F(l)ood online

Artur Kurasiński
9 lipca 2007
Ten artykuł przeczytasz w 5 minut

polski webvan?

Witam serdeczenie Panstwa wraz ze swiezuchna wersja upgrade’u WP 2.2! Mam nadzieje, ze RSSy dzialaja, wszystko wyswietla sie poprawnie. Dzis na tapecie smakowity temat – sprzedaz zarcia w Internecie…

Byl kiedys taki magiczny moment kiedy wszystkim (nawet najwiekszym niedowiarkom) wydawalo sie, ze do osiagniecia sukcesu w Internecie wystarczy dobry pomysl + kilka milionow dolarow pozyskanych od inewstorow wszelkiej masci. Czasy te zwane przez niektorych „wielkimi zniwami kasiory” albo (przez prase tzw. branzowa) „banka 1.0” wydawaly mi sie juz tak obce jak Okragly Stol czy kartki na benzyne.

Warto przypomniec sobie te czasy poniewaz uwazam, ze w biznesie bezcennym jest (i najtanszym!) uczenie sie na cudzych bledach. Szczegolnie kiedy to case study biznesu przypomina nasz i zostal (niestety) zweryfikowany negatywnie przez odbiorcow i inwestorow.

W 1997 pojawil sie pewien serwis i jego wlasciciel (albo odwrotnie) – wlasciciel nazywal sie Louisa Border a serwis Webvan (.com). Pan Louis zaslynal tym, ze w sklep, ktory zalozyl wpakowano khy.. khy.. 375 mln $, Webvan wszedl na gielde (1999 r.) i w szczytownym momencie jego wyceniano go na cos okolo 1.2 mld $ (tak, tak – miliarda).

Co robil Webvan? Zajmowal sie dostawami „door-to-door” wszystkiego prawie ale flagowym produktem, ktory sprzedawal bylo jedzenie. Webvan szczycil sie tym, ze dostarczal zamowienie tego samego dnia do domu odbiorcy co jak na owczesne czasy bylo przewaga nad innymi firmami (HomeGrocer.com, Peapod.com czy nawet wielkim Amazonem).

W szczytowym momencie rozwoju Webvan dostarczal towary do 26 miast w USA (na starcie!) aby szybko dojsc do obslugi 10 regionow (w „zasiegu” znalazly sie m.in. takie miasta jak: Chicago, Los Angeles, San Francisco czy Seattle). Interes rosl, rynek puchl i nikomu nie snilo sie, ze firma gieldowa, pupilek prasy i przyklad sukcesu w iscie amerykanskim stylu moze dostac zadyszki. A jednak.

Upadek Webvana trwal krotko – w 2001 roku ikona ery „dotcomow” zeszla z parkietu gieldy osamotniwszy inwestorow jak i samych pracownikow (ich liczba szacowana jest byla miedzy 2,5 a 4,5 tys.). Rynek rozszarpal miedzy siebie klientow Webvana i sama firme jak i jej pomysly pokryl kurz historii.

Na czym wylozyl sie Webvan? Teorii jest kilka ale upraszczajac mozna powiedziec, ze biznes rosl za szybko do mozliwosci finansowania rozwoju oraz zabraklo pomyslu na rozwiazanie problemow transportu – przy tak duzym kraju jak USA trzeba bylo tworzyc ogromne magazyny praktycznie w kazdym wiekszym miescie. Kolejna sprawa bylo przeszacowanie wielkosci ryku – owczesnie mozna bylo mowic raczej o niszy niz o masowej usludze.

To byla najwieksza chyba katastrofa inwestycyjna, ktora odbijala sie czkawka wszystkim wielkim VC (w Webvana zainwestowaly m.in: Benchmark Capital, Softbank, Sequoia Capital. Chociaz ten ostatni chyba nie plakal – jego inwestycja w Google’a wynagrodzila chyba wszystkie inwestycje ery 1.0) i na pare lat skutecznie otrzezwila rynek i inewstorow. Zaczela sie era ciecia kosztow, szukania oparcia o „realny” biznes i szukania plynnosci finansowej.

Po co wyciagac takiego starego trupa z szafy? Po to aby przyjrzec sie temu co dzieje sie na rynku polskim. W dziedzinie sprzedazy ksiazek, filmow i muzyki kroluje Merlin, ktoremu depcze po pietach Empik. W sprzedazy czesci elektronicznych Komputronik. W aukcjach Allegro. W portalach Onet. Czy cos zatem pozostaje do objecia i do zainewstowania? Oczywiscie.

W e-commerce’owo niszy sprzedazy produktow spozywczych panuje zamieszanie. Co kilka miesiecy nowi gracze oglaszaja swoje strategie i roszcza sobie prawo do bycia kolejnym „…najwiekszym polskim sklepem z zywnoscia”.

Wybiorczo z tych wiekszych, ktorzy do tej pory zameldowali sie: Delikatesy Piotr i Pawel (zywnosc okreslmy to z gornej polki, dla zamozniejszego konsumenta sklep powstal w 2005 r.), Frisco.pl (inewstycja grupy Zasada – tego Pana od samochodow i Mercedesa), A.pl (sklep firmy Action.pl – do tej pory sprzedawali komputery i sprzet w sieci), Alma (eksluzywne sklepy delikatesowe), Hipernet24.pl (sklep sieciowki Leclerc), Supersam24.pl (siec delikatesow BOMI).

Wielkim nieobecnym na polskim rynku jest TESCO, ktory w Wielkiej Brytanii jest liderem rynku e-commerce w swojej dzialce „food” (ale jak deklaruja – weszli juz do Korei Poludniowej wiec na Polske tez patrza lakomym okiem).

