AK74 – Dużo tekstów miesięcznie czytasz używając czytnika? Jak to wpływa na twoje tempo czytania?
Robert Drózd – Średnio czytam sześć czy siedem książek i chyba ze 100 wydań czasopism. Ponadto kilkadziesiąt artykułów z internetu, które dodaję do Instapaper, aby je spokojnie przeczytać potem na Kindle.
Czyta się znacznie szybciej – liczy się to, że nic mnie nie rozprasza, mogę sobie ustawić wygląd tekstu jaki mi pasuje.
Gdyby nie czytnik, to nigdy bym nie przeczytał choćby „Lodu” Dukaja. To jest kompletnie nieporęczna księga, której nie da się po prostu wyciągnąć w autobusie z plecaka. Podobnie jeśli chodzi o wszystkie wydane tomy sagi Georga M. Martina. Kolejne rozdziały łykałem podczas przerw w pracy.
AK74 – Chciałbym na następne wakacje zabrać ze sobą czytnik książek – co mi doradzisz? Powiedzmy, że oprócz dzienników i tygodników opinii chciałbym poczytać polską literaturę…
RD – Zakładam, że na wakacjach nie będziesz uciekał przed słońcem, tak więc jedynym wyborem jest czytnik z papierem elektronicznym.
Z prasą codzienną jest na razie słabo – na przykład Gazeta Wyborcza dostępna jest tylko dla Kindle i wysyłana jest automatycznie na czytnik, ale już Rzeczpospolitej czy Gazety Prawnej nie poczytasz. Może to częściowo zastąpić serwis eGazeciarz.pl – działający też tylko na Kindle, który codziennie wysyła na czytnik zawartość stron internetowych Rzepy albo GP.
Lepiej z tygodnikami – Polityka, Wprost czy Tygodnik Powszechny dostępne są już w wersjach na czytniki.
Co do literatury – w zasadzie wszystkie ważniejsze polskie księgarnie mają już dwa formaty: EPUB I MOBI które zadziałają na każdym czytniku. Nawet darmowe książki Sienkiewicza czy Reymonta ściągniesz z Wolnych Lektur w tych formatach.
AK74 – Kindle podbijają polski rynek. W 2011 roku z tego urządzenia Amazona korzystało w Polsce około 60% czytelników e-książek. To dobrze, że urządzenie jednego producenta monopolizuje rynek?
RD – Patrząc na czytniki, które widuję w warszawskiej SKM albo metrze, wydaje mi się, że Kindle mają więcej niż 80%. Nie uważam, aby było to złe. Dopóki nie ma polskiej platformy Amazona, to czytelnicy i tak kupują książki w polskich księgarniach. Jeśli za dwa czy trzy lata pojawi się nowy lider rynku – będą mogli spokojnie przegrać te książki na inny czytnik.
Wcale się nie dziwie sukcesowi Kindle na polskim rynku. Amazon był pierwszą firmą która pokazała prostotę czytania. Książki kupuje się tam jednym kliknięciem, parę chwil i czytamy. Już nawet polskie księgarnie wysyłają na czytnik książkę po kupieniu, choć sam zakup jest tam trudniejszy.
Za tym idzie upraszczanie sprzętu. Większość czytników na polskim rynku ma na przykład gniazda kart SD. Miał też coś takiego pierwszy Kindle z 2007 roku. Ale już dwa lata później Amazon ten slot usunął. Dlaczego? Bo 2-3 GB pamięci wystarcza na kilkaset książek. Oczywiście są nerdzi, którzy będą chcieli trzymać na czytniku wszystkie skany w PDF – ale normalnemu człowiekowi większa pamięć nie jest potrzebna.
AK74 – Co z Apple? iPad to nie jest czytnik książek? Applowi nie udała się marketingowa zagrywka żeby sprzedać iPada jako „gadżet do wszystkiego” w tym i do czytania?
