Spot za spot, przeciąganie ludzi „lokomotyw” wyborczych między ugrupowaniami, socjotechniczne hocki-klocki ustawiające w szyku adwersarzy. Wybory za 3 tygodnie a do tej pory sam nie wiem po co i dlaczego miałbym wybrać partię X czy Y a może Z?…
W pamiętnym roku 2000 roku kiedy wybory prezydenckie wygrał (po raz pierwszy przez reelekcję w historii III RP) Aleksander Kwaśniewski grzebiąc marzenia „pięknego Mariana” Krzaklewskiego oraz Lecha Wałęsy (tylko 1,01% poparcia!) na wygodne lokum w Belwederze większości osób przeoczyła fakt, że oprócz „żywych” kandydatów pojawiła się Wiktoria Cukt będąca wirtualnym kandydatem. Kiedys jeszcze wspomnicie tą datę.
Wiktoria byłem eksperymetem artystycznym majacym pokazac, ze wszyscysmy zalatani, zabiegani i zaglosujemy na byle gie jesli tylko ladnie wyglada i mowi to co chcemy uslyszec (no prawie). Eksperyement tu i owdzie zostal dostrzezony, postulaty obsmiane zgodnie z zalozeniami i sprawa umilkla. Minelo kilka lat (dokladnie siedem) i mam wrazenie, ze ktos probuje juz nie tyle manipulowac mna ale robi to majestacie prawa.
Spoty wyborcze, ktore za nasze pieniadze (partie dostaja z budzetu kase na finansowanie) produkuja filmki w ktorych glowny udzial maja mniej lub bardziej profesjonalni aktorzy. Politycy sa ledwie wciskani na koniec jako element przekazu „a to na mnie masz glosowac”. Nie ma co analizowac samych produkcji – nie ma w nich nic co powinno sie znalezc w czasie dyskusji o kandydatach do Parlamentu – nie dowiedzialem sie jak partie zapatruja sie na sprawy np. wprowadzenia Euro w Polsce, jak widza role Polski w strukturach Unii itd. itp. W zasadzie nie dowiedzialem sie nic. Program nie jest istotny – istotne jest obecnosc w medium oraz sila przekazu.
Opozycja gra role narzucona przez partie rzadzaca. To smutne. Transfery, ktore rozpalaja umysly dziennikarzy i innych politykow odgrywaja role wew. barometru populranosci danej partii – jesli duzo osob przechodzi do partii X to znaczy, ze ta partia ma wieksze szanse wygrania mowia sobie inni „politycy” jeszcze nie zdecydowani. To rowniez smutne. Tabloidyzacja mediow, ktore maja okienko na newsy co godzine powoduje, ze politycy stali sie przyzwyczajeni do uwagi widzow oraz dziennikarzy – wystarczy powiedziec cos bardziej glupiego niz inni aby zaklepac sobie miejsce w newsach przez caly dzien.
Wsrod Pan poslanek i Panow poslow zasiadali juz piosenakarze, aktorzy, uczestnicy show telewizyjnego, przestepcy skazani wyrokiem, gangsterzy, lobbysci, detektywi i bogacze. Nic dziwnego, ze obecnosc mniej lub bardziej wirtualnego bytu nie wplynela by znaczaco na prace Wysokie Izby. Kto wpadnie pierwszy na to aby np. naklonic cala obsade „M jak Milosc” do wstapienia do partii X aby zlowic glosy widzow? Ktora partia sie odwazy na wystawienie na „jedynki” list wyborczych reprezentacje Polski w pilce noznej jeslii ta awanasuje do Mistrzostw Europy (wdziecznosc fanow pilki nie bedzie miala granic wtedy)?
A moze po prostu wychodujmy sobie AI i zawalczym o prawna mozliwosc wykorzystania takiego tworu. Japonczycy maja swoje Idoru a my co? Mamy byc gorsi? Moze nie beda to tak ladne AI jak Kyoto Date ale coz – nawet cos na ksztalt Dody Elektrody (dla mnie ona juz jest tak sztuczna, ze w zasadzie nie zdziwie sie jak podczas ktoregos koncertu oblana woda zacznie iskrzyc) nie bedzie takie zle. W koncu zawsze mozemy zamienic ja na model robota Mandaryna (tylko ten nie umie spiewac) albo meska wersja Rubik (tylko w tym wypadku problemem moze okazac sie utrzymanie grzywki w odpowiednim stanie).
Co ciekawe – wszystkie partie (wlacznie z opozycyjnymi) odrzucaja dyskusje na temat sensownosci dofinansowania z budzetu panstwa dzialalosci. Wyglada na to, ze te swiete krowy, ktore juz raz sie dostaly na wymarzona laka ciezko bedzie je stamtad przegonic.
PS. Jak ilustrację wpisu użyłem zdjęcia z plakatu do filmu „Simone”. Film kiepski (Al Pacino chyba nie do konca wiedzial w czym gra) ale wazne, ze w temacie :)