Czy jeśli artysta PSY stosowałby politykę karania każdego kto będzie chciał nagrać mash-up z wykorzystaniem jego piosenki to dorobiłby się ponad jednego miliarda obejrzeń (nie mylić z widzami) swojego utworu?…
Artysta PSY pozwalał (biernie) na tworzenie nowych utworów na podstawie swojej twórczości. Dzięki temu w pewnym momencie „Gangnam Style” stał się bardzo znanym utworem wykorzystywanym przy różnych okazjach (podobnie jak kilka miesięcy wcześniej Gotye i „Somebody I Used To Know” nazywany czasami nieoficjalnym hymnem Facebooka).
Koleje osoby, vlogerzy, artyści nagrywali swoje wersje utworu „Gangnam Style”. Machina ruszyła, licznik odtworzeń zaczął bić, łącza się rozgrzały.
Czy PSY zyskałby na tym gdyby zakazywał wykorzystywania swojego utworu przez innych artystów? Trudno stwierdzić. Ciężko jednak uwierzyć żeby na przykład Polacy rzucili się i kupowali w iTunes hit koreańskiego artysty (Polacy za to na pewno kochają „Weekend”).
A co PSY zyskał dzięki temu, że każdy mógł wziąć i przerobić jego kawałek? Darmową promocję na YouTubie (i około 7-8 mln dolarów tylko z zysków z reklam), sławę pierwszego człowieka, którego utwór został obejrzany miliard razy, dużo kontraktów reklamowych i wpływy ze sprzedaży dzwonków, praw do wykorzystania piosenki w reklamach i tak dalej.
Jesteś młodym artystą. Chcesz się utrzymywać z tego robisz i kochasz. Nagrywasz płytę. Płyta się podoba wytwórni i chce ją wydać. Dostajesz propozycje koncertowania jako support innych bardziej znanych wykonawców? Jeździsz po Polsce, starasz się być wszędzie gdzie Cię zaproszą, grasz w małych mieścinach.
Widzisz ludzi, którzy telefonami nagrywają Twój występ. Przedstawiciel wytwórni dla której nagrałeś płytę zwraca uwagę widzom po czym grozi zakończeniem koncertu jeśli „niektóre osoby nie zaprzestaną nielegalnego nagrywania wydarzenia”.
Twoi fani chowają komórki do kieszeni. Człowiek z wytwórni jest zadowolony. Uratował przecież firmę i Ciebie przed kradzieżą (cholera wie co dzieciaki zrobią z tymi nagraniami) i „piractwem” (bo pewnie wrzucą „do internetu” i stracicie nad tym kontrolę).
Pomyśl – być może w tym momencie straciłeś swoją szansę na stanie się kolejnym PSY.
PS. Na zdjęciu, które wykorzystałem do ilustracji tego wpisu są ludzie z Jarocina, którzy oprócz słuchania muzyki nagrywali ją po to żeby dzielić się nią z innymi fanami. W ten sposób utwory artystów, którzy występowali w pewnej małej miejscowości były kolportowane na skalę całego kraju.
Nie podobało się to nie tyle wytwórniom co komunistycznym władzom, które (całkiem słusznie) upatrywały w muzyce granej w Jarocinie zarzewia pokoleniowej zmiany. Jeśli chcesz się dowiedzieć czegoś więcej o Festiwalu w Jarocinie obejrzyj dokument „Beats Of Freedom” albo sięgnij po album wydany przez IPN „Jarocin w obiektywie bezpieki”.