AK74 – Michale – co to jest „Getting Things Done” i kim jest dla Ciebie David Allen?
Michał Śliwiński: Getting Things Done to taka świetna metodyka do zarządzania czasem, która w krótkim okresie zaowocowała tym, że udało mi się „zorganizować” jak bardzo tego potrzebowałem… a w długim okresie zaowocowała stworzeniem przeze mnie aplikacji wspierającej tą metodykę i całego biznesu wokół tego systemu.
Pan David Allen to właśnie autor tej metodyki i dla mnie osobiście to bardzo fajny gość, który nie dość, że jest moim osobistym guru od produktywności to jeszcze dobrym znajomym, bo miałem to szczęście go kilka razy spotkać i bliżej poznać.
David dzięki pozbieraniu kliku bardzo logicznych i sensownych metod zwiększających produktywność i „zapakowaniu ich” w jedną spójną metodykę „Getting Things Done”, znaną w skrócie jako GTD, pomógł ogarnąć się milionom na całym świecie. W tym i mi. Dlatego jestem mu za to bardzo wdzięczny.
AK74 – Obiecujesz, że jak kupię Twój soft to dzięki jego stosowaniu (i zasad GTD) moje życie będzie lepsze? Zarobię więcej pieniędzy, kobiet będą mnie wielbiły (bardziej)?
MŚ – Od obiecywania to są raczej politycy, im to pozostawię bo im to też najlepiej wychodzi. Szczególnie w tym tygodniu :-)
Mogę Ci jedynie powiedzieć to, że na pewno zaczniesz patrzeć na sprawy „przychodzące” do Ciebie w inny sposób i bardzo możliwe, że faktycznie Twoje życie będzie lepsze, bo „głowa” będzie lżejsza (nie będzie myślała o tylu rzeczach na raz).
Co do pieniędzy i kobiet, to sprawa bardzo indywidualna. Ja na pewno dzięki GTD i używaniu mojego narzędzia mam większe powodzenie u moich kobiet. Szczególnie u tej mojej półtora-rocznej, bo dzięki byciu „bardziej zorganizowanym” mam dla niej więcej czasu i mogę z nią się dłużej bawić.
AK74 – Po obejrzeniu kilku filmów doszedłem do wniosku, że GTD jest dla ludzi cierpiących na nerwicę natręctw – kładzenie przedmiotów w te same miejsca, nawyki, ciągłe pilnowanie się, sprawdzanie…
MŚ – Owszem, jestem osobą trochę nerwową, ale z tą nerwicą to bym nie przesadzał :-)
Nawyki to jest coś, to towarzyszy nam w życiu czy tego chcemy czy nie i czy używamy GTD czy nie. Nabieramy tych dobrych jak i tych złych nawyków, więc chodzi o to, aby te kiepskie eliminować i uczyć się tych konstruktywnych.
Dzięki temu, że wiem, gdzie lądują moje dokumenty, moje sprawy, gdzie zapisuję moje notatki, itd. mam spokojną głowę, bo wiem, że to jest w moim „systemie”. Więc jestem wyluzowany.
Najbardziej mnie denerwuje sama natura ludzka, bo czasami mój umysł płata mi figla i myśli sobie: „to jest proste, to zapamiętam, nie ma co tego zapisywać”… i potem jak potrzebuję tą informację, to nie mam bladego pojęcia co to było… i jestem zły, że tego nie zapisałem i sam dałem się sobie wykiwać.
Najtrudniejszym nawykiem jest „cotygodniowy przegląd” – czyli umówienie spotkania „samemu ze sobą” raz w tygodniu, aby przejżeć co jest do zrobienia, co zrobiłem i jakie mam cele na kolejny tydzień. Jako, że wiele osób w tym momencie odpada (ze mną włącznie), to przyjmuję zasadę mniej restrykcyjną, czyli że: „przegląd cotygodniowy powinien być zrobiony przynajmniej raz w miesiącu” :-)
AK74 – GTD wydaje się świetnym produktem dla Amerykanów – obiecuje szybką poprawę, kupujesz rozwiązanie problemów, jesteś „trendy” – czy dlatego zdecydowałeś się na wejście ze swoim oprogramowaniem do US zamiast do Europy?
MŚ – Kiedyś też myślałem, że Amerykanie są głupi, bo wszystko muszą mieć napisane jak do 6-letniego chłopca… ale z wiekiem zauważyłem, że za często u nas (w Polsce i generalnie w Europie) instrukcje są pisane jak do „kolegi z branży” i wiele razy używając lub ucząc się czegoś, przeklinałem osobę, która zakłada, że ja już to przecież wszystko wiem…. Dlatego zacząłem myśleć, że Amerykanie może wcale nie są aż tak głupi…. :-)
Jednak nie to było powodem uruchomienia Nozbe po angielsku i na rynek amerykański. Powodem był David Allen i jego książka i cała społeczność blogów, które powstały wokół GTD. Po prostu w Polsce czy w ogóle poza USA, prawie nikt nie zna GTD ani David Allena!
