Tomasz Kolinko (Appcodes) – Jak mogą i jak wyglądają obecnie biznesy wykorzystujące bitcoiny?

Artur Kurasiński
11 grudnia 2013
Ten artykuł przeczytasz w 8 minut

tomasz_kolinko_ak74_blog_bitcoin

Pamiętam, że gdy w 2007 narzekałem na dominującego w tamtych czasach Symbiana, budziło to pewne zdziwienie. „Co złego jest w tym systemie, przecież możesz zrobić w nim co chcesz – masz własne apki w Javie, masz odtwarzacz MP3, masz Operę do przeglądania internetu, możesz dzwonić.” Mimo to, miałem wrażenie, że czegoś temu systemowi brakuje. Był jakiś-taki toporny, uciążliwy w trudny do opisania sposób. Dopiero gdy Apple wypuściło iPhone, a wkrótce później – Google Androida, wszyscy zrozumieliśmy o co chodziło. Podobnie zresztą było z tabletami. „Tablety? Przecież to nic nowego, HP produkuje je od dobrych 10 latFajna ciekawostka i tyle.”

Gdy patrzę na obecny system bankowy, z perspektywy webdevelopera, czuję się trochę jak bym patrzył na ową Nokię z 2007 roku z perspektywy mobile-developera. Niby wszystko jest. Można puścić przelew? Można. I szybko dochodzi. Jest też PayPal i jego API. W dwie godziny można zaimplementować system płatności akceptujący karty z każdego zakątka świata. Czego więcej nam do szczęścia potrzeba?

Poniżej opis trzech biznesów, których przy całej mocy dotychczasowego systemu bankowego nie dałoby się zrobić. Albo dałoby się – ale tylko i wyłącznie dysponując masywnymi środkami na przebicie się przez bariery prawne i technologiczne. Spróbuję pokazać, że tym czym iPhone był dla Symbiana, iPad dla rynku tabletów, Bitcoin jest właśnie dla przelewów, kart kredytowych i PayPala.

1. BitTip Bot
Mój pierwszy napiwek na Reddicie otrzymałem jakoś w okolicy Kwietnia 2013, podczas bańki która doprowadziła Bitcoina do $270.

Pamiętam, gdy dostałem mój pierwszy napiwek na Reddicie. Napisałem zabawny komentarz na Reddicie, na który ktoś odpisał następującym stwierdzeniem:
tip-xx
po czym w mojej prywatnej skrzynce pojawił się komentarz.
tip-received

Co się wydarzyło? Jednemu z użytkowników Reddita spodobała się moja wypowiedź i odpisał specjalnym poleceniem. BitTipBot – użytkownik/bot działający na Reddicie, zauważył owe polecenie i poinformował mnie na prv, że czeka na mnie $0.24 do odebrania.

Po zaakceptowaniu napiwku, bot wygenerował mi Bitcoinowe konto, z którego mogłem wypłacić pieniądze, albo też wykorzystać do przekazania napiwków dalej. Od tej pory musiałem zrobić, aby wysłać komuś pieniądze na Reddicie, to było napisanie: „+tip 2 beers”, albo „+tip 2 Euro”, albo „+tip 0.01 BTC” w komentarzu do wypowiedzi jakiegoś użytkownika. Po napisaniu tego kometarza, bot przeliczał moją wybraną walutę na Bitcoiny, oraz wysyłał odbiorcy informacje na temat odebrania pieniędzy.

tip-reply
(standardowa reakcja na otrzymanie napiwku)

Swoją drogą, jeden z ciekawszych szalonych wątków miał miejsce właśnie w kwietniu, gdy jeden z bitcoiniarzy świętował swój pierwszy milion rozdając szalone napiwki na lewo i prawo, w zupełnie losowych sytuacjach.

tip-20BTC
(obecnie owych 20 BTC jest warte ok. 60 tysięcy złotych.)

Ludzie tipowali też Gatesa, dali symboliczne 10 centów senatorowi, który na /r/bitcoin pytał o to czym jest Bitcoin, oraz licznym dziennikarzom. Oczywiście pojawiła się /r/bitcoin cała masa żebraków, ale community dość szybko poradziło sobie ustalając nieformalną zasadę, że nie tipuje się ludzi w potrzebie. Za to dosłownie wczoraj na Hacker News pojawiła się informacja o bocie który na podobnej zasadzie płaci ludziom wynagrodzenie za commity na GitHubie – tip4commit.com.

