Anna Ryś (TurboTlumaczenia.pl) – Koncentrujemy się na małych i średnich firmach ze stałą potrzebą szybkich, bezproblemowych tłumaczeń

Artur Kurasiński
8 stycznia 2014
Ten artykuł przeczytasz w 7 minut

anna_ryś_blog_ak74

AK74 – Aniu jest tyle branż mniej zatłoczonych i mniej konkurencyjnych niż tłumaczenia. Dlaczego zdecydowałaś się właśnie na taki projekt?

Anna Ryś – To nie do końca był wybór. Bardziej szansa:). Jak wiesz, Turbo Tłumaczenia rozpoczęły swoje działanie jako projekt Pawła Nowaka i Michała Opydo, którzy stworzyli go na własne potrzeby. Okazało się, że inni ludzie mieli bardzo podobne potrzeby, a że chłopaki byli (i nadal są) zajęci PressPad-em, postanowili oddać projekt w dobre ręce – moje, Grześka i Roberta.

Zdecydowałam się na poprowadzenie tego projektu, bo od razu dostrzegłam jego potencjał. Fajne jest w nim właśnie to, że wielu ludzi identyfikuje się z potrzebą, jaką Turbo Tłumaczenia zaspokajają; potrzebą szybkich, profesjonalnych tłumaczeń, które można zamówić o dowolnej porze, w dowolnym dniu tygodnia, bez potrzeby dogadywania szczegółów z tłumaczem.

W dobie internetu jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że wszystko można zamówić „ot tak”. Dlaczego inaczej miałoby być z tłumaczeniami? Dlatego ludzie rozumieją i popierają to, co robimy.

A konkurencja faktycznie jest duża, ale bezpośredniej konkurencji (czyli firm typowo „internetowych”, a nie zacofanych w tym temacie, tradycyjnych biur tłumaczeń) jest bardzo niewiele, zwłaszcza w Europie Środkowo-Wschodniej. Natomiast w Azji i Ameryce podobne startupy (np. Gengo czy OneHourTranslation) pozyskują wielomilionowe inwestycje.

Co naszym zdaniem tylko potwierdza hipotezę, że warto dalej rozwijać projekt. Koncentrując się (przynajmniej początkowo) na CEE mamy największą szansę na sukces nie tylko z powodu małej konkurencji, ale także dlatego, że właśnie tutaj rynek tłumaczeń jest obecnie największy i rośnie bardzo „prężnie”.

AK74 – TurboTłumacznia to ex Pleonazm. Chwaliłem koncept biznesowy (trzy razy korzystałem z Waszego serwisu i polecam) ale krytykowałem nazwę. Co jeszcze oprócz samej nazwy zmieniliście od początku powstania projektu?

AR – Dzięki za tę sugestię zmiany nazwy i mam nadzieję, że nowa bardziej Ci się podoba :).

Patrząc na projekt z zewnątrz wydawać by się mogło, że zmieniliśmy niewiele, ale usprawniliśmy wszystkie pierwotne procesy, rozwinęliśmy nowe, usprawniliśmy proces realizowania zamówień, dodaliśmy mnóstwo nowych tłumaczy do bazy, coraz lepiej dbamy o zadowolenie klientów (chociaż od początku kładliśmy na ten aspekt naszego biznesu bardzo duży nacisk) i dobrą jakość tłumaczeń.

Stworzyliśmy program partnerski, bloga, Turbo widget, ocenianie tłumaczeń przez klientów… Ale jeszcze więcej rzeczy jest w planach, w tym zmiana designu strony głównej i jej optymalizacja pod zwiększenie konwersji – ta zmiana będzie na pewno zauważalna.

Pozyskaliśmy też niewielką inwestycję z Innovation Nest (w ramach programu Accelerate) i zdecydowaliśmy, że zamiast jechać do Doliny Krzemowej (co na pewno byłoby bardzo fajnym doświadczeniem i inspiracją, ale najprawdopodobniej niczym więcej), zostajemy w Europie i właśnie tutaj będziemy się coraz mocniej rozwijać. Jeszcze w tym miesiącu zatrudnimy dodatkowego programistę i specjalistę ds. sprzedaży, dzięki czemu mamy nadzieję przyspieszyć wzrost… wszystkiego.

