AK74 – Od kiedy zacząłeś współorganizować Aulę stałeś się osobą, która zaczęła być kojarzona ze środowiskiem startupów i tych dziwnych ludzi co w garażu budują swoje wirtualne imperia. Wyrosłeś ze sceny graffiti, przez wiele lat prowadziłeś własną firmę reklamową. Skąd nagle zainteresowanie nowymi technologiami?
Igor Dzierżanowski – Raczej jest tak, że to start-upowcy kojarzą mnie z Aulą i to wszystko. Poza naszym małym środowiskiem nikogo to nie interesuje. Skąd zainteresowanie? W 2007 roku sprzedałem swoje dwie firmy i musiałem znaleźć coś do roboty na dwuletnie wakacje :)
Internet jest awangardą komunikacji, a start-upy są awangardą Internetu. Fajnie być na czele fali rzeczywistości. Z tej perspektywy tzw. „normalna” praca – robienie powtarzalnych czynności, które zapewniają przetrwanie wydaje się nudne. W naszej branży każdego dnia mogą pojawiać się zaskakujące nowości, a jestem pewien, że nasza przyszłość od tego zależy.
Wierzę w wizję Gibsona, którą zawarł w „Neuromancerze”. Niestety pewnie nie dożyję powstania konstruktów.
AK74 – Z Twoich wystąpień aulowych można Cię było zapamiętać jako czołowego krytyka PARP i sposobów rozliczania POIG 8.1. Naprawdę jest aż tak źle, czy koloryzowałeś żeby lepiej wypaść przed salą pełną osób?
ID – Intencją moich wystąpień związanych z Działaniem 8.1 nie miała być krytyka – wręcz przeciwnie – byłem zdecydowanym zwolennikiem Działania 8.1. Wskazywanie niedoskonałości w realizacji programu i obciążeń biurokracji było próbą pomocy PARP w poprawieniu projektu, uświadomienia jego twórcom, że wiele czynności jest po prostu niepotrzebnych lub absurdalnych. Zresztą razem z pracownikami PARP organizowaliśmy wspólne wystąpienia.
Niestety urzędnicy zbyt często traktują wskazanie błędów w ich pracy, jak obrazę majestatu, a nie poradę, za którą nie muszą płacić. Poza tym, jak pokazał czas, faktyczne zadanie – zwiększenie innowacyjności gospodarki przerosło możliwości agencji. Dlatego skupiła się na swoim prawdziwym interesie – wypracowaniu wskaźników i żeby w papierach się zgadzało. Ciężar działania nastawiony jest na zrobienie dobrze urzędnikom, a innowacja nie jest istotna.
Realny koszt obsługi dofinansowania projektu może sięgać w zależności od jego specyfiki aż 5 %, czasem więcej. To bardzo dużo. W ostatnich miesiącach mimo szumu dookoła zmian w Działaniu 8.1, nie jest lepiej. Wykonywane ruchy wydają się pozorne. Myślę, żę główna przyczyna to brak kompetencji, zupełnie zresztą zrozumiały, bo dlaczego urzędnicy mieliby znać się na przedsiębiorczości? Do tego innowacyjnej.
Prześledziłem kiedyś wszystkie kolejne akty prawne, dotyczące jakiegoś problemu związanego z 8.1 – od regulaminów szczegółowych, do dyrektyw unijnych. Zdumiało mnie, że przytłaczająca większość bzdurnych wymogów pojawiała się w kolejnych aktach niższego rzędu, co więcej czasami sprzecznych z tymi wyżej! Obraz był taki, jakby każdy kolejny urzędnik piszący swoją część chciał wykazać się kreatywną gorliwością i pokazać, że ciężko pracuje, dodając kolejne wymogi.
Mimo panującej mediokracji i „nowego wspaniałego świata”, w jakim żyjemy, czuję przez skórę, że jest z tym naprawdę źle.
AK74 – Kiedyś wydawałeś „Brain Damage” czyli pismo dla „graficiarzy” sprzedawane na całym świecie. Rynek „papierowy” obecnie zmienił się nie do poznania. Gdybyś teraz dostał propozycję wydawania pisma co byś odpowiedział?