Gdybym przyjął myślenie jak większość startupów w Polsce, czyli: „uruchomię tutaj, jak się sprawdzi, to ruszę na świat”, to dzisiaj o Nozbe byśmy nie gadali, bo nie byłoby o czym.
Po prostu w tamtym czasie sam byłem bardzo aktywny na blogach i forach o GTD i właśnie widząc rosnące zapotrzebowanie na porządny soft do GTD i myśląc, że przecież sam mam coś takiego, napisanego na moje własne potrzeby, może warto by było to pokazać światu?
Dlatego któregoś razu jak już moja aplikacja wyglądała jako-tako i do tego miała już pierwsze elementy tego fajnego Web2.0-ego Ajaxa, oznajmiłem kolegom na blogach GTD, że mam taką appkę i chętnie liczę na ich feedback.
Skończyło się tym, że po tygodniu Nozbe był opisywany na większości tych blogów, poczynając od ZDNetu i Lifehacker’ze, na pierwszej stronie Delicious kończąc.
AK74 – Co wyróźnia Twoje oprogramowanie od konkurencji? Bo czytam pochwalne maile na stronie Nozbe.com i jestem pod wrażeniem – klienci kochają Twój soft. Jak to się robi?
MŚ – To jest chyba zbiór wielu czynników. Poczynając od tego, że staram się, aby moja aplikacja była prosta w obsłudze i celowo opieram ją głównie o trzy elementy GTD: Projekty, Konteksty i Następne Akcje. Dzięki temu ludzie szybko zaczynają z tego korzystać.
Słucham 37signals i pilnuję, aby dodawać te funkcje, które są faktycznie potrzebne i celowo unikam spraw komplikujących system. Często przez to tracę klientów, ale dobro ogółu moich użytkowników jest ważniejsze od zadowolenia kilku jednostek.
Poza tym kocham to robić i sam testuję na sobie każdą nową funkcję i myślę, że to widać trochę w samej aplikacji. Uważam, że jak ktoś kocha to co robi i do tego wykonuje to z pasją, to taka postawa się udziela innym. Może dlatego moi użytkownicy kochają moją aplikację :-)
Do tego nie tylko sprzedaję appkę. Razem z Maćkiem „Mediafunem” Budzichem składamy darmowy „Productive Magazine” – PDF z artykułami o produktywności najsłynniejszych blogerów na świecie.
Sam wygłupiam się przed kamerą na Youtube i wrzucam raz na jakiś czas video z tipsami i trickami o produktywności. Żyję tym i mam nadzieję, że przyczyniam się do tego, iż trochę osób daje radę „się lepiej zorganizować”. :-)
Konkurencja jest ogromna w moim sektorze – co rusz powstaje nowa aplikacja, próbująca zrewolucjonizować rynek, ale często takie próby kończą się tak samo szybkim startem jak i końcem. Konsekwencja, misja i ciągły rozwój zapewniają mi nie słabnącą rzeszę klientów i o to się codziennie staram.
AK74 – Pogadajmy o kasie. Można utrzymać siebie i swoją rodzinę z napisania jednego oprogramowania? Ilu masz klientów, ile kosztuje Twój produkt, jakie masz dochody i o ile wzrastają rocznie?
MŚ – Pewnie, że można. Nie tylko utrzymać rodzinę, ale do tego móc wypłacać sobie porządną pensję i utrzymać firmę. Wszystko to robiąc to, co się lubi i w takim wymiarze czasu, jaki się chce.
Mam wprawdzie mały zespół (asystentkę Delfinę i programistę Tomka), ale jesteśmy bardzo zgrani i efektywni. Teraz jestem właśnie w trakcie zatrudniania kolejnego programisty do zespołu. Już nie dajemy radę z tym nawałem pracy.
Plusem jest to, że pracujemy na odległość, każdy z domu, więc koszty operacyjne też są niskie, a produktywność spora.
Najwięcej inwestuję w rozwój firmy (często robimy coś przy pomocy zewnętrznych firm – outsourcing – dlatego nasz zespół może być mały) oraz w marketing. Biurem dla mnie jest moje mieszkanie. Mam do pracy dedykowany pokój.
Moja appka kosztuje 9.95 EUR (z Vatem) miesięcznie. W Polsce startujemy z ceną 19.95 PLN miesięcznie lub 179.95 PLN rocznie dla jednej osoby lub 49.95 PLN miesięcznie (449.95 rocznie) dla zespołu do 5 osób.
Moim targetem są głównie zapracowani ludzie biznesu i małe oraz średnie firmy, jak i zespoły w większych firmach. Dlatego myślę, że cena dwóch kaw w Coffee Heaven miesięcznie nie jest bardzo wygórowana, biorąc pod uwagę wzrost produktywności i wymierne korzyści z uzyskanego czasu. Czas to w końcu pieniądz.
