawda. Niczego nie zmieni poza tym, że klienci ponad 1000 sklepów (!!) w Polsce trafią z powrotem do dilerów sprzedających podobnej klasy gówno tyle, że kompletnie „poza radarem” i w szarej strefie, która ma gdzieś płacenie podatków.

Z oficjalnych doniesień medialnych: 3 osoby zmarły, 300 hospitalizowano z powodu skutków zażywania dopalaczy (to podejrzenie). Dla porównania ile zanotowano przypadków śmiertelnych wynikających ze spożywania alkoholu sprzedawanego przez koncesjonowane przez państwo sklepy? A ile osób zmarło albo będzie umierało od palenia tytoniu z banderolą ministerstwa skarbu? A w wyniku spożycia grzybów? Kilka tysięcy razy więcej?

Powiedzmy to sobie szczerze – nie ma żadnych dopalaczy. Są narkotyki, suplementy diety, leki i cała masa środków z których można zrobić produkt wpływający na stan zdrowia człowieka. Dopalaczem może być proszek do prania (smażony na patelni), yerba mate, nawóz sztuczny, klej modelarski czy film porno.

„Dopalaczem” może być wszystko bo złożona jednostka jaką jest człowiek może uzależnić się od wszystkiego. Problem w tym, że w takich środków jest ogromna, olbrzymia ilość. Ludzkość od zarania dziejów bez pomocy techniki zbierała, gotowała, mieliła, wdychałam i jadła to co rosły w ziemi – część produktów okazywała się dość specyficzna w odbiorze, że zaczęto ich używać w celach rozrywkowych.

Możemy zatem mówić o zamknięciu konkretnych sklepów ale nie likwidacji „dopalaczy” rozumianych jako substancje psychoaktywne. To nie jest możliwe bo oznaczałoby wycofanie 90% produktów z legalnego obiegu. W najlepszym razie cały biznes zejdzie do podziemia. Czy rząd naprawdę nie ma mechanizmów kontroli innych niż gwałtowna zmiana prawa?

Dam przykład. Bazując na durnym prawie, które mi jako właścicielowi apteki internetowej każe monitorować transport każdego opakowania na przykład aspiryny (chłodnia, oddzielne pomieszczenie w środku transportu), zapisać imię, nazwisko (oraz dbać aby pacjent po otrzymaniu leku mógł się skontaktować z farmaceutą).

Wprowadzone zmiany w polskim prawie były motywowane chęcią „ochrony rynku farmaceutycznego przed wprowadzaniem podróbek substancji leczniczych z nieznanych źródeł”.

Jakaż ironia losu sprawiła, że kiedy e-apteka nie może sprzedać leku (tej samej aspiryny, którą możesz kupić na stacji benzynowej gdzie opakowanie może leżeć lata w pełnym słońcu) bez kontroli a narkotyki i substancje uzależniające są legalne i dostępne na życzenie. W każdym większym mieście w Polsce. W kraju w którym alkohol i papierosy sprzedawane są tylko „pełnoletnim obywatelom”.

A może tak – każda osoba sprzedająca towar MUSI wydobyć od osoby kupującej jej dowód tożsamości. Każdy sklep MUSI prowadzić ewidencję i udostępnia ją na żądania choćby SANEPIDU. Sprzedaż może się odbyć tylko w sklepie certyfikowanym, podlegającym kontroli pod kątem jakości towaru i jego właściwości.

Osobom poniżej wieku X nie wolno sprzedać (wiem, 90% obejdzie ten zakaz ale dobre i to). Każda substancja sprzedawana w takim sklepie MUSI mieć podany skład chemiczny. Efektem będzie informacja, że obywatel X przewieziony do szpitala po zażyciu substancji Y jest obsłużony bo wiadomo co i gdzie kupił. Tyle pomysłu i teoretyzowania – to nie zatrzyma biznesu „dopalaczowego” ale przynajmniej pomoże w ratowaniu ludzi, którzy zażywają te substancje.