ID – Że jestem zajęty. A potem zapytałbym, jaki jest budżet ;) Interesowałby mnie tylko bardzo konkretny rodzaj pisma – twórczość na pograniczu undergroundu i mainstreamu, do tego wyłącznie w kontekście globalnym. Mniejszy wycinek byłby nudny.
AK74 – A jednak ciągnie wilka do lasu. „Proseed” to magazyn dla startupowców, ludzi z branży nowych technologii oraz dla VC. Nie ma na rynku takich wydawnictw? Czy uważasz, że zrobisz to lepiej niż inni?
ID – W Polsce podobnej formuły nie widziałem, trudno więc to porównać. Nasi koledzy, którzy piszą do MamBiznes.pl i podobnych inicjatyw opowiadających o start-upach nie dotykają prawdziwych, codziennych doświadczeń przedsiębiorcy.
Wszystko opisane jest z pozycji obserwatora, nie porusza sedna napotykanych problemów. Do Proseed piszą wyłącznie praktycy, o praktyce. Są mniej lub bardziej zahartowani w bojach, ale wiedzą, o czym piszą. Ten punkt widzenia czyni Proseed wyjątkowym, o czym można się przekonać ściągając już trzeci numer.
AK74 – „Proseed” jest dystrybuowany za darmo. Podaję swój email, klikam i bach! Mam swój egzemplarz. To na czym zarabiacie? Po prostu na reklamie?
ID – Możliwych modeli biznesowych mamy w tej chwili kilkanaście. Będziemy je testować po kolei. Jeszcze nie zarabiamy, bo wydaliśmy dopiero trzy numery. Budowanie wiarygodności i zasięgu pewnie chwilę potrwa, nie wiadomo, czy w ogóle się uda. Rynek oceniłem intuicyjnie, na podstawie doświadczeń – zobaczymy, czy właściwie.
AK74 – Na razie tematów nie brakuje, strzelacie dużymi nazwiskami i macie fajne postacie. Co będzie za 12 miesięcy? Czy nie boisz się, że zabraknie nośnych historii bo polski rynek jest mały, płytki i młody?
ID – Celem Proseeda nie jest służenie rozrywce, tylko pomoc w tworzeniu przewagi konkurencyjnej i budowaniu wartości firmy. Nie chodzi o opowiadanie zabawnych historyjek, tylko kreowanie ducha przedsiębiorczości. Pokazywanie, że praca dla siebie jest satysfakcjonującym doświadczeniem kształtującym siłę charakteru, rozwijającym osobowość i dostrajającym drogowskaz moralny.
Doświadczony przedsiębiorca nie pozwoli złapać się na marketingową ściemę czy korporacyjny bełkot. Trzeźwość oceny, szczerość z samym sobą i umiejętność konfrontacji z faktami są, moim zdaniem, najcenniejsze w prowadzeniu własnego interesu. Zarobione miliony weryfikują skuteczność, ale pieniądze to nie jest jedyna motywacja.
Ilu przedsiębiorców, tyle tematów. Nie zabraknie ich. Zresztą kto powiedział, że ograniczymy się do Polski?
AK74 – Ile kosztuje miesięcznie wydanie takiego magazynu? Widzę wpisanych sporą grupę osób do stopki redakcyjnej, macie też profesjonalne zdjęcia i skład. Zyski z reklamy pokrywają ten biznes czy musisz dokładać coś z własnej kieszeni?
ID – Jest za wcześnie, żeby dobrze to ocenić. Plan zakłada zyski, a materia stawia opór. Głównie urzędnicza niestety – przez głupotę referendarza w KRS i przez „jedno okienko” (w sumie 3 miesiące rejestracji!!!) na dzień dobry ponieśliśmy realne straty. Cały projekt kosztuje więcej niż bym chciał, więc pracujemy nad tym.
AK74 – Części osób „Proseed” kojarzy się jako magazyn „aulowy” bo powstał w kręgu osób, które Aulę Polską budują i część z tych osób aktywnie się w nim udziela. Jak to skomentujesz?