AK74 – Przy Pleonazm grzebał Paweł Nowak i Michał Opydo (podobno w 33 godziny zrobili całość). Na NaTemat gdzie Paweł zamieścił wpis o tym mocno dostaliście po głowie. Jak jest teraz – branża tłumaczeń nadal Was nienawidzi?

AR – To zależy jak definiujesz branżę tłumaczeń. Jeśli mówisz o tłumaczach „z fakultetami”, którzy uważają, że sukces nam się nie należy, bo za krótko jesteśmy na rynku tłumaczeń i przyszliśmy „znikąd”, a poza tym zaniżamy stawki, to faktycznie nie cieszymy się wśród nich zbyt dobrą opinią.

Paradoksalnie, pozostali tłumacze uwielbiają nas za to, że nie pobieramy 50-60% prowizji (jak mają to w zwyczaju biura tłumaczeń) i za to, że traktujemy ich jak równych sobie. Czasami piszą do nas tylko po to, żeby sobie pogadać z Robertem (ale nie zachęcamy ich do tego, bo Robert ma masę innych rzeczy na głowie).

Biura tłumaczeń nie widzą w nas zbyt wielkiej konkurencji, bo mamy trochę inny target. My koncentrujemy się na małych i średnich firmach ze stałą potrzebą szybkich, bezproblemowych tłumaczeń (a pobocznie także na klientach indywidualnych), a biura na korporacjach i przetargach. Czy kiedyś będziemy chcieli zgarnąć także część tego rynku? Możliwe, bo także tam jest dużo pieniędzy. Ale póki co mamy inne plany.

AK74 – Koncept konceptem ale porozmawiajmy o liczbach. Jak wygląda sytuacja z klientami, ile zlecili Wam pracy, ile zarobili, a ile macie Wy z tego zysku?

AR – Nie chciałabym mówić o konkretnych liczbach (jak będzie się czym chwalić, na pewno dam Ci znać), ale był moment, kiedy nasze przychody rosły 28% miesięcznie. Teraz średnia to 16%, ale pracujemy nad tym, aby znowu przyspieszyć. Mogę Ci powiedzieć, że tłumacze zarobili o wiele więcej niż my – w końcu dostają 80% pieniędzy z każdego zamówionego tłumaczenia. Niektórzy z nich zarabiają 2-4 tys. zł miesięcznie.

Do tej pory przetłumaczyliśmy ok. 5 mln znaków, a przez nasz serwis przewinęło się ponad tysiąc klientów. Kilkadziesiąt procent z nich powraca do nas miesiąc w miesiąc.

AK74 – Strona wygląda na dość prostą (mechanizm formularza jest chyba najbardziej skomplikowany) więc koszta raczej nie idą na jej rozwój i utrzymanie. Zakładam zatem, że macie spore wydatki związane z obsługą zleceń i koordynowaniem pracy tłumaczy?

AR – Obsługa klienta, wystawianie rachunków, pilnowanie jakości tłumaczeń, prowadzenie podstawowych działań promocyjnych, planowanie rozwoju i realizowanie tego planu… To wszystko zajmuję kupę czasu. Jest nas trójka i pracujemy nad Turbo Tłumaczeniami często po kilkanaście godzin dziennie. A myślimy o projekcie 24 godziny na dobę. Z resztą klientów też obsługujemy 24/7.

Nie wypłacamy sobie wynagrodzeń; cała zarobiona kasa idzie na utrzymanie projektu, jego rozwój i promocję. Na szczęście przez następnych klika miesięcy tej kasy będzie więcej i mam nadzieję, że uda nam się udowodnić, że dzięki temu będziemy rozwijać się co najmniej 2 razy szybciej.