Lubię historię Bittipbota, bo to jest przykład startupu, który nie powstałby – niezależnie od finansowania – w tradycyjnym systemie bankowym. Poprostu nie ma odpowiednich API, nie ma procedur, a nawet gdyby były – Anti-Money Laundering laws by zjadły ten biznes. W przypadku Bitcoinów, AML operują jedynie na giełdach, a po zakupie Bitcoinów nasze pieniądze są już wolne, niczym Europejczycy w strefie Shenghen.

2. Mobilne systemy płatności
W tradycyjnym systemie finansowym, tworzenie aplikacji-portfeli jest zarezerwowane dla banków. Żaden startup bez kilku milionów finansowania nie ma da rady zrobić systemu płatności mobilnych, przez co innowacja w systemie jest niezwykle ograniczona.

A co, jeśli zrobienie aplikacji do płatności byłoby w zasięgu ręki każdego programisty?


(Przykład dwóch apek do płacenia Bitcoinami, które współpracują ze sobą – bez wielomilionowego finansowania, bez kosztownych porozumień z bankami, bez masywnej ilości ograniczeń prawnych)

Jeśli Bitcoin się przyjmie, to już wkrótce stare i ociężałe apki bankowe będą mieć poważną konkurencję w postaci setek innowacyjnych elektronicznych portfeli. Oczywiście – niektóre z nich będą mieć dziury i potracą pieniądze klientów przeznaczone na drobne wydatki – ale te, które się ostaną, będą sprawować się pięknie.

Będąc szczerym, muszę nadmienić, że to rozwiązanie ma swoje problemy. Obok bezpieczeństwa, jest kwestia wygody – PayPass jest bądź co bądź trochę sprawniejszy niż QR-kody. Ponadto mamy problem z wahaniami kursu, które są większe w przypadku wirtualnych walut niż w przypadku tradycyjnych. No i Apple robi problemy apkom płatniczym.

Mimo to, w niektórych sytuacjach Bitcoin się broni:
– Jest tańszy i szybszy dla sprzedawców. O ile systemy kart kredytowych pobierają 1-3% prowizji i wstrzymują wypłatę do 1-2 miesiąca, ich odpowiedniki w świecie
bitcoinowym prowizje mają rzędu 0.5% i wypłacają pieniądze w ciągu pojedynczych dni. Sprzedawca nie ponosi też ryzyka kursowego, bo tym zajmuje się dostawca POS-u.

Oczywiście można dyskutować tutaj, że koszty są po części przerzucone na konsumenta, bo to on podejmuje ryzyko zmiany kursu trzymając gotówkę w Bitcoinach. Szczęśliwie, Bitcoiny są walutą deflacyjną, więc to ryzyko będzie long-term się minimalizować.

– W krajach trzeciego świata waluta tak czy owak jest niestabilna, zaś infrastruktura kart kredytowych słabo rozwinięta. Nie zdziwiłbym się, gdybyśmy za 10 lat w Polsce nadal korzystali z PayPassów, ale jakaś mikro-nacja przeszła od razu do waluty internetowej.

– Chyba najważniejsze – pomijając innowację w apkach portfelowych, sama kontrukcja POS-u (tego urządzenia pobierającego opłatę) jest dużo prostsza w przypadku Bitcoina. O ile w tej chwili systemy pobierania płatności PayPassem/kartami kredytowymi można policzyć na palcach jednej ręki, o tyle POS Bitcoinowy może zrobić student z Arduino i ekranem LCD. Można je umieszczać dużo łatwiej i swobodniej, oraz z bardziej wyrafinowanym softwarem.

Przy okazji, fun fact. O ile tradycyjny system bankowy do dzisiaj nie dogadał się na jeden standard QR-kodów reprezentujących numer konta bankowego, o tyle Bitcoin miał taki standard od dawna. Jeśli więc chcę, aby kolega przelał mi pieniądze, to poprostu pokazuję mu QR-kod z zaszyfrowanym kontem i kwotą – i nie obchodzi mnie jakiej aplikacji użyje. Przy tradycyjnym systemie QR-kody PayPala są inne niż QR-kody iPKO, zaś większość banków w ogóle QR-kodów nie obsługuje.
Chyba każdy, kto próbował przesłać znajomemu pieniądze za kino, lub restaurację wie o czym mówię.