ID – Warto bywać na Auli i podobnych eventach. Dzięki temu przez trzy lata poznałem krąg osób, od których mogłem się uczyć, a które później zgodziły się uczestniczyć w tworzeniu Proseeda. Co znamienne dla aulowego klimatu, nikt nawet nie zapytał o wynagrodzenie, a informacja, że zapłacimy za teksty była dla wszystkich zaskoczeniem. I chociaż zaczęliśmy po garażowemu, bez budżetu, to w ciągu najbliższego miesiąca planuję pierwsze wypłaty.
Taka koncepcja pisma dla środowiska pojawiała się wśród bywalców Auli od jakiegoś czasu. Jednak nikt nie odważył się uruchomić nowego tytułu, nikt nie miał chyba na niego pomysłu. Pierwszy numer Proseed był zaskoczeniem – kilka osób z Aula Teamu poczuło się pominiętych, bo uznałem, że utrzymanie sekretu w nowym gospodarczym przedsięwzięciu jest niezbędne dla utrzymania przewagi konkurencyjnej.
Wydawcą magazynu został Marcin Zaremba, ogarniający Aulę w sezonie 2009/2010. Przez cały sezon Marcin skutecznie przekuwał moje wizje na aulową rzeczywistość, dlatego postanowiliśmy spróbować zrobić razem projekt „for profit”. Stąd tak silna emanacja Auli w magazynie. Proseed to dziecko kuluarów.
AK74 – Chcesz być takim malowanym redaktorem naczelnym co strzela wstępniaka i ma w nosie co zrobią inne osoby, byle magazyn się ukazał czy siedzisz nocami, zawalasz życie prywatne i kłócisz się o literówki i kadrowanie zdjęć?
ID – Teraz „siedzę nocami”, bo zadajesz dużo pytań :). Chciałbym stworzyć taki team, żebym mógł z czystym sumieniem tylko strzelić wstępniak i mieć pewność, że reszta działa. Ale i tak na wszelki wypadek sprawdzę.
Skonstruowanie pisma tak, żeby było wyważone, teksty spójne, powiązane, a dodatkowo tchnące pożądanym komunikatem to ciężka praca i prawdziwa sztuka walki z rzeczywistością. Ciągle się tego uczymy i chyba nie ma końca tej nauki. Moim wzorem w prowadzeniu wydawnictwa jest Jonah Jameson, naczelny Daily Bugle ze Spidermana.
AK74 – Jest szansa na to żeby „Proseed” miał swoją wersję angielską? Jesteście magazynem wirtualnym, nie musicie oszczędzać stron w druku. Czy może koszta tłumaczeń by zabiły rentowność magazynu?
ID – Właśnie przygotowujemy się do wydania wersji angielskiej – będzie się nieco różnić od polskiej, bo zagraniczni czytelnicy będą szukać innych treści. Co z tego wyjdzie – zobaczymy.
AK74 – Plany, plany. Co chcesz osiągnąć za rok, dwa lata? Chcesz mieć własny gabinet, zespół 100 osób i być rozpoznawanym na rynku jak Wprost czy Przekrój, czy zadowolisz się po prostu rentownością i poczuciem dobrze spełnionego obowiązku?
ID – Chyba nie ma aż tak dalekosiężnych planów. Na początek chciałbym stworzyć kompetentny, stabilny, dobrze opłacony zespół, który żyje tym, co robi. Jednocześnie będę dążył do osiągnięcia zdrowego poziomu rentowności i zaufania autorów, partnerów i czytelników. Potem zobaczymy. Proseed to mój wentyl bezpieczeństwa warunkujący zachowanie higieny psychicznej, a jednocześnie hobby i eksperyment.
Zawsze chciałem mieć i rybkę i akwarium, nie być zmuszonym do wyborów. Proseed to projekt, który być może mi to da – mogę jednocześnie uczyć się od lepszych i dzielić wiedzą z mniej doświadczonymi, świetnie się bawić i dostawać za to wynagrodzenie, działać lokalnie i globalnie, poświęcać mu tyle czasu ile chcę i oczywiście bezwstydnie się lansować. I last but not least – prowadzenie medium – bloga, magazynu czy videobloga, to świetna furtka do poznawania nowych ludzi – o czym sam wiesz najlepiej. Ludzie są wiecznie inspirującym motywatorem.
PS. Najnowszy numer Proseed możecie przeczytać (za darmo!) po kliknięciu w ten link