MyGuidie: Dobry zespół wierzący w siebie i swój pomysł może zdziałać cuda.

Artur Kurasiński
16 grudnia 2011
Ten artykuł przeczytasz w 10 minut


AK74 – Powiem szczerze, że nie do końca wierzyłem, że Wam się uda na HackFwd :) Bardzo jednak cieszę się, że Wasz projekt MyGuidie nie tyle co został dostrzeżony co po prostu wygrał cały Pitch Berlin! Już dotarło to do Was?:)

Ola Sitarska: My też nie wierzyłyśmy, chyba tylko Kasia była przekonana, że wygramy i dopingowała nas do samego końca. Siedziałam z Pauliną na końcu sali w Berlinie, kiedy na scenie ogłosili “runner upa”, czyli drugie miejsce.

Powiedziałam jej, że kurcze, miałam nadzieję być chociaż tym runner upem :) A chwilę później ogłoszono naszą wygraną. Jechałyśmy tam z jednym celem: spotkać się z HackFwd i rozpocząć rozmowy na temat potencjalnej inwestycji.

Wróciłyśmy z czymś dużo więcej, a oficjalne zaproszenie do rozmów odebrałyśmy razem z nagrodą na scenie :) Myślę, że emocje już opadły, po odespaniu całej wyprawy i tygodnia ją poprzedzającego. Od poniedziałku rozmawiamy z HackFwd na temat przyszłej współpracy.

AK74 – Dobra ale zacznijmy od początku – MyGuidie to…

Paulina Wardęga
: platforma ciekawych ofert spędzania czasu, dodawanych przez lokalnych pasjonatów, którzy chcą zarobić na swoim hobby. Celujemy w turystów, którzy są zainteresowani alternatywnym poznawaniem zwiedzanych miejsc, jak i w miejscowych którzy szukają inspiracji do wyjścia z domu.

W Londynie możesz wybrać się na tour po siedzibach startupów, w Warszawie nauczysz się grać w pokera, a w Krakowie postrzelasz z łuku. Dla każdego coś miłego :)

AK74 – I dlaczego uważacie, że usługa wymyślona w Polsce przez dwie sympatyczne ale młode dziewczyny ma szansę podbić świat? Może Berlin to był przypadek? Jak chcecie komunikować MyGuidie w Europie, Ameryce, Azji?

Ola: Arturze, ale dlaczego to, że jesteśmy z Polski, powinno nas przed czymś stopować? Berlin nie jest przypadkiem – my naprawdę ciężko zapieprzałyśmy przez ostatnie pół roku, żeby po seriach porażek pokazać super przemyślany produkt, znaleźć szybko “market fit”, co doprowadzi nas do znalezienia inwestora. To, czy byłby to konkurs czy tradycyjna ścieżka nie miało żadnego znaczenia. Tak po prostu było szybciej.

Jeśli chodzi o nasz rozwój to w przyszłym roku skoncentrujemy się tylko na Europie, bo ponad połowa ruchu turystycznego na świecie odbywa się właśnie tutaj, każdego roku przyjeżdża tu prawie pół miliarda osób.

Chcemy wykorzystać to, że znamy Europę i jej kulturę oraz ten rynek i skupić się teraz tylko na tym. Większość naszej konkurencji jest w Stanach Zjednoczonych, dlatego czujemy, że jest to nasza przewaga – Amerykanie nie są świadomi potencjału Europy.

AK74 – Olu pamiętam Cię z finału pierwszej edycji StartupSchool – o mało co nie zemdlałaś na scenie ze stresu :) Teraz pojechałaś na międzynarodowy konkurs, stanęłaś na scenie przed
kompletnie obcymi osobami…i przekonałaś ich, że to właśnie Wasz projekt jest najlepszy. Co się stało w czasie tych 4 lat?

Ola: Wiesz, że podczas tego pitcha w Berlinie czułam się podobnie jak na pierwszej prezentacji w Warszawie? Mentalnie jestem teraz 100 lat świetlnych dalej niż byłam 4 lata temu, gdy praktycznie zaczynałam w branży, ale stres nadal jest taki sam.

To wynika z tego, że maksymalnie angażujemy się w to, co robimy i z racji tego, że jesteśmy 3 kobietami, próbujemy wszystko doprowadzić do perfekcji, co jest przecież niemożliwe. W Berlinie pomogła nam wiara w to, że po tym pół roku pracy bardzo dużo się nauczyłyśmy, że naprawdę znamy swój produkt, że jest przemyślany i po prostu dobry.

