Jak Goldman Sachs (za)robi kolejną bańkę na Facebooku.

Artur Kurasiński
17 stycznia 2011
Ten artykuł przeczytasz w 4 minut

Przepraszam, że znowu o Facebooku. Wiem, są ciekawsze tematy. Obiecuję, że FB będzie pojawiał się jako tło dla pokazania mechanizmów tworzenia i wykorzystywania „fali” lub też „baniek inwestycyjnych” przez jedną z najpotężniejszych instytucji finansowych świata czyli bank Goldman Sachs

Jeśli do tej pory nie słyszałeś o Goldman Sachs to prawdopodobnie dlatego, że nie czytasz uważnie informacji (pociesz Cię – jak 95% populacji tej planety tego nie potrafi). GS jest wszędzie był i będzie wszędzie poprzez swoich ludzi, którzy kończąc pracę w organizacjach rządowych dziwnym sposobem lądują na wysoko płatnych stanowiskach w tym banku (lub odwrotnie).

Ten 140 letni bank ma talent do powodowania wielkich kryzysów w (kiedyś) gospodarce amerykańskiej a obecnie (dzięki globalizacji, wolnym rynkom i swobodnemu przepływowi pieniądza) jego działania skutecznie wpływają (negatywnie) na rynki wszystkich krajów na świecie. GS jest jak te skrzydła motyla i tornado powstałe w efekcie ich ruchów zarazem.

Goldman Sachs (według niektórych źródeł) odpowiedzialny jest za Wielki Kryzys, „bańkę technologiczną” (zwaną też „kryzysem dotcomów”), kryzys kredytów mieszkaniowych w USA w 2008, znaczące wzrosty kursu ropy, oraz z wielką dozą prawdopodobieństwa będzie odpowiedzialny za kolejną bańkę inwestycyjną.

W skrócie – globalne ocieplenie i emisja dwutlenku węgla (czyli ulubione hasła ekologów i pewnych naukowców) to nadciągająca katastrofa. Uratować ludzkość może tylko opanowanie procesu wytwarzania CO2. Te podmioty, które wytwarzają więcej dwutlenku węglą niż ustalone normy będą musiały szukać firm, które „kupią” od nich nadmiar gazu. Za ciężkie pieniądze. Powstanie specjalna giełda obracająca takimi prawami. Pod nadzorem jakiejś organizacji najlepiej banku. Dlaczego to będzie GS? Chyba się domyślacie.

Przykład? Proszę bardzo. Henry Paulson pełniący funkcję Sekretarz Skarbu za czasów Georga Busha stał się głównym pomysłodawcą „bailoutu” czyli „wykupu” toksycznych papierów za pieniądze rządowe (w tym czasie wpompowano miliardy dolarów amerykańskich podatników), którymi spekulowały banki.

Bez pomocy Paulsona wiele dużych, międzynarodowych korporacji finansowych poszło by do piachu. Aha – Paulson po tym jak przestał pracować w GS stał się członkiem zarządu CitiGroup, które otrzymało „wsparcie” od rządu w wysokości 300 miliardów dolarów. W wielu dużych bankach pracują byli wysoko postawieni menadżerowie GS (w tym w Banku Światowym, Giełdzie Nowojorskiej itd). Jednym słowem duża rodzina trzymająca się razem. Zawsze razem. Aha – zgadnijcie jak nazywał się bank, który bardzo wyróżnił i przyczynił (jako prywatny darczyńca) do zwycięstwa się Baracka Obamy?

Zostawmy historię. Skupmy się na tym co nasz czeka. Mamy rok 2011 i największy serwis internetowy na świecie zamierza upublicznić swoje akcje.

To, że Facebook wybiera się na giełdę wiadomo od dłuższego czasu. Spekulowano na temat daty wejścia na giełdę. Kilka tygodni temu cały internet obiegła informacja, że serwis społecznościowy wart jest 35 miliardów dolarów (i w tym mniej więcej czasie Accel Partners sprzedali swoje udziały w momencie wyceny FB na 35 mld $).

Komuś jednak zależy żeby IPO takiego giganta było iście epickie więc GS i DST (firma rosyjskiego milionera Jurija Milnera, który również przez chwilę był inwestorem w Naszej Klasie) dorzucili parę groszy ze swojej kieszeni w postaci 450 mln $ ustanawiając wycenę serwisu Zuckerberga na 50 miliardów dolarów. Rekord w historii ludzkości.

Jeśli widzieliście film „The Social Network” to pada tam sławetna fraza (z ust Justina Timberlake’a, który gra Seana Parkera) „milion nie jest fajny. wiesz co jest bardziej fajniejsze? jeden miliard”. W tym wypadku 50 razy ten jeden miliard. Pomyślcie – macie dwadzieścia siedem lat a wasza firma jeśli wszystko powiedzie się dobrze będzie w dniu premiery 1/4 Apple albo prawie połowę Google. Słabo? A może 70 miliardów dolarów to precyzyjniejsza wycena?

Hej, wiecie co? DST właśnie przyjęła do pracy osobę w randze partnera, którą to osobą jest…były pracownik GS. Co za przypadek!

Przepis jest prosty. Dmuchać balonik. Nie dać mu pęknąć zanim reszta (czyli drobni inwestorzy) nie kupią do końca wyceny i nie rzucą się aby kupować akcje „pewniaka”. GS na pewno na tym zarobi – jak widać z powyższego wykresu sam bank zgarnie „tylko” 400 milionów ale jego klienci już 1.5 miliarda (z czego GS zarobi pewnie kolejne setki milionów jako prowizja).

Nie twierdzę, że wodowanie Facebooka na giełdzie wywoła globalny kryzys czy stanie się zarzewiem ostrego spadku akcji wszystkich firm na świecie. Twierdzę (co jest oczywiste po prostej analizie działań GS), że wycena Facebooka jest bardzo, absurdalnie i histerycznie zawyżona po to aby sam GS mógł zarobić dużo, dużo kasy na IPO. Co dla tych, którzy bawią się w giełdę jest oczywistością. Kolejna bańka w skali mikro w porównaniu do tych poprzednich.

Dziwne natomiast jest, że analitycy rynkowi patrząc na ten proceder nie widzą tak jasnych mechanizmów i powtarzalnych wzorców.

„The basic scam in the Internet Age is pretty easy even for the financially illiterate to grasp. Companies that weren’t much more than potfueled ideas scrawled on napkins by uptoolate bongsmokers were taken public via IPOs, hyped in the media and sold to the public for mega-millions. It was as if banks like Goldman were wrapping ribbons around watermelons, tossing them out 50-story windows and opening the phones for bids. In this game you were a winner only if you took your money out before the melon hit the pavement..”

To opis „bańki internetowej” z 2000 roku. Brzmi znajomo? Zobaczymy już niebawem.

PS. SEC czy amerykańska komisja nadzoru giełdowego zaczyna kręcić nosem na praktyki GS i zabroniła nabywania akcji przez amerykańskie firmy klientów tego banku. A sam GS broni się mówiąc, że to media nakręciły całą aferę z oczekiwaniami i wyceną FB.

Może zainteresują Cię również:



facebook linkedin twitter youtube instagram search-icon