Wiem, że wiele osób, firm konsultingowych i podmiotów ciszej lub głośniej powtarza takie twierdzenie od wielu lat. Niestety (dla bossów szklanego ekranu) perspektywa zmiecenia przez Internet i mobile tradycyjnej telewizji w modelu w jakim znanym jest bliższa, coraz bliższa…
Na takie rewelacyjne wnioski wpadłem po 2 miesięcznej abstynencji od odbiornika TV w domu. Brak telewizora okazał się być kompletnie mało istotnym elementem w życiu codziennym. Nie potrzebuję oglądać informacji wieczornych czy też TV24 w czasie dnia aby wiedzieć co się dzieje. Ba jeśli odczuwam potrzebę zobaczenia czegoś w postaci ruchomych obrazków – włączam tvn24.pl czy też inne portale stacji telewizyjnych.
Co więcej – poczytajcie co mówią ludzie, którzy byli u źródła czyli piastowali urząd prezesa Telewizji Polskiej. Wiesław Walendziak w wywiadzie dla Przekroju mówi o cyfryzacji telewizji:
„W 2012 roku, lecz pierwsze kroki to już przyszły rok. Dziś trzeba zaprojektować kształt tego rynku, jacy gracze będą na nim funkcjonowali i jakie będzie miejsce telewizji publicznej. Szefowie telewizji chcą mieć połowę rynku. A jakimi siłami, jak to zrobią, to w ogóle nie jest przedmiotem dyskusji. Telewizja publiczna może produkować sto więcej projektów komercyjnych i co z tego? Tylko szybciej sobie grób wykopie. Problem polega na tym, że tę połowę rynku trzeba wypełnić własną, oryginalną propozycją programową. A nie widzę tego wysiłku czy tej wyobraźni związanej z kosztami, z zapleczem producenckim, twórczym. Więc to jest znowu sen o potędze, ale sen gracza komercyjnego albo sen górników węgla kamiennego w XXI wieku.„
Oczywiście pan Walendziak mówi stricte pod kątem sytuacji w Polsce ale jak popatrzeć po rynkach ościennych to widać, że w mniejszych lub większym stopniu taka sytuacja spotykana jest powszechnie.
Co to oznacza? Większe formatowanie i tworzenie nowych sub i mini kanałów. Dlaczego? Bo to co w Internecie jest stało się żyłą złota dla małych i średnich graczy (tworzenie grup odbiorców i społeczności na bazie jasno zdefiniowanych i ściśle określonych tematów) zaczyna się przekładać na TV.
Szybki test. Pytanie: „jaki kanał przyjdzie Wam do głowy jeśli powiem – podróże, natura, przyroda?”. Założe się, że National Geographic Channel. Sport? EuroSport. Sporty ekstremalne? Extreme Sports Channel. Zaraz zaraz – przecież każda stacja telewizyjna (komercyjna i publiczna) ma w swojej ramówce informacje sportowe, naukowe czy przyrodnicze. Dlaczego pomimo ogromnego zasięgu w stosunku do stacji stacje „kanałowe” zarabiają na siebie? Bo przyciągają dokładnie sprecyzowaną grupę odbiorców za co „kanał” każe sobie płacić więcej.
Telewizja musi naginać się do gustów i upodobań odbiorców, którzy coraz chętniej korzystają z monitora na biurku i klawiatury niż ekranu telewizora. Chcą personalizowanych treści? Dajmy im! Tylko, że TV jako medium „zimne” nie jest w stanie wejść w taką interakcję jak Internet.
A telewizja bardzo by chciała położyć łapę na użytkownikach internetu – stąd nagminne cytowanie „wypowiedzi na forach” odwołania do tego „co mówią internauci” (najbrdziej debilne sformułowanie jakie słyszałem w ustach „analogowych” dziennikarzy – jak wiadomo opinie w Internecie są spolaryzowane więc aby udowodnić swoją tezę dziennikarz wybiera takie opinie, które potwierdzają jego tezę) oraz puszczania w pasku na dole zapisów czatów i inne bzdury.
