Z winy źle działającego modemu LiveBox TPSA wcięło mi poprzedni post w którym zjechałem wybrane największe rodzime firmy. Traktuję to jako atak układu i szarej sieci (sic!) na moją skromną osobę. Jeśli za parę dni umilknę to znak, że porwali mnie agenci z firm o których pisze poniżej. Orlenie, TPSA, Commercial Union, Link4, PKO BP – oto nadchodzi dzień mojej osobistej zemsty na was!!..
Dzięki tej wiadomości , która pojawiła się w wielu odmianach na większości portali
przeciwnicy wejścia do Unii zyskali kolejny argument („Eeech i po co się pchaliśmy? Jesteśmy najgorsi nawet w Europie”). Polacy najmniej lojalni. Polacy
zmiemniają firmy jak rękawiczki. Nie potrafimy być wierni markom. Jednym słowem – kapitalizm nie jest dla nas, lepiej będzie jak się wczołgamy z powrotem
do swych jam i zalegniemy w nich obok białych niedźwiedzi (które jak wiadomo powszechni chadzają w Polsce po ulicach).
A może to jednak nie do końca jest tylko wina naszych kapryśnych rodaków ale samych firm, które delikatnie mówiać często mówią nam, że mają nas gdzieś?
Od wielu lat jestem klientem Orlenu i członkiem programu lojalnościowego. Co prawda po przeliczeniu punktów zbieranych przez ostatnie 3 lata wyszło mi, że
mogę sobie wymienić je na parasolkę (w cenie ~ 30 pln podczas gdy tankując zostawiłem w gotówce Orlenowi lekko licząc 15 tys. pln) ale nadal wierzę, że ktoś
się nade mną zlituje i wygram Audi TT. W czwartek wieczorem (a dokładniej o 24.00) postanowiłem zatankować samochód. Zajechałem na stację w Al. Niepodległości i zostałem powitany kartką „przerwa techniczna”.. Obsługa liczy kasę albo robi remanent bo na pewno nie przyjmowali paliwa z cysterny.
Zagryzam zęby, wsiadam w auto i jadę na kolejną stację Orlenu przy ul. Polnej. Podjeżdzam ale już z daleka widzę ustawione śmietniki tak by zagradzały wjazd na stację. Podobna kartka, taka sama akltywność obsługi – widzę przez okno, że liczą kasę albo zajmują się papierami. Puszczają mi nerwy, zawracam i jadę na stację konkurencji. Tutaj po zatankowaniu chcę uiścić rachunek za paliwo kartą. Obsługująca mnie osoba zwraca mi mój plastik mówiac, że nie może autoryzować transkacji. Zerkam na zegarek i powoli, powoli zaczynam przypominać sobie, że Inteligo (to ci co przekonywali żeby nie fundować marmurowych schodów w bankach) a właściwie PKO BP wycięło mi juz taki numer kilka razy – w nocy, przeważnie między 24.00 a 3.00 rano nie jest dostępny ich serwis www, nie działają karty…
I co? Tak ma wyglądać moja lojalność wobec banku, który parę lat po zmianie systemu (PKO BP przejął Inteligo) nie może w oddziale przyjąć ode mnie wpłaty gotówki na moje
konto Inteligo jeśli nie znam jego numeru (W ING wystarczy pokazać dowód osobisty). PKO BP nie umie nawet wyświadczyć mi przysługi i sprawdzić czy w Inteligo miałem prawadzone konto, jak długo i z jakimi sumami. Dzięki temu prowadząc firmowe konto w Inteligo nie mogę wystąpić o kartę kredytową – wewnątrz PKO BP Inteligo uznawane jest za obcą agenturę.
Wracając do Orlenu – panowie informatycy pracujący w tej zacnej firmie. Żyjemy w XXI wieku. Komputery i Internet to potęga. Czy może zatem wyjaśnicie mi dlaczego za każdym razem kiedy odwiedzę nową stację waszego koncernu muszą ZA KAŻDYM razem spowiadać się ze WSZYSTKICH danych mojej firmy abyście mogli je PO RAZ KOLEJNY wprowadzić do systemu i wystawić mi fakturę? Halo!!
Czy w Commercial Union pracują ludzie, którzy urodzili się tylko po to aby dzwonić do mnie w poniedziałek o 8.00 rano? Co gorsza wykonując telefon nie przekazują sobie informacji ponieważ ja NIE CHCĘ UBEZPIECZENIA od was i powtarzam to za każdym razem. Za każdym następnym telefonem rośnie moja agresja i przysięgam, że jeśli jeszcze raz usłyszę pracownicę waszego call center proponującą mi I albo II filar to komuś stanie się krzywda. I proszę – pouczcie swoich „konsultantów” żeby nie kłamamli. Jeśli jestem na wakacjach i po powrocie słyszę, że „wczoraj dzowniła do pana moja koleżanka i ustaliła z panem, że..” to nogi się pode mną uginają. Widać tak balowałem zalewając się do nie przytomności mlekiem kokosowym, że nie pamiętam iż leżąc na plaży prowadziłem ochoczo rozmowę na temat mojej polisy.
A co powiedzą ludzie z Link4 którzy cwanym sposobem wyłudzili ode mnie moje dane (aby uzyskać pomoc przez infolinię trzeba zgodzić się na obrót swoimi danymi teleadresowymi) i raz po raz dzwonią blisko terminu końca mojego ubezpiecznenia i proponują mi „świetny” i „najtańszy na rynku” pakiet ubezpieczeń. Za każdym razem propozycja z Link4 jest droższa od innych często większych firm o 1-2 tys. pln. No to co jest? Kłamią w tych reklamach telewizyjnych czy jak?
I na koniec zbiorcze słowo komentarza dla Orange i TPSA – w salonie tych pierwszych pracują ludzie, którzy nie umieją wypełnić wniosku o przeniesienie numeru (dwa błędy w nazwisku spisywanym z dowodu) oraz nie wiedzą jak korzystać z faksu (zostałem okłamany, że wniosek wpłynął do centrali i jest w porządku). W TPSA pracują za to ludzie, którzy wymyślili pierwsze w historii nie działające routery. Mam właśnie drugi taki model, który po 10 konsultacjach telefonicznych z ludźmi ze wspracia technicznego Neostrady został w końcu uznany za wadliwy. Dzięki tym 10 razom i mniej więcej 5 godzinom pogawędek przez telefon dowiedziałem się na przykład, że modem może nie działać dobrze bo być może moje gniazdo USB ma włączony tryb oszczędzania energii. Teraz wiem gdzie odnaleźć odpowiedni panel w windows i sprawdzić stan. Bezcenne.
Wracając do pytania z początku tego wpisu – w normalnym świecie każda firma dba o swoich klientów i zabezpicza ich potrzeby czasami nawet wcześniej niż sami klienci je dostrzegą. W Polsce mam wrażenie, że całość takiego procesu polega na zrobieniu reklamy, która ma ściągnąć ludzi do banku, stacji, oddziału czy innej placówki – jak już się tam pojawią to Pani Wanda kończąca jeść kanapkę z jajkiem w końcu pokaże im kto tak naprawdę rządzi.
Klient nasz pan? Wolne żarty – klient to frajer i wyzyskać go trzeba, bo kto wyzyska swego klienta idzie do nieba. Amen.