AK74 – Dziewczyny powiedzcie jak się przygotowuje do takiego wydarzenia. Guglowałyście jurorów, szukałyście informacji u zaprzyjaźnionych mentorów czy pojechałyście i postawiłyście na spontaniczność?

Ola: Zdecydowanie! Tydzień wcześniej udało mi się spotkać z Davidem Bizerem na Startup Weekendzie w Warszawie, nawet z Zuzą Stańską zaserwowałyśmy mu przejażdżkę moim seicento po Warszawie – dzięki temu już wcześniej wiedział, że jedziemy do Berlina, miał okazję nas poznać i dowiedzieć się o nas więcej.

W międzyczasie rozmawiałam z Borysem Musielakiem z Filmastera i Krzyśkiem Kowalczykiem, dzięki czemu dowiedziałam się co jest ważne dla HackFwdu, na co zwracają uwagę i co wypada podkreślić.

Prezentację zaczęłyśmy robić na dwa tygodnie przed wyjazdem i poprawiałyśmy ją do ostatniej chwili. Moim zdaniem recepta jest jedna: trzeba bardzo dobrze znać ludzi, przed którymi będziemy się prezentować oraz swój produkt – konkurencję, rynek, zalety, ryzyko. I mieć szczegółowy plan na najbliższe 10 lat. Easy :)

AK74 – Ale nie pojechałybyście do Berlina gdyby nie fakt, że postanowiłyście dużo zmienić w MyGuidie. Co dokładnie zostało zmienione i dlaczego? Czym się kierowałyście (badania, wyczucie)?

Ola: Po czterech miesiącach prac, kiedy naszym głównym celem było osiągnięcie pułapu 500 przewodników i sprawdzenie w ten sposób czy sprawdziła się chociaż część naszych założeń, okazało się nie wzięliśmy pod uwagę jednego drobnego szczegółu: ludzie nie podróżują w ten sposób.

Ludzie nie chcą przeglądać CV przewodników i na ich podstawie wybierać wycieczkę. Ludzie chcą zrobić fajne rzeczy, czegoś się nauczyć, posmakować kultury. Dzięki rozmowom z najróżniejszymi mentorami, którzy posiadają ogromną wiedzę na temat turystki online i offline, doszłyśmy do wniosku, że powinnyśmy pokazywać naszą ofertę od strony experience. Już nie: “Jesteś w Londynie? To poszukaj na MyGuidie kogoś, kto jest podobny do Ciebie i zastanówcie się, co możecie razem zrobić”.

Teraz zapytamy Cię: “Jesteś w Krakowie? Super, dzisiaj możesz nauczyć się strzelać z łuku z Wojtkiem albo pozwiedzać miasto biegając z Kubą”. Postawiłyśmy również na look&feel – docelowo MyGuidie ma być tak piękne i tak intuicyjne, że nie pozwoli Ci wyjść jeżeli czegoś nie kupisz. Kasia nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa :)

Kierowałyśmy się badaniami (maksymalnie najprostsze: ludzie częściej wpisują w google “nazwa miasta + things to do” niż “nazwa miasta + guide”), własnymi doświadczeniami i tym co wywnioskowałyśmy ze strategii np. airbnb. Dzięki temu udało nam się również znacząco poszerzyć rynek – teraz MyGuidie to już nie tylko traveling, to także lifestyle.

AK74 – Paulino jesteś osobą, która przeważnie rezyduje w Hiszpanii. Jak dajesz sobie radę ze współpracą na odległość z Olą? Nie korci Cię żeby wrócić do Polski i pracować na miejscu?

Paulina: To że mieszkam w Hiszpanii nie jest żadnym problemem, bo codziennie mailujemy, rozmawiamy na gtalku i skypie. A nawet czasami pomaga, bo dzięki temu nauczyłyśmy się szanować swój czas. W poprzednim, hiszpańskim start-upie, potrafiliśmy jeść lunch przez 2 godziny, a drugie tyle poświęcić na dzielenie się planami na weekend ;) Poza tym znajomość tamtejszego rynku jest niezwykle cenna, bo Hiszpania to jeden z kluczowych krajów w naszej strategii.

