Od kilku dni atakowal mnie zewszad tajemniczy skrot, nazwa pepepe.pl – na tyle mocno, ze 1 lipca pamietalem o niej i wklepalem ja w przegladarke. Oczekiwalem jakiegos kawalu w stylu wyprzedaz w IKEA ala „wszyscy beda siedziec” a okazalo sie, ze po podany adresem calkiem na serio ukrywa sie ze swoimi przemysleniami polityk Janusz Palikot…
To pierwsza tego typu akcja promujaca osobe poprzez jej bloga – Onet, ktory uzyczyl swego silnika blogowego na pewno wydal troche swoich pieniazkow na wspolfinansowanie akcji promocyjnej. Znak czasu – zeby dotrzec do okreslonej grupy moza wykorzystac bloga i internet – w koncu ktos to odkryl i wykorzystal. Brawo!
Co do samego autora i zapisow – mam mieszane uczucia. Palikot od zawsze wymykal sie szufladkowaniu – filozof z papierami z KULu robiacy biznes na sprzedazy alkoholu (gorzka zoladkowa!), zakladajacy tygodnik(OZON), dzialajacy jako wiceprezes w Polskiej Radzie Biznesu by wreszcie w 2005 roku wstapic do PO i znalezc sie na Wiejskiej (jako najbogatszy posel). Malo takich ludzi w Polsce i jakos zawsze czulem do niego sympatie – pamietam artykul w GW o tresci i wymowie „swiat sie konczy, ludzie nie maja pracy olaboga” ktory na koncu zawieral kilka porad Palikota i wskazowek dla mlodych, ktorym sie chce – podpowiedzial jakie branze i nisze wedlug niego rozwina sie i gdzie zakladac wlasne interesy aby nie pracowac do konca zycia u kogos.
Jako posel zasynal z kilku smialych wyglupow jak na pszenno-buraczana konstelacje poslanek i poslow obecnej kadencji – raz to wlozyl koszulke z napisem „jestem z SLD” a przy okazji innej konferencji stal na mownicy z wibratorem i pistoletem. Jak dla mnie na tle nawet swoich partyjnych kolegow (sepleniacy kaszub i wiecznie skrzywiony, paternalistyczny krakus) jest gwiazda medialna i basta. Boje sie tylko, ze Tusk w koncu nie zrozumie ktoregos z wystepow Palikota i uzna go za V kolumne Samoobrony w PO (posel Misztal tez lubil plywac w blasku fleszy).
Wracajac do samej strony. Pepepe.pl to landing page kierujacy do bloga z przemysleniami Pana posla P. Teaser byly smieszne natomiast to co jest w samym blogu lekko mnie rozczarowalo. Spodziewalem sie jakiejs realnej propozycji programowej a dostalem cos w stylu tego z czego sam sie smieje robiac chomiks.com – kontestacja, walenie po oczach ale brzytwa tnie na oslep. Zaden z zaproponowanych przez posla P. punktow nie ma szans byc wzieym po uwage (np. abolicja dla pracujacych zagranica). W akompaniamencie uderzen w butelki protestujace pielegniarki sa uosobieniem twierdzenia, ze obecny rzad oraz koalicja jest glucha i slepa.
Palikot jawi mi sie jako osoba, ktora naprawde na serio wierzyla, ze sojusz biznesu z polityka ma szanse urodzic dobre rozwiazania dla naszego biegdnego kraju. Mysle, ze w przeciwienstwie do ludzi z SLD (uciekajace koryto) czy Samoobrony (wyroki, wyroki, wyroki) Palikot ze swoja kasa chcial zrobic dobrze dla Polski – niestety uwierzyl, ze polityka to taka branza w ktorej wygrywaja najlepsi najzdolniejsi. Widac niezbyt dobrze przypatrzyl sie zdjeciom poslow Maksymiuka, Wierzejskiego czy Kurskiego -ja bym za nic w swiecie nie dal tym panom stanac za moim plecami.
Dlaczego blog Palikota jest dla mnie jedynie milym akcentem rekalmowym – brakuje mu tzw. „kontaktu z dolami”. Jak mozna byc autentycznym i swojskim gosciem kiedy rozwaza sie kwestie zakupu helikoptera lub samolotu – Panie Palikot to strzal w stope. Moze gdyby mowil Pan o Fligh Simulatorze to znalazlby Pan zrozumienie wsrod mlodego pokolenia – dylematy czy Bell czy Cessna nie bardzo dotykaja nas maluczkich.
cytat: „Ale wcześniej – podczytuję blogowe komentarze. Dużo ich! I dziwnie się czuję, bo obiecałem sobie samemu pełną szczerość we wpisach, a w konsekwencji narażam się na złośliwości, przekleństwa, zgryźliwe komentarze. Może więc nie powinienem pisać o białym winie, o samolocie, ani nawet o sielawie? Może lepiej podać: siedzę przed drewnianym, sypiącym się domkiem Funduszu Wczasów Pracowniczych i grzebię patykiem w ziemi – w poczuciu braku sensu istnienia?”
No coz – patrzac po wpisach i reakcjach chyba tak. Polska widac jeszcze nie dorosla do mitu amerykanskiego pucybuta. Jestesmy na etapie wychwalania czarnych niewolnikow, ktorzy zbiegli z plantacji i w ramach zemsty sikaja na powoz pana.
Zeby nie bylo, ze sztorcuj tylko – pomysl podoba mi sie, ale w proporcji do zainwestowanych srodkow na kampanie spodziewalem sie naprawde czegos mocnego. To, ze Janusz Palikot lubi i umie pisac moglismy sie przekonac do tej pory dwukrotnie. Wydane ksiazki („Myśli o nowoczesnym biznesie” i autobiografia „Płoną koty w Biłgoraju”) przeszly jednak bez wiekszego echa.
Tak czy inaczej – Panie Januszu, gratuluje odwagi pisania „na zywo”. Obawiam sie, ze jednak szybko to Panu sie znudzi. Z drugiej strony czy tego (codziennego sleczenia przy blogu) oczekujemy od posla na Sejm? Czy nie ma innych spraw, ktorymi Pan Janusz moglby sie zajac zamiast dawac upust swojemu niezadowoleniu piszac bloga?
Coz – ta kadencja jest i tak cudaczna. Jeden Stanczyk wiecej jeden mniej roznicy juz nie zrobi.