2b. Słoik na napiwki
W wielu biurach, coworkach i hackerspace’ach istnieje lodówka z napojami, przekąskami itp. Obok stoi słoik z napisem: „bierzesz cokolwiek, wrzuć piątaka”. Taki honorowy system płatności za towar.

Chyba każdy, kto miał okazję korzystać z tego systemu wie jaki jest główny problem. Piątaki. Jeśli nie masz akurat piątaka, to albo musisz gdzieś rozmienić, albo musisz sobie zanotować i nie zapomnieć potem wrzucić dwóch, albo chodzić głodnym.

W tradycyjnym systemie bankowym znowu – to jest problem nierozwiązywalny. Postawienie POS-a z obsługą kart kredytowych będzie poprostu zbyt drogie i zbyt trudne. W przypadku Bitcoina rozwiązanie sprowadza się do wydrukowania kartki z QR-kodem zawierającym konto i cenę. Nawet ryzyka kursowego nie ma, bo odpowiednie API może przeliczać przelane Bitcoiny na dolary/złotówki/euro w chwili ich otrzymania jeśli komuś zależy. W praktyce jednak w takich rozwiązaniach bardziej liczy się to, żeby mniej-więcej kwoty się zgadzały.

3. Sprzedaż treści
Znajomy pracujący w jednym z Polskich portali powiedział mi ostatnio, że tak na dobrą sprawę – to od strony prawnej – w Polsce e-treści sprzedawać nie wolno.
Nie dopytywałem co akurat on miał na myśli, ale z tego co mi wiadomo, faktycznie nie jest to aż tak proste.

Wyobraźmy sobie prosty scenariusz. Budujesz serwis, w którym każdy może zarejestrować się i sprzedawać swojego e-booka. Ty pobierasz 10% prowizji za sprzedaż, a każdy sprzedawca ma panel administratora w którym może wypłacić sobie pieniądze. Wydaje się proste? To uważaj.

Po pierwsze, od klientów musisz jakoś pobierać opłaty. Masz do dyspozycji przelewy (tylko w Polsce), kartę kredytową lub PayPala. Przelewe są wygodne, ale ograniczone do Polski. Pozostałe dwa rozwiązania mają problem z chargebacks. Jeśłi ktoś zapłaci Ci kartą kredytową która była kradziona, albo użytkownik PayPala powie, że ktoś mu się włamał na konto, to nie dość, że transakcja może być cofnięta w ciągu 60 dni, to jeszcze przy kartach kredytowych może być nałożona na Ciebie extra opłata rzędu kilkunastu dolarów.

Co więcej, możliwe jest, że ktoś w ten sposób spróbuje Cię oszukać na naprawdę poważne pieniądze. Mechanizm jest dość prosty – Joe wrzuci eBooka do Twojego serwisu, po czym kupi kartą kredytową sto tysięcy egzeplarzy. Ty się ucieszysz, bo bestseller. Wypłacisz kasę Joe’owi po potrąceniu prowizji. Gdy tylko Joe dostanie kasę, zrobi chargeback oryginalnych transakcji, a Ty zostaniesz bez pieniędzy.
Aby tego uniknąć będziesz musiał wstrzymywać wszystkie płatności dla sprzedawców do czasu aż nie minie okres dopuszczalnego chargebacku. A i tak będzie trzeba mieć nadzieję, że ktoś np. nie odezwie się do PayPala po pół roku i spróbuje Cię zastraszyć…

Ale nawet jeśli będziesz czekać owe 2 miesiące z wypłatą pieniędzy właścicielom kontentu, nie jesteś jeszcze na zielonym. Otóż wyobraźmy sobie sytuację, że sprzedawcą kontentu jest tak naprawdę księgowy któregoś z narkotykowych potentatów. A pieniądze, które służą do zakupu tego kontentu pochodzą z przestępstw. Viola’ – Twój serwis stał się pralnią brudnych pieniędzy!

I pewnego dnia państwo blokuje Ci konto bankowe i zamyka biznes, bo zostajesz traktowany jako de-facto money transmitter, który powinien przejść przez osobną procedurę rejestracyjną, oraz weryfikować wszystkich swoich sprzedawców pod kątem autentyczności wprowadzonych danych. Oczywiście w rzeczywistości jest tak, że dużych stać na zabezpieczenie się od strony prawnej. A małych nikt nie ściga. Zaś w Polsce w ogóle mało kto się przejmuje AML-em. Nie jest to jednak szczególnie przyjemna sytuacja.