RD – Powiedziałbym, że się udała – iPad jest do wszystkiego, ale jednocześnie trudno go wykorzystać do jednej czynności. E-booki muszą tam konkurować z setkami różnych aplikacji, z grami, filmami i tak dalej.
Na iPadzie doskonale mi się czyta krótkie teksty, artykuły z Flipboarda, czy Zite. Wszystko działa płynnie, mogę sobie skakać po tematach. Ale gdy włączę pojedynczą książkę, nie jestem w stanie się skupić. Niezależnie jak ustawię ekran – ten odbija światło. Każde dotkniecie ekranu prowokuje do przełączenia się i sprawdzenia co tam na fejsie.
Czytnik – całkowicie odwrotnie. Biorę go do ręki i zapominam że minęło pół godziny. To mnie ciągle zaskakuje – jak dwa urządzenia mogą wpływać na doświadczenie czytania.
To, że tablety i czytniki są komplementarne zrozumiał najlepiej Amazon, który w Stanach sprzedaje też Kindle Fire, ale reklamuje go razem z czytnikami.
AK74 – Zostawmy na razie rynki zagraniczne. Popatrzmy co się dzieje u nas, lokalnie. Patrzymy na ofertę czołowych graczy i…
RD – … odetchnijmy z ulgą, że wreszcie zauważyli czytelników.
Rok temu mieliśmy kilka księgarni z nędzną ofertą i wszystkimi możliwymi zabezpieczeniami. Adobe DRM, FileOpen i inne takie. Ale na początku tego roku nastąpiło coś w rodzaju przełamania. Niemal wszyscy gracze zrozumieli, że trzeba mieć jak najwięcej e-booków we wszystkich możliwych formatach.
Bywa też tak, że księgarnie postawiły na niewłaściwego konia. Twórcy Woblinka byli przekonani, że przyszłość czytania to aplikacje na tablety i telefony. Po czym zabawne było obserwować ich stoisko na Targach Książki w Krakowie w listopadzie ubiegłego roku. Co chwilę podchodzili młodzi ludzie i pytali, „a kiedy będziecie mieli e-booki na Kindle?”. Woblink się zorientował i dzisiaj większość oferty mają w wersji na czytniki.
Jeszcze daleko jest od ideału, w którym premiera tytułu w papierze oznacza zawsze wersję elektroniczną. Ale kilka takich przypadków już było. Przykładowo polska wersja słynnego „Fifty Shades of Grey” wyjdzie w papierze we wrześniu, a Publio ma już teraz wersję elektroniczną.
AK74 – Czy uważasz, że wrażliwość cenowa polskiego czytelnika jest najważniejszym wyznacznikiem upowszechnienia się czytników? Jeśli e-książka będzie tańsza o 50% to radykalnie zwiększy się grono klientów i czytelników?
RD – Już w tym momencie można bez problemu znaleźć e-booki, które są tańsze o 50 czy 60% od książek papierowych. Większość księgarni ma promocje dnia czy tygodnia, tak więc czytanie może być naprawdę tanie.
Niedawno księgarnia Nexto ujawniła na swoim blogu, że najlepiej sprzedają się e-booki po kilkanaście złotych. Bardzo podobne były wnioski księgarni Publio podczas konferencji „Rewolucja w komunikacji”. Obniżenie ceny książki z 20 do 10 złotych może zwiększyć sprzedaż dwudziestokrotnie. Sprzedawcy to wiedzą, dlatego planują coraz odważniejsze promocje.
A co się okazuje – wartość sprzedaży wcale księgarniom nie spada. Ktoś, kto kiedyś kupiłby jedną książkę na miesiąc, teraz kupuje tych książek pięć albo dziesięć. W efekcie wydaje więcej niż za tę jedną po pełnej cenie.
AK74 – Powiedz z perspektywy blogera, autora „Świata Czytników” i porównywarki ebooki.swiatczytnikow.pl
– z czym polscy czytelnicy mają największy problem? Na co się skarżą?
RD – Do niedawna najwięcej narzekań było na ofertę polskich księgarni. Teraz wygląda to już znacznie lepiej.
