Tym wspanialym tytulem (polskie, genialne tlumaczenie tytulu filmu „Reality Bites„) chcialbym rozpoczac wpis lamiacy moj wewnetrzny zakaz publikowania wpisow politycznych na tym blogu. Zrobilem wyjatek. Mam nadzieje, ze mi to wybaczycie…
Impulsem nie sa nawet ostatnie wydarzenia zwiazane z wioskowym glupcem, ktory w koncu bolesnie zrozumial, ze caly dwor smial sie z niego i drwil za plecami kiedy to smetnie zawodzil na swojej fujarce. Glupiec jak to glupiec – postac tragiczna z przypisanym zestawem cech (naiwnosc, przebieglosc na poziomie dziecka) musi teraz godnie zejsc ze sceny aby inni aktorzy (Krol, Minister, Krolowa i Astrolog) mogli swodbodnie dograc swoje akty do konca.
Impulsem jest reakcja mediow i osob komentujacych wydarzenia ostatnich dni (odwolanie min. sportu, aresztowania pracownika Kancelarii Prezydenta za obrot narkotykami, wypowiedzi ks.Rydzyka, odwolanie Andrzeja Leppera).
Nie chce czepiac sie konkretnych osob (robie to czesto, gesto na chomiks.com). Nie chodzi mi o przywalanie tym czy innym, szarzowanie z kopia i z piana na ustach. Zastanawiam sie po prostu (pewnie naiwnie) czy nie mozna do zycia politycznego wprowadzic pewnego typu usprawnien majacych na celu poprawe (a jakze) calosci zycia spolecznego.
Czy pomimo tego, ze demokracja jest najlepszym z istniejacych systemow politycznych czy nie moza jej hm…”polepszyc”? (oj wiem, wiem – nie ma nic gorszego niz „wizjoner polepszac” – ale dajcie mi szanse :) Czy moze elemety UGC, web 2.0 nie da sie zastosowac do polityki?
Zdaje sobie sprawe, ze byc moze czesc z przytoczonych ponizej moich argumentow mozna byc smieszna dla ludzi majacych wieksza stycznosc z historia idei, czy naukami politycznymi – zdaje sobie sprawe, prosze o litosc i potraktowanie moich propozycji jako luznych tematow do dyskusji.
A wiec: jak to sie stalo, ze takie persony jak Andrzej Lepper, Roman Giertych sa wybierane? Normalnie. Pastwo urzadza glosowanie, wyborcy wybieraja i wynik zgodnie z decyzja demokratycznych organow staje sie obowiazujacy ku chwale obywateli i panstwa. Teoretycznie kandydowac nie moze kazdy – tak naprawde moze (jak pokazaly przy wyborach samorzadowych przypadki Samooborony i wciagania na liste czlonkow swoich rodzin. Duzych rodzin dodajmy). Czyli mamy dwa slabe ogniwa – kandydatow (a wlasciwie partie wskazujace ich) oraz wyborcow ktorzy ich wybieraja. No coz, spoleczenstwa sie nie wybiera mozna natomiast zmieniac ordynacje i prawa wyborcze.
Jak mozna to zmienic (mowimy o wyborach do Sejmu i Senatu)? Po pierwsze prog wborczy (minimum jakie musi osiagnac dana osoba w danym regionie) po drugie kandydat musialby zdac egzamin z wiedzy (na poziomie powiedzmy 1-go roku studiow) dot. organow panstwa, wiedzy o spoleczenstwie i polityce polskiej i zagranicznej. Banal powiecie – mozna sie tego wykuc w 1 dzien. Oby bo jak widac po kondycji „intelektualnej” naszych wybrancow wiekszosc z nich nie wie z ilu izb sklada sie nasz Parlament.
Drugi aspekt – wyzsze wyksztalcenie dla osob ubiegajacych sie o miejsca publiczne. Serio. Jesli ktos chce rzadzic 38 mln spoleczenstwem i nie ma nawet skonczonej podstawowki to na wolnym rybku pracy zamiata ulice albo wyjezdza i ukalda cegly w Anglii. W Poslce zasiada w parlamencie, nie zna jezyka polskiego i korzystajac z przywilejow wladzy wydaje rozporzadzenia. Zaraz, zaraz – a rownosc obywateli powiecie? To blokowanie dostepu do stanowisk panstwowych!!
Super – w takim razie dlaczego sedzia aby orzekac w procesie musi skonczyc studia i miec praktyke? Jaka roznica jest miedzy wplywowym miejscem w Sejmie a stanowiskiem notariusza? Dlaczego jeden moze byc osoba bez zadnego dyplomu, ba potwierdzenia nawet wyksztalcenia i dopuszczany do najwyzszych stanowisk a drugi tyrac latami i zdawac tysiace egzaminow?