Powrót do Polski… Jasne, że czasami kusi, zwłaszcza kiedy widzę ile się tutaj dzieje. Ale Walencja nadal wygrywa, zwłaszcza jeśli chodzi o pogodę. Kiedy wstaje i widzę to słońce, to aż chce mi się pracować. Powrotu raczej w najbliższych planach nie mam, ale gdybyśmy otwierały siedzibę w Barcelonie lub San Francisco, poważnie rozważyłabym przeprowadzkę. Narazie namawiam dziewczyny, żeby to one przeniosły się do mnie, chociaż na tydzień. :)

AK74 – Pierwsza wersja MyGuidie nie podobała mi się. Kolejna odsłona (pivot jak się branżowo mówi) bardziej. Nie boicie się, że żeby dojść do pełnego produktu dobrze przyjętego przez użytkowników i rynek będziecie musiały wykonać jeszcze parę takich dużych zmian w założeniach?

Paulina: Mówiąc szczerze ja również nie byłam fanką pierwszej wersji serwisu, ale czułam, że może on ewaluować w dobrym kierunku i dlatego w lipcu napisałam do Oli: “Pomogę Wam rozpromować MyGuidie w Hiszpanii” Jak się okazało, miałam rację :)

Jesteśmy jeszcze młodym start-upem, więc wiemy, że przed nami jeszcze długa droga i sporo zmian. Właściwie cały czas wprowadzamy nowe funkcje i zastanawiamy się co by tu jeszcze ulepszyć. Właśnie po to jeździmy na konferencje i konkursy. Żeby poznać opinię fachowców, skonfrontować uzyskany efekt z oczekiwaniami użytkowników i dojść do najlepszej wersji w możliwie najkrótszym czasie.

AK74 – Ostatnio popularna jest metodyka „lean startups”. Korzystałyście z niej? Ale tak szczerze :)

Ola: Kupiłam książkę, doczytałam do połowy i nie mam czasu skończyć. Korzystałyśmy z tej metody nie wiedząc, że ma ona nazwę ;) Z racji braku środków na cokolwiek wiedziałyśmy, że musimy zrobić wszystko po najniższym koszcie i w najszybszym możliwym czasie – dlatego np. najpierw postanowiłyśmy sprawdzić, czy będą ludzie którzy w ogóle chcą dodawać takie oferty, a kiedy dobiliśmy do pierwszej setki, dopiero powstała pierwsza linia kodu dot. rezerwacji i płatności.

Moim zdaniem, to nie jest jakaś odkrywcza wiedza – nie masz kasy, nie wiesz, czy to zadziała, więc zamiast dopieszczać coś przez 5 miesięcy, po prostu to testujesz.

AK74 – Kolejnym członkiem zespołu jest Kasia Mrozek, która zajmuje się layoutem i „look & fell” MyGuidie. Czyli kobiety dogadują się dobrze tylko z kobietami? W tym tkwi źródło
Waszego sukcesu? Kobiety róbcie startupy?

Paulina: Kasia jest w ogóle jednym z naszych największych sukcesów tego roku. Dołączyła do nas pod koniec października, a już w połowie listopada miałyśmy wdrożony jej design. I to taki, że połowa maili jakie otrzymywałyśmy dotyczyła właśnie niego.

Czasami myślę, że w Berlinie wystarczyłoby pokazać jej prezkę i i tak byśmy wygrały ;) Dogadujemy się świetnie, ale nie wynika to z tego, że jesteśmy kobietami, a raczej z tego, że od kilku lat siedzimy w branży i znamy się na tym co robimy. Poza tym ja twierdzę, że mamy takie męski umysły: Jesteśmy bardzo konkretne, a jak trzeba to siedzimy całą noc i pracujemy.

3 młode kobiety zakładające start-up, który odnosi sukcesy, to przede wszystkim coś, co zapewnia nam świetny PR. I jasne, zachęcamy całą resztę do robienia start-upów, bo to prawdziwa szkoła życia :)

AK74 – Kasiu jaki miałaś pomysł na MyGuidie? Chciałaś stworzyć layout super prostego serwis czy raczej wyrafinowaną usługę? Zajmowałaś się kwestią usability?

Kasia Mrozek: Prawda jest taka, że na samym początku mojej pracy, kiedy jeszcze wiele kwestii było do ustalenia, założeniem było stworzenie prostego (ale z charakterkiem) serwisu z listingiem
wycieczek i profilami guidów. Innymi słowy – niemal redesign tego co było (dokładnie to usłyszałam na pierwszej rozmowie i nie przepuszczam okazji, żeby tego Oli nie wypomnieć ;)).

