Ponieważ nie wiem czy dzięki Robertowi Kubicy 2007 nie będzie rokiem F1 więc zawczasu wolę zrobić krótkie podsumownie sportowe mijającego roku. A więc…
Przyznam się bez bicia – telewizor włączyłem w 15 minucie meczu Polska – Portuglia. Nie chciałem narażać się na złośliwe komenatarze swojej dziewczyny („..a Polacy to którzy? poczekaj, wiem – to ci co nie ruszają się na boisku..”). Niestety ciekawość zwyciężyła i sięgnąłem po pilota. Po czym zamarłem. Zanim zobaczyłem wynik i usłyszałem nudny komentarz Szpakowskiego (czy naprawdę moje dzieci będą musiały oglądać pana Darka za 20 lat?) zobaczyłem coś czego nie widziałem od czasów trenera Engela i meczu z Ukrainą podczas eliminacji do azjatyckich MŚ.. Polski napastnik podał (prawidłowo) do drugiego polskiego napastnika (ten prawidłowo przyjął).
Wspomniany wcześniej drugi napastnik miał czas żeby spojrzeć na sędziego liniowego (czy nie jest na pozycji spalonej), przebiec kilka metrów i oddać strzał w 'okienko’. Gol. Bramka. Euforia. Polska prowadzi z Portugalia 2:0. Polski sen? Nie. Euzebiusz Smolarek pokazuje co to znaczy uczyć się i grać w zachodniej lidze. Smolarek zadaje kłam wszystkim Listkiewiczom, Engelom i Tomaszewskim, którzy twierdzą, że polska myśl trenerska jest najlepsza.
Cały zespół przed swoją publicznością zadaje kłam opiniom, że tylko 'treneiro’ z Polski zrozumie graczy znad Wisły. Pachnie sensacją. Ziobro szuka kwitów na Holendra a PiS krzyczy, że to wszystko wina Platformy. Stadion Śląski widział dużo – na przykład mecz kończący eliminacje do MŚ 5 lat temu kiedy to rozgromiliśmy Norwegię 3:0. Ale na pewno nikt z obecnych kibiców na stadionie i przed telewizorami nie wierzył, że parę dni po bardzo kiepskim i wymęczonym zwycięstwie z Kazachstanem polacy zagrają dobry mecz. Taki mecz. Boję się tylko, żeby tylko to jedno spotkanie nie urosło do rangi 'meczu na Wembley’ i nie było pokazywane w wigilijne wieczory dla poprawienia samopoczucia rodaków.. Na pewno dzisiejsza prasa i media będą się pastwiły nad Ronaldo, Deco, Gomesem i Simao. Daruję sobie przymiotniki i porównania polskich zawodników. Daruję sobie karkołomne opisy przeprowadzanych akcji (Błaszczykowski! Bronowicki!) wybornej gry obronców (Bąk!) czy harówki zawodników (Żurawski! Lewandowski!).
Ja chciałbym tylko wiedzieć co się takiego stało z naszymi kadrowiczami, że potrafili wznieść się na poziom światowy (tak, tak) i rozbić w puch drużynę z którą parę lat temu dostali lanie 0:4? Co zrobił Beenhakker z naszą kadrą? Nie wiem. Interesuje mnie tylko czy to jest jednorazowy cud czy możemy liczyć, że nasi zawodnicy uwierzą w mantrę powtarzaną od pokoleń, ze tamci (Anglicy, Portgalczycy, Szwedzi..) to też tylko ludzie.
Czy mogę w końcu jak biały człowiek usiąść przed telewizorem i bez zbędnych wymówek i uśmieszków z zapartym tchem śledzić piękne i skuteczne akcje polskich zawodników. Tak robiłem wczoraj wraz z grupą przyjaciół. I Podobało mi się to uczucie jakie dzieliłem oglądając relację wTVP.
Po raz pierwszy od wielu lat czułem dumę z polskiej piłki.
Mam cichą nadzieję, że nie po raz ostatni..