Sporo jest ciągle skarg na jakość książek elektronicznych. Porządna książka powinna mieć spis treści, znaczniki rozdziałów, odpowiednie linki np. do przypisów. Nie zawsze to wszystko działa, a co gorsze zdarzają literówki czy błędy składu. A przecież e-book legalny ma mieć taką przewagę nad „chomikowymi”, że jest perfekcyjnie złożony.
Takie są jednak realia polskiego rynku. Wydawca w formie elektronicznej ma często tylko plik PDF, który jak wiadomo do niczego sensownego nie da się skonwertować. Trzeba z takiego pliku odzyskiwać mozolnie tekst, co zajmuje czas i środki. W czasach gdy e-booki sprzedawały się po parę egzemplarzy, wiele firm poszło drogą na skróty – czyli konwertując te pliki automatycznie.
Komentarze na Świecie Czytników służą często jako element dyscyplinujący dla dystrybutorów. Jeśli ktoś kupi książkę w promocji i okaże się że są tam błędy – krytykuje publicznie księgarnię. I często o dziwo, dzień później błędów można ze swojej półki pobrać już książkę bez błędów.
AK74 – Gdybym nagle zapragnął zostać twórcą i napisać książkę – co byś mi doradził? Wiem, po polsku w Amazonie nic nie zamieszczę. Powiedzmy, że decyduję się na anglojęzyczną wersję swojej książki – jak ją na Amazonie zamieścić, zareklamować, wypromować? Ile to kosztuje?
RD – W Amazonie logujesz się do systemu Kindle Direct Publishing, wgrywasz książkę, czekasz na akceptację – i załatwione. Podobnie w innych serwisach. Wydanie e-booka nie kosztuje prawie nic, chyba że płacisz za korektę czy też przygotowanie samego pliku.
Ale promocja to już inna sprawa i tutaj widać, że self-publishing nie jest magicznym sposobem na zdobycie popularności. Trzeba mozolnie walczyć o to, żeby być w ogóle zauważonym. W Amazonie kluczem do sukcesu może być zdobycie wielu pozytywnych recenzji i okresowe obniżki, lub wręcz udostępnianie książki za darmo.
Oczywiście – jeśli Ty, Arturze prowadzisz bloga, jesteś postać rozpoznawalną, to łatwiej Ci będzie wypromować książkę, niż komuś kto jest kompletnie nieznany.
Media chętnie przywołują przykłady sukcesów – na przykład Amandy Hocking. Ale pamiętać trzeba, że na taką Amandę przypadają dziesiątki tysięcy autorów, o których nikt nigdy nie usłyszy. U nas też tak jest. Powstały już wydawnictwa dla self-publisherów, takie jak RW2010 – to trochę ułatwia promocję, zaś autor nadal dostaje 50% od sprzedaży.
Bardziej realistyczny jest przykład Krzyśka Gonciarza, który napisał książkę „Wybuchające beczki” o rynku gier komputerowych – i sprzedawał wersję papierową korzystając m.in. z serwisu gram.pl. Dopiero gdy książka osiągnęła popularność, zdecydował się na przygotowanie e-booka.
AK74 – Najpierw „Harry Potter” a teraz „Wszystkie Twarze Greya” biją kolejne rekordy sprzedaży e-booków. Amerykański rynek wyznacza trend – wierzysz w to, że w Polsce w ciągu 5 lat połowa sprzedawanej prasy, magazynów i książek będzie kupowana na urządzenia przenośne takie jak Kindle, iPad czy smartfony?
RD – Nie tylko wierzę – jestem pewien, że sprzedaż elektroniczna za kilka lat dogoni papier także i w Polsce. Potrzeba do tego zaledwie trzech rzeczy.
Po pierwsze – coraz tańsze i coraz lepsze urządzenia, a nie ma wątpliwości, że czytniki i tablety będą bardziej dostępne.
