Termin „cyfrowe wykluczenie” ma obrazować pewien proces w wyniku którego część z naszych rodaków nie może korzystać z dobrodziejstwa Internetu (czytaj słać foty na N-K i komcie na Pudelka) w związku z czym uważa się ich za gorszych. Jak w takim razie określić ludzi, którzy mają wszystko pod ręką mają kasę na wypasione komórki z szybkim internetem ale..
..No właśnie. Małe „ale”. Nie potrafią nazwać, ba nie potrafią odróżnić wyszukiwarki od przeglądarki. Yyyyy.. Gdzie takie dziwa można zobaczyć? W jednym z największych miast (Nowy Jork) w kraju (Stany Zjednoczone Ameryki) gdzie w Dolinie Krzemowej codziennie powstają cuda, która inne narody w pocie czoła kopiują.
Mi osobiście podobała się interpretacja „różnicy między przeglądarką a wyszukiwarką” jowialnego, dobrze odżywionego afro-amerykanina. Założę się o potrójnego whoopera, że na naszej polskiej ulicy 80% osób odpowiadać będzie tak samo..
Zatem proszę Państwa (Maćku?) kto się odważy przeprowadzić taką ankietę u nas w Warszawie? I czy chcemy znać jej efekt?