W trakcie projektowania krystalizował się jednak nowy scenariusz działania, dochodziły funkcjonalności, na które pierwszy szkic nie był do końca przygotowany. Pomimo dobrych opinii na temat nowego myguidie oraz zadowolenia dziewczyn – ja wiem, że w tej chwili znając już konkretny plan działania wiele rzeczy zaprojektowałabym inaczej. Taki też jest mój niecny plan, do którego reszta MyGuidie podchodzi z pewnym przerażeniem :)

AK74 – Co się zmieniło w designie w stosunku do wcześniejszej wersji? Zmieniłyście coś tylko pod kątem głosów krytyki? Czy raczej uważacie, że autorzy projektu mają najwięcej do powiedzenia i nie poddajecie się presji otoczenia?

Kasia: Praktycznie zostało tylko logo :) Nie słyszałam żadnej krytyki dotyczącej poprzedniej wersji graficznej więc z pewnością nie była ona powodem stworzenia nowej. Na początku współpracy Ola zapytała czy łatwiej będzie mi wprowadzać zmiany do tego, co jest, czy wolałabym zrobić jednak od początku po swojemu.

Zapytaj grafika czy woli zrobić “po swojemu” czy dostać milion dolców, to jeszcze będzie się zastanawiał.

AK74 – Jak się designerowi pracuję w takim startupie jak MyGuidie? Głos „artysty / grafika” jest traktowany na równi z innymi członkami zespołu? Nie miałyście sytuacji w stylu „ja się znam na grafice komputerowej i jeśli ja mówię, że to jest ok, to to jest ok!!” Dziewczyny umieją się dogadać?:)

Kasia: Odkąd pamiętam pracuję z klientami, a nie partnerami. Jestem przyzwyczajona do tego, że wykonuję swoją pracę i przedstawiam jej wyniki w oczekiwaniu na akceptację (ale spodziewając się poprawek ;)). Dlatego nie mam jeszcze wyrobionego mechanizmu “ja mam rację, a Wy siedźcie cicho i masujcie mi stopy”. Każdy projekt (stron, prezentacji lub materiałów promocyjnych) jest omawiany i zdarza się, że jest zmieniony, przy czym za każdym razem na zmiany zgadzamy się w trójkę. Jestem grafikiem, ale jak dziewczyny mają rację, to nie da się
tego zignorować.

Co do mojego głosu – nie odczułam ani przez chwilę by pomimo mojego krótkiego stażu w zespole mój głos liczył się mniej. Brałam czynny udział w ważnych decyzjach kierujących do mocnej zmiany strategii już od pierwszego tygodnia.

AK74 – Jaka jest Twoja rola w zespole, za co odpowiadasz i dlaczego Cię nie było w Berlinie?

Kasia: Oprócz wszystkich spraw graficznych i przejęcia kontroli nad keynotem ostatnio głównie zajmuję się pisaniem wiadomości o treści “zgadzam się” lub “o, to fantastycznie” (używając jednak innych słów ;)). Poważniej jednak – każda z nas ma swoją część – Ola oprócz ogólnej świetnej reprezentacji jest również, albo i przede wszystkim programistą, Paulina przejęła marketing a ja zajmuję się częścią graficzną. Wszystko, co nie mieści się w tych kategoriach jest odpowiedzialnością wspólną.

Na Berlin pracowałam przez 2 tygodnie przygotowując prezentację. Moją rolę w tym temacie uznałam za spełnioną :)

AK74 – Olu nie boisz się, że po tej skomasowanym medialnym przedstawieniu pt. „Aleksandra Sitarska księżniczka startupów” będziesz musiała się wykazać 200% bardziej? Nie czujesz, że wiele osób (w tym i ja) teraz oczekuje, że zrobisz coś takiego, że nam wszystkim buty spadną? Narobiłaś smaku, młoda milionerko teraz trzeba się uwiarygodnić…

Ola: Arturze, to wszystko co stało się w ciągu ostatniego półrocza w bardzo małej części zależało ode mnie. O tytule artykułu w Wyborczej dowiedziałam się po kupieniu jej w kiosku, a od tego zaczęła się medialna nagonka.

Ja się tego nie boję – to mnie pozytywnie motywuje do działania. Bardzo chcę robić gigantyczne rzeczy, chcę wyjść daleko poza Polskę, stąd plany kilku wyjazdów w przyszłym roku do Doliny. Przez ostatnie półtorej miesiąca pracowałyśmy nad MyGuidie po bite czternaście godzin dziennie i wierzę, że to ma sens.