Nie rozumiem nadal jednej rzeczy – jak to się dzieje, że jeśli ja prowadząc sprzedaż leków muszę monitorować tabletkę aspiryny to facet sprzedający dopalacze potencjalną truciznę robi to bez jakiejkolwiek kontroli? Gdzie było państwo, kontrole z GIFów (które potrafią wlepić mandat za ukruszony podjazd do apteki w imię dobra pacjenta!), Ministerstwo Zdrowia, Urząd Skarbowy?

Wracając do sedna – pozwalając zmienić prawo w taki sposób sami sobie kręcimy bicz na własny tyłek. Raz użyta w taki sposób sprawiedliwość (a łamiące prawo i jadące po bandzie) będzie łatwym kąskiem dla innych ekip. „Pamiętacie jak walczyliśmy z dopalaczami? No to teraz jest tak samo tylko, że musimy zrobić to jeszcze lepiej. W imię Waszego dobra oczywiście drodzy obywatele!” – boję się takich łatwych porównań, szybkich uchwał w Sejmie nad ranem a po kilku latach procesów i łamania komuś kariery i życia jakiś średniego szczebla urzędas wyduka „przepraszamy, ale to nie nasza wina, że Pan Kowalski został zatrzymany w areszcie przez 3 lata”.

Dopalacze są wszędzie. Był i będą. Każdy student przed sesją sam sobie robi „dopalacze” z kawy, pobudzaczy sprzedawanych bez recepty czy specyficznych gatunków kaw czy herbat. Wypite w nadmiernej ilości napój energetyzujący też podpada pod definicję dopalacza. Każdy z nas wie jak „podkręcić” swój organizm, jak go otumanić i jak się wyluzować. Jego prawo czym się zabija byle to nie wpływało na mnie.

Mam prawo się zabijać jak chce – jedząc za dużo tłustego mięsa, nie uprawiając sportów, nie badając swoich piersi i macicy, biorąc narkotyki i pijąc alkohol. Mam wolną wolę i jeśli nie przekraczam prawa to zostawcie mnie w spokoju jak i moje uzależnienia.

Skutki społeczne? Statystycznie ilość osób umierających na zawał spowodowany zbyt wysoką ilością cholesterolu jest X razy wyższa niż odsetek ludzi umierających w wyniku przedawkowania narkotyków. Rozbijanie więzi społecznych, anomia? Biorąc pod uwagę same wypadki drogowe spowodowane wpływem alkoholu powinniśmy od razu wieszać na drzewie każdego, kto przyznaje się do picia i prowadzenia pojazdu. Prewencyjnie.

Słyszałem, że na fali przestępstw związanych z użyciem maczet i noży ma nastąpić zmiana prawa w wyniku której nie będzie można kupić maczety w sklepie bez pozwolenia. Kiedy wdałem się w dyskusje żoną na ten temat dowiedziałem się, że w Polsce nie mogę pójść do sklepu i kupić kija bejsbolowego ponieważ państwo i prawo traktuje ten przedmiot jako broń.

Czy oznacza to, że kolekcjoner sportowy dostanie wyrok jak przestępca złapany z pistoletem? Co jeśli okaże się, że w moim mieszkaniu policja znajdzie suplement diety w skład którego wchodzą substancje „z listy dopalaczy”?

Jeśli prawo polskie zmieni się to ja apeluję również o zatrzymanie dystrybucji syropów na kaszel np. Tussipect (zawierających efedrynę), napoju Coca-Cola (kofeina), wszystkich napojów energetyzujących (tauryna), większość ziół i chwastów (np. bieluń dziędzierzawa), podtlenku azotu, czekolady, World of Warcraft, porno i parę innych wynalazków, leków i powszechnie dostępnych substancji zmieniających stan zdrowia, wpływających na świadomość a zażywanych w większych dawkach prowadzących do zgonu.

A na końcu zmodyfikujmy sobie wszyscy poziom adrenaliny w organizmach obywateli – podwyższony poziom tego hormonu jest bardzo niebezpieczny. I będziemy mieli raj na ziemi.

Może zainteresują Cię również:



facebook linkedin twitter youtube instagram search-icon