Co jest bardziej skomplikowane – praca ksiegowego przez rece ktorego przewijaja sie dziesiatki tysiecy zlotych czy rzadzenie panstwem z mozliwosci wplywania na budzet wielomilionowy? Kto powinnien zasiadac na miejscu prezesa najwiekszego panstowego ubezpieczyciela (PZU) – sprawdzony manadzer z doswiadczeniem i MBA czy nauczyciel geografii (byl taki przypadek). He? I dlaczego zasiadal ten drugi?
Po drugie – kazdy z kandydatow ma swoj program. Po wejsciu do Parlamentu automatycznie zobowiazuje sie, ze bedzie go realizowal. To powinno w jakims (no wlasnie „jakims” – diabel tkwi w szczegolach) stopniu zapewnic wyborcow, ze program osoby jaka wybrali na swojego przedstawiciela jest realny. Ergo – zmusi to wiekszosc kretynow do zaprzestania pisania na plakatach o „wyjsciu z EU”, „100 mln pln dla kazdego”, „3 mln mieszkan dla Polakow”.
Odpowiedzialnoscia za program obarczony bylby kandydat oraz partia go wystawiajaca – jesli okaze sie, ze (jak to jest dotychczas) osiolek jeden z drugim (za butelke wodki i kielbase z grilla na wiecu wyborczym kupuja glosy a pozniej radosnie bimbaja przez 4 lata na sutych pensjach) nie wypelnil czesci swojego programu – wita sie z prokuratorem / Trybunalem Stanu a partia traci miejsce.
Nie rozumiem dlaczego obietnice wyborcze maja byc traktowane inaczej niz zlozenie przysiegi, publiczna wypowiedz itd. Jasne, „obietnica wyborcza” to juz brzmi jak belkot albo synonim „obiecanki cacanki”. Kurcze, ale dlaczego tak ma byc?
Napisalem brachu, ze kazdy w Polsce bedzie mial mieszkanie? Nie, nie to nie byl skrot myslowy – wprowadziles opinie publiczna w blad i musisz poniesc kare.
Taka sama sytuacja powinna miec miejsce z ministrami – jak czesto zdarza sie, ze partia zwycieska (albo koalicjant) obsadza „mniej wazne” resorty swoimi zuchami po to aby miec mozliwosc wplywania i wyciagania kasy z budzetu danego ministerstwa? Co zrobil ciekawegi i przelomowego minister Wiechecki (min. Gospodarki Morskiej)? Albo posel Borysiuk (rada KRiTV)?
Nic. Sa i trwaja ku chwale koalicji.
Jednym slowem robimy raport otwarcia, dzialamy a potem zdajemy raport przy odejsciu. Jak panu na magazynie brakuje jednej koszulki to jest manko. Jak panu ministrowi „wyplywaja” miliony zlotych to jest „sprawa polityczna wiadomych kol w wiadomych celach”. Zgroza.
Podsumowujac w punktach to co moglby wplynac pozytywnie na poprawienie poziomu postrzegania i dzialan w sferze polityki w Polsce:
> wyzsze wyksztalcenie (obowiazkowe dla WSZYSTKICH osob i kandydatow ubiegajacych sie o stanowiska publiczne!)
> scisla kontrola zarobkow osob publicznych (ukroci to traktowanie polityki jak miejsca gdzie sie pieniadza zarabia. Wiem, to jest mrzonka ale pozwolcie mi pomarzyc)
> odpowiedzialnosc za program wyborczy (omowilem powyzej)
> obowiazkowe glosowanie dla obywateli RP (na okres 10 lat z mozliwoscia zniesienia)
> odpowiedzialnosc za pelnione stanowisko ministerialne (z paragrafem, z odpowiedzialnoscia i sankcjami)
> obowiazek powolywania ekspertow i cial kolegialnych (z okreslonej puli – specjalita nie moze byc mamusia ministra ani wujek)
> zakaz kandydowania osob z wyrokami.
> zwiekszenie roli „pamieci publicznej” (Internet? Watchdog websites?) i pietnowania politykow „powracajacych” z niebytu – czy ktos pamieta jeszcze co zrobil p. Czarnecki kiedy przewodzil KIE? Pewnie nie ale z jego winy Polska stracila kilka milionow euro – spoznil sie z podpisem. I co? I nic – byl w AWS, ktory zatonal, byl w ZCHN – wskoczyl do Samoobrony i zostal…eurodeputowanym. Gdzie tu logika i sens? Jak wyborca p. Ryszarda ma uwierzyc, ze jego kolejnym krokiem nie bedzie SLD. Oby.
Prosze o wyrozumialosc w ocenie moich propozycji. Wiem, ze sa naiwne i smieszne ale nie wiem jak Wy ale ja mam juz dosc tego co sie dzieje wokol.