Bartek Pucek wyłuskał i podrzucił bardzo fajny artykuł, który trafnie i rzeczowo podsumowuje to o czym myślałem parę dni temu. Neal Gabler próbuje uchwycić różnicę w tym co się działo w nauce, kulturze czy sztuce parędziesiąt lat temu a obecnie…
W największym skrócie: onegdaj było lepiej ponieważ zamiast chłonąć informację potrafiliśmy formułować własne tezy, przekuwać je w idee i to zmieniało świat. Na chwilę obecną poruszamy się w olbrzymim świecie informacji, która oplata nas, topi, daję ułudę kontrolowania oraz zrozumienia świata. Proste informacje tworzą papkę, którą przeżuwamy sądząc, że nasączyliśmy nasz mózg wiedzą.
Pomyślmy przez chwilę – możemy zapisać się na wideo kurs sztucznej inteligencji (znowu dziękuję Bartkowi) ale zapewne większość osób będzie śledziło „ćwierknięcia” Justina Biebera. Możemy nawigować w oceanie wiedzy, książek, dorobku naukowego ale wybieramy bierną rozrywkę z elementami interakcji. Możemy po raz pierwszy w historii ludzkości komunikować z dowolnymi osobami ale wybieramy serwisy społecznościowe i oglądamy profile marek FCMG.
Oczywiście można skwitować takie wynurzenia w stylu „to już było”. I tak i nie. W obecnym momencie prawie 40% Amerykanów wierzy w kreacjonizm. Kilkaset milionów osób wierzy, że świat został stworzony przez Boga a „ziemia, podstawowe rodzaje żywych organizmów i człowiek stworzeni zostali w ciągu sześciu 24-godzinnych dni.”. Nie dam sobie uciąć ręki czy to jest wpływ „złego internetu” (rozsądek podpowiada mi, że na pewno nie) ale raczej faktu, że bardziej „wierzymy” niż „myślimy”.
„It is no secret, especially here in America, that we live in a post-Enlightenment age in which rationality, science, evidence, logical argument and debate have lost the battle in many sectors, and perhaps even in society generally, to superstition, faith, opinion and orthodoxy. While we continue to make giant technological advances, we may be the first generation to have turned back the epochal clock — to have gone backward intellectually from advanced modes of thinking into old modes of belief. But post-Enlightenment and post-idea, while related, are not exactly the same.”
Dlaczego taką kwestię poruszam i uważam za ważną żeby się nią dzielić? Wszystko wskazuje na to, że w bliskiej przyszłości „postęp” wywoła jeszcze większe reperkusje – tu faktycznie skłonny jestem przychylić się do tezy, że „internet ogłupia„. Konsekwencje dla „braży”? Zmiana sposobów konsumpcji mediów (tak, tak – mogą się a nawet muszą zmienić), wykształcenie innego rodzaju odbiorców (klientów?) nastawionych na specyficzne treści.
Jeśli prorokowane zmiany będą nadal szły w takim kierunku o którym pisze Neal Gabler to kiedy wyłączą nam światło nie tylko nie będziemy widzieli jak naprawić korki (nie wbijemy sie na YT i nie odpalimy filmu z samouczkiem) ale (a może przede wszystkim) nie będzie nam się chciało budować (tak dla sportu i intelektualnej podniety) teorii, słuchać wzajemnej krytyki i po prostu samodzielnie raz na pewien czas pomyśleć.
Cóż – może to i lepiej? Jak na razie to myślenia nie wyszło (ludzkości) na dobre…