Co z tego wysypu biznesow i chetnych do zgarniecia kasy z handlu jedzeniem w sieci wynika? Jak dla mnie wnioskow jest kilka:

* obecnie na rynku jest za duzo srodkow inwestycyjnych – pokaz jakis biznes plan i jakas kasa (cos okolo 1 mln) znajdzie sie na jego realizacje. (Frisco.pl)

* dywersyfikacja przychodow i inwestycje sa okej ale w branze na ktorej sie zarzad firmy sie zna – sklep ze sprzetem komputerowym nie prowadzi sie tak samo jak sklepu z szynka i pomidorami. (A.pl)

* na „hossie jedzeniowej” zarobia firmy kurierskie oraz producenci samochow (specjalistycznych). ktos ten pasztet bedzie musial dostarczyc i czyms przewiezc.

* mali sie beda bic miedzy soba, przyjdzie duzy i posprzata – sieciowki maja przewage organizacji, logistyki i spedycji. No i maja mase kasy do zainewstowania.

* malo osob czyta i analizuje fakty – byc moze dlatego, ze sa pisane w jezyku innym niz polski.

* kazdy ma takiego webvana na jakiego sobie zasluzyl :)

A tak na serio – moim zdaniem na pozarcie skazane sa biznesy nie posiadajace wlasnego zaplecza, logistyki i spedycji. Co z tego, ze ma sie dobry pomysl na reklame czy PR skoro ktos (cos) musi nasz towar przewiezc z magazynu do domu klienta.Witold Ferenc pomyslodawca sklepu Frisco.pl przyznaje, ze obecnie (stan na maj 2007) posiadaja 5 vanow przygotowanych do przewozu i każdy może obsłużyć 20-30 zamówień dziennie, średnie zamówienie to 200-300 zł 9 (dane z Warszawy), to jak policzyc dzienne przychody sklepu ksztaltuja sie mniej więcej na poziomie 20 tys. zl – 45 tys. zl (wyliczenia sa robione przy zalozeniu, ze samochody sa oblozone po dach). Duzo, malo?

Malo. Od tego trzeba wszak odjac koszta leasingu, wynagrodzenia, magazyny, koszta towaru, paliwo, ubezpieczenia itd. Na co wiec liczy inewstor pakujacy sie w koszta i biznes, ktorego nie zna (np. Sobieslaw Zasada) – pewnie na szybki rozwoj polskiego e-commerce i zajecie punktowanego miejsca w wyscigu z najwiekszymi. A moze pomyslem jest rozbudowa i szybka sprzedaz sklepu ktorejs z sieci?

Czy to oznacza, ze nie da sie zarobi na sprzedazy towarow spozywczych w Polsce? Da sie i to na pewno pokaza duze sieci (Tesco, Ahold), ktore majac wielkie magazyny i transport z latwoscia nadwyzke przychodow wrzuca w otworzenie sklepu online. W tym wypadku 2-3 mln zainewstowane moga sie zwrocic bardzo szybko. Kiedy nie mamy nic (czasami nawet doswiadczenia w „spozywce”) to musimy kupic wszystko – wiedze, ludzi, towar, transport i powierzchnie. Latwo policzyc, ze to a) drugi kosztuje wiecej (o wiele, wiele wiecej) b) bardziej narazone jest na porazke.

Jak zawsze jednak (na szczescie) pomysly na biznes zweryfikuja rynek i klienci – zobaczymy za rok co sie stalo z planami poczatkowymi firm, ktore postanowily w 2007 roku wejsc do gry o nasze lokalne e-smakowitosci. Ja zycze wszystkim polskim przedsiebiorcom jak najlepiej ale radze tez czasami wydac kilka groszy na analizy i raporty. Koszt maly a mozna uniknac

A na deser oddaje glos samym zainteresowanym zlote mysli wlascicieli i zalozycieli :

> A.pl

„Plany na przyszłość? A.pl chce poszerzyć swoją ofertę o nowe branże, a w branży spożywczej planuje ekspansję na kolejne aglomeracje w kraju. Za 2-3 lata być może trafi na warszawską giełdę. Piotr Bieliński, wiceprezes Action, w wywiadzie dla PAP powiedział – Chcemy w sprzedaży internetowej oferować coraz więcej różnych produktów i myślę, że w ciągu trzech, czterech lat, uda nam się zrobić z A.pl firmę tak dużą pod względem obrotów, jak sam Action.”

Dla odwzorowania skali: za rok 2005/2006 przychody Action wyniosły 1,26 mld zł. (calosc artykulu tutaj)

„Ja mam lepsze oprogramowanie niż Amazon i jestem zdecydowanie bardziej rozsądny.”. To powiedzial Piotr Bielinski, prezes Action. Panie prezesie – czapki z glow. Na pewno ma Pan najlepsze hmmm…samopoczucie w branzy. (ten cytat perelke skradlem z bloga Wojtka Kyciaka)

> Frisco.pl

„…Niebawem chcemy też dość silnie zintegrować smsy ze sklepem. Mamy złożone opatentowanie tego projektu w Stanach Zjednoczonych, ponieważ naprawdę nikt tego jeszcze nie zrobił. W USA jest po prostu łatwiej o patenty.”. (cytat z wywiadu dla IDG – calosc tutaj)

Prawda, ze przyszlosc jest jasna? Przyszlosc to e-commerce!

Może zainteresują Cię również:



facebook linkedin twitter youtube instagram search-icon