Trend i rysę na pancerzu „największego z mediów” wyznaczył TiVo. To z pozoru mało seksy urządzenie (w działaniu przypomina magnetowid) pokazało kły kiedy okazało się, że dzięki softowi wgranu do tego małego pudełka można samemu tworzyć swoją ramówkę (i to na kilka miesięcy do przodu!) oraz uwaga, uwaga – pomijać reklamy. Reklamy, które cytując Walendziaka są bardzo ważne dla telewizji:
„To będzie wielki kryzys natury nie politycznej, ale czysto organizacyjnej. Telewizja zwali się pod własnym, zbyt rozległym ciężarem. Nie będzie w stanie robić rzeczy, które się wpisują w definicję misji, tylko będzie się musiała coraz bardziej ścigać z telewizjami komercyjnymi, żeby przetrwać na rynku. Tak wielki parowiec będzie potrzebował coraz więcej paliwa, czyli reklam. Tymczasem paliwo z rynku będzie można ściągnąć jedynie poprzez formaty komercyjne. A i tak na koniec kotłownia wybuchnie. I wtedy będzie inna dyskusja – o tym, jak ratować coś z tej masy upadłościowej. Być może to jest ostatni moment, żeby temu zaradzić.„
Przepis zatem jest prosty – chcesz walczyć z telewizją zabierz jej reklamę. A reklamy nie lubią oglądający (podobnie jak z reklamą w Internecie). Czas więc tworzyć takie kanały i produkty reklamowe, które współgrają z treścią – tutaj pojawił się cudowne pomysł na wrzucanie różnych produktów do treści i budowanie wokół nich fabuły (product placement). I na takiej formule telewizja się zatrzymała – nic więcej nie da się z tego rekliktu ubiegłego wieku wykrzesać. No może pseudo interaktywne konkursy z dzwonieniem do studia w czasie programu aby odpowiedzieć na super proste pytania.
Jak zatem będzie wyglądała telewizja za parę lat? Znikną odbiorniki telewizyjne zastąpione przez duże wielofunkcyjne (gry / komputer / tv) matryce. Zniknie program. Pamiętajmy, że to stacje telewizyjne kupują gwiazdy aby podbić sobie oglądalność. Tu stanie się to samo co w wypadku molochów fonograficznych – artyści dojdą do słusznego wniosku i będą chcieli pozbyć się „pośrednika” czyli wytwórnię, która zżera ich zyski i negocjując z pozycji siły ograbia ich. Po co Majewskiemu czy innemu Wojewódziemu stacja skoro ludzie znają jego twarz i jego nazwisko – i tę twarz i nazwisko sam zainteresowany może sprzedać. Sam. Bo będzie miał narzędzia pod ręką.
Przykład? Proszę bardzo. I proszę mi nie mówić, że Farrel jest mało znanym aktorem. YouTube pokazał, że może kreować gwiazdy na poczekaniu. Nie potrzeba tourne ani kosztownej promocji aby stać się bożyszczem i sprzedawać w milionach kopii swoje dzieła. A poza YouTubem są przecież inne serwisy również przebierające nogami aby mieć swoją gwiazdę.
Ktoś powie – a co z programem Lisa? Dlaczego nie pobił na głowę ratingów? Dlaczego nie stał się hitem? Ano program Pana Lisa został zrobiony na kolanie, w zasadzie przerzucony 1:1 z formatu telewizynego co spowodowało, że jako streaming w internecie nie wniosił nic nowego. Zresztą widać było, że decyzja o zaistnieniu w sieci spowodowana była ego Lisa wywalonego z Polastu niż przemyślaną strategią marktetingową. A to się mści – program robiony gdzieś „na korytarzu”, od czapy bez zaangażowania nawet wykorzystujący znaną „twarz” w Internecie nie będzie miał ogromnej rzeszy widzów.
Wracając do tematu przyszłości telewizji – mało odkrywczo powtórzę za innymi, że to będzie mix internetu / mobile i starej telewizji. Nie będzie stacji jako miejsc gdzie tworzone są treści ale duża ilość małych domów producenckich które produkować będą dużą ilość materiałów. Dominować będą wyszukiwarki i agregatory treści łączące chaotycznie rozsiane treści w ciąg logicznie poukładanych plików dający się otagować i uporządkować. Reklamy będą ale w innej postaci – jako elementy służące wyszukiwaniu i lepszemu informowaniu o produktach – SEO będzie panowało jeszcze bardziej.
Ramówka zniknie jako przeżytek poprzedniej epoki – kto będzie miał czas siadać przed odbiornikiem akurat w piątek o 13.00 skoro jest w pracy? Strumień kanałów będzie sterowany przez nas i dla nas. Mierzalność programów wzrośnie poprzez bardzo dokładne możliwości trackingowania widza (podobnie jak w przypadku reklamy internetowej).
Popularność danego serialu czy produkcji będzie mierzona globalnie – najlepsze show zamiast milionów widzów będą miały setki jak nie miliardy (do Chin i Indii zapewne rewolucja dotrze później ale dotrze) – jednocześnie ściągany w Polsce i w Niemczech program będzie miał inny dubbing, napisy i promowane (globalnie!) produkty i usługi. TV będzie chodziła za nami – mobilność pozwoli na docieranie z treściami zawsze, wszędzie i świetnie dopasowanymi (nasze komórki są z nami wszędzie – pod tym kątem są lepsze niż laptop).
Dość tych fantazji – wróćmy na ziemię na własne podwórko. Ciekaw jestem czy PO faktycznie uda się przegłosować tę ustawę ponieważ oznaczałoby to gwałtowny spadek przychodów TVP. Pożyjemy zobaczymy.
Good night, and good luck