Po drugie – coraz większa oferta wydawnicza, a w tym roku wydawnictwa zrozumiały, że wreszcie da się na e-bookach zarobić. Są jeszcze takie, które się boją, albo usiłują zaklinać rzeczywistość trzymając się DRM, albo ustalając ceny z kosmosu. Ale i one zmienią zdanie w ciągu najbliższego roku.
No i po trzecie – potrzebna jest świadomość ludzi na temat e-booków oraz sposobów ich czytania. Ale to już się dzieje wirusowo. Każdy kto ma czytnik zaświadczy, że urządzenie to wzbudza ciekawość otoczenia i potem kupują kolejni znajomi. Bardzo fajnie od pewnego czasu e-czytanie promuje Agora. Dużo też sobie obiecuję po przejęciu Nexto przez RUCH S.A. – wyobraźmy sobie kupony na prasę elektroniczną dodawane do papierowych wydań.
AK74 – Polskie wydawnictwa zdejmują DRM. Wydawcy naprawdę uwierzyli, że czytelnicy nie będą wymieniali się książkami czy też wrzucali ich do takich serwisów jak Chomikuj?
RD – Najpopularniejsze zabezpieczenia DRM można zdjąć w ciągu kilkunastu sekund. Wiele osób tak robiło w czasach, gdy księgarnie miały tylko takie e-booki. Piraci nie mają z tym najmniejszego problemu, dotyka to natomiast ludzi, którzy nie są obyci technicznie.
Podoba mi się koncepcja znaku wodnego – albo innego oznaczenia, jak robi to Helion: po każdym rozdziale moje nazwisko jako kupującego e-booka. To jest zabezpieczenie bardziej psychologiczne – książka mi co chwilę przypomina, że to egzemplarz przeznaczony tylko dla mnie i że nie powinienem go rozpowszechniać.
Swoją drogą, sprawdzałem niedawno, czy na Chomikuj.pl pojawiły się tytuły zabezpieczane znakami wodnymi – i okazuje się że jest ich bardzo mało. Zresztą, żeby książkę wrzucić, trzeba ją najpierw kupić. Sądzisz, że mamy aż tak wielu altruistów? :-)
AK74 – Testowałeś dużo urządzeń. Według Ciebie który z obecnie dostępnych czytników na rynku jest idealnym wyborem dla początkującego czytelników e-booków?
RD – A czym się charakteryzuje początkujący czytelnik? Chce kupić czy ściągnąć książki, wrzucić je na czytnik i czytać. Ten wymóg spełni każdy, nawet najtańszy czytnik z papierem elektronicznym.
Na pewno warto kupować urządzenia posiadające gwarancję, bo ekran czytnika jest delikatny i może się uszkodzić nawet bez naszej winy. Tu jednak widać różnicę w podejściu Amazona i polskich dystrybutorów. Jeśli zepsuje nam się Kindle kupiony bezpośrednio w Amazonie, to firma wysyła bez specjalnych pytań nowego, a po upływie okresu gwarancji pozwala kupić nowy za pół ceny. Dystrybutorzy Onyxa czy Pocketbooka, albo handlarze Kindle z Allegro uznają stłuczony ekran za uszkodzenie mechaniczne.
Co do wyboru czytnika – najlepiej poprosić znajomego, albo i sąsiada w pociągu o możliwość potrzymania czytnika. Jeśli nam pasuje i cena jest dobra, to kupujemy. A jeśli nas nie stać, wybierzmy najtańsze oferty na rynku – ale pamiętajmy, żeby miały papier elektroniczny.
Osobiście pozostaję wciąż użytkownikiem Kindle bo doświadczenia z innymi czytnikami mnie nie przekonały. To się może zmienić, jeśli ktoś wreszcie skopiuje porządnie model Amazonu i zaoferuje czytnik ściśle zintegrowany z księgarnią. Biorąc jednak pod uwagę, że było kilka prób i żadna się nie udała – to chyba szybciej u nas zadebiutuje amazon.pl.