Jak założyć internetowy bzdet

Artur Kurasiński
14 stycznia 2008
Ten artykuł przeczytasz w 3 minut

zarób miliony z Gazeta.pl jeśli tylko dobrze posłuchasz

Świat dziennikarski zwariował na punkcie Internetu. Po sukcesach Wiecie-Jakiego-Serwisu nawet osoby luźno związane z branżą zaczynają zaklinać rzeczywistość generując teorie dotyczące pięknego i prostego życia start-upów. Przez przypadek obejrzałem odcinek programu „Pierwszy milion” emitowanego na łamach Gazeta.pl będącego odpowiedzią na rynkowy głód wiedzy o tym jak stać się milionerem w działce nowych technologii…

W latach 90-tych w Polsce zdobyło ogromną popularność mądrość ludowa mówiąca, że „pierwszy milion trzeba ukraść”. To stwierdzenie (czy wręcz oskarżenie) jest wodą na młyn tych, którzy badając kulisy robienia biznesu w Polsce zakładają z góry, że każdy większy biznes musi bazować na jakimś przekręcie ZUSu, Skarbówki czy po prostu naiwnych obywateli.

Magiczny „pierwszy milion” miał się stawać przepustką do kolejnych gór dolarów i złota produkowanych już taśmowo – wszak pieniądz robi pieniądz jak głosi kolejne mądre powiedzenie więc dlaczego milioner nie może stać się miliarderem? Albo pierdyliarderem? Tym tropem najwyraźniej poszli twórcy „Pierwszego miliona„.

Wystarczy 10 tys. zł, dobry pomysł (choćby skopiowany z zagranicy) i realny biznesplan” głosi podpis zwiastujący program pt. „Pierwszy milion – Jak założyć internetowy biznes”. Kawa na ławę, prościej już nie można chyba. Gdyby twórcy Partype.pl nie pośpieszyli się ze sprzedażą swojego dzieła to być może dziś byliby milionerami. A wszystko dzięki darmowemu programowi w necie.

Domyślam się, że produkcja powstała w wyniku w(y)rzucenia kasy przez zacny podmiot jakim jest Bank ING Nationale Nederlanden. Domyślam się, że program ma mieć „walory edukacyjne” i być może nawet coś przekazać o biznesie. Jakąś prawdę absolutną i ponadczasową. Niestety po wygraniu się czołówki twórcy programu wogóle przestali udawać, że się na czymś znają i pozwolili błyszczeć zaproszonym gościom.

Dziennikarz prowadzący drętwo odczytuje „…google i youtube to nie tylko jedne z najpopularniejszych adresów internetowych ale także przedsiębiorstwa które przynoszą ogromne zyski. Podobnie polski pomysl, portal Nasza-Klasa zarabia już spore pieniądze. Czy wobec tego portal internetowy to prosta droga do miliona (miliona czego? użytkowników czy pieniędzy? I w jakiej walucie? W szeklach i rublach transferowych też się liczy?”)?

Potem pojawia sie specjalista Pan Jakub Połeć. Pan Połeć mówi, że dla większości e-commerce’owych biznesów nie potrzeba wydatków na marketing. Większość z podmiotów osiąga „ogromną rentowność” korzystając z marketingu szeptanego. Słyszycie te hałasy? W tym momencie tysiące osób zajmujących się SEO i SEM właśnie zaczynają się pakować i przenosić do Irlandii gdzie zostało coś jeszcze do wypozycjonowania.

Kolejny zapytany – Pan Robert Kamiński z „Komputer w firmie.pl” – idzie jeszcze dalej: trzeba mieć 10 tys.pln i…. już. Interes można rozkręcać. W kolejnych miesiącach nasz budżet będzie pochłaniany przez wydatki tylko na ludzi, bo jak twierdzi Pan Robert technologia jest tania. W dalszej części swojej wypowiedzi Pan Robert zdradza źródło pozyskania 10 tys. pln – mBank. Wystarczy pójść, otworzyć konto i dostaje sie upragnione 10 tys. pln na swój wielki biznes.

A ja sobie myślę, że w mBanku jak i w każdym innym banku nasz pomysł i takprzedstawiony biznes plan spotkałby się z taką odpowiedzią (boże, w ktorym oddziale taką panią można zobaczyć??)

Milczeniem należy zbyć plansze z „szacunkowymi” wyliczenia dot. kosztów: np. „Za utrzymanie miesięczne strony www – 1000 pln”. Gdyby to wiedział YouTube to pewnie nie sprzedawałby sie Google’owi tylko wziął pożyczkę w mBanku na hosting. Najmniej komicznie wypada Pan Marek Zuber (ekonomista), który radzi, żeby „wszystko robić z głową i zacząć od planowania i strategii”. Tutaj trudno się do czegoś przyczepić.

Po co produkować zatem program, który zawiera błędy merytoryczne wielkie jak miłość Tuska do narodu? Czy to jest odpowiedź twórców na postawione pytanie – jak zarobić pierwszy milion – produkując taśmowo gnioty?

Ciekaw jestem czy po obejrzeniu takiej audycji gdybym sie zglosił z biznesplanem do któregoś z oddziałów ING to dostałbym kasę na mój plan „portalu za 10 tys. pln”? I jeśli nie to czy mógłbym pozwać Agorę albo ING? Hę?

Sukcesy programów popularyzujących biznes w stylu „Firma” Młodkowskiego pokazały, że nie dość, że w ludziach siedzą przedsiębiorcy to jeszcze to, że naprawdę chcę się zakładać własne działalności i tworzyć nowe miejsca pracy.

Szkoda żeby takie programy „informacyjne” jak „Pierwszy milion” miału psuć dobre wrażenie i zniechęcać ludzi poprzez podawanie wątpliwej jakości informacji. Chciałbym wierzyć, że to jednostkowy wypadek przy pracy młodej ekipy.

Może zainteresują Cię również:



facebook linkedin twitter youtube instagram search-icon