Co do samej strony to, tak jak mówiłam wcześniej, nowy layout jest już w drodze. Będzie bardziej profesjonalny, lepiej wyjaśniający o co chodzi i jeszcze bardziej przyjazny użytkownikowi.

AK74 – Zajrzałem na stronę – oferujecie tłumaczenia z języka polskiego na niemiecki, angielski i rosyjski. To nie jest za duży wybór – osobiście brakuje mi chińskiego i hiszpańskiego. Czy planujecie dodać kolejne opcje niebawem?

AR – W tej chwili oferujemy tłumaczenia także na chiński i hiszpański, ale takie zamówienia są wyceniane indywidualnie przez maila i realizowane we współpracy ze znajomy biurem tłumaczeń (dlatego nie są super szybkie ani 24/7). Widzimy jakie języki są najpopularniejsze i też dopytujemy o to klientów. Na tej podstawie, w niedalekiej przyszłości, będziemy prowadzać kolejne pary językowe.

Docelowo, chcemy tłumaczyć z każdego języka europejskiego na każdy język europejski, w tym przede wszystkim z angielskiego i na angielski. Chiński jest coraz ważniejszym językiem biznesowym, więc myślę też znajdzie się dla niego miejsce.

Jednak pierwsze, co musimy zrobić, to wprowadzenie niezawodnego systemu weryfikacji tłumaczeń oraz różne poziomy tłumaczeń (m.in. z korektą native speaker-a lub bez). To zapewni, że niezależnie od wybranego języka, tłumaczenia zawsze będą dobre.

AK74 – Naliczyłem 42 tłumaczy współpracujących z Wami. To dużo czy mało? Wystarcza Wam taka grupa współpracowników? Co trzeba zrobić żeby zostać u Was tłumaczem?

AR – To są tylko aktywni tłumaczeń i przy obecnym wolumenie zamówień, ta liczba jest idealna – tłumacze są w stanie reagować szybko, a jednocześnie nie muszą się martwić o to, że jest ich tylu, że jeśli nie siedzą non-stop przy komputerze, nie zdążą zaakceptować żadnego zlecenia. Planujemy też wprowadzić jeszcze bardziej zaawansowany system przydzielania tłumaczeń odpowiednim tłumaczom, a wraz z rosnącym zapotrzebowaniem na nasze usługi będziemy weryfikować i akceptować kolejnych tłumaczy.

Jeśli ten tekst czyta jakiś świetny tłumacz (angielskiego lub innego języka), niech koniecznie się do nas zgłosi, wypełniając formularz dostępny na naszej stronie.

AK74 – Nie sprawdzałem ale chcę się zapytać o ceny – jak wyglądacie na tle konkurencji? Jesteście tańsi czy drożsi?

AR – Jeśli chodzi o zwykłe tłumaczenia, to nasze ceny są po prostu dobre. Są biura tłumaczeń, które mają minimalnie lepsze ceny niż my, ale większość jest droższych. Natomiast jeśli spojrzeć na kategorię „tłumaczeń ekspresowych” (w biurach tłumaczeń oznacza to „na następny dzień” albo „w ciągu 48 godzin” – i to tylko w dni robocze – a u nas „1 strona tekstu w ok. 2 godziny”, niezależnie od dnia tygodnia), to nasza oferta jest nieporównywalnie lepsza. W biurze tłumaczeń za taką usługę zapłacisz min. 55 zł.

AK74 – Rozmawialiśmy kiedyś o rozwoju związanym z nowymi usługami – na przykład tłumaczenia korespondencji jaka przychodzi na moją firmową skrzynkę (od dajmy na to klienta z Japonii), Wy tłumaczycie jego maila, ja odpowiadam po polsku, Wy tłumaczycie moją odpowiedź na japoński i wysyłam do adresata. Planujecie wprowadzić podobne funkcje?

AR – Dobrze pamiętasz :). Tak, takie coś nadal mamy w planie. Ale najpierw musimy rozwinąć nasze API, a w tej chwili jest jeszcze trochę innych priorytetów. Za to już teraz możesz dostać od nas unikalny, dedykowany adres e-mail i po doładowaniu konta pre-paid (tak, mamy też konta pre-paid!), zlecać tłumaczenie dowolnego tekstu, który po prostu wyślesz na ten adres jako treść e-maila.