Wracając do tematu naszych „jaskółek”. W świecie Bitcoina taki serwis znowu – zbudować może licealista. Brak jest chargebacków, a ciężar AML-u jest przerzucony ze sprzedawców na giełdy zakupu i sprzedaży BTC. Znowu – Bitcoin jest taką walutową strefą Schenghen.

Oczywiście nadal pozostaje problem rozliczeń podatkowych, ale te za kilka miesięcy prawdopodobnie zostaną w końcu wyjaśnione. Najważniejsze jednak, że łatwiej przeskoczyć te problemy, niż poradzić sobie z Chargebackami i AML-em. Pozostaje też problem tego, że nie aż tak dużo osób płaci Bitcoinami za kontent. Reddit i Humble Bundle wspominali o 1-2% kupujących. Samego kontentu np. w tym serwisie (adres) nie ma też za dużo. Ale dajmy temu rok, czy dwa i wrócimy do dyskusji.

** Ale kto będzie chciał płacić walutą, która jest deflacyjna?
Dość często ludzie piszą, że Bitcoiny są bez sensu, bo nikt nie zapłaci dzisiaj 5zł w Bitcoinach, jeśli jutro może się okazać, że te same bitcoiny byłyby warte
7zł.

Dwa kontrargumenty:
– W miarę rozwoju waluty, cena będzie się stabilizować
– Nawet przy obecnych wahaniach kursu, ludzie płacą w ten sposób. BitPay w marcu miał $5M sprzedaży, i jeszcze więcej w kolejnych miesiącach. A jednak się kręci – mimo deflacji, ludzie decydują się na wydawanie waluty.

** Ale podatki, ale prawo
Tak, rozliczanie BTC bywa póki co uciążliwe podatkowo. Ale w tym artykule mówię o przyszłości. A przyszłość jest taka, że Amerykanie będą przychylni Bitcoinom (znowu – polecam odsłuchanie ostatniej dyskusji w senacie), bo będą bać się, że Chińczycy ich ubiegą. Niemcy już są przychylni bitcoinom – ich urzędy skarbowe przyjęły interpretację o 180 stopni odmienną do naszej.

Zaś nawet w Polsce, z miesiąca na miesiąc jest coraz więcej firm które przechodzą przez use-case przyjmowania BTC. W Warszawie działają już dwa puby, wczoraj 10Clouds ogłosiło, że przyjmuje płatności za usługi, a wcześniej słynny już dentysta i El Passion, które nie dość, że przyjmuje, to też i płaci pracownikom w BTC. Za rok albo będzie to problem rozwiązany, albo też będziemy mieć w kraju prawny skansen, podczas gdy dookoła będą wyrastać wielomiliardowe biznesy w tej branży.

**Ale kto ma bitcoiny…

Problemem Bitcoinów jest ciągle mała penetracja rynku. Szczęśliwie, z każdą „bańką” waluta roznosi się, niczym wirus, po większej liczbie posiadaczy. Gdy chcę oddać Ci bilety do kina, albo znajomym za lunch w restauracji, a nie mam gotówkę, wyjmę apkę Blockchaina. Czasem skuszą się na zainstalowanie u siebie na telefonie własnej apki. Kurs za bardzo ich nie obchodzi, bo przecież to tylko 30 zł, a i tak zazwyczaj idzie do góry… I bam, stają się użytkownikami Bitcoina. I potencjalnymi klientami powyższych serwisów.

Wyobrażam sobie też firmy, które – na początku dla pół-żartu – zaczną wypłacać część pensji swoim pracownikom w Bitcoinach. Jeden z programów księgowych w Kanadzie to już umożliwia, robi też tak Archive.org i wspomniane wcześńiej El Passion. O ile większość pracowników nie będzie chciała wziąć znaczącego kawałka wynagrodzenia w walucie z dużym ryzykiem kursowym, to też znaczna część pewnie zgodzi się na kilkadziesiąt złotych, „na próbę”. Chociażby po to, aby odrobinę zaryzykować na spekulacji kursu, zamiast kupować totolotka.

I wtedy przestaniemy pytać, czy ludzie będą dostawać wynagrodzenie w Bitcoinach, a zaczniemy dyskutować na temat jaki procent wynagrodzenia będzie tak przyjmowany.

Jak w tym żarcie… „Za kogo Pan mnie ma? To już ustaliliśmy, teraz negocjujemy cenę.”

Może zainteresują Cię również:



facebook linkedin twitter youtube instagram search-icon