Ilość użytkowników (mam konta darmowe i płatne) nie jest może oszałamiająca, bo to około 60 tysięcy, ale są to ludzie, którzy albo płacą, albo płacili, albo potencjalnie gotowi są płacić, a nie poszukiwacze kolejnej darmowej appki.
Od samego początku działalności notujemy regularne wzrosty. Oczywiście często miesiące układają się w sinusoidy, ale rok rocznie zwiększamy konkretnie dochód. Biorąc pod uwagę, że ponad 60% moich klientów to amerykanie i że w roku 2009 przeżyli oni największy kryzys w historii, fakt, że nasze dochody nie tylko nie spadły, ale wzrosły o ponad 30%, jest niezłym wyczynem. W tym roku będzie już znacznie lepiej.
AK74 -Nozbe.com ma wersję na iPhone’a iPada – czy „apple fanboys” dają Ci zarobić? Jak się sprzedają Twoje aplikacje w AppStore?
MŚ – Generalnie jest nieźle. Aplikacje na iPhone’a i iPad’a to po prostu punkt obowiązkowy dla takiego systemu jak Nozbe. Ludzie muszą mieć dostęp do swoich zadań i spraw także poza biurem.
Jako, że obecnie w Appstore jest bardzo tłoczno, sama appka na iPhone’a nie przynosi takich kokosów, ale powoduje, że potencjalny klient, widząc, że ma do czynienia z dobrą appką webową, synchronizującą się „przez chmurę” z appką na iPhone’a czy iPad’a, decyduje się na zakup abonamentu u mnie, a nie u konkurencji.
Najnowsza appka na iPada (obie wykonała firma Macoscope, znana z Maktury na Maca) się bardzo dobrze sprzedaje i daje dodatkowy efekt „hype” czy „buzz”…. więc jest dobrze. Odpaliliśmy w zeszłym tygodniu i już w wielu miejscach było o tym głośno.
Teraz skupiamy się na wersji offline Nozbe (będzie działała w HTML5) i w edycji na Androida, Blackberry i inne tego typu telefony. W końcu iPhone to nie 100% rynku :-) Szczególnie nie w Polsce.
AK74 – Masz płacących użytkowników spoza Polski – czemu chcesz próbować sprzedawać Nozbe.com w naszym kraju? Nie szkoda Ci czasu i nakładów?
MŚ – Zabrzmi to może bardzo pompatycznie, ale co tam: „mam misję” :-)
Artur, ja to robię, bo to lubię robić. Nie zamierzam brać kasy z funduszu Venture Capital czy (o chroń mnie!) POIG. Nie zamierzam wejść na giełdę lub sprzedać firmę i wyjechać na Seszele. Ja rozwijam biznes, dzięki któremu sam się uczę i sam staję się „lepszym człowiekiem” i chciałbym, aby także Europejczycy byli bardziej zorganizowani dzięki mojej aplikacji i moim „dobrym radom”.
Jednocześnie uruchamiamy aplikację po Polsku, po Hiszpańsku i po Holendersku. Za miesiąc po Niemiecku i Francusku. Potem czas będzie na Skandynawię i inne kraje. Sam jestem ciekaw jak to wyjdzie.
Czy z tego będzie biznes? Czy w Europie będą kupować? Trudno powiedzieć. Dalej cisnę sprzedaż w USA i dalej będę tam się rozwijał, ale mogę pozwolić sobie na rozwijanie Nozbe w różnych krajach, poznawaniu nowych ludzi i nawiązywaniu ciekawych kontaktów oraz kontynuowaniu misji produktywności w Europie i innych nie-anglojęzycznych krajach.
Mieszkałem w swoim życiu już na stałe i w Niemczech i w Hiszpanii i w Belgii, więc czuję się Europejczykiem i bardzo lubię poznawać nowe języki i nowe kultury. Dzięki Nozbe będę mógł to robić jeszcze bardziej i przy okazji może nawet zarobię trochę pieniędzy. A nawet jeśli będą to „grosze” w stosunku do tego co zarabiam w USA, będzie to na pewno świetne doświadczenie.
AK74 – Czy będziesz tworzył jakieś inne narzędzia oparte o zarządzanie czasem albo produktywność bazując na pozyskanych użytkownikach?
MŚ – Tak, właśnie kończymy aplikację komplementarną do Nozbe, która powinna spodobać się dużo szerszemu gronu użytkowników. Także tych, którzy nie znają GTD. Za kilka tygodni zaczną się zapisy do „private beta” i wtedy dam znać co to jest i dlaczego to zrobiliśmy.
Bardzo jestem podekscytowany tą aplikacją i nie mogę się doczekać, kiedy ją pokarzemy światu. W pierwszej wersji będzie także po angielsku, ale planujemy znacznie szybciej zrobić lokalne wersje językowe, niż tak jak to było w Nozbe, dopiero po 3 latach.