Obiecuję, że na naszej nowej stronie te wszystkie dodatkowe opcje będą lepiej widoczne. Na tłumaczenie maili bezpośrednio z helpdeska będziesz musiał jeszcze trochę poczekać, ale na pewno o tej opcji nie zapomnimy. Mamy wręcz zamiar zrobić hackaton, na którym zostaną stworzone wszystkie możliwe integracje Turbo Tłumaczeń z różnymi SaaS-ami. Jak tylko będziemy mieć gotowe, działające API.

AK74 – Zerknąłem do regulaminu – podmiotem stojącym za TurboTłumaczenia jest spółka brytyjska. Dlaczego? Podatki?

AR – Podatki niekoniecznie. Nie mamy potrzeby unikania płacenia podatków. Ale rozliczenia z tłumaczami są o wiele prostsze przez spółkę brytyjską. A poza tym, planujemy być firmą globalną, a niestety dla inwestorów i zagranicznych klientów nadal lepiej brzmi: „jesteśmy z UK” niż: „jesteśmy z Polski”.

AK74 – Plotki głoszą, że ostatnio flirtowaliście poważnie z inwestorem – coś się z tego urodziło?:)

AR – Ojtam, od razu flirtowaliśmy :).

Już i tym trochę wcześniej mówiłam, ale wyszło także to, że właśnie zakładamy spółkę polską. Bo inaczej Innovation Nest nie mógłby w nas zainwestować. A pieniądze na rozwój są nam w tym momencie bardzo potrzebne. Jesteśmy bardzo zadowoleni z wyceny i zdecydowaliśmy się na oddanie niewielkiego kawałka firmy, aby mieć czym dysponować za kilka miesięcy.

AK74 – Teksty proste da się od biedy tłumaczyć za pomocą chociażby Google Translate. Nie boicie się, że Google wygryzie Was z rynku? Ile procent Waszych zleceń to teksty specjalistyczne, a jaki to tłumaczenia prostej korespondencji?

AR – Google Translate jest dobry do przetłumaczenia czegoś „dla siebie”, albo pomocy przy tłumaczeniu, jeśli bardzo dobrze znasz język, na który tłumaczysz dany tekst. Ale jeśli chcesz brzmieć elokwentnie i profesjonalnie, a język znasz tylko tak sobie, to Google Translate zdecydowane się nie nada. Jasne, może za 10-15 lat ich technologia będzie na tyle rozwinięta, że takie tłumaczenie w 90% przypadków będzie wystarczające. Ale jeszcze nie teraz. Poza tym maszyna nigdy nie zrozumie całościowego kontekstu (w tym kulturowego) tłumaczenia.

Patrząc ilościowo, większość z naszych zleceń to proste e-maile biznesowe. Jednak najdłuższe teksty są lekko specjalistyczne, np. NDA, gwarancje, instrukcje, regulaminy stron www, oferty handlowe. Z obydwoma rodzajami tekstów nasi tłumacze radzą sobie o niebo lepiej niż Google Translate.

AK74 – To jaki jest kierunek rozwoju? Gdzie chcecie być za 2-3 lata? W jakiej niszy się ustawić?

AR – Nigdy nie lubiłam pytania: „Gdzie widzisz siebie za X lat”. Na szczęście w Turbo Tłumaczeniach mamy dosyć jasno sprecyzowane plany: za 3 lata chcemy być liderem na rynku profesjonalnych tłumaczeń (a może także korekt tekstów) online w Europie Środkowo-Wschodniej i co najmniej numerem 2 w Europie Zachodniej, z miesięcznym przychodem na poziomie €1 mln. Jest to ambitny plan, ale bardzo wierzę w to, że nam się uda.

Może zainteresują Cię również:



facebook linkedin twitter youtube instagram search-icon