Wierzę, że w przyszłym roku możemy zrobić jeszcze więcej. Życzę sobie, żebyś za kolejne 3 lata przeprowadzając ze mną wywiad powiedział: Ok, teraz zasłużyłaś na ten tytuł :)

AK74 – Możesz z ręką na sercu publicznie przyznać, że StartupSchool pomógł Ci w osiągnięciu tego co masz dziś? Niezależnie od obecnych emocji w stosunku do Rafała Agnieszczaka byłabyś w stanie powiedzieć mu „Rafał, dziękuję”?

Ola: Oczywiście. Trzy lata temu, StartupSchool był dla mnie fantastyczną opcją na moment, w którym byłam, nie było lepszej. Ja nie żywię ku Rafałowi jakiś negatywnych emocji. Strasznie dużo się nauczyłam od niego i od ludzi, z którymi miałam szansę współpracować dzięki niemu.

Skończyło się jak skończyło, ale gdyby nie StartupSchool trzy lata temu, to jestem pewna, że nie byłoby mnie dzisiaj w Warszawie. W ogóle jest bardzo dużo fantastycznych zbiegów okoliczności w moim życiu, wszystko co robię – nieważne, czy jest porażką, czy nie, zawsze prowadzi do czegoś nowego. To genialne uczucie.

AK74 – Paulino jakie plany macie na 2012 rok? Czego możemy się spodziewać. Widziałem, że zaczynacie werbunek lokalnych „ambasadorów”. Kim trzeba być żeby stać się taką osobą? I co jej oferujecie?

Paulina: Wbrew podejrzeniom niektórych, naszym celem nie będzie znalezienie inwestora, tylko po to, aby przepić całą kasę, a potem czekać na koniec świata. W przyszłym roku czeka na nas sporo nowych wyzwań, mocne wejście na rynek europejski, pierwsze przychody i mamy nadzieję, że również dochody.

Na pewno niejednokrotnie pozytywnie Was zaskoczymy. Obecnie pracujemy nad naszą strategią marketingową, którą opieramy właśnie na ambasadorach – ludziach, którzy są w centrum lokalnych społeczności, podsuwają nam dobre pomysły i którym nasza idea spodobała się na tyle, że chcą ją firmować swoją osobą. Aby zostać ambasadorem wystarczy bywać na ciekawych eventach i promować MyGuidie w swoim mieście. Proste :)

Może to dziwne, ale zauważyłyśmy, że najatrakcyjniejsza jest dla nich możliwość współtworzenia serwisu i bycia częścią idei, która skupia fantastycznych ludzi. Darmowe testowanie ofert czy prowizje, to tylko dodatek.

Właśnie dlatego w naszej ambasadorskiej ekipie znajdziesz przede wszystkim osoby, które mają już własne projekty, np. Monika zarządza biurem coworkingowym, a Jessica zajmuje się social media w Changers.com. Z każdym rozmawiamy indywidualnie na temat współpracy. Pod koniec 2012 planujemy mieć swoich ambasadorów we wszystkich większych europejskich miastach. Nadal nie mamy ambasadora w Warszawie, może się skusisz? :)

AK74 – Kasiu, na pewno obserwujesz wiele powstających w Polsce startupów – ich logo, wygląd newsletterów, strony www, prezentacje. Twoim zdaniem „polska szkoła designu” ma czego się wstydzić czy raczej należymy do elity i to od nas inni powinni się uczyć?

Kasia: Polacy nauczeni są, że w życiu przynajmniej 6-krotnie zmienią zawód. Dlatego od urodzenia staramy się uczyć wszystkiego po trochu. W świecie IT sprawia to jednak, że wielokrotnie programista do swojego pomysłu sam dopasowuje grafikę.

Nie zawsze jest to katastrofą, jednak w większości przypadków zdecydowanie to widać. Mamy wielu grafików – pasjonatów, którzy mają potencjał profesjonalnego rozwoju, jednak mamy jeszcze więcej wszystkorobiących ludzi nie biorących pod uwagę, że część swojej pracy mogą oddać komuś, kto zna się na tym lepiej.

Gdybyśmy w świecie startupów nauczyli nie bać się nie robić wszystkiego samemu, a stawiać na dobry zespół – wtedy byłoby się czego od nas uczyć.

Może zainteresują Cię również:



facebook linkedin twitter youtube instagram search-icon